„Mój nastoletni syn chciał tylko zaimponować dziewczynie. Gdy go zobaczyłem w szpitalnym łóżku, miałem łzy w oczach”
„Nie mam pojęcia, jakim cudem dałem radę wsiąść za kółko i zawieźć nas do szpitala. Nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać, ale moja wyobraźnia układała najgorsze scenariusze. Gdy dotarliśmy, nogi się pode mną ugięły, a Ela zbladła”.

- Listy do redakcji
Każdy, kto ma dorastające dzieci, wie, że jest z nimi coraz więcej, a nie mniej problemów. W szkole mojego syna pojawiła się Malwina, nowa koleżanka i zawróciła w głowie wszystkim chłopcom – w tym również i mojemu Kubie. Młody bardzo chciał zdobyć jej względy. Niestety, jak to często bywa w przypadku szesnastoletnich dzieciaków, potrafią one błyszczeć głównie głupotą, a nie intelektem. Syn miewa różne pomysły, ale tym razem przeszedł samego siebie.
Przekonał się, że głupota nie popłaca
Kuba to bystry chłopak, aczkolwiek do książek trzeba go gonić. Nie uczy się źle, ale wiem doskonale, że stać go na więcej. Z moją żoną, Elą często mu to powtarzamy, ale przecież nie będzie słuchał rodzicielskiego ględzenia. Uwielbia jeździć na deskorolce. Wrzuca filmiki na media społecznościowe, które cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. Kuba ma także to do siebie, że lubi się popisywać. Od małego taki był. Nie zliczę, ile razy kończyło się to siniakami, rozwalonymi kolanami czy obitą głową.
Sądziłem, że nieco wyhamował, ale gdy w szkole pojawiła się Malwina, Kuba i jego koledzy dostali małpiego rozumu. Dziewczyna jak dziewczyna. Chyba podobało im się to, że wyróżnia się z tłumu. Różowe włosy, czarne paznokcie, krótka spódniczka i glany – dla wielu nastoletnich chłopców taka buntowniczka to istna bogini. Szkoda tylko, że przestają wtedy myśleć.
Do końca życia nie zapomnę dnia, w którym dostałem telefon ze szpitala. Był wczesny wieczór. Zadzwonił do mnie kolega, który był lekarzem.
– Przyjeżdżajcie z Elą szybko, mamy tu waszego Kubę.
Słysząc te słowa, prawie dostałem zawału. Nie mam bladego pojęcia, jakim cudem dałem radę wsiąść za kółko i zawieźć nas do szpitala. Nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać, ale moja wyobraźnia układała najgorsze scenariusze. Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że Kuba jest zagipsowany. Miał złamaną nogę i kilka żeber oraz obandażowaną głowę. Jego twarz była jednym wielkim siniakiem. Nogi się pode mną ugięły, a Ela zbladła jak ściana, z trudem łapiąc oddech.
– Nic mu nie będzie – uspokoił nas kolega – ale miał mnóstwo szczęścia. Na przyszłość niech lepiej się zbytnio nie popisuje przed dziewczynami.
Wszystko przez randkę
W tym momencie mowę nam odebrało. Zastanawiałem się, co mogło się wydarzyć, skoro tylko umówił się na spotkanie z Malwiną. Kuba dostał silne środki przeciwbólowe i spał, więc musieliśmy uzbroić się w cierpliwość i poczekać na wyjaśnienia. Opanowanie emocji w takich okolicznościach nie jest łatwe, ale innego wyjścia nie było.
Kiedy był już w stanie rozmawiać, okazało się, że chciał zaimponować dziewczynie. Wybrali się razem do skate parku, który niedawno powstał na naszym osiedlu. Mieszkańcy pisali wiele petycji w tej sprawie, no i w końcu udało się zrealizować inwestycję, która teraz służy dzieciakom.
Kuba był oczywiście zachwycony, bo wreszcie bardzo blisko miał miejsce, gdzie mógł ćwiczyć. Pomimo iż sporo trenuje, przecenił swoje możliwości i mocno przeszarżował. Poza tym doszła do tego trema, bo bardzo mu zależało na tym, aby świetnie wypaść w oczach Malwiny. Zaprezentował akrobacje na desce, których nie miał jeszcze w stu procentach opanowanych, no i zaliczył upadek z rampy, obrywając przy okazji deską po głowie. Upadek ten okazał się niestety niefortunny. To przerażona Malwina wezwała pogotowie.
Patrzyłem na syna i serce mi pękało. Byłem zły, ale bardziej było mi go szkoda. Świadomość, że tego dnia mogło się wydarzyć coś znacznie gorszego, nie dawała mi spokoju jeszcze przez bardzo długi czas. Nie wiem, czy kiedykolwiek się od niej uwolnię. Moja żona ma podobnie. Dla nas obojga to koszmarne doświadczenie. Bogu dziękujemy, że ta historia miała taki, a nie inny finał.
Syn dostał cenną lekcję
Nie było żadnych wątpliwości co do tego, że syn zachował się bezmyślnie. Głupota mogła kosztować go poważny uszczerbek na zdrowiu. Kuba sam zresztą zrozumiał, że postąpił – mówiąc delikatnie – idiotycznie. Na swoich profilach społecznościowych opublikował dwa czy trzy zdjęcia ze szpitala z adnotacją, że tak się kończy imponowanie dziewczynie. Malwina odwiedziła go kilka razy w szpitalu. Któregoś dnia minęliśmy ją na korytarzu. Była mocno wzburzona. W ogóle nie zwróciła na nas uwagi. Od tamtej pory przestała zaglądać do Kuby.
– Coś się stało? Pokłóciliście się? – pytałem.
– Nieważne – odparł syn. – Nie była warta ryzyka.
Nie drążyłem tematu. Być może kiedyś sam mi o tym opowie. W tym momencie najistotniejsze było to, żeby możliwie jak najszybciej odzyskał siły. Niemniej przy takich złamaniach rekonwalescencja trwa raczej długo. Musiał na razie przejść na indywidualny tok nauczania, bo o uczęszczaniu do szkoły nie było mowy. Gdyby nie taka możliwość, groziłoby mu powtarzanie roku.
Siedząc w domu, dotkliwie przekonał się, ilu naprawdę ma kolegów. Był rozczarowany i zawiedziony. Jedynie Mateusz do niego przychodził. Nigdy się jakoś specjalnie nie kumplowali, więc Kuba był zdziwiony, że akurat ktoś taki przejawia zainteresowanie jego sytuacją. Nie mógł też przeboleć tego, że deskorolki poszły siłą rzeczą w odstawkę. Patrzył na nie ze łzami w oczach. To była dla niego największa kara.
– Nie wiem, czy do tego wrócę – wyznał niespodziewanie któregoś dnia drżącym głosem.
– Na pewno wrócisz – uśmiechnąłem się. – Tylko teraz nie masz głowy do takich spraw.
– Zobaczymy – westchnął ciężko.
Mój syn się zmienił
Czas mija powoli. Kuba się wyciszył. Nudzi się, ale zaciekawiła go historia. Nigdy nie przepadał za tym przedmiotem, a tu nagle zaczął pochłaniać historyczne książki jedna po drugiej. Zaniechał też prowadzenia konta na mediach społecznościowych.
– Nie szkoda ci? Przecież masz mnóstwo obserwatorów – usiłowałem zachęcić go do zwierzeń, ale bezskutecznie.
– Tata, a czy to jest w życiu istotne?
Zamilkłem. Wydaje mi się, że dzięki owemu nieszczęsnemu podrywowi Kuba przeszedł przyspieszony kurs dorastania. Ela się obawia, że popadł w depresję. Powtarzam jej, żeby nie martwiła się na zapas, bo to bez sensu. Na pewno stał się innym chłopakiem niż ten, którym był przed wypadkiem. Nawiązał też bliższą relację z młodszą siostrą, pomimo że wcześniej ciągle się kłócili i darli koty. Zosia również mocno przeżyła to, co się stało i niejedną noc przepłakała. Jak to się wszystko dalej potoczy, czas pokaże, aczkolwiek ja jestem dobrej myśli.
Tomasz, 43 lata
Czytaj także:
- „Matka chciała mnie wychować na świętą, ale się zbuntowałam. Teraz kropi mnie wodą święconą, bo uważa, że noszę diabła”
- „Nie jestem dewotką, ale to, co wyczynia moja wnuczka to już przesada. Dziewucha nie ma za grosz wstydu”
- „Na Dzień Dziecka ledwo wysupłałam pieniądze na prezent dla córki. Ale i tak musiałam podzielić się nim z kimś jeszcze”

