„Mój mąż nie dbał o siebie. Zmobilizował się dopiero, gdy poznał przyszłego teścia. Weszło mu to na ambicję”
„Nie zmobilizował go zawał w wieku 45 lat. Nie wystraszyły drastycznie złe wyniki badań. Nie postanowił się zmienić dla innej kobiety. Dopiero gdy na horyzoncie pojawił się inny samiec alfa, zechciał zrzucić piwny brzuszek...”.

Siedziałam przy blacie oddzielającym kuchnię od salonu, jednym okiem patrząc w telewizor, drugim zerkając na zegar. W mieszkaniu pachniało pieczonym indykiem, na stole zieleniła się misa sałaty. Winegret obiecał przyrządzić Tadek.
– Żyjesz? – krzyknęłam w stronę łazienki, gdzie właśnie ucichł szum prysznica.
– Nie, umarłem! – odkrzyknął raźno.
Jak zwykle w niedzielę połowę dnia spędził na korcie. Mimo sześćdziesiątki na karku Tadzik jest w doskonałej formie. Co drugi dzień chodzi na basen, w weekendy gra z kumplami w tenisa. Ale nie zawsze tak było. Jeszcze sześć lat temu mój mąż z dumą nosił przed sobą piwny brzuch, dostawał zadyszki po wejściu na drugie piętro, a wieczory spędzał zawsze w ten sam sposób – na fotelu z puszką piwa w jednej i pilotem do telewizora w drugiej ręce.
Co się musiało stać, żeby wreszcie zaczął o siebie dbać?
Dlaczego podniósł się z kanapy, wyłączył telewizor, czyniąc tym samym pierwszy krok w kierunku zdrowego trybu życia? No i… urody? Nie, nie przestraszył go zawał w wieku lat 45 („Złego diabli nie biorą, Magdusiu”) ani drastycznie złe wyniki badań („Maniek jest chudy jak szczapa, a ma taki sam poziom cholesterolu. Widać taka moja uroda”). Inna kobieta też nie miała w tym żadnego udziału. Przełom nastąpił pewnej soboty, kiedy wraz z jedynym synem wybraliśmy się w odwiedziny do jego przyszłych teściów.
– Mama Joli nie pracuje, niedawno przeszła operację kręgosłupa – mówił Michał, wioząc nas do ich domu. – Tata jest biznesmenem, prowadzi własną firmę. Jola mówiła, że dawno skończył sześćdziesiąt lat, ale ja w to nie wierzę.
„Pewnie wygląda starzej” – pomyślałam, wyobrażając sobie parę posuniętą w latach: zgarbioną, schorowaną panią i zażywnego pana z brzuszkiem, który większość życia spędził za biurkiem. Jakież było moje zdziwienie, gdy na ganku eleganckiej willi powitała nas rudowłosa smukła kobieta (Jola jest jej wierną kopią) – nie dość, że zupełnie zdrowa, to jeszcze denerwująco młoda. Prostując się i wypinając do przodu klatkę piersiową (przynajmniej biust miałam ładniejszy od niej!), rozejrzałam się w poszukiwaniu jej męża staruszka… Nadbiegł od strony bramy. Wysoki, szczupły, umięśniony, co dyskretnie podkreślał lekko dopasowany dres. W uśmiechu zaprezentował garnitur zadbanych, białych zębów.
– Wybaczcie, myślałem, że zdążę przed wami. Specjalnie skróciłem trasę o sześć kilometrów – przeprosił bez śladu zadyszki, zawieszając na mnie pełne aprobaty spojrzenie niebieskich oczu.
Ja też nie mogłam uwierzyć, że Konrad skończył sześćdziesiąt lat!
– Sześć? – wystękał Tadeusz. – To na jakim dystansie zwykle pan biega?
– Dwa razy tyle – rzucił niefrasobliwie, zapraszając nas „w skromne progi”. – W mojej profesji dobra forma jest jak reklama… Jola nie mówiła? Od lat prowadzę sieć siłowni. To nasz rodzinny konik – czule pocałował małżonkę.
Dwie godziny później, zaprzyjaźnieni już i wyluzowani – z niewielką pomocą świetnej pigwówki autorstwa szarmanckiego gospodarza – uzgadnialiśmy szczegóły ślubu i wesela naszych dzieci. Do domu wróciliśmy w doskonałych humorach. Przynajmniej mój był taki. Po pierwsze, szczerze polubiłam przyszłych teściów Miśka, po drugie, odkrycie półcentymetrowych siwych odrostów na rudych włosach Reginy mocno podniosło moją nadszarpniętą samoocenę. W niedzielę rano Tadeusz zamiast swojej ulubionej jajecznicy na cebuli i boczku poprosił o miskę muesli z jogurtem.
– Coś nie tak z żołądkiem? – zatroskałam się, mając na myśli pigwówkę Konrada.
– Nie, dlaczego – parsknął mąż. – Po prostu mam ochotę na lekkie śniadanie.
Potem (najpierw w tajemnicy przede mną!) zapisał się na basen i odwiedził dietetyka. Z darmowego karnetu do siłowni Konrada jednak nie skorzystał…
Czytaj także:
Wiem, że mój mąż pije przeze mnie. Nie odejdę, bo powstrzymują mnie wyrzuty sumienia i miłość
Nasza 8-letnia córka zmarła, a moja żona nie umie przejść żałoby. Ciągle szykuje jej ubrania
Gdy wygrałem w totka, nagle przypomnieli sobie o mnie wszyscy krewni

