Reklama

Nigdy nie mieliśmy z Kamilą problemów. A przynajmniej jakoś specjalnie nie narzekaliśmy. Jurek śmiał się, że trafiło nam się dziecko idealne – nie chodziła na imprezy, dobrze się uczyła, nie próbowała też żadnych używek. Od dymu papierosowego robiło jej się niedobrze, więc palenie zupełnie odpadało, co do alkoholu mówiła, że jeszcze ma czas.

Oczywiście, spotykała się z koleżankami, czasem nocowała u którejś z przyjaciółek, ale zawsze była w domu przed dwudziestą drugą. Nigdy nie zdarzyło jej się zresztą zrobić awantury z powodu jakiegoś wyjścia, które miałoby trwać zbyt długo.

Jak wy to robicie? – nie mogła się nadziwić moja przyjaciółka, Jola. – Moja Kinga wiecznie gdzieś łazi i upilnować jej nie idzie, a wasza Kamila? W książkach siedzi i spotka się ze znajomymi o rozsądnej porze! Gdzie szukać takiego dziecka?

Zwykle wzruszałam ramionami i parskałam śmiechem. Bo i co tu było mówić? Że to nie nasza zasługa, tylko po prostu Kamila taka już jest? Mimo to byłam z niej dumna. Zwłaszcza że nic w tej kwestii się nie zmieniło, gdy znalazła sobie chłopaka.

Podobno zakochała się na zabój

Ciągle o nim gadała. Byłyśmy ze sobą blisko, trochę jak przyjaciółki, więc Kamila od razu zwierzyła mi się ze swojej wielkiej miłości. Jak się okazało, Mariusz chodził teraz do równoległej klasy, bo przeniósł się tu z innego miasta. Był miły, dobrze wychowany i podobnie jak Kamila, lubił książki. Chodził też na treningi judo, co z jakiegoś powodu bardzo imponowało mojej córce. Nie wnikałam to jednak – w końcu sama też byłam kiedyś młoda, a umięśnione nastolatki robiły mi wodę z mózgu.

– Zaprosiłam go na obiad – oznajmiła mi któregoś razu. – Będzie mógł przyjść, prawda?

– No pewnie – zgodziłam się od razu. – Chętnie bym go poznała. Tata pewnie też.

Kamila skrzywiła się lekko.

Tylko pilnuj taty – poprosiła. – Żeby jakiegoś głupstwa nie palnął. On tak lubi.

Choć byłam trochę rozbawiona jej przejęciem, przytaknęłam. No i poznaliśmy Mariusza, a on rzeczywiście okazał się całkiem uprzejmym chłopcem. Nawet Jurek wyjątkowo nie miał się do czego przyczepić. Nie zdziwiło mnie więc wcale, gdy w kolejnych tygodniach Kamila więcej czasu spędzała z Mariuszem niż z nami w domu. To było nowe, ale… wpisywało się w naturalną kolej rzeczy. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.

Co wy tak robicie całymi popołudniami? – zagadnęłam kiedyś córkę. – Bo wracasz zawsze dopiero wieczorem, a podobno siedzicie u Mariusza.

Kamila wyraźnie się zmieszała.

– Oj, mamo. Co to, przesłuchanie? – Pokręciła głową, lekko zirytowana. – No… siedzimy, gadamy, takie tam. Jak to para.

Byle by to nie poszło za szybko – ostrzegłam ją jakoś tak, bez większej refleksji. – Macie zdać maturę, musicie się uczyć. Nie rozpraszajcie się zbyt mocno.

Machnęła ręką.

Wcale się nie rozpraszamy. Wiesz przecież, że mam dobre oceny.

Pokiwałam głową i dałam jej spokój. W końcu miała rację. Uznałam, że będę czujna, ale nie będę się powtarzać.

Wiedziałam, że coś jest nie tak

Niepewną, a może nawet przygnębioną minę u Kamili dostrzegłam jakiś tydzień, może dwa po jej osiemnastce. Dopiero co tryskała radością z otrzymanych prezentów, a tu nagle taka zmiana. Właśnie dlatego mnie to zaniepokoiło. Widziałam, że nas unika, że częściej przesiaduje w swoim pokoju i rzadko wychodzi do Mariusza. W końcu nie wytrzymałam i zdecydowałam się wypytać, o co chodzi.

– Kamila, stało się coś? – rzuciłam, gdy znowu tkwiła u siebie, bezmyślnie wgapiając się od pięciu minut w tę samą stronę podręcznika.

Drgnęła, trochę zaskoczona moim pytaniem.

– Co? Nie, nie…

Zerwaliście z Mariuszem? – nie dawałam za wygraną.

– Nie, mamo, to nie to – popatrzyła na mnie wzrokiem zbitego psa. Mimo to zupełnie nie spodziewałam się tego, co zamierzała mi oznajmić. – Ja… jestem w ciąży.

Zamrugałam. W pierwszej chwili pomyślałam nawet, że może coś źle zrozumiałam.

– Jak „w ciąży”? – wykrztusiłam wreszcie.

– No normalnie – objęła się ramionami. – Bo my z Mariuszem… Jego rodziców zwykle nie było w domu… No i sama wiesz.

Pokręciłam głową, wciąż nie chcąc wierzyć w to, co słyszałam.

Robiłaś test?

Pokiwała głową. Usiadłam obok niej. W głowie miałam totalną pustkę.

– Co na to Mariusz? – mruknęłam, gdy udało mi się jakkolwiek dojść ze sobą do ładu.

Skuliła się trochę.

– Jeszcze nie wiem, jak mu powiedzieć.

Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Nie wiedziałam, jak zareagować. Z drugiej strony wolałam nie powiedzieć córce czegoś, czego mogłabym potem żałować. Byłam na nią wściekła. Nie mieściło mi się w głowie, jak mogła być taka lekkomyślna. A niby taka mądra. Tyle książek przeczytała. Ten cały Mariusz zresztą nie lepszy.

– Jakoś będziesz musiała – rzuciłam tylko.

Trudno, żeby to przed nim ukrywała. I tak przecież nie dałoby się tego robić w nieskończoność. A chyba nie chciała go okłamywać i twierdzić, że to nie jego. Zresztą, niby z kim innym miałaby je sobie zrobić?

– Mamo! – zawołała jeszcze za mną, a gdy odwróciłam się w progu, rzuciła: – Nie mów tacie, dobrze?

Wzruszyłam ramionami.

– Też w końcu zauważy.

Jurek dostał szału

Mimo wszystko nie powiedziałam mężowi. Uznałam, że Kamili przyda się trochę czasu. Wciąż byłam na nią zła, ale nie chciałam jej dokładać kolejnych problemów. W końcu i tak większość jej planów właśnie legła w gruzach. Przynajmniej rozmowa z Mariuszem jej się udała – ten dzieciak się cieszył! Zupełnie jakby było z czego. Cóż, z dwojga złego lepsze to, niż gdyby miał się na nią zupełnie wypiąć.

W końcu Kamila sama doszła do wniosku, że powinna powiedzieć Jurkowi. Zupełnie nie przewidziała jednak jego reakcji.

– Ty sobie chyba żarty jakieś robisz! – wybuchnął, gdy tylko przyznała się do ciąży. – Martyna, ty słyszysz, co ona do mnie mówi?

Skinęłam głową. Wolałam się nie wtrącać.

– Ale tato – próbowała jeszcze załagodzić sytuację Kamila. – Będzie dobrze…

– Co „będzie dobrze”?! – warknął. – Miałaś zdać maturę, iść na studia! A jak ty to sobie z dzieckiem wyobrażasz, co?! Wszystko na marne, bo coś ci głupiego do głowy strzeliło i chłopaka ci się nagle zachciało!

– Mariusz mnie kocha… – wtrąciła nieśmiało.

Ta, kocha – burknął mój mąż z przekąsem. – Ciekawe jak długo. Dowie się o dziecku, to pryśnie.

– Kamila już mu powiedziała – przyznałam. – Podobno przyjął to całkiem dobrze.

Cieszy się, że będzie ojcem – wypaliła Kamila, zanim zdążyłam ją jakoś powstrzymać.

– Nie no, cudownie! – rzucił Jurek wciąż podniesionym głosem. Pokręcił głową z niedowierzaniem i ruszył prędko w stronę drzwi. – W jakim ja wariatkowie żyję!

Kamila przeniosła pośpiesznie wzrok na mnie.

– Mamo, zrób coś! – jęknęła.

Córka patrzyła na mnie z wyrzutem – jakbym to co najmniej ja była czemukolwiek winna. Ostrzegałam ją, jak się skończy brak ostrożności. Tyle mi opowiadała, że ten jej Mariusz ją kocha. I co, że kocha? Był chyba jeszcze bardziej beztroski niż ona! A teraz mieli być rodzicami. Dwoje dzieciaków. Cudownie. Po prostu cudownie!

A czego się spodziewałaś, Kamila? – odezwałam się wreszcie. – Oboje z Mariuszem zrobiliście głupotę. Fakt, mogliśmy was lepiej pilnować, ale… naiwnie wierzyliśmy, że kto jak kto, ale ty akurat jesteś odpowiedzialna.

– To była tylko chwila… – broniła się.

– No i, jak widzisz, chwila wystarczyła – stwierdziłam z cichym westchnięciem.

Jej życie się zmieni

Kamila wciąż jeszcze nie do końca rozumie, z czym wiąże się obecna sytuacja. Razem z Mariuszem bezustannie snują jakieś nierealne plany na przyszłość. Moją rolą jest głównie uspokajanie Jurka, który za każdym razem, gdy zjawia się Mariusz, ma ochotę rzucić się na chłopaka z pięściami. Tłumaczyłam mu już wiele razy, że to nie tylko jego wina, ale on wie swoje – uparł się, że Mariusz uwiódł naszą córkę i namieszał jej w głowie. Skoro mu tak wygodniej, cóż, niech w to sobie wierzy.

Nie wiem, jak oni sobie poradzą. Czy Kamila w ogóle odnajdzie się w roli matki? Obecnie chyba nadal do niej nie dociera, że już wkrótce będzie miała znacznie mniej czasu. Ja jej, oczywiście, pomogę, ale z wieloma konsekwencjami swojej lekkomyślności będzie musiała się przecież zmierzyć sama.

Martyna, 44 lata

Czytaj także:
„Gdy urodziłam dziecko, mąż się na mnie wypiął. Uznał, że pampersy to nie jego bajka i uciekł do własnej mamusi”
„Latami patrzyłam jak matka męczy się z ojcem i marzyłam, by żyć inaczej. Wstydzę się, ale powtarzam rodzinne tradycje”
„Na chrzcie syna mąż zgotował mi niespodziankę życia. Nie spodziewałam się, jaką tajemnicę skrywała jedna z kopert”

Reklama
Reklama
Reklama