„Mój mąż woli telewizor i kolejny meczyk ode mnie. Romantyczny wyjazd zapewnił mi facet z lasu”
„– Grzesiek, może byśmy poszli na spacer? – zaproponowałam, próbując ukryć rozdrażnienie, które narastało we mnie od początku naszego pobytu na wsi. – Zaraz, kochanie, muszę tylko skończyć oglądać ten mecz. To ważne rozgrywki – odpowiedział, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora”.

Mój mąż, Grzesiek, to wielki pasjonat sportu. Ale nie wysiłku. Po prostu sportu. Od jakiegoś czasu zdawał się być się bardziej zainteresowany telewizorem niż mną. Właśnie zbliżał się długi weekend majowy, który miał być naszą ucieczką od codziennego zgiełku i rutyny życia w mieście. Z ogromnymi nadziejami wyjechaliśmy na wieś, aby spędzić czas razem. Liczyłam na wspólne spacery, rozmowy przy kominku i chwile relaksu na łonie natury. Niestety, rzeczywistość szybko okazała się rozczarowująca.
Grzesiek zabrał ze sobą narzędzia, by naprawić telewizor w domku. Gdy mu się to udało, zamiast wspólnie zrelaksować się, siedział całymi dniami przed ekranem, oglądając mecze. Moje próby nawiązania z nim rozmowy kończyły się na "zaraz", które nigdy nie nadeszło.
Czułam się coraz bardziej samotna i sfrustrowana
Moje nadzieje na spędzenie czasu we dwoje ulotniły się niczym poranna mgła. W końcu zdecydowałam się na samotny spacer, który miał zmienić wszystko.
– Grzesiek, może byśmy poszli na spacer? – zaproponowałam, próbując ukryć rozdrażnienie, które narastało we mnie od początku naszego pobytu na wsi.
– Zaraz, kochanie, muszę tylko skończyć oglądać ten mecz. To ważne rozgrywki – odpowiedział, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.
– Zaraz? – powtórzyłam sceptycznie, próbując przyciągnąć jego uwagę. – Mówisz to od wczoraj. Wyjechaliśmy tutaj, żeby spędzić czas razem, pamiętasz?
Grzesiek tylko machnął ręką, jakby chciał powiedzieć, że przesadzam. Jego skupienie na meczu było wręcz niezłomne. Przeszłam się po pokoju, zastanawiając się, dlaczego mecz piłki nożnej wydaje się być dla niego ważniejszy niż nasze wspólne chwile.
Czas mijał, a ja wciąż czekałam na jego "zaraz". Usiadłam na kanapie i spojrzałam przez okno. Widok na zieleń lasu i słońce odbijające się w jeziorze powinien mnie uspokajać, ale zamiast tego czułam, jak coś we mnie pęka.
– Grzesiek, naprawdę nie mógłbyś choć raz zrezygnować z meczu? – zapytałam z nieukrywaną goryczą w głosie.
– Jeszcze 15 minut. Po tym meczu pójdziemy na spacer, obiecuję – zapewnił z niezmiennym spokojem, nie odrywając wzroku od ekranu.
W środku tliło się we mnie rozczarowanie, które przybierało na sile. Czy naprawdę byłam aż tak naiwna, sądząc, że ten wyjazd coś zmieni? Postanowiłam wyjść sama. Może przynajmniej natura mnie wysłucha.
Spacerując samotnie, czułam, jak powoli opuszcza mnie napięcie. Z każdym krokiem oddalałam się od rozczarowań, które pozostawiłam w domku. Las szumiał delikatnie, a majowe słońce łagodnie ogrzewało moją twarz. Nagle zauważyłam mężczyznę idącego w moją stronę. Uśmiechnął się, gdy się zbliżyliśmy.
– Cześć – powiedział z serdecznym uśmiechem. – Nie widziałem tu wcześniej nikogo nowego. Jestem Darek.
– Anita – odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech. – Przyjechaliśmy z mężem na weekend.
Darek spojrzał na mnie z zainteresowaniem i lekko się rozejrzał. No tak, byłam sama. Gdzie ten mój mąż? Tylko ja wiem, gdzie – zalegał na kanapie w domku.
Zaczęliśmy rozmawiać o okolicy, o tym, jak przyjechał tutaj, by oderwać się od codzienności. Jego głos był ciepły i spokojny, a ja poczułam się przy nim swobodnie.
– Miło mi spotkać kogoś, kto docenia piękno tej okolicy – powiedział Darek. – Co cię tutaj przywiodło?
– Potrzebowałam odpoczynku – przyznałam, nie wchodząc w szczegóły. Nie chciałam mówić o Grześku i jego sportowej pasji.
Nasza rozmowa była z początku neutralna, ale szybko przerodziła się w coś więcej. Oczy Darka błyszczały, gdy mówił o swoich zainteresowaniach, a ja zauważyłam, że od dłuższego czasu nikt tak na mnie nie patrzył.
– Może byś chciała się przejść jutro znowu? – zaproponował, a ja poczułam, jak coś we mnie się ożywia. To było to, czego mi brakowało – uwaga i zainteresowanie.
Nie myśląc wiele, zgodziłam się
Może ta majowa wizyta miała mi przynieść coś więcej, niż się spodziewałam. Zaczęliśmy się spotykać regularnie, kilka razy dziennie. Każdego dnia, kiedy Grzesiek był zajęty swoimi meczami, ja wymykałam się na spacer z Darkiem. Z każdym krokiem czułam, jak życie nabiera kolorów, które dawno już wyblakły w monotonii mojego małżeństwa. Darek był uważny, ciekawy, pełen życia. To, co zaczęło się jako przypadkowe spotkanie, przerodziło się w coś więcej, niż bym się spodziewała.
– Nigdy nie przypuszczałem, że spotkam tutaj kogoś tak wyjątkowego – powiedział pewnego dnia Darek, patrząc mi prosto w oczy. Jego słowa sprawiły, że poczułam przyjemne ciepło w sercu.
Moja wewnętrzna walka była coraz silniejsza. Z jednej strony miałam Grześka – męża, który choć oddalony, był częścią mojego życia przez tyle lat. Z drugiej – Darek, który przyniósł mi radość i emocje, jakich mi brakowało. Próbowałam usprawiedliwić swoje zachowanie, szukając wymówek w zachowaniu Grześka. Przecież on mnie zaniedbywał, prawda?
– Kiedy wracacie do miasta? – zapytał Darek, przerywając moje myśli.
– Za 4 dni, ale tutaj czuję się bardziej żywa – odpowiedziałam szczerze, zdając sobie sprawę, że te spotkania stały się dla mnie niezbędne.
Kiedy wracałam do domku, moje myśli krążyły wokół Darka. Wiedziałam, że muszę przemyśleć, co jest dla mnie ważniejsze. Spotkania z Darkiem przestały być tylko chwilową ucieczką, a stały się dla mnie codziennym oczekiwaniem na to, co przyniesie kolejny dzień.
Była między nami chemia
Z każdym dniem nasze spotkania z Darkiem stawały się coraz bardziej intensywne i namiętne. Najpierw przyszedł pierwszy, niezręczny pocałunek między drzewami. Potem doszły pieszczoty, które zamieniły się w prawdziwe uniesienia. Między tymi momentami spędzaliśmy razem coraz więcej czasu, rozmawiając, spacerując i delektując się chwilą. Było coś niezwykle pociągającego w jego sposobie bycia, w jego uwadze i w tym, jak patrzył na mnie. Czułam się doceniana i pożądana, czego nie doświadczałam od dłuższego czasu.
– Zastanawiałaś się kiedyś, co będzie, kiedy stąd wyjedziesz? – zapytał Darek, kiedy siedzieliśmy na skraju lasu, patrząc na zachodzące słońce.
– Nie wiem, Darek. Nie chcę o tym myśleć – odpowiedziałam, ale prawda była taka, że ta myśl mnie prześladowała. Czułam, jak emocje wirują we mnie niczym burza, a przyszłość stawała się coraz bardziej niepewna.
– Może powinniśmy ustalić, że spotkania są tylko na ten czas, bez zobowiązań? – zaproponował Darek, spoglądając na mnie z troską.
Z jednej strony ulżyło mi, że nie muszę podejmować decyzji, które mogłyby zmienić całe moje życie. Z drugiej strony poczułam ukłucie w sercu na myśl, że to, co dla mnie zaczęło być tak ważne, miałoby się skończyć.
– Może to najlepsze rozwiązanie – zgodziłam się, choć w głębi duszy wiedziałam, że moje uczucia do Darka były bardziej złożone niż chciałam przyznać.
Nasza relacja była dla mnie ucieczką od rzeczywistości, ale także nieoczekiwanym źródłem radości i spełnienia. Jednak świadomość, że to tylko tymczasowe, nie opuszczała mnie nawet na chwilę.
Kiedy wróciłam do domku, Grzesiek jak zawsze siedział na kanapie, wciąż zajęty meczami. Usiadłam obok, starając się nie zdradzić emocji, które targały mną od środka. Patrzyłam na niego, ale czułam się, jakbym patrzyła na obcego człowieka. Jego oczy były utkwione w ekranie, zupełnie nieświadome tego, co przeżywam.
– Jak tam twój spacer? – zapytał mimochodem, nie odrywając wzroku od telewizora.
– Był... odświeżający – odpowiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał naturalnie.
Próbowałam przypomnieć sobie, co takiego sprawiło, że się w nim zakochałam. Kiedyś był moim światem, a teraz? Czułam się zagubiona w labiryncie własnych uczuć. Z jednej strony chciałam, by Grzesiek znów był dla mnie ważny, ale z drugiej strony wiedziałam, że nasze małżeństwo nie dawało mi tego, czego potrzebowałam.
Rozmyślałam nad tym, co zrobić
Czy powinnam powiedzieć mu prawdę o Darku? A może powinnam to wszystko zakończyć i próbować na nowo zbudować coś z Grześkiem? Myśli krążyły w mojej głowie jak szalone, nie pozwalając mi zasnąć.
W końcu postanowiłam, że muszę to przemyśleć dłużej. Wiedziałam, że nie mogę podjąć takiej decyzji pochopnie. Nie chciałam ranić Grześka, ale jednocześnie nie mogłam zaprzeczać temu, co czuję. Wtedy uświadomiłam sobie, że coś w naszym związku się zmieniło i nie jestem pewna, czy kiedykolwiek będzie jak dawniej.
Następnego dnia, w ciszy poranka, siedziałam na werandzie, próbując uporządkować swoje myśli. Byłam rozdarta między obowiązkiem wobec małżeństwa a pragnieniem wolności i nowo odkrytej emocji, której doświadczyłam z Darkiem. Zastanawiałam się, jak od teraz będzie wyglądać moja relacja z Grześkiem. Chociaż spędziłam z nim wiele lat, coś we mnie się zmieniło.
Mimo że moje spotkania z Darkiem były pełne życia i pasji, czułam, że nie mogę tak po prostu porzucić wszystkiego, co miałam z Grześkiem. Nie czułam się winna za to, co się wydarzyło. W końcu, czy to moja wina, że Grzesiek mnie zaniedbywał? Może i ja potrzebowałam czegoś więcej niż tylko oglądania meczów.
Podjęłam decyzję, że będę częściej organizować takie wyjazdy. Czułam, że muszę zadbać o siebie i swoje potrzeby, skoro Grzesiek nie widzi, co jest dla mnie ważne. Nasze małżeństwo pozostanie dla wygody i stabilizacji, ale nie pozwolę, by pochłonęło całe moje życie.
Zrozumiałam, że moje życie musi być pełne emocji, których doświadczyłam z Darkiem. Może i ta historia nie kończy się szczęśliwie w klasyczny sposób, ale ja zyskałam coś cenniejszego – świadomość własnych potrzeb i odwagę, by o nie walczyć.
Kiedy Grzesiek wyszedł na werandę, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko. Wiedziałam, że od teraz wszystko będzie inaczej, ale byłam gotowa na tę zmianę.
Anita, 35 lat
Czytaj także:
- „Mąż pożyczył pieniądze szwagrowi i nie spytał mnie o zdanie. Innym daje, a mnie skąpi każdej złotówki”
- „Przepisałem firmę na córkę, a ona pozbyła się jej jak starej kanapy. Cały mój dorobek poszedł na stracenie”
- „W majówkę pokłóciłam się z mężem o kasę. Chciał się bawić na całego, a ja nie mogłam na to pozwolić”

