„Dzidziuś pod moim sercem rośnie jak dynia, a razem z nim mój strach. Mąż nie wie, że to nie jego nasionko wykiełkowało”
„To była chwila słabości, ucieczki od małżeńskiego chłodu. A teraz budzę się codziennie z poczuciem winy, zagryzam wargi przy każdej czułości Kamila, boję się, że coś we mnie wyczuje. Że zrozumie, że coś ukrywam”.

- Redakcja
Kiedy zobaczyłam dwie kreski na teście, nie poczułam euforii. Nie skoczyłam z radości, nie rzuciłam się Kamilowi na szyję, nie popłakałam się ze wzruszenia. Zamiast tego siedziałam na brzegu wanny z testem w ręku i czułam, jak ogarnia mnie chłód. Jakby ktoś oblał mnie lodowatą wodą. Bo to nie była wiadomość, na którą czekałam z utęsknieniem, tylko wyrok.
Nie wiem, kto jest ojcem tego dziecka. Mój mąż czy... Patryk. Chwila słabości, upojenia, ucieczki od małżeńskiego chłodu, w którą nigdy nie powinnam się dać wciągnąć. A teraz budzę się codziennie z poczuciem winy, zagryzam wargi przy każdej czułości Kamila, boję się, że coś we mnie wyczuje. Że zrozumie, że coś ukrywam.
Z zewnątrz wszystko wygląda pięknie. Małżeństwo, dziecko w drodze, dom na kredyt i wspólne plany na przyszłość. Tylko że ja nie potrafię już spokojnie oddychać. Bo ta tajemnica mnie dusi. A przecież jeszcze nikt nie zadał mi najważniejszego pytania: czy to na pewno dziecko Kamila?
Miałam mętlik w głowie
– Długo będziesz tak siedzieć i patrzeć na ścianę? – zapytał Kamil, kładąc przede mną parujący kubek herbaty. – Nie jesteś szczęśliwa? Przecież tego chcieliśmy…
– Cieszę się… – odparłam cicho, ale nie potrafiłam nawet na niego spojrzeć. – Po prostu... mam dużo na głowie.
– Klaudia, przecież ja cię znam. Coś jest nie tak? Masz jakiś problem?
Podniosłam wzrok, ale tylko na chwilę. Jego spojrzenie było zbyt ciepłe, zbyt dobre, zbyt... pełne zaufania, którego nie zasługiwałam. Serce mi łomotało. Nie wiedziałam, czy to przez ciążę, czy przez strach. Przez ostatnie dni chodził zamyślony, coś w nim drgało. A może to tylko ja wariuję?
– Nie. Wszystko w porządku. – Upiłam łyk herbaty, żeby nie musieć więcej mówić.
Kamil usiadł naprzeciwko i przez chwilę tylko milczał, bębniąc palcami w blat stołu.
– Może powinniśmy się wybrać gdzieś razem. Zanim brzuch ci urośnie tak, że ledwo wstaniesz z kanapy. – Uśmiechnął się, ale jego oczy już się nie śmiały. – Mam wrażenie, że jesteś gdzieś daleko. Jakbyś... odchodziła.
Wbiło mnie w ziemię. Czy on wie? Czy coś wyczuwa? Z całych sił zmusiłam się do uśmiechu.
– Głuptas z ciebie. Hormony mi buzują, to wszystko.
– To może chociaż przytul się do mnie. Tylko trochę. Dla równowagi. – wyciągnął rękę w moją stronę.
Nie zasłużyłam. Ale podeszłam. Ułożyłam głowę na jego ramieniu. Pachniał znajomo. Bezpiecznie. A ja znów miałam ochotę płakać.
To mnie męczyło
– I co teraz zamierzasz? – zapytała Sandra, wyciągając paczkę chusteczek z torebki. – Wiesz, że to się nie rozejdzie po kościach, prawda?
– Nie wiem... – siedziałam przy jej kuchennym stole, z twarzą schowaną w dłoniach. – Ja po prostu nie wiem, co mam robić.
– Klaudia, musisz mu powiedzieć. Kamil nie zasługuje na to, żebyś żyła z nim w kłamstwie. A już na pewno nie zasługuje na to, żeby wychowywać cudze dziecko, nie mając pojęcia, że to nie jego.
– A jeśli go stracę? – wyszeptałam. – On marzył o tym dziecku, Sandra. Mówi, że już wyobraża sobie, jak je trzyma na rękach, jak urządza pokój...
– A co, jak się dowie od kogoś innego? Albo sam się domyśli? – przerwała mi ostro. – Klaudia, przecież ty nie śpisz po nocach. Jesteś kłębkiem nerwów. To się nie da ukrywać wiecznie.
– Patryk powiedział, że nie chce mieć z tym nic wspólnego – wymamrotałam, a Sandra spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Czyli on wie?
– Tak. Przyznał, że może być ojcem. Ale... on ma swoje życie. Powiedział, że to nie jego sprawa.
– Pięknie. Naprawdę wybrałaś sobie idealnego kochanka. – Pokręciła głową z pogardą. – Klaudia, obudź się. To nie jest romans z taniej powieści. Tu chodzi o dziecko. I o twoje małżeństwo. Ty musisz w końcu zdecydować, komu jesteś winna prawdę.
Zamilkłam. Bo prawda była taka, że nie byłam gotowa.
– Nie mogę. Jeszcze nie teraz.
Sandra westchnęła ciężko.
– Tylko błagam cię, nie czekaj, aż będzie za późno.
Kłamałam prosto w oczy
Zasnęłam z telefonem w ręce. Ostatnie, co pamiętam, to kciuk zawieszony nad ekranem i nieodebrane wiadomości na Messengerze. Gdy rano się obudziłam, Kamil siedział przy stole. Miał mój telefon w ręku.
– Kim jest Patryk? – zapytał spokojnie, ale ten spokój był gorszy niż krzyk.
Zamarłam. W gardle miałam piach.
– Słucham?
– Przeczytałem tylko powiadomienie. „Mam nadzieję, że czujesz się lepiej. Myślę jeszcze o tobie”. – Powtórzył z pamięci. – Nie chciałem grzebać, przysięgam, ale jak się budzę i widzę coś takiego na telefonie mojej ciężarnej żony…
– Patryk to kolega z pracy. Nic wielkiego. Po prostu... miał trudny dzień i wyszliśmy po pracy na szybką kawę. Nic więcej.
– Na szybką kawę. Wieczorem. – powtórzył beznamiętnie. – I mam nadzieję, że czujesz się lepiej?
Nie umiałam oddychać. Serce waliło jak młot.
– To nie tak, jak myślisz.
– A jak? – spojrzał mi prosto w oczy. – Bo ja nic nie myślę. Jeszcze. Ale czuję... że coś się dzieje.
Pokręciłam głową. Nerwowo. Odruchowo.
– Kamil, przysięgam, nie masz się czym martwić.
Ale miał. Ja miałam. Wszyscy mieliśmy. Bo ta jedna wiadomość mogła być końcem wszystkiego.
Kamil wstał i odłożył telefon na stół.
– Jeśli coś jest nie tak, Klaudia… lepiej, żebyś mi powiedziała. Teraz.
– Nie ma nic. – powiedziałam.
Kłamałam. I wiedziałam, że on już to czuje.
Patryk miał mnie gdzieś
Czekałam na Patryka w aucie, zaparkowanym gdzieś pod lasem, z dala od osiedla. Ręce mi się trzęsły, choć w środku było ciepło. Gdy wsiadł, nawet nie spojrzał mi w oczy.
– I co teraz? – zapytałam cicho. – Co mam zrobić?
Patryk oparł głowę o zagłówek, westchnął ciężko. Wyglądał, jakby wolał być gdziekolwiek indziej.
– Klaudia, nie wiem. To twoje życie, twoja rodzina.
– Ale to może być też twoje dziecko!
– Może. Albo i nie. Może zrobimy badania DNA, jak dziecko się urodzi?
Zamilkłam. Patrzyłam na jego profil. Na mężczyznę, z którym byłam na tyle głupia, żeby szukać pocieszenia, kiedy wszystko się waliło.
– Nie chcesz wiedzieć?
– A co mi da ta wiedza? Myślisz, że rzucę wszystko i będę tatusiem na pełen etat? – parsknął. – Klaudia, ja nie chcę się w to mieszać. Mam swoje życie, swoje plany. Ty też powinnaś mieć swoje.
– To może być twoje dziecko! – wybuchłam. – Nie możesz tak po prostu zniknąć!
– A ty? Ty też chciałaś, żeby to było moje? Nie oszukujmy się, zaszłaś w ciążę, ale liczyłaś, że to będzie Kamila. Że wszystko się ułoży, że przejdzie bokiem. Tylko coś się sypie, więc teraz szukasz ratunku. Ale ja nim nie jestem.
Siedzieliśmy w ciszy. Powietrze gęstniało od wyrzutów sumienia i bezsilności.
– Wiesz co? – wyszeptałam. – Czasem cię nienawidzę...
Nie odpowiedział. Wysiadł z auta i zostawił mnie samą. A ja miałam ochotę wcisnąć gaz do dechy i po prostu zniknąć.
Mąż się domyślił
Kamil wrócił późnym wieczorem. Nie zdjął kurtki, tylko usiadł naprzeciwko mnie w kuchni. Wiedziałam, że coś się wydarzy. Czułam to w sposobie, w jaki patrzył – bez cienia uśmiechu, z chłodnym spokojem.
– Możemy porozmawiać? – zapytał. Głos miał niski, napięty.
– Jasne… – odpowiedziałam drżącym szeptem.
– Patryk. – powiedział nagle to jedno imię i oparł łokcie na stole. – Zdradziłaś mnie?
Poczułam, jak robi mi się duszno. Otworzyłam usta, ale zabrakło słów.
– Klaudia, powiedz mi prawdę. – Jego oczy błyszczały gniewem. – Czy to… czy to w ogóle moje dziecko?
Łzy napłynęły mi do oczu. W końcu wyszeptałam:
– Nie wiem.
Zamknął oczy, jakby dostał w twarz. Przez chwilę siedział tak bez ruchu, a potem uderzył pięścią w stół.
– Nie wiesz?! – krzyknął. – Jak mogłaś mi to zrobić?! Przecież marzyłem o tym dziecku… O rodzinie.
– To był błąd… chwila słabości… – łkałam, próbując go dotknąć, ale cofnął rękę.
– Błąd, który kosztował nas wszystko – wycedził i wstał od stołu.
– Kamil, proszę cię… – szlochałam.
– Nie teraz. – wziął klucze z półki. – Muszę wyjść. Nie potrafię na ciebie patrzeć.
Drzwi trzasnęły głośno. Zostałam sama w kuchni, z ciszą tak gęstą, że aż bolały mnie uszy.
To wszystko moja wina
Minęły trzy dni, odkąd Kamil wyszedł i nie wrócił. Telefon milczy, wiadomości pozostają bez odpowiedzi. Sandra pisze, dzwoni, chce mnie ratować, ale ja... nie mam siły odpowiadać. Siedzę w sypialni, głaszczę zaokrąglony brzuch i próbuję nie płakać. Nie wychodzi. Dziecko rośnie. A razem z nim strach. Czy będę sama, gdy przyjdzie na świat? Czy spojrzę mu w oczy i zobaczę Patryka? A może Kamila – tego, którego zawiodłam najbardziej? Nie wiem, czy jeszcze kiedyś usłyszę jego klucz w zamku. Czy usiądzie obok i zapyta: „Co dalej?”. Może już nigdy. Ale wiem jedno – w brzuchu mam nowe życie. I muszę jakoś żyć.
Klaudia, 30 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Emerytura nauczyła mnie skromności. Codziennie jem to, co jest w promocji – nie to, na co mam ochotę”
- „Wygrałam miliony i podzieliłam się kasą z mężem. To był błąd, bo chciał kontrolować każdą złotówkę”
- „Trzymałam w domu kopertę z pieniędzmi na czarną godzinę. Syn ukradł wszystko i zniknął bez słowa”

