„Mieszkaliśmy z teściami, bo nie stać nas na wynajem. Traktowali mnie jak darmową służącą i w końcu pękłam”
„– Mama jest specyficzna. Wiem. Ale to jej dom. Musimy się dostosować. Nie mamy wyjścia – powiedział. Poczułam, jak coś się we mnie gotuje. – Dostosować? Michał, ja czuję się tu jak służąca, a nie jak żona i matka twojego dziecka! Nie jesteś w stanie stanąć po mojej stronie chociaż raz?”.

- Redakcja
Na początku miało to być "na chwilę". Tylko kilka miesięcy u teściów, dopóki nie staniemy na nogi, dopóki Michał nie znajdzie lepszej pracy, dopóki nie uzbieramy na własne mieszkanie. Minęły ponad dwa lata. Lena zdążyła nauczyć się mówić, biegać i krzyczeć z całych sił, kiedy nie chce iść spać. A ja nauczyłam się milczeć. Milczeć, kiedy Halina krytykuje mój obiad. Kiedy komentuje, że znowu nic nie jest posprzątane. Kiedy podsuwa Michałowi "jej" wersję wychowywania dziecka – i oczywiście to ja robię wszystko źle.
Zaczynam dzień od sprzątania, kończę go prasowaniem, a w międzyczasie gotuję, opiekuję się Leną i udaję, że nie słyszę komentarzy. Michał? On tylko wzdycha. „Mama już taka jest” – powtarza i włącza telewizor. W jego oczach jestem przewrażliwiona. W moich oczach... powoli przestaję być sobą.
– A ziemniaki znowu jakieś wodniste, nie? – rzuciła Halina wczoraj, kiedy zmywałam naczynia.
– Przepraszam... – mruknęłam, nie patrząc na nią.
– No nic, zjesz to, co ugotowałaś – dodała z przekąsem i wyszła z kuchni, zostawiając mnie z pianą na rękach i gulą w gardle.
Czasem myślę, że lepiej byłoby być samotną matką niż żoną w takim układzie.
Pokłóciłam się z mężem
Wieczorem, gdy Lena już spała, a Halina z Tadeuszem zamknęli się w salonie, zebrałam się na odwagę.
– Michał, muszę z tobą porozmawiać – powiedziałam cicho, siadając na brzegu łóżka.
Podniósł wzrok znad telefonu. Westchnął.
– Co się stało?
– Nie daję już rady. Nie chcę tu dłużej mieszkać.
– Znowu? – uniósł brwi. – Przecież rozmawialiśmy o tym. To tymczasowe.
– Tymczasowe trwa już dwa lata. Dwa lata, Michał. Codziennie znoszę jej uwagi, rozkazy. Robię wszystko w tym domu i słyszę, że jestem leniwa. A ty nic nie mówisz. Nigdy.
Wzruszył ramionami.
– Mama jest specyficzna. Wiem. Ale to jej dom. Musimy się dostosować. Nie mamy wyjścia.
Poczułam, jak coś się we mnie gotuje.
– Dostosować? Michał, ja czuję się tu jak służąca, a nie jak żona i matka twojego dziecka! Nie jesteś w stanie stanąć po mojej stronie chociaż raz?
Zamilkł. Przez chwilę tylko patrzył na mnie, jakby próbował coś wymyślić, ale zamiast tego powiedział:
– Przesadzasz, naprawdę. Mama się po prostu martwi. I trochę... no, może nie zawsze ma rację, ale chce dobrze.
Zaśmiałam się gorzko.
– Chce dobrze? A mnie już nawet nie pytasz, jak się czuję. Nie widzisz, że jak mnie to męczy?
– Natalia... – westchnął, uciekając wzrokiem.
– Dziękuję. To wszystko mi mówi.
Wstałam i wyszłam z sypialni, czując, jak w gardle rośnie mi bunt, który do tej pory tylko szeptał.
Powiedziałam, co myślę
– Aż przykro patrzeć, jak Lena rozrzuca to jedzenie. Trzeba ją w końcu nauczyć manier, bo inaczej wyrośnie... no, wiadomo – mruknęła Halina, zerkając z dezaprobatą na talerz mojej córki.
Lena jadła rękami. Miała na policzkach sos, ale uśmiechniętą buzię. Miała dwa lata. Była dzieckiem. Położyłam widelec na talerzu i spojrzałam wprost na Halinę.
– Dlaczego ciągle mnie oceniasz?
Zamarła. Przez moment nie wiedziała, co odpowiedzieć.
– Słucham? – uniosła brwi.
– Cokolwiek zrobię, zawsze robię to źle. Albo za wolno. Albo nie tak, jak byś chciała. A Lena... to dziecko. Ma prawo się uczyć.
– Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak się do mnie odzywasz – powiedziała zimno. – Ja się o was troszczę. A ty masz czelność...
– To nie jest troska, tylko kontrola – przerwałam jej.
W drzwiach kuchni stanął Tadeusz. Michał oczywiście nie zareagował. Jadł w milczeniu, jakby go to nie dotyczyło.
– Nie wdawaj się z nią w dyskusję, Halinka. To nie pomoże – rzucił teść, nawet nie patrząc na mnie.
Zrobiło mi się słabo. Lena bawiła się kluskami, nieświadoma, że właśnie pękło we mnie coś ważnego.
– Nie jestem tu tylko po to, żeby zmywać i siedzieć cicho – powiedziałam stanowczo.
Halina parsknęła.
– Nie umiesz być ani żoną, ani matką! I jeszcze masz pretensje!
Wstałam od stołu. Michał nadal milczał. Poczułam wściekłość.
Tego było za wiele
Było po północy, kiedy obudził mnie płacz Leny. Uspokoiłam ją, podałam wodę i zostałam chwilę przy niej. Wtedy usłyszałam głosy. Ciche, tłumione. Dochodziły z kuchni. Zeszłam na palcach po schodach. Uchylone drzwi. Rozpoznałam głos Haliny.
– Mówiłam ci, że ta Natalia to nieporozumienie. Jakbyśmy wiedzieli, że to taka nieudacznica, nie zgodzilibyśmy się na ślub.
Tadeusz westchnął.
– Ale teraz już się jej nie pozbędziemy. Michał się uparł, to teraz niech się męczy.
– Ona nie pasuje do naszej rodziny. Tylko siedzi, gotuje, ale żadnej klasy, żadnego polotu. I ciągle z tą córką na rękach, jakby była jedyną matką na świecie.
Stałam tam w ciszy. Jak zaklęta. Jak ktoś, kto przypadkiem zobaczył własny pogrzeb. Oparłam się o framugę i weszłam do środka.
– Wiem, że mnie nie chcecie. Ale ja też mam granice.
Halina poderwała głowę, jakby zobaczyła ducha. Tadeusz otworzył usta, ale nic nie powiedział.
– Natalia, my tylko... rozmawialiśmy – próbowała się tłumaczyć Halina. – Trochę ci się przewrażliwiło...
– Usłyszałam każde słowo – powiedziałam twardo. – I wiecie co? Już mnie to nie boli. Teraz tylko się wstydzę. Za was.
W tym momencie pojawił się Michał. Rozczochrany, w piżamie. Spojrzał na nas zaspanym wzrokiem.
– Co się dzieje?
Spojrzałam mu w oczy.
– Twoi rodzice właśnie rozmawiali o tym, jak bardzo mnie nienawidzą. Może się wreszcie obudzisz, Michał.
A potem wyszłam. Po raz pierwszy nie ze spuszczoną głową.
Musiałam uciec
Rano nie zrobiłam śniadania. Nie posprzątałam kuchni. Nie wyprasowałam Michałowi koszuli. Zamiast tego cicho spakowałam kilka rzeczy do plecaka: ubrania dla Leny, dokumenty, trochę jedzenia i pluszowego misia. Ona jeszcze spała. Ja nie spałam ani minuty.
O siódmej wyszłam z domu. Michał nadal spał. Halina może słyszała trzaśnięcie drzwi, może nie. Nie obchodziło mnie to już. Niosłam Lenę na rękach, bo nie chciałam, żeby cokolwiek ją obudziło.
Poszłyśmy do parku. Siedziałyśmy na ławce, patrzyłam, jak liście spadają z drzew, a Lena beztrosko bawi się szyszkami. Potem wzięłam telefon i wybrałam numer, który znałam na pamięć.
– Mamo?
– Natalia? Co się stało? – jej głos był zaspany, zmartwiony.
– Mogę przyjechać do was?
– Oczywiście, córeczko. Ale... wszystko w porządku?
– Nie. Ale muszę się wyrwać. Chociaż na chwilę.
– Przyjedź, nawet dziś.
Rozłączyłam się i przez chwilę po prostu płakałam. Lena przytuliła się do mnie, zdezorientowana.
– Mama smutna?
– Nie, kochanie.
Kupiłam bilety. Wsiadłyśmy do autobusu. Lena zasnęła w moich ramionach. Ja patrzyłam w okno, mijając znajome ulice, jakby żegnałam stare życie. Nie miałam planu. Nie wiedziałam, co dalej. Miałam tylko torbę, dziecko i odwagę, której wcześniej mi brakowało. Ale czułam, że zrobiłam pierwszy krok.
Mąż musi zdecydować
Michał znalazł mnie tego samego dnia wieczorem. Zadzwonił. Nie odebrałam. Przysłał wiadomość: „Musimy porozmawiać. Proszę.” W końcu stanął w drzwiach domu mojej mamy, zgarbiony, jakby dźwigał coś ciężkiego. Ale nie był to ciężar winy. Raczej zmieszania.
– Natalia... – zaczął, patrząc gdzieś ponad moim ramieniem. – Możemy wyjść? Porozmawiać na chwilę?
Wyszliśmy przed dom. Słyszałam, jak Lena się śmieje w kuchni z babcią. A ja czułam się, jakbym miała pożegnać kogoś, kto był mi kiedyś bliski.
– Nie wrócę tam – powiedziałam od razu.
– Wiem. Ale... może możemy to jakoś naprawić?
Spojrzałam mu w oczy.
– Michał. Czy kiedykolwiek będziesz po mojej stronie?
Zamilkł. Potem wzruszył ramionami, jakby to miało mi wystarczyć.
– To jest moja rodzina...
– A ja i Lena? Nie jesteśmy?
Nie odpowiedział. Może nie miał co. Może nie chciał.
– Nie chodzi tylko o twoją matkę. Chodzi o ciebie. O to, że przez dwa lata nie stanąłeś ani razu po mojej stronie.
– Nie wiedziałem, że aż tak cierpisz – powiedział cicho.
– Bo nie pytałeś – odparłam. – I nie słuchałeś mnie. – Znajdź mieszkanie dla nas, wtedy porozmawiamy.
Stał jeszcze chwilę. Potem skinął głową. Odwróciłam się i weszłam do środka. Teraz wszystko zależy od niego.
Natalia, 29 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż oczekiwał obiadu, ciszy i posłuszeństwa. Gdy zrozumiałam, że jestem jego służącą, uciekłam do rodziców”
- „Filip był idealny. Nie wspomniał tylko, że nasz związek to już zawsze będzie trójkącik z jego mamusią”
- „Mąż nie pozwalał mi grzebać w dokumentach, ale raz mnie skusiło. Wtedy odkryłam jego brudną tajemnicę”

