„Miałam dość małżeństwa i pragnęłam rozwodu jak ziemia deszczu. Uznałam, że najwyższy czas znaleźć mężowi kochankę”
„Zaczynałam dostrzegać drobne zmiany w zachowaniu Michała. Częściej uśmiechał się do telefonu, czasem z ożywieniem opowiadał o pracy. Czułam, że moje działania przynoszą efekty. Nawet rozmowy przy obiedzie zaczęły mieć inny ton”.

- Redakcja
Życie to nie bajka, a ja byłam tego doskonałym przykładem. Moje małżeństwo, które miało być pełne miłości i wsparcia, zamieniło się w zimny układ dwóch obcych sobie ludzi.
Zaczęłam spotykać się z kimś innym, i w końcu rozwód wydawał mi się jedynym wyjściem. Problem polegał na tym, że nie chciałam być tą złą. Straciłabym wszystko.
Rozważania trwały długo, aż w końcu wpadłam na pomysł, który wydawał się doskonały. Postanowiłam znaleźć mężowi kochankę. Może wtedy wszystko się zakończy, a ja wyjdę z tej sytuacji bez winy. Plan, który wydawał się idealny, okazał się jednak zgubny.
Zaczęłam realizować swój plan
Siedziałam przy kuchennym stole, wpatrując się w filiżankę zimnej kawy. Mój mąż, Michał, właśnie wyszedł do pracy, nie zauważając nawet mojego spojrzenia. Z dnia na dzień coraz bardziej oddalaliśmy się od siebie. Czułam, że muszę działać, zanim sytuacja stanie się nieodwracalna. Przemyślałam każdy krok mojego planu. Zaczęłam od przeszukiwania jego kontaktów w telefonie, którego zapomniał zabrać, próbując znaleźć kogoś, kto mógłby wpaść mu w oko.
Niespodziewanie, mój wzrok padł na imię „Kasia”. Przypomniałam sobie, jak opowiadał o niej kilka razy – pracowała z nim w biurze, była nowa i często razem chodzili na lunch. Uśmiechnęłam się, czując pierwsze oznaki satysfakcji. To mogła być idealna kandydatka.
Kilka dni później, będąc w okolicy ich biura, „przypadkiem” wpadłam na Kasię. Była miła, a nasze spotkanie szybko zamieniło się w krótką rozmowę. Wykorzystałam okazję, by opowiedzieć o naszym małżeństwie, jak często Michał opowiada o niej w domu, o jego trudach w związku, jakim się teraz stał. Widząc błysk w jej oczach, wiedziałam, że zasiałam ziarno. Może jeszcze nieświadomie, ale zaczęłam układać puzzle w tej intrydze.
Kiedy później wróciłam do domu, czułam mieszankę emocji. Z jednej strony strach, z drugiej nadzieję, że wszystko w końcu się ułoży. Moje sumienie zdawało się ucichnąć, przekonane, że to jedyne wyjście.
Wszystko szło jak z płatka
Dni mijały, a ja zaczynałam dostrzegać drobne zmiany w zachowaniu Michała. Częściej uśmiechał się do telefonu, czasem z ożywieniem opowiadał o pracy. Może to tylko nadinterpretacja, ale czułam, że moje działania przynoszą efekty. Nawet rozmowy przy obiedzie zaczęły mieć inny ton, mniej spięty, jakbyśmy oboje odetchnęli. Choć nasza sytuacja wciąż była daleka od ideału, czułam, że wszystko zmierza w dobrą stronę.
Pewnego wieczoru, kiedy Michał wrócił z pracy, jego twarz promieniała.
– Mieliśmy dziś świetny projekt z Kasią – powiedział, nieświadomy moich zamiarów. Podczas gdy opowiadał o szczegółach, moje serce biło mocniej. Czy to możliwe, że rzeczywiście zaczęło się coś dziać?
Jednak pewnego dnia, przeglądając jego pocztę, natrafiłam na wiadomość, która zmroziła mnie w miejscu. Była to wiadomość od Kasi, pełna uśmiechniętych emotek, sugerująca spotkanie poza biurem. „Dziękuję za wspaniałą rozmowę, czekam z niecierpliwością na następny lunch” – czytałam z mieszanymi uczuciami. To, co miało być niewinną intrygą, zaczynało nabierać kształtów, które nawet mnie zaskoczyły.
Z jednej strony czułam satysfakcję, z drugiej zaś poczucie winy zaczęło rosnąć. Czy to możliwe, że pchając Michała w ramiona innej kobiety, odkrywam, jak bardzo go potrzebuję? Myśli te nie dawały mi spokoju, lecz nie było już odwrotu. Plan musiał zostać zrealizowany do końca.
Zaczęłam mieć wątpliwości
Przyszła sobota, a ja od samego rana czułam dziwne napięcie. Michał oznajmił, że wybiera się na „spotkanie ze znajomymi z pracy”. Widziałam, jak starannie się ubierał, co wywołało we mnie mieszankę zazdrości i triumfu. W końcu moje plany zaczęły przynosić efekty. Gdy wyszedł, usiadłam w salonie, próbując skupić się na książce, lecz myśli wciąż wracały do mojego podstępu.
Pod wieczór zadzwoniłam do mojego kochanka, Pawła.
– Michał właśnie wyszedł. Chyba idzie się z nią spotkać – powiedziałam, próbując nie zdradzić emocji.
Paweł znał część historii, wspierał mnie w mojej decyzji o rozwodzie, choć nie rozumiał mojego planu.
– Edyta, jesteś pewna, że to jest to, czego chcesz? – zapytał z niepewnością w głosie.
– Tak, muszę to zrobić – odpowiedziałam, choć nawet w moim głosie zaczęło brakować pewności.
W miarę jak wieczór się przeciągał, zaczęłam zastanawiać się, czy ten plan faktycznie jest wart wszystkich tych emocji.
Kiedy Michał wrócił późną nocą, nie mogłam powstrzymać się przed zadaniem pytania.
– Jak było? – rzuciłam niedbale, starając się nie zdradzić swoich emocji.
– Dobrze, to była miła kolacja – odpowiedział, po czym szybko dodał:
– Spotkaliśmy się z Kasią i resztą zespołu.
Jego odpowiedź zabrzmiała naturalnie, ale niepokój we mnie narastał. Czy rzeczywiście byłam gotowa na rozwód? A może to, czego chciałam, to po prostu szansa na odzyskanie tego, co straciliśmy? Ostateczna decyzja wydawała się coraz bardziej odległa.
Nagle zmieniłam strategię
Kilka dni później, siedząc w kawiarni, czekałam na Pawła. Myśli kotłowały się w mojej głowie. Kiedy usiadł naprzeciwko, od razu zauważył, że coś jest nie tak.
– Coś się stało, Edyta? – zapytał, nie ukrywając troski.
Opowiedziałam mu o ostatnich wydarzeniach, o wiadomości od Kasi i o tym, jak Michał się zmienił. Paweł słuchał cierpliwie, a ja czułam, że muszę podzielić się swoimi wątpliwościami.
– A co jeśli on naprawdę się w niej zakocha? – zastanawiałam się na głos.
Paweł milczał przez chwilę, jakby szukał odpowiednich słów.
– To chyba dobrze, prawda? Edyta, to ty zaczęłaś ten cały plan. Może czas się zatrzymać i zastanowić, czego naprawdę chcesz – powiedział cicho.
Jego słowa uderzyły mnie z całą mocą. Czy rzeczywiście chciałam rozwodu? A może to ja uciekałam przed problemami zamiast je rozwiązywać? Wydawało się, że miałam odpowiedzi na wszystkie pytania, ale nagle poczułam się zagubiona.
Tego samego wieczoru, kiedy Michał wrócił do domu, próbowałam podejść do rozmowy inaczej.
– Michał, masz dla mnie chwilę? – zapytałam niepewnie. Jego spojrzenie było nieco zaskoczone, ale skinął głową. – Ostatnio mamy dużo na głowie. Może powinniśmy spróbować coś z tym zrobić, zamiast uciekać? – zaproponowałam.
Czułam, jak jego spojrzenie łagodnieje.
– Też o tym myślałem, Edyta. Może naprawdę warto spróbować – odpowiedział, a w jego głosie wyczułam cień nadziei.
Choć wciąż miałam wiele wątpliwości, to pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam, że może jest jeszcze szansa.
Próbowałam to odkręcić
Kolejne dni przyniosły nową dynamikę w naszym małżeństwie. Z Michałem zaczęliśmy więcej rozmawiać, nie tylko o pracy czy codziennych obowiązkach, ale także o tym, co nas dręczyło. Odkryłam, że nawet drobne gesty mogą zbliżyć nas do siebie. Chociaż planowałam go pchnąć w ramiona innej kobiety, to my sami zaczęliśmy na nowo odnajdywać drogę do siebie.
Tymczasem Paweł coraz częściej dzwonił, pytając, jak się czuję, jak radzę sobie z emocjami. Wiedziałam, że muszę mu powiedzieć prawdę. Nasze spotkanie miało miejsce w tej samej kawiarni, co wcześniej. Kiedy usiedliśmy przy stole, czułam ciężar niepewności.
– Paweł, muszę być z tobą szczera – zaczęłam, a on uważnie mnie słuchał. – Z Michałem próbowaliśmy... naprawić to, co między nami jest. Nie wiem, dokąd to zaprowadzi, ale muszę dać nam szansę.
Nie wyglądał na zaskoczonego, a raczej pogodzonego z sytuacją.
– Tak też podejrzewałem. Chcę, żebyś była szczęśliwa, niezależnie od decyzji – odpowiedział, a ja poczułam ulgę, choć jednocześnie smutek. Nasze pożegnanie było pełne wzajemnego zrozumienia, lecz wiedziałam, że zakończyła się pewna era mojego życia.
Wróciłam do domu, zastanawiając się, co przyniesie przyszłość. Moje serce, mimo zamętu, zaczęło odnajdywać spokój. Z Michałem mieliśmy przed sobą długą drogę, ale po raz pierwszy od dawna, czułam, że warto było zaryzykować i dać nam kolejną szansę.
Skończyłam swój romans
Choć planowałam rozwód, który miał być bezbolesnym wyjściem z trudnej sytuacji, rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Zamiast pchać Michała w ramiona innej kobiety, nieświadomie zainicjowałam proces, który przywrócił nasze małżeństwo na właściwe tory. Nasze rozmowy, które początkowo wydawały się tylko powierzchowną próbą naprawienia związku, przerodziły się w prawdziwą chęć zrozumienia siebie nawzajem.
Odkryliśmy, że to nie brak miłości był naszym problemem, a brak komunikacji i wzajemnego zrozumienia. Zrozumiałam, że mój związek z Pawłem był jedynie ucieczką, próbą wypełnienia pustki, którą powinnam była starać się naprawić w swoim małżeństwie. Choć było mi żal, że musiałam go zranić, Paweł okazał się osobą, która pomogła mi zrozumieć, co jest dla mnie naprawdę ważne.
Wspólna praca nad naszym związkiem z Michałem była trudna, pełna wzlotów i upadków, ale w końcu nauczyliśmy się znowu być dla siebie. Nie było to łatwe, ale każde małe zwycięstwo dawało nadzieję na przyszłość. Moje wcześniejsze plany odeszły w zapomnienie, zastąpione przez nową wizję naszego związku. Mam tylko nadzieję, że mój romans nigdy nie wyjdzie na jaw.
Czasami, kiedy wszystko wydaje się stracone, warto zaryzykować i spróbować naprawić to, co ważne. Odkryłam, że w głębi duszy chciałam właśnie tego – nie rozwodu, ale odnowienia naszej relacji. Choć nasza droga była pełna błędów i niepewności, nauczyłam się, że miłość nie zawsze jest prosta, ale zawsze warta wysiłku.
Edyta, 37 lat
Czytaj także:
„Poszłam na randkę w ciemno i poznałam faceta słodkiego jak pączek. Szkoda, że był nadziany tylko gorzkimi kłamstwami”
„Mąż przysięgał mi tylko 3 rzeczy, ale szybko o nich zapomniał. Zobaczył duży dekolt asystentki i za nią poleciał”
„Marzyłam o arabskich perfumach, a mąż podarował mi taniochę z bazaru. Pożałuje swojego skąpstwa”