„Mąż zdradzał mnie z sąsiadką. Mówił, że to moja wina i kazał mi przeprosić, że byłam nieczuła”
„– Może… może rzeczywiście za bardzo się odsunęłam. Może przestałam być kobieca. Wiecznie zmęczona, rozwalona psychicznie… – powiedziałam. – Nie. Nie. Nie będziemy się teraz biczować – przerwała Magda ostro. – On cię zdradził. To jest fakt. Ty nie zdradziłaś jego. I to wystarczy, żebyś wiedziała, kto tu zawinił”.

Czasem człowiek żyje w czymś, co tylko z zewnątrz wygląda jak normalność. Śniadania, zakupy, zawożenie dzieci do szkoły, wspólne obiady. Wszystko jak z obrazka. Ale kiedy gasną światła i dzieci zasypiają, zostajesz sama z myślami. Z dziwnym chłodem w łóżku, mimo że obok ktoś oddycha. Tak wyglądało moje życie z Tomkiem.
Mieliśmy dwójkę dzieci – Lenę i Stasia. Kochane urwisy. To dla nich wstawałam każdego dnia, robiłam kanapki z serkiem, jeździłam na zebrania, prasowałam koszule. Tomek… Tomek był moim mężem. Kiedyś był też moim przyjacielem, powiernikiem, facetem, który potrafił mnie rozśmieszyć do łez. A potem… coś się zmieniło.
Zaczęło się niewinnie
Nieobecne spojrzenia. Krótkie odpowiedzi. Telefon zawsze w kieszeni, nigdy na stole. I ta wymówka, co wracała jak refren:
– Praca się przeciągnęła, Karolina. Mam teraz ważny projekt – mówił, zdejmując buty w przedpokoju i od razu zamykając się w łazience.
Wiedziałam, że coś jest nie tak. Nie dlatego, że jestem paranoiczką. Po prostu… znam swojego męża. Znałam. Kiedyś próbowałam zaczepić go wieczorem, gdy dzieci już spały. Podeszłam do niego, usiadłam blisko na kanapie, dotknęłam jego ręki. Tomek nawet nie drgnął. Patrzył w ekran, jakby był ciekawszy niż ja, niż my.
– Tomek… – zaczęłam cicho. – Czy ty mnie jeszcze kochasz?
Oderwał wzrok od telefonu, jakby nie zrozumiał pytania.
– Co to za pytanie? – rzucił chłodno. – Nie mam teraz siły na takie rozmowy.
Odsunęłam się powoli. Nie miał siły. Ale miał siłę siedzieć godzinami na Messengerze. Tylko nie ze mną.
Mąż ciągle nie miał czasu
– Możemy pogadać? – zapytałam, ledwo zamknęły się za dziećmi drzwi ich pokoju.
Tomek wzruszył ramionami i nie odrywając wzroku od laptopa, mruknął:
– Teraz? Mam robotę.
– Zawsze masz robotę – syknęłam. – A ja? Ja się nie liczę?
Zamknął laptop z trzaskiem. Jego twarz wyrażała coś pomiędzy irytacją a zmęczeniem.
– Karolina, co znowu?
– Co znowu?! Tomek, ty tu prawie nie istniejesz. Jesteś w domu fizycznie, ale emocjonalnie to już dawno cię nie ma. Gdzie ty jesteś wieczorami, co?
– Pracuję. Próbuję nas utrzymać – rzucił oschle.
– Nie. Ty uciekasz. Przede mną. Przed nami. I mam dość zgadywania, czy dziś będziesz miał humor, żeby powiedzieć mi "cześć".
Stał. Patrzył na mnie tak, jakby nagle mówiła do niego obca kobieta.
– Nigdy mnie nie rozumiałaś – wypalił. – Wiecznie czegoś oczekujesz. Jakbyś była jedyną, która ma prawo do zmęczenia, do emocji.
– To ty mnie zostawiłeś samą! Nawet nie zauważyłeś, jak bardzo się staram. Że wszystko robię za nas dwoje. Ale jedno pytanie… jedno muszę ci zadać. Tylko odpowiedz mi szczerze.
Zacisnęłam dłonie w pięści, próbując nie zadrżeć.
– Zdradzasz mnie?
Zapadła cisza. Dłuższa niż którakolwiek w naszym małżeństwie. Jego twarz pobladła. Otworzył usta, ale nie padło żadne słowo. Nic. Nawet kłamstwo.
– No mów! – krzyknęłam.
Ale on tylko patrzył. Milcząco. I wtedy zrozumiałam wszystko.
Miałam swoje podejrzenia
Z Sandrą znałyśmy się z widzenia. Mieszkała dwa piętra niżej, samotna matka z córeczką. Czasem wymieniałyśmy uprzejmości na klatce – uśmiech, parę zdań o pogodzie. Ale odkąd zaczęłam podejrzewać Tomka, zaczęłam też inaczej patrzeć na nią. Zbyt często wychodziła wtedy, gdy wracał. Zbyt wiele razy śmiali się razem na parkingu. W końcu nie wytrzymałam. Zadzwoniłam do jej drzwi z wymuszonym uśmiechem.
– Hej, Sandra. Masz chwilę?
– Jasne, wejdź – odparła zaskoczona. – Coś się stało?
Usiadłyśmy w kuchni. Jej córka bawiła się w pokoju, a ja zaciskałam palce na kubku z herbatą, której nawet nie planowałam pić.
– Wiesz… Zastanawiam się, czy… czy znasz dobrze mojego męża – zaczęłam, patrząc jej prosto w oczy.
Zawahała się. Uśmiech na jej twarzy znikł, spojrzenie uciekło gdzieś na bok.
– Znam… no, gadaliśmy czasem.
– Tylko gadaliście? – spytałam ostrzej.
Sandra odchrząknęła, nerwowo poprawiając włosy.
– Karolina, nie wiem, o co ci chodzi…
– To powiem wprost. Czy coś cię łączy z Tomkiem?
Zamilkła. Przez długą chwilę patrzyła na swoje dłonie, jakby szukała na nich odpowiedzi. W końcu wstała.
– Myślę, że powinnaś porozmawiać z mężem – powiedziała cicho i odwróciła się plecami.
To było wszystko, czego potrzebowałam.
Podsłuchałam rozmowę Tomka
Włączyłam zmywarkę, ale jej szum nie był w stanie zagłuszyć głosu, który dochodził z łazienki. Rozmawiał przez telefon. Drzwi były przymknięte, ale wystarczająco, by słyszeć każde słowo.
– No i co miałem jej powiedzieć? Że już nie czuję nic? – mówił cicho, ale z wyraźną pretensją w głosie. – Karolina to jak cień. Obecna, ale martwa. Tylko obowiązki, dzieci, zakupy. Zero emocji. Nie wytrzymam już długo.
Zamarłam. Serce biło mi jak oszalałe. Stałam w kuchni z gąbką w dłoni, czując, że zaraz się uduszę.
– Nie, nie podejrzewa. Udaję normalność. Ale wiesz co? Gdyby nie była taka… zimna, to może nigdy bym nie…
Nie dokończył, bo wpadłam do łazienki bez pukania.
– Co byś nie zrobił, Tomek?! – wybuchłam.
Zaskoczony, spojrzał na mnie, jakby zobaczył ducha.
– Podsłuchiwałaś mnie? – zapytał, zamiast cokolwiek wyjaśnić.
– Ty serio to powiedziałeś? Że jestem cieniem? Martwa? Że mnie nie czujesz?! – głos mi drżał, ale nie z płaczu. Z furii.
– Karolina… to nie tak. Po prostu jesteś... trudna. Nie rozmawiamy już ze sobą. Jesteś wiecznie zmęczona, chłodna.
– Bo musiałam być! Ktoś musiał ogarniać ten dom, dzieci, życie! Ty miałeś czas na romanse, a ja na pieluchy i rachunki!
Nie odpowiedział. Stał w tej łazience, mokry, milczący, bez słowa żalu. I wtedy wiedziałam, że nie chodzi o Sandrę. Nie chodzi o seks. Chodziło o to, że przestał mnie szanować.
Potrzebowałam wsparcia
– Karola, weź oddychaj. Serio, bo zaraz coś ci się stanie – Magda położyła mi dłoń na ramieniu, gdy ledwo siedziałam na krześle w jej kuchni.
Właśnie jej wszystko powiedziałam. O rozmowie, o Sandrze, o tym, że Tomek nie tylko mnie zdradzał, ale jeszcze miał czelność zwalić winę na mnie.
– Mówił, że jestem jak cień – szepnęłam. – Że nic nie czuję. A ja czuję wszystko. Non stop. I to boli najbardziej.
Magda pokręciła głową, jakby nie wierzyła.
– On jest skończonym dupkiem. Ale nie pozwól mu wmówić ci, że to twoja wina. Ty się starałaś. Byłaś dla niego, dla dzieci. A on wybrał łatwiejszą drogę. Zdradę.
Wbiłam wzrok w kubek z herbatą. Ręce mi się trzęsły.
– Może… może rzeczywiście za bardzo się odsunęłam. Może przestałam być kobieca. Wiecznie zmęczona, rozwalona psychicznie…
– Nie. Nie. Nie będziemy się teraz biczować – przerwała ostro. – On cię zdradził. To jest fakt. Ty nie zdradziłaś jego. I to wystarczy, żebyś wiedziała, kto tu zawinił.
Patrzyłam na Magdę i pierwszy raz od dawna czułam, że ktoś mnie naprawdę widzi. Nie jako matkę, kucharkę, sprzątaczkę. Tylko jako Karolinę. Zranioną kobietę, ale jeszcze żywą. Tego samego wieczoru spakowałam torby. Zadzwoniłam do mamy. Powiedziałam tylko jedno zdanie:
– Mamo, czy możemy przyjechać na trochę? Ja i dzieci.
Nie pytała. Tylko powiedziała:
– Drzwi są otwarte.
Próbował przepraszać
Przyjechał dwa dni po tym, jak się wyprowadziłam. Stał pod domem mamy z naręczem róż i miną chłopca, który zrobił coś głupiego, ale nie rozumie do końca co.
– Możemy pogadać? – zapytał, gdy otworzyłam drzwi.
Wyszłam na ganek, nie wpuszczając go do środka.
– Tylko krótko – rzuciłam.
– Karolina… to wszystko wymknęło się spod kontroli. To nie miało tak wyglądać. Ja… popełniłem błąd.
Spojrzałam na niego, zimno. Po raz pierwszy od dawna nie drżałam. Nie miał nade mną władzy.
– Błąd? – powtórzyłam. – Kłamstwa, zdrada, zwalanie winy na mnie… To nie był jeden błąd, Tomek. To był ciągły wybór.
– Ale ja cię przecież nie zostawiłem. To się po prostu… wydarzyło. Sandra była… obecna. Ty już nie.
– Bo byłam zmęczona. Bo walczyłam za nas oboje. A ty w tym czasie układałeś sobie życie dwa piętra niżej.
Westchnął. Patrzył na mnie jak na histeryczkę, której trzeba wytłumaczyć świat.
– Gdybyś tylko była bardziej ciepła, gdybyś mnie nie odpychała…
Prychnęłam.
– Serio? Chcesz, żebym cię przeprosiła za to, że mnie zdradziłeś?
Zamilkł.
– Tomek… ja już nie jestem tą samą kobietą, którą zostawiłeś. I nie wrócę tam, gdzie było mi źle.
Odwróciłam się. I zostawiłam go z tymi cholernymi różami.
Karolina, 41 lat
Czytaj także:
- „Wiedziałam o zdradzie męża, ale milczałam. Lawendowe perfumy jego kochanki czułam przez zamknięte drzwi szafy”
- „Mąż od lat kupował kochance drogie perfumy za nasze wspólne pieniądze. Teraz zostawię go bez grosza”
- „Mam dobrego męża, ale moje małżeństwo jest pasmem udręk. Kiedyś myślałam, że się troszczy, dziś wiem, że to kontrola”

