Reklama

Jestem Marta i jestem żoną Pawła od dziesięciu lat. Nasze życie, choć bez dzieci, było zawsze w miarę stabilne, ale ostatnio zaczęło mnie coś niepokoić. Paweł co weekend znikał na całe dnie, mówiąc, że idzie do lasu na grzyby. Zauważyłam, że wraca późno, jego buty są często zabłocone, a co dziwniejsze, nigdy nie przynosi grzybów do domu. Coś tu nie grało, a moje podejrzenia rosły z każdym tygodniem.

Nie mogłam zignorować faktu, że mój mąż unikał szczegółowych rozmów o swoich wyprawach. W jego telefonie nie było żadnych zdjęć grzybów, jedynie kilka zdjęć lasu, które wyglądały na zupełnie przypadkowe. W dodatku ukradkiem zabierał lornetkę do torby. Czułam, że coś ukrywa.

Pewnego wieczoru spotkałam się z moją przyjaciółką Olą. Próbowałam z nią o tym porozmawiać, szukając rady. Ola, jak zawsze bezpośrednia, stwierdziła:

– Marta, facet, który nie chwali się zbiorami, musi coś kręcić. Zastanów się, może chodzi o coś więcej.

Te słowa jeszcze bardziej mnie nakręciły. Z każdą chwilą czułam, że coś się dzieje za moimi plecami, i wiedziałam, że nadszedł czas, by dowiedzieć się prawdy. Nie mogłam już dłużej żyć w tej niepewności. Musiałam sprawdzić, co Paweł robi w tym lesie.

Miałam swoje podejrzenia

Sobotni poranek. Paweł znów szykował się do wyjścia do lasu, a ja nie mogłam opędzić się od podejrzeń. Obserwowałam go uważnie, próbując wyłapać najmniejsze oznaki winy. Jego zachowanie było jak zawsze zdawkowe, nie pozwalał sobie na zbędne wyjaśnienia. Każdy jego ruch analizowałam w głowie, próbując znaleźć potwierdzenie dla moich obaw.

Podczas śniadania postanowiłam zadać mu kilka pytań. Wiedziałam, że muszę być ostrożna, żeby nie wzbudzić podejrzeń.

I znowu ten sam las? – zapytałam, starając się zabrzmieć jak najbardziej niewinnie. – A może tam jest jakaś leśna rusałka?

Paweł spojrzał na mnie z krzywym uśmiechem, ale nie odpowiedział. Ten gest tylko potwierdził moje obawy. W jego oczach było coś, co mówiło, że coś przede mną ukrywa. Poczułam, jak gniew i nieufność wzbierają we mnie niczym fala, gotowa porwać wszystko na swojej drodze.

Nie mogłam dłużej żyć w tej niepewności. Postanowiłam go śledzić. Wiedziałam, że może to być decyzja, której nie będę mogła cofnąć, ale musiałam dowiedzieć się prawdy. Byłam gotowa na wszystko, nawet na to, co najgorsze. Jeśli Paweł miał coś do ukrycia, zamierzałam to odkryć.

Dziwnie się zachowywał

Zdecydowałam się na coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam – postanowiłam śledzić Pawła. Czułam się jak bohaterka taniego thrillera, ale moje podejrzenia i ciekawość były silniejsze niż poczucie absurdu tej sytuacji. Wsiadłam do samochodu, starając się zachować bezpieczną odległość, by nie zauważył, że jadę za nim. Serce waliło mi jak oszalałe, ale byłam zdeterminowana.

Po kilkudziesięciu minutach dojechałam do miejsca, gdzie Paweł zaparkował samochód. Było to na obrzeżach gęstego lasu, daleko od jakiejkolwiek cywilizacji. Zobaczyłam, jak wychodzi z auta, zabiera plecak i rusza w głąb lasu. Odczekałam chwilę, po czym sama ruszyłam za nim pieszo, trzymając się w ukryciu.

Krocząc po cichu przez zarośla, cały czas analizowałam wszystkie wcześniejsze znaki. Czy to dlatego przestał mnie dotykać? Czy to dlatego często się zamyślał? Napięcie we mnie narastało. Czułam, że jestem coraz bliżej odkrycia prawdy.

W pewnym momencie zobaczyłam go, klęczącego w zaroślach. Trzymał coś w rękach i zdawał się być zupełnie pochłonięty tym, co robił. Serce zabiło mi mocniej, gdy zrozumiałam, że to moment, w którym dowiem się, co naprawdę dzieje się w tym lesie.

Odkryłam coś zupełnie innego

Gdy zbliżyłam się na tyle, by lepiej widzieć Pawła, moje serce niemal stanęło. Zamiast sceny, której się obawiałam – namiętnej z nieznajomą kobietą – zobaczyłam Pawła z lornetką, aparatem fotograficznym i notatnikiem w rękach. Siedział nieruchomo, jego wzrok skierowany w górę, na gałęzie drzew. Zdawał się czekać na coś z wielką uwagą, od czasu do czasu notując coś w swoim dzienniku.

Zaskoczenie było ogromne. Przez chwilę stałam osłupiała, nie wierząc własnym oczom. Moje podejrzenia, cały ten czas – okazały się zupełnie chybione. Czekałam w ukryciu, aż Paweł spakował swoje rzeczy i odszedł na chwilę, wciąż nieświadomy mojej obecności. Dopiero wtedy ostrożnie podeszłam do miejsca, gdzie leżała jego torba.

Zajrzałam do środka i znalazłam dziennik pełen starannie zapisanych obserwacji. „Dzięcioł czarny, samiec, 07:42, klon” – przeczytałam na jednej z pierwszych stron. Wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Paweł nie miał kochanki, ale tajemnicze hobby, o którym nigdy mi nie wspomniał.

Ukryłam się z powrotem i wróciłam okrężną trasą do domu. Po drodze chwyciłam telefon i z drżeniem w głosie zadzwoniłam do Oli.

On nie ma kochanki – wyszeptałam, czując, jak napięcie ze mnie opada. – On... obserwuje ptaki. Prowadzi jakieś notatki.

Z jednej strony poczułam ulgę, z drugiej – byłam zdezorientowana. Jak mogłam tego nie zauważyć wcześniej?

Dlaczego mi nie powiedział?

Wieczorem, gdy Paweł wrócił do domu, nie mogłam dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Musiałam z nim porozmawiać. W napiętej atmosferze usiedliśmy przy stole, a ja zdecydowałam się na bezpośrednie podejście.

Muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam, starając się utrzymać spokojny ton. – Śledziłam cię dzisiaj.

Paweł spojrzał na mnie z niedowierzaniem, ale nie przerwał.

Wiem, co robisz w lesie – kontynuowałam. – Obserwujesz ptaki i robisz im zdjęcia.

Jego twarz nagle się rozpromieniła, jakby kamień spadł mu z serca.

– To prawda – przyznał z ulgą. – Od lat się tym interesuję, ale nigdy nie wiedziałem, jak ci o tym powiedzieć.

– Dlaczego? – zapytałam. – Dlaczego nic nie powiedziałeś?

Paweł zamilkł na chwilę, po czym westchnął.

Bałem się, że uznasz to za niemęskie. Że mnie wyśmiejesz. To dla mnie ważne, a jednocześnie coś, czego się wstydziłem. Wiesz, jak to jest – tłumaczył się, a ja zrozumiałam, że to jego sposób na znalezienie spokoju w życiu.

Poczułam mieszankę ulgi i złości. Ulgi, bo moje podejrzenia były bezpodstawne, ale i złości, że Paweł ukrywał przede mną część siebie.

Myślałam, że mnie zdradzasz! – powiedziałam, próbując zachować powagę, choć poczułam, jak ironiczny uśmiech pojawia się na mojej twarzy.

– Z kim? Z dzięciołem? – odpowiedział, uśmiechając się gorzko.

Choć rozmowa była trudna, poczułam, że to pierwszy krok do odbudowania zaufania. Musieliśmy nauczyć się mówić o tym, co dla nas ważne.

Obiecał mi być szczery

Po tej rozmowie z Pawłem czułam się dziwnie rozdarta. Z jednej strony ogarnęła mnie ogromna ulga, że moje podejrzenia były niesłuszne, ale z drugiej wciąż tkwiła we mnie złość. Nie potrafiłam przestać myśleć o tym, jak łatwo zwątpiłam w naszą relację. Czy naprawdę byliśmy sobie aż tak dalecy?

W następnych dniach nasza relacja była jakby odświeżona. Spędzaliśmy więcej czasu na rozmowach, odkrywając na nowo, co naprawdę znaczy bycie razem. Zaczęliśmy rozmawiać o rzeczach, o których wcześniej nie wspominaliśmy – o ukrywanych pasjach, o lękach, o tym, co naprawdę jest dla nas ważne.

Pewnego wieczoru, siedząc na kanapie, odważyłam się przyznać:

Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać z całej tej sytuacji. Ale Paweł, następnym razem powiedz mi, że robisz zdjęcia ptakom, nawet jeśli to będzie dzięcioł wśród gałęzi.

Paweł spojrzał na mnie z czułością, jakiej dawno nie widziałam.

– Obiecuję. Ale proszę, nie każ mi rezygnować z tego. To dla mnie ważne.

Uśmiechnęłam się, choć w sercu czułam mieszankę emocji. Zaczęłam rozumieć, jak ważne jest wspieranie pasji drugiej osoby, nawet jeśli wydają się one nam obce. Nasze rozmowy stopniowo zmieniały nasze podejście do siebie nawzajem, ucząc nas cierpliwości i otwartości. Choć przed nami wciąż była długa droga do pełnego zrozumienia, czułam, że robimy krok w dobrym kierunku.

Wyszło z tego coś dobrego

Przez następne tygodnie próbowałam oswoić się z nową rzeczywistością, w której Paweł nie miał kochanki, ale zamiłowanie do ptaków, o którym nigdy mi nie wspominał. Oboje wiedzieliśmy, że musimy odbudować zaufanie, które zostało nadszarpnięte przez tajemnice i moje błędne podejrzenia.

Rozmawialiśmy coraz częściej, a nasze rozmowy były głębsze niż kiedykolwiek wcześniej. Paweł z pasją opowiadał mi o ptakach, które obserwował, i o tym, jak to hobby daje mu spokój i wyciszenie. Zaczęłam dostrzegać w tym piękno i sens, którego wcześniej nie rozumiałam.

Zaczęłam czytać o ptakach, zafascynowana tym nowym światem, który odkrywał przede mną Paweł. Chociaż moje zainteresowanie było z początku czysto teoretyczne, z czasem zaczęłam towarzyszyć mu podczas jego wypraw do lasu. Wspólne chwile spędzone na obserwacji ptaków stały się dla nas nową formą bliskości.

Mimo że nie wszystko było idealne, a nasza relacja wciąż miała swoje wyzwania, czułam, że uczymy się być bardziej otwarci i uczciwi wobec siebie. Zrozumiałam, że tajemnice nie zawsze muszą oznaczać kłamstwo, a czułość nie jest tożsama z obojętnością.

Marta, 36 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama