„Mogłem mieć każdą, ale na studniówkę zabrałem nudną, szarą myszkę. Kiedy dowiedziała się, dlaczego, rozpętała się burza”
„Zaproszenie Marty na studniówkę okazało się trudniejsze, niż myślałem. Nie dlatego, że nie chciała rozmawiać – bardziej dlatego, że nigdy wcześniej jej nie zauważałem. Podszedłem do niej na przerwie, wzbudzając sensację wśród uczniów. Czułem ich spojrzenia i szeptane komentarze”.

- Redakcja
Studniówka była najgorętszym tematem rozmów w szkole od kilku tygodni. Dla niektórych to była okazja, by zabłysnąć, a dla innych – źródło stresu i niepewności. Ja należałem do tych pierwszych. Wybór partnerki? Dla mnie to żaden problem. Wystarczyło, że rzuciłem kilka spojrzeń i uśmiechów, a dziewczyny same się zgłaszały.
Kamil miał jednak inny pomysł
Chciał sprawdzić, czy naprawdę jestem tak dobry, jak wszyscy myślą.
– Bartek, skoro to takie proste, mam dla ciebie wyzwanie – rzucił z przekąsem.
– Jakie? – zapytałem, choć wiedziałem, że jego pomysły rzadko kończą się dobrze.
– Zaproś Martę – powiedział, a ja aż uniosłem brwi.
Marta była znana z tego, że unikała tłumów, trzymała się z boku i nigdy nie szukała uwagi. Cicha, spokojna, zawsze z nosem w książkach.
– Marta? – zaśmiałem się. – Dlaczego akurat ona?
– Bo to wyzwanie – powiedział z uśmiechem. – Myślisz, że każda dziewczyna powie „tak”? Udowodnij to.
Zakład wydał mi się głupi, ale nie mogłem odmówić. Moje ego nie pozwalało mi na wycofanie się.
– Dobra, zakład stoi – odpowiedziałem, nie myśląc o konsekwencjach.
Zaproszenie Marty na studniówkę okazało się trudniejsze, niż myślałem. Nie dlatego, że nie chciała rozmawiać – bardziej dlatego, że nigdy wcześniej jej nie zauważałem.
Podszedłem do niej na przerwie, wzbudzając sensację wśród uczniów. Czułem ich spojrzenia i szeptane komentarze. Marta właśnie czytała książkę w kącie korytarza.
– Hej, Marta – powiedziałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona, jakbym nagle spadł z nieba.
– Bartek? – zapytała niepewnie.
– Mam pytanie. Co powiesz na to, żebyśmy poszli razem na studniówkę? – zapytałem z uśmiechem, który zazwyczaj działał na wszystkie dziewczyny.
Jej reakcja była jednak inna
Najpierw spojrzała na mnie, potem na ludzi wokół nas, jakby nie wiedziała, czy to żart.
– Ja? Dlaczego mnie pytasz? – odpowiedziała, w jej głosie słychać było niedowierzanie.
– Bo wiem, że będziesz świetną partnerką do tańca – rzuciłem, starając się brzmieć przekonująco.
Przez chwilę wyglądała, jakby chciała odmówić, ale po chwili skinęła głową.
– Dobrze – powiedziała cicho.
Zuzia, jej przyjaciółka, która zawsze starała się ją wspierać, spojrzała na mnie z mieszanką sceptycyzmu i ciekawości.
– Mam nadzieję, że wiesz, co robisz – powiedziała mi później, gdy Marta poszła na lekcję.
Kiedy Marta zgodziła się zostać moją partnerką, wiedziałem, że musimy potrenować poloneza. Nie chciałem ryzykować, że nasz taniec będzie wyglądał źle – moje ego na to nie pozwalało.
– Spotkajmy się po lekcjach w sali gimnastycznej. Pomożemy sobie nawzajem – zaproponowałem, a Marta niepewnie zgodziła się.
Na pierwszym treningu zauważyłem coś, co mnie zaskoczyło – Marta była świetna. Jej ruchy były płynne, pełne gracji i pewności, która zupełnie nie pasowała do jej cichej natury.
– Marta, skąd u ciebie taki talent? – zapytałem z szczerym podziwem. – Wyglądasz na parkiecie jak profesjonalistka!
Marta uśmiechnęła się lekko, unikając mojego wzroku.
– Taniec zawsze był moją pasją – powiedziała cicho.
Przez kolejne dni spotykaliśmy się na próbach, a ja zacząłem zauważać, że Marta ma w sobie coś wyjątkowego. Jej pracowitość i zaangażowanie były inspirujące, a jej talent do tańca sprawiał, że sam chciałem być lepszy. Kamil, widząc moje zaangażowanie, zaczął się z tego nabijać.
– Bartek, ty serio się tym wszystkim przejmujesz? Przypomnij sobie, po co to wszystko – powiedział z kpiącym uśmiechem.
Nie odpowiedziałem. Coś w tej całej sytuacji zaczęło się zmieniać.
Dzień studniówki
Kiedy zobaczyłem Martę w jej sukience, prawie zapomniałem, po co się tu znalazłem. Wyglądała... inaczej. Pewniejsza siebie, promieniała w sposób, który przyciągał uwagę nie tylko moją, ale i innych uczniów.
– Wyglądasz pięknie – powiedziałem, gdy spotkaliśmy się przy wejściu.
– Dziękuję – odpowiedziała, lekko się rumieniąc.
Pierwszy taniec, polonez, był jej momentem. Marta tańczyła tak, jakby scena należała tylko do niej. Jej ruchy były płynne, a pewność siebie, którą nagle zyskała, wprawiła mnie w osłupienie. Ludzie na sali szeptali, a ich spojrzenia skierowane były na nas.
– Marta, jesteś niesamowita – powiedziałem, gdy zakończyliśmy taniec.
Jej uśmiech był skromny, ale widziałem w nim iskierkę dumy. Z każdą godziną czułem się coraz bardziej dumny, że jestem jej partnerem. Czułem też coś jeszcze – ciężar tego, co zacząłem jako zakład. Każdy jej uśmiech, każda chwila spędzona razem sprawiała, że coraz bardziej żałowałem swojej decyzji.
Kamil, jak to Kamil, postanowił działać. Podszedł do Marty, gdy ta siedziała przy stole, i rzucił:
– Marta, wiesz, że to wszystko zaczęło się jako zakład, prawda?
Usłyszałem te słowa i krew w moich żyłach zawrzała.
– Dość, Kamil! – warknąłem, zanim zdążył powiedzieć coś więcej. Spojrzałem na Martę. – To nie jest już żadna zabawa. Marta, jesteś niesamowita i cieszę się, że to właśnie ty jesteś tutaj ze mną.
Marta spojrzała na mnie zdezorientowana.
– O czym on mówi? – zapytała cicho, ale zanim zdążyłem odpowiedzieć, wyszła z sali.
Gdy wybiegłem za Martą, poczułem, jak bardzo wszystko się posypało. Znalazłem ją na schodach przed salą. Siedziała, patrząc na swoje dłonie, jakby próbowała znaleźć w nich odpowiedź na swoje pytania.
– Marta, pozwól mi wyjaśnić – zacząłem, ale przerwała mi natychmiast.
– Więc to wszystko było grą? Zakładem, żebyś mógł się pochwalić przed kolegami? – zapytała, jej głos był pełen zranienia.
– Tak to się zaczęło – przyznałem z ciężkim sercem. – Ale to nie jest cała prawda.
Jej spojrzenie było chłodne, a łzy błyszczały w jej oczach.
– Więc jaka jest prawda? – zapytała, patrząc na mnie z wyzwaniem.
– Na początku traktowałem to jak żart, ale potem... potem zobaczyłem, kim naprawdę jesteś. Marta, jesteś niesamowita. Twoja pasja, twoja siła – to wszystko sprawiło, że zacząłem patrzeć na ciebie inaczej.
Marta pokręciła głową, jakby nie chciała tego słuchać.
– Myślisz, że to wystarczy? Że twoje słowa naprawią to, co zrobiłeś? – zapytała.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć
– Wiem, że zawaliłem. I wiem, że nie zasługuję na twoje wybaczenie. Ale chciałem, żebyś wiedziała, że dla mnie to przestało być zakładem już dawno temu – powiedziałem z całą szczerością, na jaką było mnie stać.
Marta wstała i spojrzała na mnie z determinacją.
– Dokończę ten wieczór, Bartek. Ale nie dla ciebie – powiedziała, wracając do sali, zostawiając mnie z poczuciem winy.
Studniówka skończyła się, ale to, co wydarzyło się tamtego wieczoru, zostawiło we mnie ślad. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, by naprawić swoje błędy. Marta zasługiwała na coś więcej niż słowa – zasługiwała na czyny, które pokażą jej, że naprawdę mi zależy. Tylko, czy jeszcze mi na to pozwoli?
Bartek, 18 lat
Czytaj także:
„Karmiłam męża domowymi pączkami, a on mnie tanimi kłamstwami. To musiało skończyć się rozwodem”
„Teściowa była miła, bo liczyła, że dam jej wnuki. Mój ciągle pusty brzuch obudził w niej to, co najgorsze”
„Zdradę męża odkryłam dzięki skarpetkom. Po 20 latach małżeństwa dobrze wiedziałam, kiedy robił skok w bok”