„Moja studniówka była emocjonująca jak mecz Polska–Anglia. Na nieszczęście to ja byłem głównym rozgrywającym w tej grze”
„Nadeszła noc studniówki. Wszyscy byli odświętnie ubrani, a sala udekorowana w szkolnych barwach. Próbowałem się zrelaksować, ale wciąż czułem to dziwne napięcie, które towarzyszyło mi od wielu dni. Ania wyglądała olśniewająco w swojej sukni”.

Zawsze kochałem sport. W szkole, do której uczęszczam, jestem znany jako sportowiec. Często trenuję do późna. Od lat moim cieniem jest Tomek – mój rywal na boisku i poza nim. Nasza rywalizacja toczy się już od kilku lat, i nie tylko o sport. Jest jeszcze Ania, która stała się obiektem naszych uczuć, nieświadomie napędzając nasz konflikt.
Ciągle rywalizowaliśmy
Kiedyś byliśmy z Tomkiem dobrymi kumplami, ale wszystko się zmieniło, gdy obaj zaczęliśmy walczyć o Anię. To ona stała się punktem zapalnym naszej rywalizacji. Tomek kiedyś był w porządku, a przynajmniej tak myślałem. Teraz jednak widzę go jedynie jako konkurenta. Każda rozmowa z nim to kolejna potyczka.
– Dlaczego z nim rywalizujesz? – zapytała mnie kiedyś Ania.
– To bardziej skomplikowane, niż myślisz – odpowiedziałem, nie chcąc zdradzać, jak bardzo mi na niej zależy.
Studniówka stała się kolejną areną naszej rywalizacji. Obaj wiedzieliśmy, że to będzie moment próby. Czułem, że napięcie rośnie z każdym dniem. Starałem się nie myśleć zbyt wiele o tym, co może się wydarzyć. Jednak rozmowy z przyjaciółmi nie ułatwiały mi zadania.
– Słyszałem, że Tomek też zaprosił Ankę na studniówkę – rzucił Michał, mój dobry kumpel, gdy siedzieliśmy w szkolnej stołówce.
– Wiem. Nie zamierzam odpuszczać – odpowiedziałem, próbując ukryć złość w głosie.
– Możesz po prostu pogadać z Tomkiem. Może uda się to jakoś rozwiązać – jego słowa tylko mnie zirytowały.
– Rozmawiać? Z nim? Daj spokój, ten facet nie zna pojęcia kompromisu. Zawsze chce być lepszy – rzuciłem, nieco podnosząc głos.
Irytował mnie
Byłem zły, choć sam nie do końca wiedziałem, na co. Może na siebie, że pozwoliłem na taki rozwój sytuacji? Może na Tomka, że nie daje mi spokoju? A może na Anię, choć ona przecież nic złego nie zrobiła?
Nadeszła noc studniówki. Wszyscy byli odświętnie ubrani, a sala udekorowana w naszych szkolnych barwach. Próbowałem się zrelaksować, ale wciąż czułem to dziwne napięcie, które towarzyszyło mi od wielu dni. Ania wyglądała olśniewająco w swojej sukni.
– Marek, cieszę się, że cię widzę! – powiedziała z uśmiechem.
Zaproponowałem jej taniec. Tańczyliśmy, ale kątem oka zauważyłem Tomka obserwującego nas z daleka. Widok jego zazdrosnego spojrzenia był jak iskra w beczce prochu.
– Wszystko w porządku? – zapytała Ania, zauważając, że się zamyśliłem.
– Tak – skłamałem, próbując się uśmiechnąć.
Czułem jednak, że ten wieczór może nie zakończyć się dobrze. Z każdą chwilą moja frustracja narastała, a ja zaczynałem rozważać, jak skończy się ten dziwny trójkąt.
Konflikt eskalował
Po kilku tańcach z Anią zdecydowałem się na chwilę odpocząć. W pewnym momencie, kiedy przechodziłem obok grupki rozmawiających uczniów, usłyszałem swoje imię. To był Tomek.
– Marek zawsze udaje, że jest najlepszy. Myśli, że jak raz wygrał mecz, to już może się wywyższać – mówił z drwiną w głosie.
– Ale on nie jest taki zły, może po prostu mu na czymś zależy – odpowiedział ktoś z grupy, próbując go uspokoić.
– Tak, na Ance – zaśmiał się Tomek. – Ale nie sądzę, by miał szansę.
Te słowa wbiły mi się w serce jak sztylet. Poczułem, jak w mojej piersi rośnie fala gniewu. Nie mogłem dłużej tego znieść. Wyszedłem zza zasłony, czując się jak wulkan na skraju erupcji.
– Co ty sobie myślisz, mówiąc takie rzeczy za moimi plecami?
Spojrzał na mnie zaskoczony, ale w jego oczach dostrzegłem wyzwanie.
– Może lepiej porozmawiamy na zewnątrz? – zasugerował.
– Jak chcesz – odparłem, wzruszając ramionami.
Musiało się tak skończyć
Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie zimne powietrze uderzyło nas w twarze. Staliśmy naprzeciwko siebie, a napięcie między nami sięgnęło zenitu.
– Myślisz, że jesteś lepszy ode mnie, co? – rzuciłem, patrząc mu prosto w oczy.
– Może po prostu lepiej gram w tę grę? – odpowiedział z kpiną.
To była kropla, która przelała czarę goryczy. Nie zastanawiając się, pierwszy zadałem cios. Tomek nie pozostawał mi dłużny.
Na szkolnym dziedzińcu wymienialiśmy ciosy, jakbyśmy próbowali z siebie zedrzeć wszystkie te lata rywalizacji i tłumionych emocji. Czułem, jak adrenalina przepełnia moje ciało, a gniew całkowicie przejmuje kontrolę. Każdy cios, który zadawałem, miał na celu nie tylko zranić Tomka fizycznie, ale i wyładować moją złość.
Nagle usłyszałem krzyki, a w naszym kierunku wybiegli nauczyciele i grupa kolegów. Starali się nas rozdzielić, ale obaj byliśmy zbyt rozgrzani emocjami, by przestać. Ania rzuciła się między nas, próbując nas powstrzymać.
– Przestańcie, to nie ma sensu! – krzyczała, chwytając mnie za ramię, ale ja ledwo byłem w stanie ją zarejestrować.
Nie mogliśmy przestać
Tomek próbował się odsunąć, ale nie dałem mu szansy. Rzuciłem się na niego z całą siłą, lecz w ostatniej chwili potknąłem się, a jego kontratak uderzył mnie prosto w twarz. W tej chwili czas zwolnił, a ja, oszołomiony, zatoczyłem się i upadłem na ziemię.
Kiedy się podniosłem, zobaczyłem, że Tomek trzyma się za brzuch, a jego twarz wykrzywia grymas bólu. Nauczyciel przyklęknął przy nim, próbując opanować sytuację. Poczułem, jak zimny dreszcz przechodzi mi po plecach, gdy zdałem sobie sprawę, że to wszystko poszło o krok za daleko.
– Karetka już w drodze – powiedział ktoś z tłumu, a ja poczułem, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.
Patrzyłem, jak Tomek leży na ziemi, a jego twarz biała jest jak kreda. Poczucie winy zalało mnie jak fala, a ja stałem tam, sparaliżowany tym, co się wydarzyło. W chwilę później przyjechała karetka. Zostaliśmy zabrani do szpitala. W moim przypadku skończyło się na rozbitym nosie i siniakach.
Wiedziałem, że muszę odwiedzić Tomka, ale każdy krok w stronę tej decyzji był dla mnie niewyobrażalnie ciężki. W końcu zebrałem się na odwagę i postanowiłem stawić czoła temu, co się wydarzyło. Kiedy mnie zobaczył, jego twarz na moment stężała, a potem przybrała wyraz, którego nie potrafiłem zinterpretować.
Było mi głupio
– Przepraszam – wyrwało mi się w końcu, choć słowa te wydawały się niewystarczające.
Tomek westchnął i odwrócił wzrok.
– To nie była tylko twoja wina – powiedział cicho. – Obaj byliśmy głupi. To wszystko poszło za daleko.
– Zawsze myślałem, że muszę z tobą konkurować – przyznałem, siadając na krześle obok jego łóżka. – Ale może wcale nie musieliśmy.
– Może i tak – odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. – Może powinniśmy zacząć od nowa.
Kiedy opuszczałem szpital, myśli kotłowały mi się w głowie. Nasza rozmowa z Tomkiem była pierwszym krokiem w stronę zrozumienia i być może przebaczenia. Wiedziałem jednak, że to dopiero początek długiej drogi do odbudowy relacji, którą sami zniszczyliśmy.
Chciałem się pogodzić
Plotki rozniosły się szybciej niż mogłem sobie wyobrazić. Starałem się to ignorować, choć nie było to łatwe.
– Przepraszam za wszystko, co się stało. To było głupie i nigdy nie chciałem, żeby doszło do czegoś takiego – powiedziałem, gdy udało mi się porozmawiać z Anią na osobności.
– Wiem. Wszyscy popełniamy błędy – powiedziała. – Ważne, żeby z nich wyciągać wnioski.
Wieczorem, siedząc w swoim pokoju, przemyślałem wszystko raz jeszcze. Wiedziałem, że czeka mnie trudna praca, by naprawić to, co zostało zniszczone. Relacja z Tomkiem była na skraju przepaści, ale miałem nadzieję, że z czasem uda nam się ją odbudować.
Nasze życie jest pełne niepewności, a czasami najmniejsze decyzje prowadzą do największych zmian. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale wiem jedno – nie chcę już żyć w cieniu rywalizacji.
Marek, 18 lat
Czytaj także:
„Czekałam na romantyczny prezent od męża na walentynki. A on myślał, że tanie perfumy załatwią sprawę”
„Zamiast słodkich perfum w prezencie walentynkowym dostałam gorzkie łzy. Dlaczego byłam aż tak ślepa?”
„Bukiet róż od męża na walentynki wyrzuciłam do kosza. Ich zapach nie maskował smrodu, którego narobił”

