„Mój facet zrobił z domu dziuplę dla swoich kolegów. Dłużej nie będę tolerować tego weekendowego chlewu”
„Kolejny piątkowy wieczór. Przez otwarte okno słychać było śmiechy i gwar rozmów dobiegające z salonu. Siedziałam w kuchni, próbując skoncentrować się na czytaniu książki, ale hałas mnie rozpraszał. Wiedziałam, że jeśli nie pójdę do nich, to Kuba znowu będzie się o to dąsał, więc postanowiłam dołączyć chociaż na chwilę”.

Piątek to zawsze była dla nas wyjątkowa część tygodnia. Kiedyś z niecierpliwością czekałam na te wieczory, pełne śmiechu i lekkiej beztroski. Kuba, mój chłopak, miał swoją tradycję: Piątkowy Klub. To była mała grupka znajomych, która co tydzień spotykała się, by wspólnie spędzić czas. Na początku wydawało się to nawet zabawne. Przecież każdy potrzebuje chwili wytchnienia, prawda?
– Hej, Magda, zamówiłem pizzę na wieczór! – Kuba wołał z drugiego pokoju, zajęty układaniem przekąsek.
Patrzyłam na niego, na jego entuzjazm, jak dziecko cieszące się na wyjście na plac zabaw. Na początku chciałam być częścią tego wszystkiego. Uczestniczyłam w kilku pierwszych spotkaniach, próbując zrozumieć, co tak bardzo go pociągało w tych piątkowych rytuałach.
Jednak z biegiem czasu zaczęło się to zmieniać
Każdy piątek wydłużał się na cały weekend, a czasem i na część tygodnia. Czułam, że coraz bardziej jestem na drugim planie, że nie mogę dotrzeć do Kuby przez tę jego niekończącą się zabawę. Gdy wracałam z pracy zmęczona i marzyłam o spokoju, on już planował kolejny wieczór z kumplami.
Zaczęłam się zastanawiać, gdzie ja jestem w tej całej układance. Jak długo jeszcze mogę wytrzymać, udając, że wszystko jest w porządku? Gdy spojrzałam na siebie w lustrze, zobaczyłam osobę, która nie potrafiła zrozumieć, dlaczego dla niego te piątkowe spotkania były ważniejsze ode mnie.
– Magda, wpadniesz na chwilę do nas, czy masz swoje plany? – usłyszałam jego głos, ale nie miałam ochoty dołączyć.
Czasami trzeba przestać być wyrozumiałym, by uświadomić sobie, jak bardzo się zaniedbuje własne potrzeby. Czy to się jeszcze zmieni?
Kolejny piątkowy wieczór. Przez otwarte okno słychać było śmiechy i gwar rozmów dobiegające z salonu. Siedziałam w kuchni, próbując skoncentrować się na czytaniu książki, ale hałas mnie rozpraszał. Wiedziałam, że jeśli nie pójdę do nich, to Kuba znowu będzie się o to dąsał, więc postanowiłam dołączyć chociaż na chwilę.
Weszłam do salonu, gdzie Kuba z kolegami rozsiadł się wygodnie na kanapie. Na stole stały butelki piwa, chipsy i puszki coli. Było głośno, jak zwykle. Kuba spojrzał na mnie z uśmiechem.
– Magda! Siadaj z nami! – zawołał, wskazując miejsce obok siebie.
Przyłączyłam się, choć moje serce nie do końca chciało być tam obecne. Siedziałam, słuchając ich rozmów o pracy, sporcie i planach na kolejne piątkowe wieczory. W pewnym momencie nie wytrzymałam.
– Kuba, mogę z tobą porozmawiać na chwilę? – przerwałam mu, próbując przywołać go na stronę.
– Teraz? Nie widzisz, że mamy dobrą zabawę? – odpowiedział, lekceważąco machając ręką.
Zacisnęłam usta, starając się opanować frustrację. Jego koledzy śmiali się z jakiegoś dowcipu, a ja czułam się, jakbyśmy byli na zupełnie innych planetach. W końcu zdobyłam się na odwagę i wyszłam z pokoju, licząc na to, że Kuba podąży za mną. Przyszedł kilka minut później.
– Magda, co się dzieje? – spytał, krzywiąc się lekko, jakby z góry wiedział, co chcę powiedzieć.
– Naprawdę potrzebuję, żebyś mnie posłuchał – zaczęłam, próbując znaleźć odpowiednie słowa. – Czuję się, jakbym była na drugim miejscu. Te piątki... one zaczynają przesłaniać całą naszą relację.
Kuba westchnął ciężko, wyraźnie niezadowolony z kierunku, w którym zmierzała ta rozmowa.
– Przesadzasz. Przecież to tylko jeden dzień w tygodniu. Muszę się też jakoś zrelaksować.
– To nie jest tylko jeden dzień, Kuba – podniosłam głos, a moja cierpliwość zaczynała się wyczerpywać. – Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę, jak to na mnie wpływa?
Kuba wzruszył ramionami, jakby moje słowa nie miały znaczenia. To była chwila, w której zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek zrozumie, jak bardzo mnie to męczy.
Po kilku dniach ciągle czułam ciężar niewyjaśnionej rozmowy. Postanowiłam, że tym razem muszę z Kubą porozmawiać poważnie. Czekałam na moment, gdy będziemy tylko we dwoje, bez zgiełku i rozproszenia, które niosły ze sobą piątkowe spotkania.
To była środa wieczorem
Kuba wrócił z pracy zmęczony, ale wiedziałam, że nie mogę już dłużej tego odkładać. Kiedy siedzieliśmy razem przy stole, zbierając się do kolacji, zebrałam się na odwagę.
– Kuba, musimy pogadać – zaczęłam, patrząc mu prosto w oczy.
– O co chodzi? – spytał, podnosząc wzrok znad telefonu.
– Chodzi o nas. O to, jak się czuję w naszej relacji. Czasami mam wrażenie, że te piątki są ważniejsze od wszystkiego innego.
Z jego twarzy można było odczytać niechęć do poważnej rozmowy. Próbował obrócić to w żart.
– Magda, przecież wiesz, że cię kocham. To tylko spotkania ze znajomymi. Chyba nie chcesz, żebym siedział w domu jak pustelnik, co?
Poczułam, jak rośnie we mnie złość. Było coś w jego tonie, co sprawiało, że czułam się, jakbym była bezpodstawnie roszczeniowa.
– Kuba, to nie chodzi o to, byś z nikim się nie spotykał – powiedziałam, starając się, by mój głos był spokojny. – Chodzi o to, że czuję się zaniedbywana. Twoje hobby stało się dla ciebie priorytetem, a ja czuję, że nie mam już miejsca w twoim życiu.
Zaczynałam czuć, że nie jest to już tylko rozmowa o piątkowych spotkaniach, ale o tym, jak nasze życie zaczęło się rozmijać. Kuba jednak wydawał się tego nie dostrzegać.
– Przesadzasz. Zawsze znajdujemy czas dla siebie, prawda? – próbował się bronić.
Zawahałam się na moment, zdając sobie sprawę, że stoję na krawędzi. Musiałam zdecydować, czy dalej będę tłumaczyć swoje potrzeby, czy po prostu przestanę walczyć z wiatrem.
– Nie wiem, jak długo jeszcze mogę to znosić – powiedziałam, próbując powstrzymać drżenie głosu. – Czuję, że nasza relacja nie jest równorzędna.
Była to chwila ciszy, która mówiła więcej niż jakiekolwiek słowa. Wiedziałam, że ta rozmowa niczego nie zmieniła. Kuba nadal widział świat przez pryzmat swoich potrzeb, nie zważając na moje uczucia.
Piątek nadszedł szybciej, niż się spodziewałam. Znów słyszałam przygotowania Kuby i jego kolegów, ale tym razem wszystko brzmiało inaczej. Czułam, że muszę coś zmienić, choćby dla samej siebie.
Tego dnia w pracy czułam się niespokojna, jakbym nosiła w sobie decyzję, która musiała się wydarzyć. Kiedy zegar wskazał koniec dnia, zamiast wracać do domu, zrobiłam coś, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała. Wzięłam głęboki oddech i wysłałam Kubie SMS-a.
– Zostawiam ci klub, a sama szukam domu – napisałam, czując, jak moje serce przyspieszało.
Wysłałam wiadomość i poczułam, jak świat zatrzymuje się na chwilę. Chciałam, żeby zrozumiał, że to nie jest tylko impuls, ale że naprawdę muszę odetchnąć i pomyśleć o sobie.
Kuba próbował się ze mną skontaktować niemal od razu. Telefon zaczął dzwonić, ale ja nie mogłam go odebrać. Czułam się zbyt przytłoczona. Zamiast tego, wsiadłam do pociągu i ruszyłam w kierunku rodziców, potrzebując chwili spokoju i dystansu.
Podróż wydawała się dłuższa niż zwykle. Próbowałam uspokoić myśli, zastanawiając się, czy zrobiłam właściwie. Kuba wysłał mi kilka wiadomości, które odczytałam później.
– Magda, o co chodzi? Proszę, odezwij się. Martwię się – napisał w jednej z nich.
Czułam, że jego szok jest prawdziwy, ale wiedziałam też, że tylko konfrontacja z rzeczywistością może przynieść nam jakiekolwiek zrozumienie.
Zastałam rodziców w ogrodzie
Miałam ochotę z nimi porozmawiać, ale potrzebowałam chwili samotności. Wzięłam głęboki oddech, przywitałam się krótko i przeszłam przez drzwi do swojego pokoju z dzieciństwa. Tam, wśród znanych mi zapachów i wspomnień, usiadłam na łóżku i pozwoliłam łzom popłynąć.
Siedząc w pokoju, którego ściany pamiętały moje najskrytsze marzenia z dzieciństwa, zaczęłam porządkować myśli. Niezależnie od tego, jak bardzo to bolało, wiedziałam, że muszę odnaleźć siebie na nowo. Odetchnęłam głęboko, próbując skoncentrować się na tym, co naprawdę jest dla mnie ważne.
Wspomnienia naszych wspólnych chwil z Kubą przemykały przez moją głowę. Z jednej strony były te wszystkie dobre momenty, kiedy się śmialiśmy i planowaliśmy przyszłość. Z drugiej strony była codzienność, która powoli zabierała mnie w miejsce, gdzie czułam się niewidzialna.
– Musisz być silna, Magda – mówiłam do siebie w duchu. – Potrzebujesz przestrzeni, by zrozumieć, czego naprawdę chcesz.
Wieczorem, podczas kolacji, moi rodzice zaczęli zadawać pytania, delikatnie sondując, dlaczego przyjechałam sama. Wiedziałam, że nie mogę już dłużej unikać rozmowy.
– Mamo, tato... potrzebuję trochę czasu dla siebie – zaczęłam, patrząc na nich z determinacją. – Kuba i ja... mamy pewne problemy. Muszę się zastanowić, co dalej.
Mama spojrzała na mnie ze zrozumieniem, a tata pokiwał głową, jakby próbował znaleźć właściwe słowa wsparcia.
– Każdy czasem potrzebuje chwilę na przemyślenie – powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu. – Pamiętaj, że jesteś u siebie.
Te słowa przyniosły mi ulgę, której tak bardzo potrzebowałam. Wiedziałam, że czas, który tutaj spędzę, pomoże mi nabrać perspektywy. Musiałam odkryć, kim jestem bez Kuby i co tak naprawdę chcę od życia.
Leżąc wieczorem w łóżku, myślałam o swojej przyszłości. Zdałam sobie sprawę, jak ważne jest, by nie zaniedbywać własnych potrzeb, a jednocześnie, by być otwartym na zrozumienie drugiej osoby. Noc przyniosła mi spokój, który zapowiadał nowy początek.
Magdalena, 35 lat
Czytaj także:
- „Mąż znikał na weekendy i wracał dziwnie radosny. Gdy zajrzałam do jego walizki, poznałam przykry sekret”
- „Jak prawdziwy facet zbudowałem dom. Żona nie doceniła gestu i rzuciła mi w twarz pozwem rozwodowym”
- „W majówkę mąż zaproponował mi coś, na co nie mogłam się zgodzić. Tak nie uratujemy naszego małżeństwa”

