„Mój syn to bawidamek i czaruś, ale trzymam jego stronę. Gdyby synowa wiedziała to, co ja, już dawno wniosłaby o rozwód”
„– No bo ty Miłosza nie znasz! – stwierdziła z przekąsem. – Sama widziałam, jak po barach lata i podrywa coraz to inne. Najpierw flirtuje, stawia drinki, a potem to Bóg jeden wie, co z nimi robi!”.

- Listy do redakcji
Mój syn, Miłosz, odkąd tylko skończył podstawówkę, stał się prawdziwym łamaczem kobiecych serc. Szalały za nim wszystkie dziewczyny, a on mógł przebierać, wodzić jedne za nos, z drugimi chodzić na randki, a z innymi udawać zaangażowanego przyjaciela. Wtedy mi to imponowało. Cieszyłam się, że mam zaradne dziecko, że zdoła sobie bez trudu poradzić w życiu. Poza tym miał spore grono kolegów, koleżanki też go uwielbiały, mimo że raz za razem dostawały od niego kosza, a on nie potrafił wytrzymać z jedną dłużej niż miesiąc.
Kobiety go uwielbiały
Byłam przekonana, że to jego skakanie z kwiatka na kwiatek to tylko takie tam, błędy młodości. Nic wielkiego, co mogłoby w jakikolwiek sposób rzutować na jego przyszłość. Kupował wszystkich tym swoim cudownym uśmiechem, bo gdy się na niego patrzyło, na sercu robiło się jakoś cieplej. Zresztą, jak można by było skłamać, mając taki wyjątkowy uśmiech?
Wtedy jeszcze tego nie widziałam, ale Miłosz był mistrzem manipulacji. Ogrywał nas wszystkich po mistrzowsku i zawsze wychodził na swoje. W dodatku nie chodziło jedynie o kobiety i jego wieczne zauroczenia. Potrafił kłamać jak z nut i wmówić wszystko, co przynosiło mu dowolne korzyści – na koniec wszystko załatwiał tym swoim pięknym, ciepłym uśmiechem, który nijak nie pasował do kogoś, kto kłamie.
– Wychowujesz potwora – powiedziała mi kiedyś sąsiadka z całą zjadliwością. – Jeszcze zobaczysz! Kiedyś się na tym przejdziesz!
Do tego jakże uroczego komentarza skłoniła ją wtedy płacząca córka. Miłosz obiecał jej, że będą razem, że pójdą na te same studia, a ostatecznie zdecydował się na naukę w zupełnie innym miejscu. Oczywiście o swojej decyzji poinformował dziewczynę w ostatniej chwili – z tym swoim ujmującym uśmiechem.
Próbowałam mu wtedy tłumaczyć, że robi źle. Że postępując w ten sposób, powoli zraża do siebie ludzi, ale on po prostu bajerował mnie jak każdego, kogo tylko napotkał na swojej drodze. Kiedy poszedł na studia, niewiele o nim słyszałam. Uczył się w innym mieście, a do domu przyjeżdżał tylko na święta. Dopiero na ostatnim roku przyznał, że się zakochał.
Myślałam, że dorósł
Przedstawił mi Julię jako swoją narzeczoną. Trochę byłam zła, że jej się oświadczył i nic mi o tym wcześniej nie wspomniał. Dobrze, że postanowił mi ją chociaż osobiście przedstawić podczas rodzinnego obiadu. Julię z miejsca polubiłam. Była miła, uprzejma, zdawała się też mieć dobry wpływ na Miłosza. Miałam wrażenie, że poświęca jej dużo uwagi, a może nawet pozostaje w nią stale zapatrzony. Doszłam do wniosku, że to właśnie ten moment, w którym mój chłopiec się ustatkuje i przestanie balować jak do tej pory.
Do czasu ślubu wszystko przebiegało bez zarzutu, a on zdawał się zachowywać w pełni wzorowo. Potem… potem jakoś się popsuło. Mniej więcej po półtora roku odkryłam, że Julia chodzi jakaś smutna, zdecydowanie przygaszona. Kiedy zapytałam ją, o co chodzi, wzruszyła ramionami. Próbowałam naciskać, ale wtedy zareagowała gwałtownie – wybuchła, że niepotrzebnie wtrącam się w nieswoje sprawy i uciekła. Postanowiłam więc podpytać Miłosza, ale ten tylko zerknął na mnie porozumiewawczo i rzucił:
– Kobiety. Wiesz, mamuś, jakie jesteście wrażliwe. A Julka bardzo wszystko przeżywa. Czy to w pracy, czy w towarzystwie. Tak już ma. Aż trudno nadążyć, o co znów chodzi.
Takie wytłumaczenie chwilowo mnie uspokoiło. Pewnie trzymałabym się go dalej, gdyby nie przypadkowa rozmowa ze znajomą, która mieszkała obecnie w tym samym bloku, co mój syn z Julią.
– A dziwisz się? – rzuciła, gdy spytałam, czy wie, dlaczego Julka chodzi ostatnio taka smutna. – Jak się ma takiego męża, to i życie nie jest zbyt wesołe!
Stare nawyki wróciły
Zmrużyłam oczy. Stanowczo nie podobał mi się jej ton. Zresztą, uważałam, że zawsze miała coś do mojego Miłosza i próbowała go wszystkim przedstawiać z jak najgorszej strony.
– I co to niby ma znaczyć? – spytałam nieco ostrzej. – Jakiego męża niby?
Uśmiechnęła się jakby z politowaniem.
– No bo ty Miłosza nie znasz! – stwierdziła z przekąsem. – Sama widziałam, jak po barach lata i podrywa coraz to inne. Najpierw flirtuje, stawia drinki, a potem to Bóg jeden wie, co z nimi robi!
Przyjrzałam jej się uważniej. Starałam się wywnioskować, ile w tym prawdy.
– I niby kiedy go w tych barach widziałaś? – rzuciłam podejrzliwie.
Wzruszyła ramionami.
– A choćby i w ostatnim tygodniu! – oświadczyła. – Najpierw popił sobie z jakąś rudą, a potem wyszedł gdzieś z blondyną. Ja ci mówię, Alina, tego twojego dzieciaka to ktoś powinien wreszcie ustawić do pionu!
Trochę się oburzyłam na to jej gadanie, ale w pewnym sensie, po dłuższym zastanowieniu, musiałam jej przyznać rację. Wiedziałam, że powinnam porozmawiać o tym z Miłoszem. Bo w końcu za dzieciaka można robić różne rzeczy, nie będąc związanym z żadną kobietą też jakoś to uchodzi, ale po ślubie? Nie, stanowczo powinnam to potępić! I taki miałam zresztą zamiar.
Uwierzyłam w to, co mówił
Zaprosiłam go więc do domu pod pretekstem naprawy drzwiczek od szafki kuchennej. Oczywiście, jak przystało na przykładnego syna, zjawił się bez protestów – wiedział, że nie miał mi kto pomóc. Wychowywałam go sama, a po śmierci ego ojca jakoś nie śpieszyło mi się do szukania nowego partnera.
– No to co tam, mamuś? – spytał, gdy naprawiał zepsuty zawias. – Bo widzę, że coś cię rozsadza od środka.
– Rozmawiałam z panią Krystyną, wiesz, tą waszą sąsiadką z góry – zaczęłam powoli.
Westchnął.
– Pewnie naopowiadała ci coś gorszącego? – Pokręcił głową. – Nawet nie uwierzysz, jaką ta kobieta ma wyobraźnię!
Popatrzyłam na niego przeciągle.
– Mówiła, że podobno chodzisz po barach i uganiasz się za jakimiś kobietami – stwierdziłam. – Po ślubie? Miłosz! Tak nie można!
Wydawało mi się, że się zamyślił. Chwilę milczał, a dopiero potem zdecydował się na mnie spojrzeć. Uśmiechnął się ujmująco, tak jak zwykle.
– Mamuś, przecież wiesz, że oni wszyscy się na mnie uwzięli – stwierdził. – Opowiadają ci takie rzeczy, żeby mnie zdyskredytować w twoich oczach. W tym tygodniu załatwiałem sobie nową pracę. Kiedy niby miałbym czas, żeby rozbijać się po barach i szukać przygód?
Popatrzyłam na niego i choć próbowałam być twarda, odwzajemniłam uśmiech. Jemu po prostu nie dało się oprzeć. Ani przez chwilę.
– Tak, pewnie masz rację – przyznałam w końcu, ulegając jego perswazji. – I udało ci się coś znaleźć?
– Na razie byłem na dwóch rozmowach – odparł trochę jakby od niechcenia. – Zobaczymy, co z tego będzie.
Znów mnie oszukał
Oczywiście żadna ze wspomnianych rozmów, o ile rzeczywiście w ogóle się odbyły, nie zakończyła się dla niego sukcesem. W dodatku znów wpadłam na Krystynę. Ona chciała mnie szybko wyminąć, ale ja nie zamierzałam odpuścić – nie po tym, jak zdyskredytowała mojego syna.
– Nie wiem, po co mi naopowiadałaś tych bzdur – powiedziałam, zanim pomyślałam, co robię. – Dla twojej wiadomości, mój syn nie ugania się za żadnymi panienkami, tylko…
– Tak ci powiedział? – Roześmiała się chłodno. – No to czekaj, coś ci pokażę.
Pogrzebała w torebce i wyjęła telefon.
– Moja córka ostatnio zrobiła zdjęcia trzem z tych dziewczyn, jak piją drinki z twoim Miłoszem – oznajmiła. – Cyknęła ich, żeby pokazać przyjaciółce, której ten Casanova też zawrócił w głowie!
Chciałam co prawda zaprotestować, zaprzeczyć, ale ona już podsunęła telefon pod nos. I rzeczywiście – miała tam zdjęcia Miłosza, jak zwykle roześmianego, w towarzystwie trzech różnych kobiet. Niewiele wtedy powiedziałam, ale zażądałam później wyjaśnień od syna.
– No tak, mamuś, wiem, źle zrobiłem – uśmiechnął się w ten uroczy, ciepły sposób. – Ale sama powiedz, co ja mogę poradzić? Ja po prostu kocham wszystkie kobiety. Są takie piękne…
Teraz jestem przekonana, że wpływanie na mojego syna niczego nie zmieni. Podobnie jak te wszystkie biedne, oszukane kobiety, nie jestem w stanie mu się oprzeć. Czegokolwiek by nie zrobił – wystarczy, że się uśmiechnie, a te błędy i okropieństwa nie mają znaczenia. Julia niestety musi z tym żyć. No, chyba że kiedyś znajdzie w sobie siłę i wystąpi o rozwód.
Alina, 53 lat
Czytaj także:
- „W wakacje przypadkiem odkryłam tajny plan zdrady mojego faceta. Wszystko przez to, że pomyliłam hotelowe klucze”
- „Teściowa chciała sprzedać naszą działkę, żeby wyręczyć mojego męża. Niedoczekanie, że dam się wyrzucić z własnej ziemi”
- „Moja teściowa zepsuła nam rodzinne wakacje w Chorwacji. Skąpiła pieniędzy nawet na lody, a potem przeszła samą siebie”

