Reklama

Wszystko zaczęło się w najmniej spodziewanym momencie mojego życia. Miałam wtedy wrażenie, że świat podzielił się na nudnych ludzi i tych, którzy potrafią naprawdę bawić się życiem. I ja chciałam być w tej drugiej grupie – lekkie flirtowanie, kawa w kawiarni, przypadkowe spojrzenia, uśmiechy, które niczego nie zobowiązywały. Zresztą kto by wtedy pomyślał, że przypadkowe spotkanie przerodzi się w coś, gdzie nie ma już miejsca na lekkość ani niewinność?

Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że flirt, który miał być jedynie krótkim odstępstwem od rutyny, wciągnie mnie w spiralę wydarzeń, które zmienią mój sposób patrzenia na ludzi, na miłość i na siebie. Śmiałam się, prowokowałam, byłam pewna, że mam wszystko pod kontrolą. A potem w moim życiu pojawił się on. Z pozornie zwykłym uśmiechem i nieśmiałym spojrzeniem, które jednak sprawiało, że czułam się… podekscytowana.

Nie wiedziałam wtedy, że za kilka lat będziemy mieć dwójkę dzieci, wspólne mieszkanie, wspólne plany i decyzje, które zmienią całkowicie nasze życie. I że Hiszpania, o której marzyłam, podziwiając ją tylko na obrazkach w magazynach podróżniczych, stanie się miejscem, gdzie zamieszkamy razem.

To miał być tylko flirt

Pierwszy raz spotkaliśmy się w tej modnej kawiarni, gdzie serwują cappuccino z wzorkiem w mleku. Siedziałam przy stoliku pod oknem, przeglądając książkę, choć w rzeczywistości wcale nie czytałam. Zerkałam dookoła, szukając kolejnej przygody. I wtedy podszedł on.

Czy mogę się dosiąść? – zapytał, a w jego głosie była nuta nieśmiałości, która od razu mnie zaintrygowała.

– Jasne – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, chowając się za książką.

Siedział naprzeciw mnie i obserwował filiżankę kawy, jakby była czymś niezwykle fascynującym.

– Wiesz, nie widziałem cię tu wcześniej – dodał po chwili.

– To pewnie dlatego, że zwykle nie zostaję zbyt długo – odparłam, unosząc brew.

Uśmiechnął się, a ja poczułam dziwne ciepło. Nie byłam pewna, czy to przyjemność, czy ostrzeżenie, że coś się zaczyna wymykać spod kontroli.

– Masz czas, żeby pogadać? – zapytał nagle.

– Czas mam zawsze, jeśli rozmowa jest warta zachodu – odpowiedziałam, lekko złośliwie, choć w głębi duszy byłam ciekawa, dokąd nas to zaprowadzi.

Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. O książkach, które czytaliśmy, o filmach, które oglądaliśmy, o planach, które wcale nie były takie poważne. I w tym prostym dialogu, między jednym łykem kawy a drugim, poczułam, że życie potrafi czasem zaskoczyć najbardziej wtedy, gdy udajemy, że nic nas nie obchodzi.

– Wiesz, Sabina – powiedział w pewnym momencie, spoglądając na mnie w sposób, który obiecywał coś więcej niż zwykłą rozmowę – może jeszcze się spotkamy?

– Och, chętnie – odpowiedziałam, chowając uśmiech za dłonią – Jeśli to przeznaczenie, na pewno jeszcze na siebie wpadniemy.

Czyli zostawiasz mnie w niepewności? – zapytał, a w jego głosie brzmiała ciekawość.

– Może – powiedziałam, spoglądając na wózek. – Albo po prostu daję ci szansę, żebyś się wykazał.

Nie wiedziałam wtedy, że ten drobny flirt przerodzi się w coś znacznie bardziej skomplikowanego.

To był dopiero początek

Kilka dni później spotkaliśmy się w parku. Ja spacerowałam, a on jechał rowerem. Żadne z nas się nie spieszyło.

– Cześć, Sabina! – zawołał, gdy mnie zobaczył. – Nie spodziewałem się, że cię tu spotkam.

– Cześć – odpowiedziałam, choć w sercu czułam dziwne drżenie. – A więc jednak mnie znalazłeś?

– Znalazłem? – zaśmiał się. – Raczej przypadek. Ale widzę, że ty też lubisz tu przychodzić.

– O, wiesz… obserwowanie ludzi jest moją pasją – powiedziałam, uśmiechając się przewrotnie.

– To trochę… niepokojące – odparł z udawaną grozą. – Czy ja już jestem pod obserwacją?

– Jeśli się zbliżysz, możesz zostać – mruknęłam, choć w duchu byłam ciekawa jego reakcji.

Spacerowaliśmy razem, a rozmowa płynęła sama. Odkrywaliśmy, że lubimy te same filmy, że oboje nienawidzimy tłumów w centrach handlowych, że kawa z mlekiem smakuje najlepiej o poranku.

– Wiesz, Sabina – powiedział nagle, zatrzymując się i patrząc mi w oczy – chyba nie spotkałem jeszcze nikogo, kto mówiłby w ten sposób.

– A jak ja mówię? – spytałam, unosząc brew.

– Lekko, prowokacyjnie, a jednak intrygująco. – Uśmiechnął się nieśmiało. – Może powinienem cię częściej spotykać, żeby nauczyć się takich sztuczek.

– Och, to bardzo uprzejme z twojej strony – odpowiedziałam, chowając uśmiech za dłonią – Ale wiesz… czasem lepiej nie uczyć się wszystkiego od razu.

Nie wiedziałam wtedy, że ta niewinna rozmowa będzie początkiem czegoś, co wciągnie nas oboje w zupełnie nowy świat – pełen niespodzianek, emocji i… nieprzewidzianych konsekwencji.

Zaczęło się robić poważniej

Kilka tygodni później, spotkaliśmy się na małym przyjęciu u wspólnych znajomych. Staliśmy przy stole z przekąskami, a ja nakładałam sobie jedzenie na talerz. On trzymał kieliszek, jakby był wyjątkowo cenny.

– Nieźle sobie radzisz z tym talerzem przekąsek – zauważył, uśmiechając się lekko.

– A ty jak sobie radzisz z tym winem? – odparłam, unosząc brew i stawiając kieliszek na stole.

– No cóż… nie tak dobrze jak ty z tym talerzem – odparł, udając dramatyczne westchnięcie. – Ale przynajmniej mam cię przy sobie, więc nie jest źle.

Rozmawialiśmy o książkach, które czytaliśmy, o filmach, które ostatnio oglądaliśmy, i o tym, jak trudno znaleźć czas na przyjemności w codziennym chaosie.

– Wiesz, Sabina – zaczął po chwili, patrząc mi w oczy – chyba powinienem ci powiedzieć coś szczerze.

– Co takiego? – spytałam, choć serce zaczęło mi szybciej bić.

– Spotkania z tobą… to moje ulubione hobby – powiedział, uśmiechając się nieśmiało. – I chyba nie chcę, żeby to się skończyło.

– To brzmi bardzo poważnie, a przecież znamy się dopiero kilka tygodni – powiedziałam, uśmiechając się przewrotnie.

– Właśnie dlatego to jest ciekawe – odparł, nachylając się trochę bliżej. – Bo nie wszystko musi trwać latami, żeby było ważne.

Nie wiedziałam wtedy, że te słowa wkrótce zmienią moje życie w sposób, którego ani ja, ani on nie mogliśmy przewidzieć. Zabawne, jak jedna rozmowa przy stole z przekąskami potrafiła obudzić tyle emocji.

Nie chciałam, żeby to się skończyło

Nie minęły miesiące, a nasze spotkania stały się czymś więcej niż przypadkowymi kawami i rozmowami. Spotykaliśmy się coraz częściej, a ja zauważyłam, że zaczynam przywiązywać się do niego w sposób, którego wcześniej unikałam.

– Sabina, a może wybierzemy się razem na weekend poza miasto? – zapytał pewnego popołudnia przez telefon.

– Weekend? A praca, zakupy, książki, które mam do przeczytania? – zaśmiałam się, choć w głębi czułam podekscytowanie.

– Obiecuję, że wszystko załatwię – odpowiedział stanowczo. – Nawet książki.

– No dobrze – zgodziłam się w końcu, udając, że podejmuję decyzję lekko, jakbym tylko na to czekała.

Gdy spotkaliśmy się w sobotni poranek, jego uśmiech sprawił, że poczułam się dziwnie podekscytowana.

– Wyglądasz inaczej niż zwykle – powiedział, patrząc na mnie uważnie.

– Inaczej? – uniosłam brew, próbując zachować powagę. – Może po prostu inaczej się uśmiecham.

– Nie tylko uśmiechasz się inaczej – odpowiedział, stając bliżej. – Cała jesteś inna.

Wędrowaliśmy po lesie, rozmawiając o drobiazgach, które wcześniej wydawały się błahe. Czułam, że ten weekend to coś więcej niż krótki relaks.

– Wiesz, Sabina – powiedział nagle, zatrzymując się i patrząc mi w oczy – czasem zastanawiam się, jak to się stało, że spotkałem akurat ciebie.

– A ja czasem myślę, że to przypadek, ale… nie chcę, żeby przypadki kończyły się tak szybko – odpowiedziałam, czując lekkie drżenie w głosie.

– Czyli… zostaniemy przy tym… „przypadku”? – uśmiechnął się, nachylając się delikatnie.

– Chyba tak – szepnęłam, pozwalając, żeby jego obecność zdominowała chwilę.

Nie wiedziałam wtedy, że ten weekend okaże się początkiem czegoś, co wciągnie nas w poważniejszą grę uczuć. To, co miało być lekkością i zabawą, zaczynało nabierać głębi, której nie przewidziałam.

Marzyłam o wspólnym życiu

Minęły kolejne miesiące, a nasza relacja zaczęła stawać się bardziej intensywna. Już nie było miejsca na lekkość – pojawiły się rozmowy o przyszłości, wspólne plany i codzienne drobiazgi, które nagle nabrały znaczenia.

– Sabina, czy myślałaś kiedyś o tym, jakby to było… zamieszkać razem? – zapytał pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy przy stole, pijąc herbatę.

– Zamieszkać razem? – powtórzyłam, udając zdziwienie. – Chyba trochę za wcześnie, nie sądzisz?

– Może – przyznał, patrząc mi w oczy. – Ale czasem „za wcześnie” jest lepsze niż „nigdy”.

– Hmm… – mruknęłam, uśmiechając się przewrotnie. – Myślę, że powinnam się nad tym zastanowić.

Rozmawialiśmy długo, o tym, czego chcemy, czego się boimy, jakie mamy marzenia. I wtedy padły słowa, których nie spodziewałam się usłyszeć:

– A jeśli powiem ci, że chcę czegoś więcej… Dzieci, wspólne życie… – przerwał, jakby niepewnie.

– Dzieci? – uniosłam brew. – Mówisz poważnie?

– Tak, poważnie. Chcę, żebyśmy byli razem, na serio – powiedział, a w jego głosie było coś, co sprawiło, że serce podskoczyło mi w piersi.

– To… nagle bardzo szybko – szepnęłam, choć wewnętrznie czułam radość. – Ale w sumie… może to właśnie jest dobre.

– Wiesz, Sabina – powiedział, nachylając się bliżej – nigdy nie myślałem, że zwykła kawa w kawiarni doprowadzi mnie do czegoś takiego.

– A ja nigdy nie sądziłam, że z lekkiego flirtu zrodzi się coś, co zmieni całe życie – odpowiedziałam z uśmiechem.

Nie wiedziałam wtedy, że za kilka lat rzeczywiście będziemy mieli dwójkę dzieci i wspólne plany życia w Hiszpanii. Ale już wtedy czułam, że wszystko, co zaczęło się niewinnie, zaczynało nabierać powagi i sensu.

Nie przewidziałam tego

Minęło kilka lat. Nasze życie wyglądało zupełnie inaczej niż wtedy, gdy spotkaliśmy się przypadkiem przy kawie. Dwójka dzieci biegała po ogrodzie, a my siedzieliśmy na tarasie i obserwowaliśmy, jak słońce powoli chowa się za horyzontem.

– Sabina, nie sądziłem, że to wszystko stanie się tak… realne – powiedział, trzymając moją dłoń.

– A ja nie sądziłam, że z flirtu przy kawie wyjdzie nam takie życie – odparłam, uśmiechając się z lekką ironią.

– Czasem życie ma naprawdę dziwne poczucie humoru – dodał, patrząc na dzieci.

– Prawda – zgodziłam się. – Kto by pomyślał, że Hiszpania będzie naszym nowym domem, a nie tylko podróżą marzeń?

– No właśnie – powiedział, nachylając się do mnie. – A jednak jesteśmy tu razem. I to jest najważniejsze.

– Tak – szepnęłam. – Dzieci, słońce, plaża… i ty. Wszystko, czego nie planowałam, a co okazało się najlepsze.

Uśmiechnęliśmy się do siebie, wiedząc, że życie potrafi zaskakiwać w najbardziej przewrotny sposób. I chociaż nasza historia zaczęła się lekko i przewrotnie, skończyła się w sposób, który ani jeden z nas nie przewidział.

Sabina, 36 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama