Reklama

Pracować z rodziną – dla wielu brzmi jak marzenie. Wspólne obiadki, znane twarze w pracy, wsparcie na każdym kroku. Dla mnie jednak to było raczej wyzwanie. Od dwóch lat pracuję w tej samej firmie co mój szwagier, Łukasz. Kiedy zaproponował mi tę pracę, nie sądziłam, że będzie aż tak trudno. Bo jak zachować profesjonalizm, gdy osoba, którą codziennie widzisz przy rodzinnym stole, nagle staje się twoim współpracownikiem?

Reklama

Łukasz i ja nigdy nie byliśmy blisko. Nasze relacje zawsze oscylowały wokół uprzejmych wymian zdań i krótkich rozmów o niczym. Ale praca zmienia ludzi. Wymusza na nas wspólne decyzje, spotkania, a czasem nawet nieoczekiwane podróże służbowe. Staram się zachować dystans, trzymać się granic wytyczonych przez moje sumienie. Jednak pokusy są wszędzie, a ich szept jest niekiedy trudny do zignorowania.

Często zastanawiam się, dlaczego relacje międzyludzkie są tak skomplikowane. Czemu tak trudno jest zrozumieć samego siebie, a co dopiero innych? Wiedziałam jedno: chciałam zachować się profesjonalnie, zarówno dla siebie, jak i dla mojego męża. Mimo to, pewien wieczór zmienił wszystko.

Poznałam go z innej strony

Służbowa kolacja w hotelowej restauracji przebiegała zgodnie z planem. Prezentacje, omawianie strategii, a potem chwila wytchnienia przy winie. Siedzieliśmy przy długim stole, obok siebie, pośród tłumu innych pracowników. Łukasz jak zwykle tryskał humorem, żartując z najnowszych firmowych plotek. Jego pewność siebie była niemal zaraźliwa.

– Karolina, opowiedz, co tam u was? Jakieś plany na wakacje? – zapytał niespodziewanie, przerywając moją próbę ukrycia się za kieliszkiem wina.

– Jeszcze nie wiemy. Może gdzieś nad morze, ale na razie nic pewnego – odpowiedziałam, starając się brzmieć neutralnie.

Rozmowa zaczęła płynąć w innym kierunku, zaskakująco intymnym. Opowiadaliśmy sobie o dzieciństwie, o małych marzeniach, które mieliśmy, będąc dziećmi. Nagle zdałam sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy na takie tematy. Poczułam, jakby coś we mnie pękło, jakby jakaś bariera została przekroczona.

– Wiesz, zawsze myślałem, że będę podróżnikiem – Łukasz roześmiał się, patrząc w dal, jakby widział przed sobą wszystkie nieodkryte kraje. – Ale życie potoczyło się inaczej.

Wiedziałam, że nie powinnam dać się ponieść tej atmosferze. Jednak to nieustanne napięcie, delikatne przyciąganie, które rosło między nami, było trudne do zignorowania. Mimo wszystko starałam się trzymać emocje na wodzy.

– Może jeszcze nie jest za późno na spełnianie marzeń – odpowiedziałam, uśmiechając się, choć w środku czułam się coraz bardziej nieswojo.

Kolacja dobiegła końca, a ja czułam się, jakbym była pod wpływem dziwnego czaru. Nie potrafiłam oderwać myśli od tej rozmowy, od Łukasza. Szliśmy powoli hotelowym korytarzem, wymieniając jeszcze kilka zdawkowych uwag na temat jutrzejszych spotkań. Nagle, zupełnie niespodziewanie, nasze ramiona zetknęły się w wąskim przejściu. Niby drobne zdarzenie, a jednak poczułam, jak moje serce przyspiesza.

– Przepraszam – powiedziałam szybko, odchylając się, jakbym dotknęła czegoś gorącego.

Łukasz spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, ale jego oczy zdradzały coś innego, coś, co sprawiło, że zrobiło mi się gorąco. W ciszy, która zapadła, zdawało się, że świat na chwilę przestał istnieć, a byliśmy tylko my i to niewypowiedziane napięcie.

– Nic się nie stało – odpowiedział cicho, jakby bał się, że podniesienie głosu mogłoby złamać kruchą barierę, którą udało nam się zbudować wokół nas.

Ta noc zmieniła wszystko

Zamiast iść do swoich pokoi, oboje zawahaliśmy się. Ostatecznie to ja podjęłam decyzję, która, jak wiedziałam, mogła mieć konsekwencje. Zaprosiłam go na drinka, żeby „rozładować napięcie”. Chwilę później siedzieliśmy w moim pokoju, próbując udawać, że wszystko jest w porządku.

– Wiesz, to wszystko jest takie absurdalne – zaczęłam. – Przecież jesteśmy rodziną. Powinniśmy...

– Karolina, czasem rzeczy po prostu się dzieją – przerwał mi Łukasz, wpatrując się we mnie. Jego głos był spokojny, ale wyczułam w nim coś, co trudno było mi zignorować.

Próbowaliśmy rozmawiać o pracy, firmie, o planach na przyszłość, ale napięcie wciąż wisiało w powietrzu. Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku, mógłby pomyśleć, że to tylko dwoje ludzi, którzy po prostu spędzają wieczór. Ale my wiedzieliśmy, że to coś więcej.

Kiedy w końcu przestałam walczyć z tym, co działo się w mojej głowie i sercu, uznałam to za jednorazowy incydent. Wmawiałam sobie, że oboje szybko o tym zapomnimy. Ale czy tak naprawdę można to było tak łatwo zignorować?

Poranek przywitał mnie szarym światłem przesączającym się przez zasłony hotelowego pokoju. Przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem. Obok mnie, na łóżku, leżał Łukasz, spokojnie oddychając. Przerażenie szybko zalało moją świadomość, gdy zdałam sobie sprawę z wczorajszych wydarzeń. Moje serce waliło jak młot, kiedy ostrożnie się podniosłam.

Telefon zawibrował na stoliku nocnym, wyrywając mnie z zamyślenia. To była wiadomość od mojego męża: „Jak tam delegacja? Tęsknię”. Z każdą przeczytaną literą ogarniała mnie mieszanka emocji: poczucie winy, strach, ale też niepojęty spokój. Jak mogłam do tego dopuścić? Jak miałam teraz spojrzeć mężowi w oczy?

Połączyła nas tajemnica

Łukasz obudził się chwilę później, a ja, nie wiedząc, co powiedzieć, usiadłam na brzegu łóżka, ściskając telefon w dłoni. Patrzył na mnie z pewnym zrozumieniem, które tylko potęgowało moją niepewność.

– Karolina, przepraszam. Ja... – zaczął, ale nie miałam siły na jego wyjaśnienia.

Co teraz? – przerwałam mu, patrząc mu prosto w oczy. Chciałam, żeby powiedział coś, co rozwieje moje wątpliwości, co sprawi, że poczuję się lepiej, ale wiedziałam, że to niemożliwe.

– Nie wiem – odpowiedział, przecierając twarz dłonią. – To... to nie powinno było się zdarzyć.

Zapanowała chwila milczenia, które zdawało się trwać wieczność. Nie było łatwych odpowiedzi, ani prostych rozwiązań. Czułam się tak, jakbym stała na krawędzi przepaści, niepewna, co będzie dalej.

Musimy to ukryć – powiedziałam w końcu, choć w głębi duszy wiedziałam, że ukrycie tego nie zmieni faktu, że już nigdy nie będzie tak, jak wcześniej.

W tej ciszy, w której każde z nas zmagało się ze swoimi myślami, dotarło do mnie, że czeka nas trudna rozmowa o tym, co dalej. Nie mogłam już dłużej uciekać od konsekwencji.

Czułam wyrzuty sumienia

Powrót do domu był jak wejście w inny świat. Wszystko wydawało się takie samo: ulice, drzewa, a nawet nasz dom, ale ja czułam się zupełnie inna. Serce biło mi mocno, gdy przekroczyłam próg, starając się ukryć emocje, które szalały we mnie jak burza. Mój mąż czekał na mnie z uśmiechem, nieświadomy chaosu, jaki nosiłam w sobie.

– Hej, jak było? – zapytał z ciepłem w głosie, obejmując mnie delikatnie. – Łukasz wspominał, że kolacja była udana.

Przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie słowa. Uśmiechnęłam się blado, próbując przybrać maskę normalności.

– Tak, wszystko poszło dobrze – odpowiedziałam, choć czułam, jak te słowa ranią mnie od środka.

Rozmowa toczyła się dalej, a ja starałam się jak najwięcej słuchać, a jak najmniej mówić. W środku czułam się rozbita, jakbym prowadziła bitwę sama ze sobą. Próbowałam zachowywać się normalnie, ale każda wzmianka o Łukaszu przypominała mi o tym, co się wydarzyło.

– Wiesz, Łukasz mówił, że planują jakieś duże zmiany w firmie. Co o tym myślisz? – zapytał mąż, nieświadomie poruszając temat, który tylko pogłębił moje poczucie winy.

– Nie wiem jeszcze, co dokładnie się wydarzy – odpowiedziałam wymijająco, starając się nie pokazać, jak bardzo mnie to dotyka.

W tej rozmowie pełnej niedopowiedzeń i moich wewnętrznych konfliktów zrozumiałam, jak bardzo osamotniona się czuję. Jak trudno jest zrozumieć samego siebie, a co dopiero wyjaśnić innym to, co dzieje się w moim sercu. Czułam, że muszę podjąć jakieś działania, ale każde rozwiązanie wydawało się równie bolesne.

Wciąż o tym myślałam

Dni mijały, a ja coraz bardziej zanurzałam się w myślach o przyszłości. Wiedziałam, że muszę porozmawiać z Łukaszem i znaleźć jakieś rozwiązanie, coś, co pozwoliłoby nam normalnie funkcjonować, choćby na płaszczyźnie zawodowej. Zorganizowaliśmy spotkanie w neutralnym miejscu, z dala od biura i rodzinnego domu.

Spotkaliśmy się w małej kawiarni, której przytulne wnętrze kontrastowało z napięciem między nami. Łukasz siedział już przy stoliku, kiedy weszłam. Jego wyraz twarzy zdradzał niepewność, z którą sama się zmagałam.

Myślałem o tym wszystkim – zaczął, kiedy usiadłam naprzeciwko niego. – To nie jest łatwe.

Skinęłam głową, nie wiedząc, jak zacząć tę trudną rozmowę.

– Łukasz, co teraz? Jak mamy dalej z tym żyć? – zapytałam wprost, wpatrując się w filiżankę z kawą, jakby mogła dać mi odpowiedź.

– Nie wiem. To, co się stało, nie powinno się zdarzyć. Ale nie możemy cofnąć czasu. Musimy jakoś to rozwiązać – odpowiedział, a jego głos zdradzał mieszankę smutku i determinacji.

Przez chwilę panowała cisza, a każde z nas próbowało znaleźć słowa, które mogłyby wyjaśnić to, co niewyjaśnione.

– Może powinniśmy porozmawiać z kimś z zewnątrz, z jakąś zaufaną osobą? – zaproponowałam, choć nie byłam pewna, czy to rzeczywiście pomoże.

Łukasz przytaknął, chociaż na jego twarzy widać było niepewność.

– Może to dobry pomysł – odpowiedział. – A co z twoim mężem? On niczego nie podejrzewa?

Zamarłam, czując ukłucie strachu. Wiedziałam, że muszę być ostrożna, ale również uczciwa. Nasze życie nigdy już nie będzie takie samo, ale nie mogłam pozwolić, by cała prawda ujrzała światło dzienne, nie teraz.

Rozmowa była pełna napięcia, a my oboje staraliśmy się zrozumieć, jak znaleźliśmy się w tej sytuacji i co dalej z tym zrobić. Nie było łatwych odpowiedzi, tylko decyzje, które mogły zaważyć na naszej przyszłości.

Karolina, 34 lata

Reklama

Czytaj także:
„Teść najpierw okradł nas na weselu, a potem złożył mi niemoralną propozycję. Straciłam cały szacunek do niego”
„Przestałam być zbolałą wdową, gdy odkryłam tajemnicę zmarłego męża. Żałuję, że tyle lat byłam naiwna”
„Spotkałam dawnego przyjaciela i opadła mi szczęka. Chciałam wcielić w życie moje brudne myśli, ale był mały problem”

Reklama
Reklama
Reklama