Reklama

Nazywam się Adrian i od zawsze czułem się związany z warsztatem samochodowym, który prowadził mój ojciec. Dorastałem wśród zapachu oleju i metalu, a stukot narzędzi stał się dla mnie codziennym rytmem. Po jego śmierci to ja przejąłem większość obowiązków i starałem się, by wszystko dalej funkcjonowało, jak należy.

Mój młodszy brat, Kamil, pracował ze mną, ale od początku widziałem, że nie wkłada w to tyle serca. Dla mnie to miejsce było czymś więcej niż pracą – było dziedzictwem, wspomnieniem ojca i dowodem jego trudu. Dla Kamila warsztat był jedynie ciężarem.

Nie doceniał tego, co miał

Dzień wyglądał jak każdy inny. Pracowaliśmy nad samochodem klienta, kiedy Kamil znowu zaczął narzekać. Mówił, że praca w warsztacie jest nudna i że mógłby robić coś ciekawszego. Początkowo go ignorowałem, ale w końcu wybuchłem.

– Przestań wreszcie marudzić – powiedziałem ostro. – To nie jest zabawa, tylko nasza przyszłość.

– Nasza? – odpowiedział ironicznie. – To jest twoje życie, Adrian. Ja mam swoje plany.

– Jakie plany? – warknąłem. – Masz zamiar błąkać się po świecie i liczyć, że ktoś poda ci wszystko na tacy?

– Może po prostu nie chcę gnić w tym warsztacie jak ojciec – rzucił bez zastanowienia.

Słowa zabolały mnie bardziej, niż bym się spodziewał. Ojciec całe życie poświęcił temu miejscu. Jak mógł tak mówić?

Nie waż się tak o nim mówić! – krzyknąłem. – On stworzył coś, co miało nas utrzymać razem.

– Razem? – zaśmiał się gorzko. – Ty zawsze myślałeś tylko o sobie. Może najlepiej będzie sprzedać warsztat i podzielić pieniądze.

Poczułem, jak krew pulsuje mi w skroniach. Jego słowa brzmiały jak zdrada. Wtedy po raz pierwszy naprawdę zrozumiałem, że nasze drogi mogą się rozejść.

Myślałem, że matka mi pomoże

Po tamtej kłótni długo nie mogłem się uspokoić. Wróciłem do domu i od razu poszedłem do matki. Zawsze starała się łagodzić konflikty, więc miałem nadzieję, że wesprze mnie w sporze.

– Mamo, musisz porozmawiać z Kamilem – zacząłem. – On chce sprzedać warsztat.

– Adrian, uspokój się – odpowiedziała łagodnie. – Może on po prostu potrzebuje innej drogi.

– Innej drogi? A co z ojcem? Przecież całe życie budował ten warsztat właśnie dla nas! – powiedziałem coraz głośniej.

– Twój ojciec chciał, żebyście byli szczęśliwi – westchnęła. – Nie chciał, żebyś dźwigał to jak ciężar.

To nie ciężar, tylko obowiązek – odparłem. – Kamil nie rozumie, jak ważne jest, by zachować tradycję.

– On rozumie inaczej – odpowiedziała spokojnie. – Ty zawsze czułeś więź z ojcem, a Kamil… on często czuł się w cieniu.

Jej słowa sprawiły, że na chwilę zamilkłem. Nigdy wcześniej nie myślałem o tym, że brat mógł postrzegać ojca i warsztat w zupełnie inny sposób. Ale zamiast mnie uspokoić, to tylko bardziej mnie rozdrażniło.

– Czyli mam mu pozwolić wszystko zniszczyć? – zapytałem.

– Może nie chodzi o zniszczenie, a o zmianę – odpowiedziała.

Nie chciałem jej słuchać. Wyszedłem z kuchni, czując, że cała odpowiedzialność spada tylko na mnie.

Działał za moimi plecami

Kilka dni później zostałem dłużej w warsztacie, by posprzątać narzędzia. Nagle usłyszałem głos Kamila dochodzący z biura. Rozmawiał przez telefon.

– Tak, myślę, że możemy szybko się dogadać – mówił cicho. – Brat nie będzie zachwycony, ale znajdę sposób.

