Reklama

Pracuję w spożywczaku na osiedlu, gdzie klienci częściej pytają o promocję na masło, niż mówią „dzień dobry”. Mój chłopak, Adam, mieszka ze mną, a właściwie obok mnie – jakbyśmy byli dwojgiem współlokatorów, którzy dzielą łóżko, ale nie życie.

Mijaliśmy się

Wieczorami siadam na kanapie, on włącza mecz, ja scrolluję TikToka. Niby jesteśmy razem, ale jakby nas nie było. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mnie pocałował albo powiedział, że ładnie wyglądam, albo w ogóle coś, co nie było pytaniem „co na obiad?”.

A potem pojawił się Piotrek, dostawca z hurtowni. Przystojny, wyluzowany, taki, który rzuca tekstem i uśmiecha się, jakby świat go w ogóle nie obchodził. Na początku tylko wymienialiśmy memy o pracy, takie głupotki – „ja po 12h na kasie” i zdjęcie kota z przekrwionymi oczami.

Potem zaczęły się żarty, aluzje, a w końcu chwile, kiedy zostawaliśmy na chwilę za magazynem. Papieros, herbata, śmiech i ten jego wzrok, jakby patrzył tylko na mnie, jakby widział we mnie coś, czego nawet ja nie widziałam. Czułam, że to głupie, że nie wolno, ale równocześnie czułam się atrakcyjna.

Siedzieliśmy z Piotrkiem na ławce za magazynem. Miał na sobie kurtkę z odblaskiem, a z kieszeni wystawał mu długopis, którym zawsze podpisywał dokumenty. Opowiadał właśnie historię o jednym z dostawczaków, który nie zauważył niskiego szlabanu i wjechał prosto w niego, zrywając cały dach auta.

Zaangażowałam się

Śmiał się, pokazując rękami, jak to musiało wyglądać. Ja też się śmiałam, choć trochę zbyt głośno.

– No i co zrobił? – zapytałam, kiedy już zdążyłam się uspokoić.

– Zmył się, zanim kierownik wyszedł. Auto potem stało dwa tygodnie z brezentem zamiast dachu – powiedział, zerkając na mnie z boku.

Patrzyłam na jego profil, na te lekkie zmarszczki przy oczach, które robiły mu się, gdy się uśmiechał. W pewnym momencie nasze kolana się zetknęły. Nie odsunęłam się, on też nie. Przez chwilę żadne z nas się nie odezwało.

– Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mnie pocałował – powiedziałam cicho, prawie do siebie.

– Twój chłopak?

Skinęłam głową.

– Może jest zmęczony? Albo myśli, że już nie musi się starać?

– Albo po prostu przestałam go interesować. Wiesz, jak to jest. Wracasz z pracy, każdy siada do swojego kąta. Niby jesteśmy razem, ale ja się czuję bardziej samotna, niż kiedy byłam sama.

Podobał mi się

Piotrek nie od razu odpowiedział. Pochylił się lekko, podparł łokcie na kolanach.

– Nie chcę być powodem czyjegoś rozstania, ale kusi, wiesz?

Spojrzałam na niego. Nie udawał, że nie rozumie, co się dzieje, nie mówił, że to tylko rozmowy. W jego oczach zobaczyłam to, czego brakowało mi od miesięcy – zainteresowanie. Zwykłe, szczere „chcę cię słuchać, chcę cię widzieć, chcę przy tobie być”.

– Fajnie się z tobą gada, ale nie komplikujmy, okej? – dodał po chwili.

Poczułam ukłucie. Wiedziałam, że to tylko ławka za sklepem, parę śmiesznych tekstów i nic więcej, ale mimo to, miałam wrażenie, że jesteśmy w jakimś innym świecie, gdzie wszystko może się zacząć od nowa. Chciałam więcej, nawet jeśli to była tylko iluzja.

Nasze spotkania nie skończyły się na tej jednej rozmowie. Piotrek dalej przychodził z dostawami dwa razy w tygodniu i prawie za każdym razem, kiedy miał chwilę, siadał ze mną za magazynem. Z początku było spokojnie, rozmawialiśmy jak dawniej – o pracy, o klientach, o tym, że nie da się żyć za najniższą krajową, jeśli człowiek chce raz w miesiącu zjeść coś innego niż parówki.

Wszystko się wydało

Między słowami pojawiało się jednak coś nowego. Jego spojrzenie zatrzymywało się na mnie o sekundę za długo, a moje ręce jakby same znajdowały drogę do jego dłoni. Śmiał się z moich żartów, nawet tych słabych, a ja łapałam się na tym, że dzień z dostawą od Piotrka był dla mnie jak święto.

Adam coś wyczuł. Przestał tylko milczeć – zaczął się denerwować. Pewnego wieczoru, kiedy wrócił z pracy, rzucił torbę w kąt i bez słowa usiadł na kanapie. Usiadłam obok, włączyłam telewizor, on patrzył w ekran, ale wyczułam, że nie chodzi o film.

– Spotykasz się z kimś? – spojrzał na mnie z dziwną miną.

– Nie… To znaczy… może trochę tak, ale my przecież od miesięcy…

Nie dokończyłam. Wstał i wyszedł bez słowa. Po prostu wziął klucze i zniknął. Tego wieczoru nie wrócił. Dzwoniłam do niego, pisałam. Cisza, żadnego sygnału. Spakował się następnego dnia rano, kiedy mnie nie było. Zostawił tylko kartkę na lodówce: „Nie wracam”. Następnego dnia nie mogłam się doczekać na przyjazd Piotrka.

– Dowiedział się – powiedziałam, siadając obok niego.

To był koniec

Spojrzał na mnie z napięciem. Milczał chwilę, jakby nie wiedział, co powiedzieć.

– Nie sądziłem, że to zajdzie tak daleko – rzucił w końcu. – Nie chcę być powodem problemów.

Siedziałam z dłoniami splecionymi na kolanach. Nie wiedziałam, czy chce mi powiedzieć „dość”, czy po prostu się boi.

– Miałam nadzieję, że skoro Adam odszedł, ty zostaniesz – powiedziałam cicho. – A tymczasem obaj znikacie.

On patrzył w ziemię, ja w drzwi od magazynu. Wiedziałam, że właśnie wszystko zaczyna się osuwać, a ja nawet nie miałam siły tego zatrzymać. Adam się wyprowadził, Piotrek przestał przychodzić na ławkę. Wracałam do pustego mieszkania, patrzyłam w lustro i nie poznawałam siebie. Zaryzykowałam wszystko i zostałam z niczym. A najgorsze było to, że nie żałowałam, bo przez moment naprawdę czułam, że żyję.

Piotrek wciąż przyjeżdżał z dostawami, tylko już nie szukał mojego wzroku. Podchodził, zostawiał papiery, mówił cicho „cześć” i wracał do auta, jakbyśmy nigdy nie siedzieli razem za sklepem.

Zostałam sama

Nie naciskałam, bo to nie miało sensu. Siadałam sama na tej samej ławce co dawniej. Pamiętałam każdą rozmowę, każde spojrzenie, to, jak blisko siedzieliśmy, jak nasze kolana się stykały. Teraz nie stykało się już nic, nawet rozmowa. Zaczęło się od memów, głupich żartów, a teraz nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy i to bolało bardziej, niż myślałam.

Zadzwoniłam do Adama. Poprosiłam, żeby się ze mną spotkał. Nie żeby wrócić, po prostu chciałam mu coś powiedzieć. Spotkaliśmy się w kawiarni. Milczeliśmy przez chwilę, a potem spojrzałam mu w oczy.

– Przepraszam. Nie za Piotrka, tylko za to, że udawałam.

– Nie wiem, czego szukasz. Rozgrzeszenia? – zapytał spokojnie. – Nie mam ci już co dać.

– Może to my powinniśmy byli się rozstać wcześniej, ale bałam się, że to już wszystko, co mnie w życiu czeka – powiedziałam.

Adam nie odpowiedział. Dopił kawę i odszedł. Nie chciałam wybierać między nimi, a teraz nie miałam nikogo. I może tak właśnie miało być.

Magda, 29 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama