Reklama

Odkąd tylko pamiętam, wszystko kręciło się wokół dzieci, prania, gotowania, a potem znów sprzątania zabawek. Dni zlewały się w jedno – kawa zalana w pośpiechu, kanapka zjedzona na stojąco i te same, powtarzające się obowiązki. Czasem miałam wrażenie, że żyję w pętli, jakbym utknęła na tej samej planszy gry, w której Paweł był graczem gdzieś obok, a ja sama nie wiedziałam już, w co gram.

Paweł… Z nim też było coraz trudniej. Kiedyś, gdy dzieci były mniejsze, dużo rozmawialiśmy, nawet o głupotach. Teraz coraz częściej uciekał do tej swojej altanki. Potrafił tam siedzieć godzinami. Czasem mówił, że musi coś „przemyśleć”, że „to dla niego ważne”, ale im więcej siedział w tej altance, tym mniej było go w naszym życiu. I choć starałam się tłumaczyć sobie, że każdy potrzebuje oddechu, to czułam, jak między nami rośnie mur, a ja coraz mniej rozumiem, co się dzieje.

Kasia mówiła, że to pewnie kryzys, że faceci mają takie etapy – muszą sobie coś poukładać. Ale jak tu być cierpliwą, kiedy wieczorami zostajesz sama z dziećmi, a twój mąż znika za drzwiami altanki, jakby to był jakiś inny świat, do którego nie masz wstępu?

Pewnego wieczoru, kiedy znowu siedział tam już trzecią godzinę, usiadłam na schodach przed domem i patrzyłam na światła altanki. Dłonie drżały mi z zimna, a głowa pełna była pytań, których bałam się zadać. Bo co, jeśli odpowiedzi nie były takie, jakich bym chciała?

Chciał mieć święty spokój

Weszłam do altanki bez pukania. Paweł siedział na starym, rozklekotanym fotelu, z laptopem na kolanach, w słuchawkach na uszach. Światło małej lampki oświetlało mu twarz, a na stoliku obok leżały jakieś papiery, kubek po kawie, resztki chipsów. Pachniało dziwnie – mieszaniną papierosów, męskiego potu i zapachu jakiegoś drażniącego sprayu.

– Paweł, serio? – rzuciłam ostrym tonem, stając w progu z założonymi rękami. – Siedzisz tu już trzecią godzinę, a dzieci płaczą, bo chcą ci pokazać swoje rysunki. W ogóle cię to obchodzi?

Początkowo mnie nie usłyszał, wpatrzony w ekran. Dopiero kiedy zdjęłam mu z głowy słuchawki, drgnął i spojrzał na mnie z irytacją.

– Co ty robisz?! – warknął, jakby to ja przeszkadzała w jego ważnych sprawach.

– Co ja robię? – powtórzyłam, z trudem panując nad głosem. – Paweł, jesteśmy rodziną. A ty tu siedzisz jak odludek, zamknięty w tej swojej dziupli. Co ty w ogóle robisz w tej altance?

Paweł odchylił się na oparcie, zacisnął usta. Widzę, jak mu pulsuje żyła na skroni. Milczy.

– Paweł, do cholery! – podniosłam głos. – Odpowiedz mi w końcu! Co tu się dzieje?!

– Aneta… – zaczął wolno, przeciągając słowa. – To jest moja przestrzeń, okej? Moje miejsce. Chociaż tu chcę mieć spokój. Nie możesz mi tego dać? Chociaż tutaj?

– Spokój? A ja? A dzieci? My się tu nie liczymy? – głos mi zadrżał, czułam, że zaraz wybuchnę. – Myślisz, że ja nie potrzebuję spokoju? Myślisz, że nie chciałabym po prostu… odpocząć? Wyjść na chwilę, bez tej całej codzienności na głowie?

Paweł spuścił wzrok, bębniąc palcami o blat.

– Ty tego nie rozumiesz… – mruknął, niemal do siebie.

– To mi wytłumacz! – wrzasnęłam. – Powiedz mi, co tu robisz, Paweł, bo ja naprawdę już nie daję rady. Nie poznaję cię.

Paweł nagle wstał, odepchnął krzesło, które zaskrzypiało na podłodze. Przez chwilę patrzył na mnie twardym wzrokiem, jakby chciał coś powiedzieć, ale potem tylko machnął ręką i wyszedł z altanki, zostawiając mnie samą w tym dusznym, pachnącym obcym miejscem. Stałam tam jeszcze chwilę, patrząc na ten bałagan, na kubki, papiery, jego laptop. Czułam w gardle gulę, która rosła, aż w końcu łzy zaczęły mi spływać po policzkach.

Byłam w szoku

Była sobota wieczór, dzieci już spały, a dom wreszcie ucichł. Usiadłam w kuchni z herbatą, ale nie potrafiłam się skupić na niczym. Cisza była zbyt głośna, zbyt pusta. Z altanki znów sączyło się światło, a ja czułam, jak coś mnie ciągnie w tamtą stronę, jak magnes.

Założyłam bluzę, wyszłam cicho na ogród. Skradałam się jak złodziej, choć przecież miałam prawo tam wejść. Zatrzymałam się przy oknie altanki, które było lekko uchylone. W środku Paweł siedział przy biurku, mówił do mikrofonu.

– No, kochanie, nie tak szybko… – usłyszałam jego głos, głębszy niż zwykle, przeciągający słowa, jakby flirtował. – Powiedz jeszcze raz, co masz na sobie? – parsknął cicho śmiechem. – Nie, no zwariuję przez ciebie, serio… – dodał.

Zamarłam. Głos mi się zaciął w gardle. Patrzyłam na niego przez szparę w zasłonie, a w środku wszystko mi pulsowało – serce biło jak oszalałe, w głowie szumiało.

– Nie no, muszę cię w końcu zobaczyć, tak na żywo – mówił dalej Paweł, z takim tonem, jakiego nie słyszałam od dawna. – Wiesz, jak mnie nakręcasz? Tak, wiem, że nie możemy od razu… – zamilkł na chwilę, jakby czegoś słuchał, potem zachichotał. – Zwariuję przez ciebie, serio. Dobra, muszę już kończyć, bo zaraz Aneta znowu tu wlezie. Wiesz, jaka jest… – rzucił z ironicznym akcentem.

Nie mogłam w to uwierzyć

Czułam, jak nogi mam jak z waty, jak coś ściska mi klatkę piersiową. Ręce drżały, a w głowie kłębiły się pytania. Czy ja w ogóle powinnam to słyszeć? Czy to jest prawdziwe? Może to jakieś głupie żarty, może gra z kimś online?

Ale potem usłyszałam, jak mówi cicho, niemal szeptem, takim głosem, którego używał dawniej, kiedy byliśmy zakochani:

– Jesteś piękna, wiesz? Kocham twoje zdjęcia. Naprawdę, nie mogę się doczekać, aż się spotkamy.

I wtedy wszystko we mnie pękło.

Nie potrafiłam wrócić do domu. Stałam pod altanką, z policzkami mokrymi od łez, zrozpaczona i rozbita. Myśli kotłowały mi się w głowie: Dlaczego? Co się z nami stało? Kim jest ta kobieta? A może... czy to coś poważnego?

Kiedy w końcu zebrałam się na siłach, wróciłam do domu, nie mówiąc Pawłowi ani słowa. Zanim przekroczyłam próg, słyszałam jeszcze, jak mówi do mikrofonu:

Dobra, kochanie, kończę. Ale wiesz, co zrobię, jak cię zobaczę…?

Nie chciałam słyszeć więcej.

Dla mnie to była zdrada

Następnego dnia nie mogłam już dłużej wytrzymać tej ciszy, tej gry w pozory. Paweł znów zamknął się w altance, a ja chodziłam po domu jak bomba zegarowa, z trzęsącymi się rękami, gotowa wybuchnąć. Nie mogłam patrzeć na jego kubek po kawie w zlewie, na jego kurtkę rzuconą byle jak na krzesło. Każda drobnostka drażniła mnie jak drzazga wbita pod skórę.

A potem, zupełnie bez planu, po prostu tam weszłam. Wdarłam się do tej jego jaskini ciszy i tajemnic.

– Paweł! – wrzasnęłam, wchodząc gwałtownie, aż drzwi uderzyły o ścianę.

Zamarł. Siedział przy biurku, laptop jeszcze otwarty, a na ekranie widniał messenger z włączonym czatem głosowym. Na jego twarzy zdążyłam zauważyć wyraz... nie, to nie był wstyd. To była wściekłość. Wściekłość, że mu przeszkodziłam.

– Co to ma znaczyć?! – wyrzuciłam z siebie, głos drżał mi ze złości. – Z kim rozmawiasz, Paweł? Co ty robisz, do cholery, w tej altance?!

– To nie twoja sprawa – warknął, ale widziałam, jak ścisnął szczękę, jak zbladł.

– Nie moja sprawa?! – krzyknęłam. – Ty jesteś moim mężem! Mamy dzieci, dom, życie razem! Co to ma znaczyć, że nie moja sprawa?!

Zerwał się z miejsca, uniósł ręce, jakby chciał coś wyjaśnić, ale ja już nie słuchałam. W głowie mi huczało. Czułam się, jakbym stała na krawędzi przepaści.

– Aneta… – zaczął cicho, a potem wypalił – To tylko rozmowy. Rozumiesz? Tylko rozmowy. Nic się nie dzieje naprawdę. Nie dramatyzuj.

– Rozmowy? – powtórzyłam, głos mi się załamał. – Rozmowy o tym, co kto na sobie ma? O zdjęciach? To są dla ciebie tylko rozmowy?

– Nie robię ci krzywdy, Aneta – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Nie zdradzam cię. Nie dotknąłem nikogo. Po prostu... rozmawiam. Daj mi spokój.

– Nie zdradzasz mnie? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – A co to jest, jeśli nie zdrada? Może nie ciałem, ale głową, sercem… Ty tam siedzisz i budujesz z kimś inny świat, a ja co? Mam ci robić kolację i się uśmiechać?

Nie odpowiedział. Patrzył na mnie tym swoim zimnym spojrzeniem, które mówiło: *Przestań przesadzać*. A mnie coś w środku pękło.

– Wiesz co, Paweł? Nie musisz się już tłumaczyć. Tylko jedno mi powiedz… Czy choć raz pomyślałeś o mnie? O dzieciach? Czy choć przez chwilę czułeś się winny? – spytałam.

Opuścił głowę, ale milczał. I to jego milczenie bolało mnie bardziej niż jakiekolwiek słowa.

Nie wiedziałam, co robić

Następnego dnia zadzwoniłam do Kasi. Nie mogłam już dusić tego w sobie. Gdy tylko odebrała, od razu wybuchłam płaczem.

– Kasia… Ja już nie wiem, co robić. Paweł... On... – urwałam, bo głos mi się załamał.

– Spokojnie, Anetka, oddychaj. Co się stało? – zapytała cicho, zaniepokojona.

Siedziałam na podłodze w kuchni, oparta o szafkę, a łzy ciekły mi po policzkach. W końcu wyszlochałam:

– On rozmawia z innymi kobietami. Flirtuje. Siedzi w tej altance godzinami, mówi do nich, śmieje się, chichra jak nastolatek. Wiesz, jak on mówił do tej kobiety? „Kochanie”... – zacięłam się, bo to słowo bolało jak nóż w serce. – A do mnie? Od miesięcy nic. Cisza. Tylko „podaj mleko”, „gdzie są klucze”, „wstaw pranie”.

Kasia westchnęła, długo nic nie mówiła. W końcu odezwała się cicho, ale z dziwną siłą w głosie:

– Aneta, on jest dupkiem. Tyle ci powiem. Ale... – zawahała się – to wcale nie znaczy, że wszystko stracone. Może… może on się po prostu pogubił?

– Pogubił?! Kasia, ja tu siedzę i płaczę jak idiotka, a on tam, w tej swojej altance, żyje w jakimś innym świecie! – krzyknęłam, tłumiąc szloch.

– Wiem, kochana. Ale posłuchaj… Ty musisz teraz myśleć o sobie. O sobie i o dzieciach. A on? Niech siedzi tam, gdzie chce. Niech się zastanowi, co traci – powiedziała, a jej głos stał się twardszy.

Zamilkłyśmy na chwilę. Patrzyłam na ściany kuchni, na te wszystkie magnesy na lodówce, dziecięce rysunki. Mój świat. Nasz świat. Czy naprawdę Paweł nie widzi, że to wszystko jest ważniejsze niż jego „rozmowy”?

Po chwili powiedziałam już ciszej, bardziej do siebie niż do niej:

– Kasia... A może to ja coś zrobiłam źle? Może on... po prostu przestał mnie kochać?

– Aneta, przestań. Nie obwiniaj się. – Kasia mówiła stanowczo, ale ja czułam, jak coś mnie dławi. – To on zawalił, nie ty. Pamiętaj o tym.

Po rozmowie długo jeszcze siedziałam sama w kuchni. Słuchałam ciszy, która brzmiała jak wyrok. Myśli plątały mi się w głowie – Co dalej? Czy to koniec? A może... a może jeszcze nie wszystko stracone? Ale im dłużej siedziałam, tym bardziej czułam w sercu pustkę.

Chciałam znać prawdę

To był zwyczajny wieczór. Paweł siedział w salonie, oglądając coś na telefonie. Dzieci spały, a ja... ja zebrałam w sobie całą odwagę, całą złość, całą rozpacz, którą przez te tygodnie gromadziłam w sercu. Usiadłam naprzeciw niego. Wzięłam głęboki oddech.

– Paweł, musimy porozmawiać – powiedziałam cicho, ale w moim głosie coś zadrżało.

Uniósł wzrok, niechętnie, jakby go to męczyło. Przełknęłam ślinę i zapytałam:

– Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego rozmawiasz z nimi? Co w nich masz, czego nie ma we mnie?

Paweł westchnął, odłożył telefon na stolik i oparł łokcie na kolanach. Długo milczał, a potem wzruszył ramionami.

– Nie wiem... Sam siebie nie rozumiem. – W głosie miał zmęczenie. – To wszystko... – machnął ręką, wskazując na nasze życie – dzieci, praca, dom, kredyty... Czuję się, jakby mnie tu nie było. Jakbym... zniknął.

– A ja? – zapytałam, czując, jak oczy mi się szklą. – Ja tu jestem, Paweł. Codziennie. Czekam na ciebie. Robię wszystko, żeby to wszystko działało, żeby dzieci miały dom, obiad, ciepło... Czy ja ci już nie wystarczam?

Spojrzał na mnie tak, jakby nagle mnie zobaczył. Zmieszany, cichy, jakby przyłapany na czymś wstydliwym. Ale nie powiedział nic. Tylko spuścił głowę.

– Czy ty mnie jeszcze kochasz? – zapytałam już niemal szeptem, czując, że mój głos się łamie.

Cisza między nami była gęsta, lepka, nie do zniesienia. Paweł odchrząknął, ale w końcu tylko powiedział cicho:

– Nie wiem. Nie wiem, Aneta.

To „nie wiem” uderzyło mnie mocniej niż jakiekolwiek wyznanie. Poczułam, jakby wyrwał mi serce. Otarłam łzy wierzchem dłoni i skinęłam głową. Nie chciałam już więcej słuchać. Nie chciałam dłużej walczyć z jego obojętnością, z tym, co czułam od miesięcy.

Wstałam i wyszłam z pokoju, zostawiając go samego. W głowie kołatały pytania: Czy to moja wina? Czy powinnam była być inna, lepsza, bardziej cierpliwa? Ale czy to by coś zmieniło? Czy można walczyć o kogoś, kto od dawna już walczy tylko o siebie?

Aneta, 40 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama