Reklama

Gdy poznałam Piotra, miałam 25 lat i całe życie przed sobą. Był uroczy, opiekuńczy i potrafił sprawić, że czułam się wyjątkowa. Po kilku miesiącach znajomości poprosił mnie o rękę, a ja, pijana miłością, zgodziłam się bez wahania. Ślub był piękny, pełen wzruszeń i obietnic, że zawsze będziemy razem, bez względu na wszystko. Wtedy naprawdę w to wierzyłam.

Reklama

Miałam być panią domu

Zaraz po ślubie Piotr zaproponował, bym zrezygnowała z pracy. Twierdził, że jego pensja w zupełności nam wystarczy, a ja „nie powinnam się męczyć”. Brzmiało to jak troska, więc uległam. Tak zaczęło się moje życie jako gospodyni domowej – sprzątałam, gotowałam, dbałam o wszystko. Z początku myślałam, że to normalne, że taka jest rola żony.

Ale z czasem Piotr przestał mnie zauważać. Przestał dziękować. Przestał doceniać. Stałam się niewidzialna. A najgorsze było to, że sama przestałam to dostrzegać. Nie spodziewałam się, że pewnego dnia po prostu mnie zostawi. Że całe lata poświęcone dla niego nic nie będą dla niego znaczyć. A ja zostanę sama, upokorzona, bez pracy, bez pieniędzy i bez niego.

– Jesteś do niczego – rzucił, odsuwając talerz. – Nawet zwykłego obiadu nie potrafisz ugotować!

Stałam jak sparaliżowana. Był późny wieczór, a ja od rana krzątałam się po kuchni, żeby przygotować jego ulubiony obiad. Nie pasowało mu, że sos był za gęsty. Albo że mięso było zbyt suche. Albo po prostu chciał się wyładować.

Z każdym dniem czułam się coraz gorzej. Kiedyś byłam pełna życia, a teraz bałam się odezwać, żeby nie usłyszeć kolejnej uwagi. Piotr miał dla mnie tylko krytykę. Byłam za gruba, za nudna, za mało ambitna. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się zmienił.

– Może powinnaś się bardziej starać? – usłyszałam któregoś dnia, kiedy kolejny raz podważył sens mojego istnienia.

Robiłam dla niego wszystko

Zaczęłam się starać. Z rana wstawałam przed nim, żeby przygotować idealne śniadanie. Wieczorem czekałam na niego z ciepłą kolacją. Wszystko było wysprzątane, pranie wyprasowane, a ja – uśmiechnięta. Myślałam, że jeśli się bardziej postaram, znowu mnie pokocha. Ale on tylko coraz bardziej mną gardził.

Któregoś wieczoru, gdy powiedziałam, że źle się czuję i nie zrobiłam obiadu, spojrzał na mnie z politowaniem i rzucił:

– Może powinienem znaleźć sobie kogoś, kto wie, jak dbać o męża?

Wtedy coś we mnie pękło. Dni mijały jeden za drugim, a ja coraz bardziej czułam się jak cień samej siebie. Byłam jak duch w naszym własnym domu. Piotr mnie nie zauważał – chyba że było coś do skrytykowania. Zaczęłam podejrzewać, że może ma kogoś innego. Pewnego wieczoru wrócił później niż zwykle. Wszedł do domu, pachnąc drogimi perfumami, których nie znałam.

– Gdzie byłeś? – zapytałam niepewnie.

– Z kolegami. O co ci chodzi? – odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc.

Nie uwierzyłam. Ale nie miałam odwagi, by drążyć temat.

Znalazł sobie inną

Kilka dni później, kiedy brał prysznic, zobaczyłam, że na jego telefonie wyświetliła się wiadomość:

Tęsknię. Kiedy się zobaczymy?

Zrobiło mi się zimno. Przez chwilę stałam nieruchomo, nie wiedząc, co robić. Wzięłam telefon i poszłam do łazienki.

Kim ona jest? – zapytałam, otwierając drzwi.

Piotr spojrzał na mnie zdziwiony, jakby nie rozumiał pytania.

– Nie szpieguj mnie – rzucił lodowatym tonem. – Może gdybyś lepiej wyglądała, nie musiałbym rozglądać się za innymi.

Poczułam, jak świat mi się wali. Przez dwa tygodnie po odkryciu zdrady chodziłam jak cień samej siebie. Próbowałam znaleźć w sobie siłę, by z nim porozmawiać, ale każda próba kończyła się fiaskiem. Bałam się usłyszeć potwierdzenie tego, czego i tak byłam pewna. Piotr był coraz bardziej obcy. Wracał późno, ignorował mnie, traktował jak powietrze.

Zostawił mnie jak śmiecia

Aż pewnego dnia, gdy wróciłam z zakupów, zobaczyłam jego walizkę stojącą w korytarzu.

– Co to ma znaczyć? – zapytałam, czując, jak w gardle rośnie mi gula.

Wyprowadzam się – odparł chłodno, jakby mówił o czymś zupełnie normalnym.

– Do niej?

Nie odpowiedział.

– Piotr, przecież jesteśmy małżeństwem! Nie możesz tak po prostu mnie zostawić! – próbowałam go zatrzymać, szukając w nim choć odrobiny dawnego uczucia.

– O czym ty mówisz? To już dawno było martwe – prychnął. – Trzeba było się bardziej starać.

Patrzyłam na niego w osłupieniu. Nawet nie wyglądał na zdenerwowanego. Nie miał w sobie cienia wyrzutów sumienia. Byłam dla niego jak zużyta rzecz, którą można wyrzucić bez sentymentów. Zostałam sama. Stałam w korytarzu z dłońmi zaciśniętymi w pięści, wsłuchując się w dźwięk zamykających się drzwi. To było jak uderzenie w twarz. Byłam niczym. Nikt.

Chciałam płakać, ale zamiast tego usiadłam na podłodze i patrzyłam w ścianę. W pustym mieszkaniu nie było słychać nic poza moim własnym oddechem.

Byłam kompletnie załamana

Przez kolejne dni nie robiłam nic poza leżeniem w łóżku. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść. Wstyd i upokorzenie rozlewały się po moim ciele jak trucizna. Wszyscy wokół zadawali pytania, na które nie chciałam odpowiadać. Gdzie Piotr? Dlaczego sama robię zakupy? Nie miałam siły przyznać, że mnie zostawił. Że byłam dla niego tylko przystankiem, kimś, kogo można porzucić bez wahania.

Któregoś dnia zadzwoniła do mnie przyjaciółka.

– Nie możesz tak leżeć i się nad sobą użalać. Weź się w garść! – powiedziała ostro.

Poczułam złość. Jak ona mogła to tak upraszczać? Nie rozumiała, jak bardzo jestem zniszczona. Ale potem spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Zobaczyłam bladą, wychudzoną kobietę z podkrążonymi oczami. Kobietę, która poświęciła życie dla mężczyzny, który jej nie chciał.

To był moment, w którym coś we mnie drgnęło. Nie mogłam już dłużej pozwalać, by Piotr kontrolował moje życie, nawet jeśli już w nim nie było.
Następnego dnia wstałam, ubrałam się i wyszłam z domu. Zaczęłam szukać pracy. Musiałam zacząć od nowa, nawet jeśli bolało.

Zacznę życie od nowa

Pierwsze tygodnie w nowej rzeczywistości były koszmarem. Każdego ranka budziłam się z myślą, że jestem nikim. Nikt mnie nie potrzebował, nikt na mnie nie czekał. Zaczęłam pracować w małej kawiarni, gdzie od rana do wieczora biegałam między stolikami, próbując nie myśleć o Piotrze.
Bywały dni, gdy nie mogłam powstrzymać łez.

Stałam za ladą i patrzyłam na szczęśliwe pary, które trzymały się za ręce, i czułam się, jakbym była przezroczysta. Ale z czasem zaczęło się to zmieniać. Po raz pierwszy od lat miałam własne pieniądze. Po raz pierwszy ktoś docenił moją pracę, nawet jeśli było to tylko proste „dziękuję” od klienta.

Pewnego dnia, gdy wracałam do domu, zobaczyłam Piotra. Siedział w samochodzie z nią – kobietą, dla której mnie zostawił. Rozmawiali, ale on nie wyglądał na szczęśliwego. Miał zmarszczki, których wcześniej nie zauważyłam, wyglądał na zmęczonego. Zatrzymałam się na chwilę, czekając, aż mnie dostrzeże. Nasze spojrzenia się spotkały. Z jego twarzy zniknął wyraz pewności siebie. Chciał coś powiedzieć, ale ja tylko skinęłam głową i poszłam dalej. Nie musiałam już niczego słuchać.

Żyję po swojemu

Dziś, gdy patrzę na swoje życie, wiem jedno: Piotr mnie nie złamał.
Przestałam żałować tych lat, które mu poświęciłam. Były częścią mojej historii, ale nie określały tego, kim jestem. Znalazłam nową pracę, lepszą. Zaczęłam dbać o siebie, odzyskałam dawną pewność siebie.

Pewnego dnia spotkałam Piotra w sklepie. Był sam. Wyglądał na zmęczonego, jakby życie nie poszło tak, jak planował.

– Cześć – powiedział.

– Cześć – odpowiedziałam spokojnie.

Patrzył na mnie długo, jakby czegoś oczekiwał. Może myślał, że będę chciała go odzyskać. Ale ja tylko uśmiechnęłam się i poszłam dalej.
Nie był mi już potrzebny. Byłam wolna.

Paulina, 36 lat

Reklama

Czytaj także:
„Marzyłam o wyjeździe do Paryża lub choćby Gdańska, a skończyłam w Zgierzu. Mój facet jest skąpy i ma węża w kieszeni”
„Mąż zrobił ze mnie darmową opiekunkę teściowej. Nigdy nie lubiłam tej baby, a jestem na nią skazana”
„Przymykałam oko na zdrady męża, bo miał kasę. Bez niej nie byłoby mnie stać ani perfumy, ani na dubajską czekoladę”

Reklama
Reklama
Reklama