„Mąż paraduje z obcą panienką, a przede mną zgrywa świętoszka. Złapałam się za głowę, gdy odkryłam, co tu się dzieje”
„Kamil unikał rozmów, rzucał się w wir obowiązków, niby obecny, a jednak nieobecny. Ja natomiast nie mogłam przestać myśleć o tej kobiecie. Kim była? Czego chciała od mojego męża? Dlaczego on, po tylu latach, nagle potrzebował nowej znajomej?”.

Od kilku miesięcy czułam, że coś w naszym małżeństwie się zmieniło. Mój mąż, Kamil, coraz częściej spędzał wieczory poza domem, tłumacząc się pracą lub spotkaniami ze znajomymi. Nie od razu podejrzewałam zdradę. Wierzyłam mu, bo ufałam mu od lat. Byliśmy razem ponad dekadę, przeszliśmy przez różne wzloty i upadki. Mimo wszystko zawsze wracaliśmy do siebie. Kiedy jednak coraz częściej w jego telefonie pojawiało się jedno konkretne imię, a on sam stawał się coraz bardziej nieobecny, zaczęłam łączyć fakty. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo się zdziwię.
Podejrzane sygnały
Zaczęłam zauważać drobiazgi, które wcześniej mi umykały. Kamil często zostawiał telefon ekranem do dołu. Kiedyś nie miał z tym problemu, nawet rzucał go beztrosko na stół w kuchni. Teraz był ostrożniejszy, bardziej czujny. Gdy ktoś dzwonił, wychodził do drugiego pokoju. Twierdził, że musi mieć ciszę, żeby się skupić, bo to coś ważnego z pracy. Może bym w to wierzyła, gdyby nie fakt, że te rozmowy zazwyczaj odbywały się późnym wieczorem lub w weekendy.
Pewnego dnia, kiedy przygotowywałam kolację, usłyszałam jego telefon wibrujący na szafce. Spojrzałam kątem oka – wiadomość od kogoś zapisanego jako „Aga”. Zastanowiło mnie to, bo nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby miał koleżankę o tym imieniu. Gdy wrócił do kuchni, zapytałam mimochodem:
– Kto to Aga?
– Znajoma z pracy – odpowiedział bez wahania. – Robimy razem projekt, czasem piszemy po godzinach, bo terminy gonią.
Przytaknęłam, ale wewnętrznie coś zaczęło mnie gryźć. Wcześniej mówił o innych osobach w pracy, wspominał o nich w codziennych rozmowach. O niej nie wspomniał nigdy, aż nagle – „znajoma z pracy”. Wieczorem, kiedy zasnął, usiadłam sama w salonie. Czułam niepokój, którego nie potrafiłam nazwać. Miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa, a ja nie wiedziałam jeszcze, jak bardzo mam rację.
To „tylko znajoma”
Od tamtej kolacji nie potrafiłam przestać myśleć o Agnieszce. Tak – z czasem dowiedziałam się, że to pełne imię tej jego „znajomej z pracy”. Kamil raz wspomniał, że „Aga coś tam napisała”, nie zauważając, że wypowiedział jej imię z pewnym ciepłem w głosie. Nie byłam paranoiczką, nigdy nie grzebałam mu w rzeczach, ale tym razem coś mnie pchnęło do działania. Pewnej soboty, kiedy brał prysznic, sięgnęłam po jego telefon. Serce waliło mi jak młot, dłonie miałam wilgotne. Odblokował się sam – Kamil nigdy nie zmieniał kodu.
Weszłam w wiadomości. Na liście nie było Agnieszki. Pomyślałam, że może ją usunął. Weszłam więc w historię połączeń. Była tam. Częste rozmowy, codzienne, po kilkanaście minut. Głównie wieczorami. Moje serce ścisnęło się z dziwnym uczuciem – mieszaniną złości i strachu. Przeszukałam też zdjęcia. Znalazłam jedno – niewyraźne selfie z restauracji, zrobione najwyraźniej ukradkiem. On siedzi naprzeciwko jakiejś kobiety, uśmiecha się. Nie była do końca widoczna, ale wystarczyło, by poczuć, że to nie tylko koleżeńska relacja.
Gdy wyszedł z łazienki, siedziałam już przy stole, z pozornym spokojem popijając herbatę.
– Aga jest ładna? – zapytałam spokojnie.
Spojrzał na mnie zaskoczony, z ręcznikiem na ramionach.
– Co? O co ci chodzi?
– Mówię o tej Agnieszce, z którą byłeś w restauracji.
Zbladł. I wtedy już wiedziałam – coś było na rzeczy. I to coś większego, niż chciał mi przyznać.
Odkrycie, które wszystko zmieniło
Od naszego krótkiego, napiętego dialogu minęło kilka dni. Kamil unikał rozmów, rzucał się w wir obowiązków, niby obecny, a jednak nieobecny. Ja natomiast nie mogłam przestać myśleć o tej kobiecie. Kim była? Czego chciała od mojego męża? Dlaczego on, po tylu latach, nagle potrzebował „nowej znajomej”?
Zaczęłam szukać po cichu. Z pomocą przyszła mi znajoma, która pracowała w tej samej firmie co Kamil. Spotkałyśmy się przypadkiem w kawiarni. Wypiłyśmy kawę, pogadałyśmy o głupotach, aż w końcu zapytałam:
– Kojarzysz może jakąś Agnieszkę, z którą Kamil ostatnio współpracuje?
Spojrzała na mnie z konsternacją.
– Agnieszka? Z ich działu? Tylko jedna mi przychodzi do głowy. To ta nowa, młoda, chyba jakieś trzy miesiące pracuje. Niby ma chłopaka, ale różne plotki krążą.
Wróciłam do domu z mętlikiem w głowie. Jeśli ta Agnieszka rzeczywiście miała chłopaka, to po co spędzała tyle czasu z moim mężem? Wieczorne rozmowy, restauracje, zdjęcia. Wiedziałam, że nie będę miała spokoju, dopóki nie zobaczę tego na własne oczy.
Kilka dni później postanowiłam pojechać do jego pracy. Nie zapowiedziałam się. Usiadłam w samochodzie na parkingu obok budynku i czekałam. I wtedy ich zobaczyłam – Kamil wyszedł z biura z kobietą. Szli blisko siebie, ona się śmiała, on patrzył na nią w sposób, którego nie widziałam od dawna. Zrobiłam zdjęcie. Nie dlatego, żeby mu coś udowodnić. Chciałam po prostu przestać się okłamywać.
Już dłużej nie wytrzymałam
Nie powiedziałam mu od razu. Czekałam na odpowiedni moment, choć nie do końca wiedziałam, co to znaczy. Zdjęcie, które zrobiłam, wciąż miałam w telefonie. Patrzyłam na nie co wieczór, analizując każdy szczegół – sposób, w jaki się do niej nachylał, ten jego uśmiech, którego dawno nie widziałam skierowanego w moją stronę. Gdy w końcu odważyłam się na rozmowę, był wtorek. Zjedliśmy kolację w milczeniu, a potem usiedliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam.
– O czym? – spytał, jakby naprawdę nie miał pojęcia.
– O Agnieszce. O tej, z którą wychodzisz po pracy, z którą się śmiejesz, której poświęcasz więcej czasu niż mnie.
Zamilkł. Patrzył na mnie, jakby próbował ocenić, co wiem i ile jestem w stanie znieść. Wyciągnęłam telefon i pokazałam mu zdjęcie. Zbladł.
– To nie tak, jak myślisz – zaczął, a ja niemal się roześmiałam. Klasyka.
– To może mi powiesz, jak to jest? Bo patrząc na was, naprawdę nie widzę tu zwykłej znajomości.
Westchnął ciężko, jakby czekał na ten moment.
– Agnieszka... to córka mojego ojca. Moja przyrodnia siostry. Dopiero niedawno się poznaliśmy. Chciałem ci powiedzieć, tylko nie wiedziałem, jak.
Zamilkłam. Wszystkiego się spodziewałam, tylko nie tego. Przyrodnia siostra? Ukrywana przez lata? To miało tłumaczyć wszystko? A może był to tylko sprytny wybieg?
Niewygodna prawda
Po jego słowach siedziałam w ciszy przez dłuższą chwilę. Próbowałam poukładać sobie to wszystko w głowie. Jeśli to prawda, jeśli Agnieszka naprawdę była jego przyrodnią siostrą, to czemu wszystko trzymał w tajemnicy? Dlaczego nie powiedział mi od razu? Dlaczego ukrywał rozmowy, zdjęcia, spotkania?
– Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej? – zapytałam w końcu. – Przecież to nie jest nic złego.
– Bo bałem się, że nie zrozumiesz – odpowiedział. – Mój ojciec miał romans lata temu. Matka Agnieszki nigdy się z nim nie kontaktowała, dopiero teraz postanowiła mu ją „przedstawić”. Ojciec był w szoku. Chciał, żebym ją poznał. Sam też się wahałem, ale… zrobiło mi się jej żal.
– Żal? – powtórzyłam. – To chyba nie tłumaczy, że codziennie z nią rozmawiasz po nocach?
Spuścił wzrok.
– Bo stało się to dla mnie ważne. Ona jest pogubiona, miała trudne życie, chciałem jej jakoś pomóc. Wiedziałem, że jeśli ci o tym powiem, będziesz podejrzliwa. No i... przyznaję, zrobiło się to trochę za bliskie. Sam się w tym wszystkim pogubiłem.
Wstałam i podeszłam do okna. Potrzebowałam powietrza, przestrzeni, chwili samotności. Czułam się oszukana, nawet jeśli nie chodziło o zdradę w klasycznym sensie. Kamil mnie odsunął, wybrał kogoś innego, nie w sensie romantycznym, lecz emocjonalnym. To bolało niemal tak samo.
Coś więcej niż zdrada
Zrozumiałam wtedy, że nie wszystko, co boli, musi być oczywistą zdradą. Czasem chodzi o to, komu poświęcamy swoją uwagę, komu pokazujemy swoją codzienność, a kogo zostawiamy gdzieś z boku. Kamil, choć nie zdradził mnie fizycznie, odsunął mnie emocjonalnie. Ufał komuś obcemu bardziej niż własnej żonie. Tajemnice, wymówki, uniki – to wszystko budowało między nami mur.
Przez kolejne dni żyliśmy jak współlokatorzy. Unikaliśmy trudnych tematów, każdy udawał, że wszystko wraca do normy. A jednak nic już nie było takie samo. Kamil próbował wrócić do rozmów, zapraszał mnie na spacer, kupował kwiaty bez okazji. Widziałam, że stara się coś naprawić, ale we mnie było już inne uczucie – chłodne, spokojne przekonanie, że to nie wystarczy.
Nie powiedziałam mu, że myślę o rozstaniu. Wiedziałam, że nie jestem gotowa na definitywne decyzje. Potrzebowałam czasu, by zrozumieć, czego naprawdę chcę. Czy jestem w stanie znowu mu zaufać? Czy potrafię być z kimś, kto przez miesiące prowadził drugie życie, nawet jeśli nie było ono związane z romansem?
Zaczęłam chodzić na długie spacery sama. Odwiedziłam psycholożkę. Zaczęłam mówić głośno o tym, co czuję, czego mi brakowało, czego się boję. I choć nie znałam odpowiedzi na wszystkie pytania, czułam, że zaczynam odzyskiwać siebie. Może to był początek końca naszego małżeństwa, a może… początek czegoś nowego.
Oliwia, 38 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Miałam dobrego chłopaka, ale romansowałam z kolegą z pracy. Dwa grzyby w barszczu wcale nie wyszły mi na dobre”
- „Mąż dostał kalendarz adwentowy od koleżanki z pracy. Po trzecim okienku zrozumiałam, że to nie jest zwykły upominek”
- „Mąż nie rozumiał, że kasa od państwa jest na dziecko, a nie na nowe jeansy i perfumy. Wszystko by wydał na głupoty”