Stanąłem w progu, a on odwrócił się gwałtownie, widząc mnie.

Z kim rozmawiałeś? – zapytałem chłodno.

– To nie twoja sprawa – odpowiedział, chowając telefon do kieszeni.

– Nie moja sprawa? To warsztat ojca! Nie będziesz o nim decydował za moimi plecami! – krzyknąłem.

– Bo z tobą nie da się rozmawiać! – odpowiedział ostro. – Wszystko ma być po twojemu. Ty zawsze wiesz najlepiej, co jest dobre dla wszystkich.

Podszedłem bliżej, czując, że zaraz eksploduję.

– Sprzedaż tego miejsca byłaby zdradą! – powiedziałem. – Ojciec przewracałby się w grobie.

– A może wreszcie by odpoczął – rzucił z goryczą.

Te słowa były jak cios. Wiedziałem już, że sprawa zaszła za daleko i nie ma powrotu do dawnych rozmów.

Nie mogłem tego pojąć

Kolejny raz spotkaliśmy się w domu. Matka usiadła przy stole i próbowała nas uspokoić, ale atmosfera była napięta.

– Musicie w końcu ze sobą porozmawiać – zaczęła. – Wasz ojciec nigdy nie chciał, żebyście się kłócili o warsztat.

To Kamil zaczyna – powiedziałem. – On chce wszystko sprzedać.

– Nie chcę spędzić całego życia w tym miejscu! – odpowiedział szybko. – Ty możesz zostać, ale ja mam prawo wybrać inaczej.

– A co z rodziną? – zapytałem. – Zawsze chodziło o to, żebyśmy byli razem.

– Ty myślisz tylko o ojcu – powiedział Kamil. – A ja całe życie miałem wrażenie, że nie liczę się przy nim tak jak ty.

Matka spuściła wzrok, a ja poczułem, że grunt usuwa mi się spod nóg.

– Nieprawda – powiedziałem słabiej. – Ojciec chciał nas obu tu widzieć.

– Może chciał – odpowiedział brat – ale nigdy nie widziałeś, jak bardzo dusił mnie tymi oczekiwaniami.

Nie potrafiłem tego przyjąć. Dla mnie warsztat był domem, dla niego więzieniem.

Nic go nie przekonywało

Kilka dni później spotkaliśmy się sami w warsztacie. Cisza była ciężka, aż w końcu Kamil odezwał się pierwszy.

– Adrian, ja naprawdę nie chcę się z tobą kłócić. Ale nie mogę żyć twoim życiem.

– To nasze życie – odpowiedziałem. – Nasze nazwisko jest na tym szyldzie.

– Twoje nazwisko, twoja duma. Dla mnie to tylko miejsce, w którym nigdy nie byłem wystarczający.

– To nieprawda. Ojciec widział w tobie potencjał – próbowałem go przekonać.

– Nie, ojciec widział we mnie kogoś, kto powinien być taki jak ty – odparł.

Patrzyliśmy na siebie długo, każdy z nas uwięziony we własnych emocjach. Wiedziałem, że nie uda mi się go zatrzymać. A on wiedział, że nie zmieni mojego zdania.

– Może nigdy się nie dogadamy – powiedział w końcu. – Ale ja muszę odejść.

– Jeśli odejdziesz, ten warsztat umrze – odpowiedziałem cicho.

Rozmowa zakończyła się milczeniem, a między nami zapadła przepaść.

Może czas się z tym pogodzić

Siedziałem samotnie w warsztacie, patrząc na stare zdjęcie ojca. Zastanawiałem się, co powiedziałby na to, co się dzieje. Może naprawdę chciał, byśmy mieli wybór, a ja zbyt kurczowo trzymałem się jego marzeń. A może Kamil nigdy nie potrafił zrozumieć, jak wiele to miejsce znaczyło dla naszej rodziny.

Czułem w sobie mieszankę gniewu, smutku i bezradności. Wiedziałem, że jeśli brat odejdzie, już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Zostanie mi warsztat, ale stracę coś znacznie cenniejszego – więź, która powinna nas łączyć. Może właśnie to jest największa cena, jaką płaci się za rodzinny interes.

Adrian, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama