Reklama

Dopiero niedawno zrozumiałam, że poświęcenie nie zawsze ma sens. Że można całe życie oddać drugiemu człowiekowi, a na końcu zostać z niczym – bez godności, bez miłości, bez siebie.

Z Andrzejem przeżyłam trzydzieści lat. Z pozoru byliśmy zgodnym małżeństwem – dom, dziecko, wspólne święta, zdjęcia z wakacji. Znajomi mówili, że nam zazdroszczą. A ja? Ja milczałam, nawet gdy w środku czułam się martwa.

Andrzej mnie nie wyzywał. Ale też nie słuchał. Nie patrzył. Nie całował. Od lat spał obok, ale jakby za szybą. Wracał późno, wiecznie zmęczony, wiecznie zajęty. A ja... próbowałam się nie bać. Tylko czego? Że odejdzie?

Wiedziałam. O zdradach. O tych „delegacjach”, które nagle wypadały w soboty. O cichych telefonach zamykanych w łazience. Ale udawałam, że nie widzę. Bo miałam syna. Bo miałam dom. Bo bałam się zaczynać od zera.

– Asiu, ile jeszcze? – pytała Klara, jedyna, której się zwierzałam. – Przecież ty już nie żyjesz, ty wegetujesz!

Ale dopiero jedna wiadomość, przypadkiem znaleziona w jego telefonie, otworzyła mi oczy.

Miałam dość

Pranie się jeszcze suszyło, kiedy usłyszałam dźwięk powiadomienia z jego telefonu. Andrzej był pod prysznicem. Normalnie nie ruszyłabym cudzego telefonu, nawet jego. Ale wtedy coś mnie tknęło. Wzięłam telefon z kuchennego blatu. Zablokowany. Ale przecież znałam jego PIN – datę urodzin naszego syna. Otworzyłam.

Pierwsza wiadomość, która się wyświetliła, sprawiła, że zamarłam.

„Wczoraj było cudownie, nie mogę przestać o Tobie myśleć”

Wpatrywałam się w ekran, jakbym czytała w obcym języku. Zamarłam. Potem pojawiła się złość. Potem... pustka. I cisza. Taka, która boli.

– A co ty robisz z moim telefonem? – zapytał Andrzej, wchodząc do kuchni w samym ręczniku, z włosami jeszcze mokrymi.

Odwróciłam się do niego bardzo powoli. Trzymałam telefon przed sobą, jak dowód rzeczowy.

– To co, Andrzej? Teraz już nawet nie ukrywasz romansu?

Zamarł. Spojrzał na ekran. I wzruszył ramionami.

– Przesadzasz. To tylko znajoma. Pracujemy razem. Żartujemy sobie. Ty wszystko od razu wyolbrzymiasz.

– Serio?

– Daj spokój, Asia. Szukasz dramatu, bo ci się nudzi w domu. Ty zawsze coś musisz wyolbrzymić. – Wziął telefon, jakby miał dość głupiej zabawy.

– Ile ich było? – zapytałam cicho. – Ile takich wiadomości przez te wszystkie lata?

Spojrzał na mnie chłodno. Uśmiechnął się lekko. Jakby chciał powiedzieć: „Niczego mi nie udowodnisz”.

A ja po raz pierwszy pomyślałam: Co ja tu jeszcze robię?

Byłam zła na siebie

– On mnie zdradzał całe życie – powiedziałam i od razu pożałowałam. Bo wypowiedzenie tych słów na głos sprawiło, że coś we mnie pękło. Właśnie w tej chwili, przy stole w kuchni Klary, z kubkiem niedopitej kawy w dłoniach.

– W końcu to powiedziałaś – westchnęła Klara, odkładając filiżankę. – Bo ja już myślałam, że ty nie masz kontaktu z rzeczywistością.

Wiedziałam... ale wolałam nie widzieć. Rozumiesz? Udawałam, że to nic. Że może to tylko flirty. Może jednorazowe wpadki. Ale przecież ja czułam. Czułam od początku, że mnie nie kocha.

– Przestań go bronić. Błagam cię, Asiu, przestań.

– Ja go nie bronię. Ja tylko... – urwałam. Zaczęły mi drżeć ręce. – Ja tylko nie rozumiem siebie. Dlaczego pozwalałam mu na to tyle lat?

Klara podniosła głos. Po raz pierwszy od dawna.

– Bo byłaś tchórzem! Bo wolałaś udawać idealne małżeństwo niż przyznać, że cię upokarza! Bo bałaś się, że sobie nie poradzisz. Że bez niego jesteś nikim! – powiedziała.

– Może właśnie tak było – wyszeptałam. – Może się bałam, że jak odejdę, to zginę. A jak zostanę, to tylko będę cicho gnić. I wybrałam gnicie.

– A teraz co? Nadal chcesz tu siedzieć i czekać, aż wróci z kolejnej „delegacji”? – Klara spojrzała na mnie ostro. – Asiu, obudź się. Masz czas, żeby odzyskać siebie.

Wtedy zrozumiałam coś jeszcze. Że przez lata zdradzałam samą siebie. Pozwalałam, żeby ktoś mnie deptał, bo wmówiłam sobie, że na więcej nie zasługuję.

Ale ja zasługiwałam. Zawsze zasługiwałam.

Przyłapałam męża na zdradzie

To miało być zwykłe wyjście do apteki. Tylko dlatego wyszłam wcześniej z pracy – chciałam jeszcze kupić witaminy dla Tomka. Ale jak tylko minęłam kawiarenkę na rogu, zobaczyłam ją. Siedziała przy stoliku na zewnątrz, z filiżanką cappuccino i uśmiechem na twarzy. A obok niej... mój mąż.

Zamarłam. Zobaczyłam, jak nachyla się do niej, jak gładzi ją po dłoni. A potem jak czule poprawia jej kosmyk włosów za uchem. To nie był flirt. To była czułość. Intymność. Taka, jakiej nie okazywał mi od lat.

Nie wiem, jak znalazłam się przy ich stoliku. Nie planowałam tego.

– Przepraszam... – powiedziałam spokojnie, choć w środku trzęsłam się jak osika. – Mogę na słówko z panią?

Młoda kobieta spojrzała na mnie zaskoczona. I chyba wystraszona.

– Joanna – wyciągnęłam rękę. – Żona Andrzeja.

Andrzej pobladł.

Asia, proszę, nie rób sceny...

– To nie scena. To konfrontacja.

Dziewczyna zbladła.

– Ja... ja nie wiedziałam... On mówił, że się rozwodzicie.

– Ach. Czyli już nawet nie udaje, że jest w porządku. – Uśmiechnęłam się gorzko. – Nie martw się. Nie będę robić awantury. Chciałam tylko zobaczyć pani twarz.

– Przepraszam. Naprawdę... – wyszeptała dziewczyna, spuszczając wzrok.

Odwróciłam się i odeszłam, zostawiając ich w ciszy. Na nogach jak z waty, z sercem jak z kamienia. Bolało. Ale nie tak, jak myślałam. Bolało nie to, że mnie zdradził. Bolało, że ja tak długo pozwalałam sobie na bycie nikim.

Syn mnie zaskoczył

– Tomek, możemy porozmawiać? – zapytałam, kiedy tylko wrócił z uczelni. Zdjął buty i od razu wszedł do swojego pokoju. Typowe. Zawsze był bliżej Andrzeja niż mnie. Zawsze "z tatusiem" jeździł na ryby, z tatusiem oglądał mecze, z tatusiem "lepiej się dogadywał".

Usiadł na brzegu łóżka, spojrzał na mnie z rezerwą.

– Co się dzieje?

– Chodzi o twojego ojca... – zaczęłam niepewnie. – Tomek, on mnie zdradza. I to nie od wczoraj. On ma inną kobietę. Młodą. Spotykają się od miesięcy.

Tomek zmarszczył brwi, ale nie wyglądał na zaskoczonego.

I co, przyszłaś mi się wyżalić?

– Chcę, żebyś wiedział. Żebyś nie żył w kłamstwie. Twój ojciec...

– To twój problem, mamo – przerwał mi chłodno. – Nie wciągaj mnie w wasze sprawy. Zawsze byłaś przewrażliwiona. Może ci się tylko wydaje?

Zamurowało mnie. Czułam, jak powoli kurczy się we mnie coś ważnego. Może resztki złudzeń.

Czyli stajesz po jego stronie?

– Nie staję po niczyjej. Po prostu mam dosyć dram i łez. Przez całe życie tylko napięcie i wieczne pretensje. Jak nie o jego nieobecność, to o twoje milczenie. Może czas najwyższy się rozstać, skoro nie możecie razem żyć?

Wyszłam bez słowa. Nie było już z kim rozmawiać. W swoim pokoju usiadłam na łóżku. Zostałam sama. I nagle uświadomiłam sobie coś jeszcze bardziej gorzkiego – że w tym małżeństwie byłam sama od początku.

Podjęłam decyzję

Stałam w przedpokoju z walizką. Spakowałam ją w godzinę – najpierw rzeczy, potem oddech, na końcu odwagę. Miałam wrażenie, że robię coś nierealnego. Jakby to nie była ja. Joanna – ta cicha, pokorna żona, która przez trzydzieści lat udawała, że wszystko jest w porządku.

Andrzej wrócił wcześniej niż zwykle. Zatrzymał się w drzwiach, jakby ktoś go uderzył.

A co to ma znaczyć?

– Odchodzę.

Parsknął śmiechem. Zdziwiony? Zlekceważony. Tak, jakby powiedział: I tak nie zrobisz tego naprawdę.

– Przestań robić przedstawienie. Gdzie niby pójdziesz? Do tej swojej koleżanki Klary? Myślisz, że ktoś cię jeszcze chce? Że zaczniesz życie od nowa w tym wieku?

– Nie wiem, Andrzeju. Ale wolę samotność niż twoją pogardę.

– Pogardę? Boże, ty zawsze dramatyzujesz. Było ci źle? Miałaś dom, syna, stabilizację...

– I codziennie czułam się niewidzialna.

Przestań się mazać. To tylko kryzys. Przejdzie ci.

– Nie, Andrzeju. Nie przejdzie. Właśnie pierwszy raz w życiu czuję, że robię coś dla siebie.

Zamilkł. Zrobił krok w moją stronę. Patrzył na mnie inaczej niż zwykle – jakby naprawdę coś zrozumiał. Może pierwszy raz w życiu.

Zrobisz mi to po tylu latach? – zapytał. – Zniszczysz wszystko?

– Ty to zrobiłeś dawno temu. A ja czekałam za długo.

Zamknęłam za sobą drzwi. Bez hałasu. Bez żalu.

Joanna, 56 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama