Reklama

Nie należę do kobiet podejrzliwych. Przez większość życia ufałam ludziom, nawet jeśli na to nie zasługiwali. Ale ostatnio coś zaczęło mnie uwierać. Marek, mój mąż, codziennie rano wychodził na godzinę. Mówił, że biega. Tyle że... nie wygląda, jakby naprawdę biegał. Z początku próbowałam tłumaczyć to sama przed sobą. Może chce mieć chwilę dla siebie. Może spaceruje. Może się zamartwiam bez powodu.

On coś ukrywa – powiedziałam w końcu Basi, mojej przyjaciółce. – Codziennie wychodzi rano, niby biega, ale...

– I nie bierze sportowych ciuchów?

– No nie...

– Anna, to nie brzmi jak jogging. Raczej coś gorszego.

Zaśmiałam się nerwowo. Ale ta myśl już nie chciała odejść. W głowie zaczęły krążyć najgorsze scenariusze. Aż pewnego ranka, kierowana lękiem i ciekawością, zrobiłam coś, czego nigdy się po sobie nie spodziewałam.

Poszłam za nim

Wyszedł jak zwykle – dokładnie o ósmej. Stałam już przy oknie, gotowa, z płaszczem zarzuconym na ramiona. Poczekałam, aż zniknie za rogiem, i ruszyłam za nim. Trzymałam się w bezpiecznej odległości. Marek nie odwracał się, szedł spokojnie, jakby znał trasę na pamięć. Wsiadł do tramwaju linii 12. Usiadłam w drugim wagonie, z bijącym sercem. Znałam to uczucie – lęk pomieszany z adrenaliną. I wstyd. Że śledzę własnego męża.

Wysiadł na przystanku pod samym lasem, ale nie skręcił, tylko poszedł między bloki. Szłam za nim, coraz bardziej spięta. Aż w końcu się zatrzymał. Pod kamienicą. Ot, zwykły szary budynek, jakich wiele. Zadzwonił domofonem. Po chwili drzwi się otworzyły. Wszedł.

Stanęłam po drugiej stronie ulicy. Przez kilka minut nic się nie działo. A potem w oknie na trzecim piętrze pojawiła się mała dziewczynka. Może pięć, sześć lat. Uśmiechnięta, z burzą jasnych włosów. Chwilę potem obok niej stanęła kobieta – młoda, ładna. Marek nie pojawił się w oknie. Ale ja już wiedziałam, że tam jest. Zrobiło mi się niedobrze.

Wróciłam wcześniej niż on. Kiedy wszedł do mieszkania, zapytałam mimochodem:

– I jak bieganie?

– Spoko – rzucił, zdejmując buty.

Chciałam krzyczeć. Ale zamiast tego tylko skinęłam głową i poszłam do kuchni. W rękach trzęsła mi się szklanka. Kim była ta kobieta? A ta dziewczynka? Czy Marek miał drugą rodzinę?

Ciągle się łudziłam

– Poszłam za nim – powiedziałam od razu, zanim zdążyłam się rozmyślić.

Basia uniosła brwi i odstawiła filiżankę na spodek.

– I co? Miałam rację?

Pokiwałam głową. Czułam, że zaraz się rozkleję.

– Wszedł do jakiejś kamienicy na obrzeżach. A potem w oknie pojawiła się dziewczynka… i kobieta. Wyglądali jak... jak rodzina.

Basia zamilkła na chwilę. Spojrzała na mnie inaczej niż zwykle – z troską, ale i z czymś w rodzaju przygotowania do ciosu.

– A może to jest jego rodzina? – zapytała cicho.

Zerwałam się z krzesła.

– Co ty gadasz, Basia?!

– Anna... on może mieć dziecko. Może kiedyś kogoś zostawił, może ta kobieta to jego była. A dziewczynka... może to jego córka.

– Nie. Nie! – zakręciło mi się w głowie. – On by mi powiedział. Znam Marka. On nie... On nie jest taki.

Basia wstała i podeszła do mnie. Objęła mnie bez słowa.

A jesteś tego taka pewna?

Poczułam, jak we mnie coś pęka. Przecież nie znałam jego przeszłości aż tak dobrze. Nigdy nie pytałam o byłe związki. Nie chciałam wiedzieć. Mówił, że mnie kocha. Że jestem tą jedyną. A ja... ja mu wierzyłam.

– Co ja mam zrobić? – wyszeptałam. – Spytać wprost?

– Tak. Albo śledzić dalej. Ale, Anka... przygotuj się. Bo może usłyszysz coś, czego wcale nie chcesz wiedzieć.

Wróciłam do domu z bijącym sercem. I przez resztę dnia udawałam, że wszystko jest w porządku. A w środku powoli zaczynało się we mnie gotować.

Chciałam znać prawdę

Nie wytrzymałam. Kolejnego dnia, gdy tylko Marek wrócił z "biegania", stałam już w przedpokoju, z założonymi rękami.

– Marek, musimy pogadać.

– Teraz? – zdjął buty i spojrzał na mnie zdziwiony. – Właśnie wróciłem…

– Właśnie o tym. Gdzie ty codziennie chodzisz?

Zamilkł. Patrzył na mnie przez chwilę bez mrugnięcia.

– Już wiesz, prawda? – zapytał cicho.

Nie odpowiedziałam. Przez chwilę w mieszkaniu panowała cisza. Tylko zegar na ścianie tykał jak bomba.

– Kim ona jest? – zapytałam w końcu. – Ta kobieta. I dziecko. Codziennie do nich chodzisz. Codziennie.

– Nie mogę ci jeszcze wszystkiego powiedzieć – powiedział cicho, spuszczając wzrok.

– Co?! – podniosłam głos. – Nie możesz?! Marek, do cholery! Jesteśmy małżeństwem! Jeśli nie mówisz mi prawdy, to co to za związek?!

– To nie takie proste…

– Nie, właśnie że jest! Albo mnie zdradzasz, albo nie! Albo masz dziecko z kimś innym, albo NIE! Nie istnieje trzecia opcja!

– Anka, proszę...

– Nie proś mnie! – wrzasnęłam. – Pójdziesz tam jutro znowu? A może zostaniesz tam na noc?

Nie odpowiedział. Zacisnął usta i z trudem przełknął ślinę.

– Wyjdź – powiedziałam w końcu. – Nie chcę cię teraz widzieć.

– Anka…

– WYJDŹ!

Zabrał kurtkę. Trzasnęły drzwi. Zostałam sama. Usiadłam na podłodze i długo siedziałam w milczeniu. Głowa mi pulsowała, jakby miała zaraz wybuchnąć. A gdzieś w środku... pękało coś, co jeszcze wczoraj wydawało się niezniszczalne.

Już wszystko jasne

Wrócił wieczorem. Cicho otworzył drzwi, jakby nie chciał mnie obudzić. Ale ja nie spałam. Siedziałam na kanapie, owinięta kocem, z kubkiem zimnej herbaty w ręce. Gdy mnie zobaczył, przystanął. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.

– Usiądziesz? – zapytałam. Mój głos był pusty, zmęczony.

Usiadł naprzeciwko. Zgarbiony. Starszy, niż go zapamiętałam jeszcze rano.

– Powiem ci wszystko – powiedział cicho. – Już nie mogę tego ciągnąć. I nie chcę. Masz prawo wiedzieć.

Nie przerwałam. Czekałam.

– Ewa była moją pierwszą miłością. Byliśmy razem parę lat. Rozstaliśmy się przed tym, jak poznałem ciebie. Tylko że ona zaszła w ciążę. Nie powiedziała mi.

Wbiłam w niego wzrok.

Dowiedziałem się dopiero dwa lata temu. Napisała do mnie list. Napisała, że mam córkę. Że nie chce pieniędzy, nie chce awantur. Tylko żeby Julka mogła poznać ojca, póki jeszcze wierzy, że świat jest dobry.

Zasłoniłam usta dłonią.

– Nie wiedziałem, co robić – mówił dalej. – Spotkałem się z nimi. I... zakochałem się w tej małej. To moja córka. Każdy dzień bez niej bolał. Więc zacząłem tam chodzić. Codziennie. Na godzinę. Po prostu... żeby być ojcem.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – spytałam szeptem.

Bo się bałem, że cię stracę.

Pokręciłam głową, walcząc z łzami.

– Ale i tak mnie straciłeś. Bo przestałam ci ufać.

Usiadł obok, ale nie dotknął mnie.

– Wiem. Ale jestem gotów zrobić wszystko, żeby to odzyskać.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam w pustkę. Wszystko było już inne.

Musiałam z nią porozmawiać

Po dwóch dniach ciszy spakowałam torebkę i wyszłam. Marek próbował coś powiedzieć, ale tylko uniosłam rękę. Nie pytał, dokąd idę. Może się domyślił. Adres miałam od dawna. Zapisany na kartce, złożonej w cztery, schowanej głęboko w szufladzie. Po tym, jak za nim poszłam tamten pierwszy raz, chciałam wiedzieć więcej.

Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi ona – Ewa. Przez moment tylko patrzyłyśmy na siebie w milczeniu.

– Anna – przedstawiłam się.

Skinęła głową. Nie wyglądała na zaskoczoną.

Domyślałam się, że kiedyś przyjdziesz. Wejdziesz?

Weszłam. Mieszkanie było proste, ciepłe. Dziecięce rysunki na ścianach, książki na parapetach. W powietrzu unosił się zapach zupy.

– Marek ci powiedział? – spytała, nalewając herbaty.

– W końcu tak.

– I co teraz? – spojrzała na mnie spokojnie. Ale jej dłonie lekko drżały.

– Nie wiem. Nie przyszłam tu się kłócić.

– To dobrze. Bo tu nie ma o co.

Wtem zza drzwi wyjrzała mała dziewczynka. Julka. Z jasnymi lokami, oczami Marka i uśmiechem, który ścisnął mnie za gardło.

– To jest…?

– Tak. To Julka.

Dziewczynka tylko zerknęła i zniknęła w pokoju.

On ją kocha – powiedziała Ewa. – Tylko tyle. Nie ma między nami nic. Nigdy nie było, odkąd poznał ciebie. On po prostu chce być ojcem.

Zacisnęłam dłoń na filiżance.

– A ja... chciałam być jego jedyną rodziną.

Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Dwie kobiety, między którymi wszystko było, i nic nie było.

– Chcesz ją poznać? – spytała cicho Ewa.

Pokręciłam głową. Jeszcze nie.

– Jeszcze nie wiem, czy dam radę.

Anna, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama