Reklama

Nigdy nie chciałam mieszkać z teściami. Jednak los ma to do siebie, że śmieje się w twarz naszym planom. Koniec końców wylądowałam w domu stetryczałego dziada w kapciach z powypychanymi palcami. Całe dnie przesiaduje w szlafroku, gapiąc się w telewizor. Do pomocy w domu? Ani myśli. Ale jak się gdzieś szykuje kawałek ciasta albo jakaś zmysłowa panna mignie w telewizji, to zaraz się ożywia.

I najgorsze – jak już teściowa usiądzie z herbatą, wykończona po sprzątaniu, gotowaniu i dogadzaniu temu capowi, to on z tekstem:

– Zośka, zrób mi masaż stóp...

No szlag by to trafił. I wiecie co? Chyba czas coś z tym zrobić.

Miałam dość

– Coś ty tam znowu nagotowała? – dobiegło z salonu, gdzie teść leżał jak wyrzucony rekin na plaży.

– Kapuśniaczek, Karolku, tak jak lubisz – teściowa wychyliła się z kuchni, cała w fartuchu, z rozwianym kokiem.

– Znowu kapuśniak? A nie mogłaś czegoś normalnego? – burknął, nie ruszając się ani o centymetr.

To może sam coś ugotujesz, co? – wtrąciłam się z kanapy, krzyżując ręce na piersi. – Bo twoja Zośka to już chyba siódmy raz w tym tygodniu zmywa po twoich „obiadowych fanaberiach”.

– Oho ho, widzę, że synowa znowu ma okres – teść westchnął teatralnie.

– Mam oczy. I jak patrzę, jak leżysz na tym fotelu całymi dniami i nawet palcem nie kiwniesz.

– Jowita... – teściowa spojrzała na mnie z wyrzutem.

– A ty się, mamo, ogarnij – powiedziałam szczerze. – Przepraszam, ale mam dość. Teść nie potrafi nawet po sobie szklanki od herbaty wynieść, a ty mu jeszcze paznokcie obcinasz jak małemu chłopcu. Może byś zaczęła żyć jak kobieta, a nie służąca?

– On już taki jest... – wymamrotała teściowa, spuszczając wzrok.

– A właśnie, że czas najwyższy, żeby przestał być – rzuciłam i wstałam. – Bo jak nie, to ja mu zrobię rewolucję. A zaczniemy od dzisiaj.

– Rewolucję? A ty kto, żeby się tak panoszyć? – zaśmiał się teść.

– Od dzisiaj twoja zmora.

Coś we mnie pękło

–Może byś mi jeszcze tę skarpetę zszyła? Ta prawa się zaczęła pruć przy palcu – zawołał teść, nadal nie ruszając się z fotela.

– To może jeszcze mu wyhaftujesz inicjały złotą nitką? – burknęłam pod nosem, ale wystarczająco głośno, żeby usłyszał.

– Coś mówiłaś? – zapytał z udawaną uprzejmością.

Mówię do mamy, żeby się ogarnęła – odparłam. – Bo nie wiem, jak długo jeszcze zamierza cię obsługiwać.

– Nie mieszaj się… – próbowała mnie uciszyć teściowa, ale machnęłam ręką.

– Mamo, powiedz mi jedno. Ty go kochasz, czy tylko tak z przyzwyczajenia?

– Co za pytanie... Przecież to mój mąż – wymamrotała, zerkając nerwowo w stronę teścia.

– A on ciebie kocha? – zapytałam wprost.

Zapadła cisza. Teść odchrząknął, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego po prostu... pierdnął.

– No właśnie – uniosłam brew. – Romantyk roku.

– On ma swoje lata...

– A ty co, nie masz? Za to masz dwie ręce, głowę na karku i ostatnią szansę, żeby nie skończyć życia jako cień samej siebie. Posłuchaj mnie, mamo, choć raz. Zrobimy tak. Od jutra przestajesz mu gotować. Niech sobie sam coś ugotuje. Przeżyje.

– On się wścieknie...

– To niech się wścieka. A jak zacznie za bardzo, to zrobię mu taką awanturę, że zacznie po domu chodzić na baczność.

– Ty naprawdę tak myślisz?

– Już nie myślę. Działam.

Nie żartowałam

Następnego dnia rano weszłam do kuchni, a tam… cud. Teściowa siedziała przy stole z kubkiem kawy i gazetą. Bez fartucha, bez chochli w ręku. Teścia nigdzie nie było słychać.

– No i? Jak się czujesz jako wolna kobieta? – zapytałam z uśmiechem.

– Dziwnie. Trochę jakbym coś zaniedbała... – przyznała, spoglądając nerwowo na zegar.

W tym momencie drzwi do kuchni się otworzyły i wlazł teść.

Gdzie jest śniadanie? Od pół godziny czekam w salonie na jajka z cebulką!

– Nie będzie jajek – odparła cicho, ledwo dosłyszalnie.

– Co? – zmarszczył brwi. – Nie słyszałem.

Dzisiaj robisz sobie śniadanie sam.

Teść stanął jak wryty. Popatrzył na mnie, potem z powrotem na teściową.

To jakieś żarty? – zaśmiał się nerwowo. – Dobra, dobra, gdzie ta patelnia?

– Tam, gdzie zawsze – odparła spokojnie teściowa, wracając do czytania.

Teść wyciągnął patelnię, obejrzał ją z każdej strony, potem wziął jajko, stuknął w blat i... rozlał na podłogę.

– Jak się to robi?!

– A skąd mam wiedzieć? – wzruszyła ramionami.

– To tak teraz będzie?! – warknął. – Kobieta w tym domu nic nie robi?!

– Robi. Dba o siebie – wtrąciłam się.

Uśmiechnęłam się do siebie

Teść cały dzień chodził po domu jak zbity pies. Zajrzał nawet do łazienki, gdzie Zośka malowała sobie paznokcie.

– Zośka, a może byśmy tak... razem coś obejrzeli, co? – zagadnął niby słodko.

– Idź sobie obejrzeć – odparła, zdmuchując lakier z paznokcia.

Co się z tobą dzieje? Ty kiedyś byłaś... no, inna.

– Inna, bo głupsza – mruknęłam, przechodząc obok z praniem.

Teść spojrzał na mnie, jakbym właśnie opluła mu do talerza, ale nie odezwał się ani słowem. Miałam wrażenie, że coś w nim pęka. A ja? Tylko uśmiechnęłam się do siebie. Wieczorem usłyszałam, jak krząta się po kuchni. Wreszcie zawołał:

– Dziewczyny! Chodźcie, zrobiłem kolację!

Spojrzałyśmy na siebie z Zośką.

– Chodźmy, zobaczymy, czy nas nie otruł – szepnęłam jej do ucha.

W kuchni czekał na nas talerz... chleba z masłem i herbata z cytryną. Teść siedział dumny jak paw.

– Smacznego! – oznajmił.

A gdzie kiełbasa? – zapytała teściowa.

– No... zapomniałem wyjąć z lodówki – podrapał się po głowie.

– I tak jest postęp – stwierdziłam. – Kiedyś potrafił wyjąć tylko palec z nosa.

– No dobra – westchnął – a może byśmy tak... podzielili się obowiązkami?

Zośka spojrzała na mnie z nadzieją.

– Chyba mu się coś poprzestawiało.

– Albo się wreszcie przestawiło. Z trybu pasożyta na tryb człowieka.

Zaczęłam się śmiać

Minęły dwa tygodnie, odkąd Zośka odmówiła gotowania. Teść próbował wszystkiego. Raz nawet mył podłogę.

– Naprawdę już nie będziesz mi szykować obiadu? – zapytał pewnego dnia.

– Nie.

– Nawet schabowego nie? – jęknął.

Usmaż, jak cię stać na mięso – odparła sucho.

Patrzyłam na nią z dumą. Wreszcie. Wreszcie.

– A może... może byśmy poszli razem do kina? – wypalił nagle teść.

Obie z Zośką spojrzałyśmy na niego jak na UFO. Zośka zakaszlała z zaskoczenia.

– Co takiego?

– No... dawno nie byliśmy. Może jakiś film? Komedia romantyczna? Ty lubisz takie...

– Ty nienawidzisz – przypomniała mu.

– Ale ty lubisz – uśmiechnął się nieśmiało. – A może potem lody?

Zamilkłyśmy. Teść pierwszy raz od lat patrzył na nią jak na kobietę.

– Co ty na to, mamo? – szepnęłam, trącając ją łokciem.

– No dobra... – westchnęła. – Ale od dziś wynosisz po sobie talerz.

– Umowa! – krzyknął teść i zerwał się z krzesła jak nastolatek.

Zaczęłam się śmiać. Bo może i to był tylko mały krok. Ale jak na teścia to prawie maraton.

Zyskałam przyjaciółkę

Teść nie przeszedł jakiejś wielkiej transformacji duchowej. To nie jest historia o cudownej przemianie starego piernika w czułego partnera. Ale... przynajmniej przestał zachowywać się jak święta krowa w bamboszach. Teraz po sobie sprząta. A teściowa odkąd się zbuntowała, wygląda młodziej. Nawet zaczęła chodzić na zajęcia zumby i odświeżyła sobie fryzurę. Złapała wiatr w żagle – i to nie w kuchennym fartuchu, tylko w porządnym, czerwonym płaszczu, który kupiłyśmy razem w galerii.

– Wiesz, otworzyłaś oczy – powiedziała mi kiedyś cicho, popijając kawę. – Całe życie tylko dawałam, a on... no cóż... tylko brał.

– Ja ci to mówiłam od trzech lat. Tylko wtedy wolałaś robić mu kanapki, zamiast słuchać – prychnęłam.

Teść też się trochę ogarnął. Ostatnio widziałam, jak szoruje umywalkę.

– Nie wierzę – powiedziałam do teściowej. – On to robi naprawdę?

– No. Powiedziałam, że jak jeszcze raz znajdę jego włosy w zlewie, to następnym razem wylądują w jego kawie.

– I co powiedział?

Że jestem straszna.

– A ty?

– Że dopiero się rozkręcam – zaśmiała się.

Jowita, 38 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama