Reklama

Już jako nastolatka czułam, że to, co dla niej było priorytetem, dla mnie nie miało większego znaczenia. Nie marzyłam o tytule magistra ekonomii ani o życiu w ekskluzywnej dzielnicy. Zamiast tego od zawsze ciągnęło mnie do pracy z ludźmi, do kreatywności, do robienia czegoś, co dawałoby mi satysfakcję.

To jakiś żart?

Pierwsza poważna kłótnia wybuchła, kiedy powiedziałam, że nie idę na studia, tylko do szkoły fryzjerskiej. Matka patrzyła na mnie tak, jakby usłyszała, że zamierzam handlować używaną odzieżą na bazarze.

– Natalia, przecież ty masz potencjał! – syknęła, ściskając w dłoni filiżankę. – Możesz być kimś, a nie… kimś, kto obcina ludziom włosy!

– Może właśnie to daje mi szczęście? – odparłam, próbując zachować spokój.

– Szczęście? – prychnęła. – Twoje szczęście będzie wyglądać tak, że będziesz siedzieć w jakimś zapyziałym salonie i ciułać na czynsz!

Było już tylko gorzej

Kiedy pojawił się Tomek, nie miałam nawet cienia nadziei, że matka go zaakceptuje. Był dla niej symbolem wszystkiego, czego się obawiała. Chłopak z biednej dzielnicy, bez „perspektyw”, bez znajomości, bez odpowiedniego nazwiska.

– To jakiś żart? – powiedziała, kiedy przypadkiem zobaczyła nas razem na ulicy.

– Mamo, on jest dobry, uczciwy, kocha mnie. To się chyba liczy?

– Nie rozśmieszaj mnie! – rzuciła z pogardą. – Możesz mieć kogoś lepszego.

Od tego czasu unikała mnie. Przestała zapraszać na rodzinne spotkania, przestała dzwonić, nawet na święta. Było jasne – nie byłam już córką, którą mogła pokazywać światu. Stałam się kimś, kogo należało ukryć.

Długo łudziłam się, że kiedyś to się zmieni. Że matka w końcu zrozumie, że nie jestem jej projektem, że mam prawo do własnych wyborów. Ale kiedy usłyszałam od przypadkowej klientki, że moja matka mówi wszystkim, iż zajmuję się czymś „innym” i unika tematu mojego salonu, zrozumiałam.

Nigdy nie byłam dla niej córką. Byłam jedynie wizytówką, którą mogła się pochwalić – albo ukryć, jeśli nie spełniała jej oczekiwań.

Przykra rozmowa

– Natalia, spójrz na siebie. Naprawdę tak chcesz żyć?

Stałam w kuchni mojego rodzinnego domu z dłońmi opartymi o blat i patrzyłam na matkę. Była idealna jak zawsze – nienagannie ułożone włosy, jasny, drogi sweter, delikatny makijaż, który sprawiał, że wyglądała młodziej niż wskazywał jej pesel. Tylko spojrzenie miała surowe.

– Tak, mamo. Tak chcę żyć – powiedziałam spokojnie.

– Naprawdę? Strzyżesz ludzi za grosze i spotykasz się z jakimś chłopakiem z nizin?

Zacisnęłam pięści, czując narastającą wściekłość.

– Tomek nie jest „chłopakiem z nizin”. Jest dobrym człowiekiem, ciężko pracuje, nie kradnie, nie oszukuje. Dlaczego to dla ciebie tak wielki problem?

Matka odłożyła filiżankę na spodek z przesadną ostrożnością.

– Bo zmarnujesz sobie życie. Bo możesz mieć więcej, jeśli tylko przestaniesz się upierać przy swoich… dziecinnych pomysłach.

– Dziecinnych? – prychnęłam. – Prowadzę własny biznes. Sama na siebie zarabiam. To nie jest dziecinne, mamo.

Jej spojrzenie było pełne pogardy.

– Biznes? – powtórzyła z nutą drwiny. – Natalia, to nie jest biznes. To… kaprys.

– Mówisz tak, bo nie pasuję do twojej idealnej wizji córki. Nie jestem prawniczką, nie mam bogatego męża. Wstydzisz się mnie, prawda?

Odwróciła wzrok. To wystarczyło.

– Wiesz co? Nie musisz się już dłużej wstydzić – rzuciłam. – Nie musisz zapraszać mnie na święta, udawać, że ci na mnie zależy. Nie jesteśmy rodziną. Jesteśmy dwiema kobietami, które przypadkiem mają te same geny.

– Nie licz, że będę cię wspierać – powiedziała chłodno.

– Nigdy na to nie liczyłam.

Odwróciłam się i wyszłam, trzaskając drzwiami. Tamtego dnia zerwałam ostatnią nić, jaka jeszcze łączyła mnie z matką. Czułam ból, gniew, rozczarowanie, ale pod tym wszystkim było coś jeszcze. Ulga.

Nie dam jej tej satysfakcji

Zakładając swój salon, wiedziałam jedno – nie będzie łatwo. Nie miałam wsparcia finansowego, nie miałam znajomości, nie miałam nazwiska, które otwierałoby mi drzwi do kariery. Miałam za to coś, czego matka nigdy nie doceniała – determinację.

Pierwsze miesiące były koszmarem. Wynajęty lokal w niezbyt prestiżowej dzielnicy, tani sprzęt, który potrafił nawalić w najmniej oczekiwanym momencie. Przez pierwsze tygodnie klientów było jak na lekarstwo. Każdego dnia zastanawiałam się, czy to ma sens. Ale się nie poddałam. Siedziałam w salonie od rana do nocy, rozdawałam ulotki, wrzucałam zdjęcia na media społecznościowe, oferowałam promocje. Kiedy w końcu pojawiły się pierwsze stałe klientki, poczułam, że dam radę.

Natalia, jesteś pewna, że sobie poradzisz? – zapytała mnie kiedyś moja przyjaciółka, która pomagała mi prowadzić salon. – Wiesz, że twoja matka pewnie tylko czeka, aż się poddasz?

– Nie dam jej tej satysfakcji – uśmiechnęłam się, choć w środku wciąż czułam żal i smutek.

Matka nie dzwoniła. Nie interesowała się, jak sobie radzę. Pewnie wolała udawać, że mnie nie ma. A ja się rozwijałam.

Dopięłam swego

Po dwóch latach mogłam w końcu wynająć lepszy lokal. Salon stał się popularny, klienci polecali mnie znajomym. Pracowałam ciężko, ale byłam dumna. Miałam coś, co było moje – coś, co stworzyłam sama, bez pomocy matki, dziadków czy ich znajomości. Był jednak pewien szczegół, który nie dawał mi spokoju.

Pewnego dnia przyszła do mnie elegancka kobieta, jedna z tych, które znały moją matkę.

– Jesteś córką Ewy, prawda? – zagadnęła, kiedy siedziała na fotelu.

– Tak – odpowiedziałam, choć poczułam ścisk w żołądku.

Kobieta uśmiechnęła się lekko, jakby miała właśnie odkryć jakąś wielką tajemnicę.

– Ciekawe… Bo twoja mama zawsze mówiła, że zajmujesz się czymś innym.

Zmroziło mnie.

– Czym innym? – powtórzyłam powoli.

– No wiesz, nigdy nie wspominała o twoim salonie.

Poczułam, jak ogarnia mnie wściekłość. Nie tylko mnie odcięła. Ona się mnie naprawdę wstydziła. Nie chciała, żeby jej znajomi wiedzieli, że jestem fryzjerką. Tego dnia po raz pierwszy od dawna pomyślałam o matce. Nie dlatego, że mi jej brakowało. Tylko dlatego, że w końcu zrozumiałam coś ważnego. Nie była w stanie zaakceptować mnie takiej, jaką jestem. I nigdy nie będzie.

Tego się nie spodziewałam

Gdybym miała chociaż złotówkę za każdym razem, kiedy ktoś powiedział mi: „Twoja mama musi być z ciebie dumna”... Pewnie otworzyłabym drugi salon.

Tyle że to nie była prawda.

Matka się mnie wstydziła, unikała tematu, umniejszała moje osiągnięcia. Dlatego kiedy po jednej z rodzinnych imprez, na którą – oczywiście – nie zostałam zaproszona, usłyszałam coś zupełnie odwrotnego, poczułam, że coś jest nie tak.

– Twoja mama mówi, że masz najlepszy salon w mieście! – rzuciła ciotka, mieszając herbatę z przesadnym entuzjazmem.

Prawie zakrztusiłam się herbatą.

– Co mówi? – zapytałam powoli, chcąc się upewnić, że dobrze słyszę.

– Że twój salon to hit! Podobno trudno się do ciebie dostać, terminy masz zarezerwowane na tygodnie do przodu!

Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. To musiał być żart. Matka przez lata traktowała mnie jak kogoś, kogo najlepiej ukryć w ciemnym kącie. A teraz? Nagle była ze mnie dumna?

– Dziwne… – powiedziałam, próbując ukryć gorycz w głosie. – Jeszcze niedawno się mnie wstydziła.

Ciotka zmieszała się, jakby powiedziała coś, czego nie powinna.

– No wiesz, twoja mama… zawsze chciała dla ciebie jak najlepiej – rzuciła szybko.

Pokiwałam głową, udając, że to do mnie przemawia. Ale w środku aż kipiałam. Nie widziała we mnie wartości, dopóki nie mogła się mną pochwalić. Dopóki nie stałam się „sukcesem” w oczach innych ludzi. Dopóki nie mogła przypisać sobie choć części moich osiągnięć. Nie, nie zamierzałam tego tak zostawić. Po raz pierwszy od miesięcy postanowiłam odwiedzić moją matkę. Tym razem to ja miałam coś do powiedzenia.

Niespodziewana wizyta

Dom matki wyglądał tak samo jak zawsze. Perfekcyjny trawnik, eleganckie zasłony w oknach, nawet numer na furtce zdawał się bardziej lśniący niż u reszty sąsiadów. Wszystko musiało być nienaganne – przecież liczył się prestiż.

Zapukałam. Nie zadzwoniłam, nie uprzedziłam, że przyjdę. Chciałam zobaczyć jej minę, gdy mnie zobaczy.

Otworzyła szybko, jakby spodziewała się kogoś innego. Może liczyła na dostawę wykwintnego cateringu na kolejne spotkanie towarzyskie?

Jej twarz zastygła, gdy zobaczyła mnie w drzwiach.

– Natalia… – powiedziała z wahaniem. – Co tu robisz?

– Wpadłam na pogawędkę. Mogę wejść?

Niechętnie zrobiła krok w tył, wpuszczając mnie do środka. Zapach ekskluzywnych perfum zmieszał się z aromatem świeżo zaparzonej kawy. Nic się tu nie zmieniło. Tylko ja czułam się inaczej.

Usiadłam przy stole w salonie, tym samym, przy którym lata temu matka tłumaczyła mi, jak bardzo się mnie wstydzi.

Nie wiem, na co liczyła

– Słyszałam, że jesteś ze mnie dumna – powiedziałam z fałszywym uśmiechem.

Matka odłożyła filiżankę z lekkim stuknięciem o spodek.

– Co masz na myśli?

– To, że jeszcze niedawno unikałaś tematu mojego salonu, a teraz mówisz wszystkim, że to najlepsze miejsce w mieście. Zastanawiam się, skąd ta nagła zmiana.

Matka westchnęła, jakby ta rozmowa była dla niej wyjątkowo niewygodna.

– Kochanie, nie musisz być taka agresywna. Po prostu… cieszę się, że ci się udało.

– Udało mi się? – powtórzyłam, krzyżując ramiona. – Sama na to zapracowałam. Bez twojej pomocy.

– Nigdy nie powiedziałam, że ci się nie uda… – zaczęła, ale przerwałam jej szybko.

– Nigdy też nie powiedziałaś, że we mnie wierzysz. Zawsze byłaś przekonana, że skończę w jakimś zapyziałym salonie, strzygąc ludzi za grosze. Dopiero teraz, kiedy jestem „kimś”, mogłaś sobie przypisać część mojego sukcesu, prawda?

Matka zacisnęła usta w cienką linię.

– Chciałam dla ciebie dobrze. Chciałam, żebyś miała stabilne życie.

– Nie, mamo. Ty chciałaś dobrze dla siebie. Żebyś mogła powiedzieć znajomym, że twoja córka ma prestiżową pracę i bogatego męża. Nie pasowałam do twojej wizji, więc mnie odrzuciłaś.

Matka wyglądała, jakby miała coś powiedzieć, ale po chwili spuściła wzrok.

Cisza między nami była jak ściana.

– Nie przyszłam tutaj po twoje uznanie – powiedziałam w końcu. – Przyszłam, żebyś usłyszała to ode mnie: nie potrzebuję cię, twojej akceptacji ani twojego spóźnionego uznania. Przestań mówić o mnie ludziom, jakbyś miała w tym jakiś udział. Nie miałaś.

Podniosłam się i spojrzałam na nią po raz ostatni.

– Nie musisz się już mną chwalić. Dla ciebie i tak nigdy nie będę wystarczająca.

Nie zatrzymała mnie. Nie powiedziała nic, gdy wychodziłam. Po raz pierwszy nie czułam bólu.Tylko ulgę.

Natalia, 31 lat

Czytaj także:„Teść traktuje mnie jak niedojdę, bo nie dałam mu wnuka. To nic, że ma piękne wnuczki, skoro nie przedłużą jego rodu”„Mama chodzi do klubów częściej niż ja. Wstyd mi, bo spotyka tam moich znajomych i puszczają jej hamulce”„Trafił mi się teść z piekła rodem. Wiedziałam, że mną gardzi, ale to, co zrobił, było poniżej wszelkiej godności"

Reklama
Reklama
Reklama