„Mąż zaprosił na Sylwestra byłą żonę. Najpierw grzebała nam w lodówce, a potem przetestowała łóżko”
„– Co ty wyprawiasz?! – wybuchłam, zanim zdążyłam się powstrzymać. Karolina spojrzała na mnie z udawanym zdziwieniem. – Oj, Malwina, nie przesadzaj. Co ty taka świętoszka? – zachichotała. Wybiegłam z pokoju, czując, jak emocje mnie rozsadzają”.

Wiedziałam, że wychodząc za Mariusza, nie wchodzę w relację z facetem z czystą kartą. Był mężczyzną z przeszłością, a ta przeszłość miała imię. Z początku myślałam, że jest to imię jego córeczki - Basi, ale wkrótce okazało się, że większą próbą dla naszej relacji jest Karolina. Była żona i matka dziecka mojego męża.
Na początku mi to nie przeszkadzało
Wręcz przeciwnie, uznałam to za dowód dojrzałości – Mariusz potrafił być odpowiedzialny, kochał swoją córkę, starał się zapewnić jej wszystko, co najlepsze, więc próbował utrzymać pozytywne relacje ze swoją byłą, z którą, chcąc nie chcąc, był związany na zawsze. Imponowało mi to. Oznaczało, że w Mariuszu nie ma małostkowości, zazdrości, żalu ani innych emocji, które często towarzyszą ludziom po rozstaniach. Traktował Karolinę zupełnie neutralnie, a wręcz przyjaźnie, ale w sposób pozbawiony podtekstu romantycznego.
Niestety, z czasem zdałam sobie sprawę, że Karolina nie zamierza wycofać się na drugi plan... Nie wiem, czy jej celem było odbicie mi męża. Czasem wydawało mi się, że nie ma w tym żadnego celu poza czystą złośliwością. Im bardziej staraliśmy się budować i porządkować nasze wspólne życie jako, bądź co bądź, nowożeńcy, tym mocniej czułam jej obecność. A to zmieniała plany wizyt Basi, gdy akurat planowaliśmy wyjazd, a to nagle dzwoniła do Mariusza z prośbą o pomoc, bo "tylko on wie, jak naprawić piecyk". Nie przeszkadzały mi same kontakty – w końcu mieli razem dziecko – ale sposób, w jaki Karolina w końcu zaczęła wykorzystywać małą Basię jako narzędzie.
Zaczęło się od drobiazgów
Basia wracała do mamy i już przy powitaniu mimochodem wspominała:
– Tata kupił Malwinie nową sukienkę.
Albo:
– Malwina robiła obiad, ale chyba się przypalił.
Karolina wydawała się być tym nieco speszona, a wręcz nieśmiało pouczała Basię, że nie należy plotkować. Dziewczynka zawsze wydawała się być tym zdziwiona. Po czym, jak gdyby niby nic, kilka tygodni później Karolina rzuciła mimochodem do Mariusza:
– To może następnym razem zaproponuję ci kurs gotowania? Malwina mogłaby skorzystać...
Z początku to ignorowałam. Ale gdy Karolina zaczęła przesyłać Mariuszowi wiadomości w stylu: "Basia mówiła, że macie kryzys. Może powinieneś się zastanowić czy to na pewno związek dla ciebie?", wpadłam w szał.
Mąż nie widział, co się dzieje
Tamtego wieczoru Basia akurat u nas nocowała, ale nie przeszkodziło mi to w wyłożeniu kawy na ławę. Gdy mała zasnęła w swoim pokoju, postanowiłam porozmawiać z Mariuszem. A raczej zrobiłam mu pierwszą prawdziwą awanturę.
– Nie możesz pozwalać, żeby Karolina w ten sposób wtrącała się w nasze życie! – wyrzuciłam z siebie, starając się nie krzyczeć, ale emocje wzięły górę. – Używa Basi jako szpiega! Każe jej relacjonować wszystko, co się u nas dzieje, a potem pozwala sobie na takie teksty! Wiem, że jej nie wytniesz ze swojego życia, ale może powinieneś postawić granicę?
Mariusz wyglądał na zmieszanego.
– Malwina, nie przesadzaj... Jasne, Karolina jest małostkowa, ale przecież na mnie to nie robi żadnego wrażenia. Chyba nie myślisz, że biorę do siebie to, co ona sobie gada.
– Ale nie uważasz, że takie teksty w ogóle nie powinny padać? – przerwałam mu ostro. – Mariusz, to twoja była żona, matka Basi, ale nie żadna twoja przyjaciółka! O co jej w ogóle chodzi? Przecież ciągle się z kimś spotyka, więc raczej nie chce cię odzyskać! Chce nam po prostu napsuć krwi!
Mariusz, z natury dosyć spolegliwy, na początku próbował mnie uspokoić. Ja jednak byłam pewna swego: tak nie mogło być dłużej. Po długiej dyskusji zgodził się ograniczyć kontakty z Karoliną do minimum. Liczyłam, że to będzie koniec jej manipulacji. Ale życie bywa przewrotne, a złośliwi, maluczcy ludzie... wytrwali.
Nie podobało mi się to
Kilka dni przed Sylwestrem Mariusz przyszedł do mnie z nietęgą miną.
– Basia mówi, że Karolina spędzi Sylwestra sama. Rozpłakała się i powiedziała, że strasznie jej szkoda mamy. Zapytała, czy możemy ją zaprosić...
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.
– Mariusz, na Boga, to dorosła kobieta. Jeśli chce spędzić Sylwestra w towarzystwie, niech kogoś zaprosi. Przecież ma znajomych. Ona manipuluje! W pierwszej kolejności dzieckiem, a w drugiej tobą.
– Wiem, Malwina – westchnął. – Ale nie chcę, żeby Basia źle o mnie myślała... W tej sytuacji tylko ja mogę wyjść na złego. Ona naprawdę się przejmuje.
Wiedziałam, że to jego czuły punkt. Mariusz nie potrafił odmówić córce. Próbowałam jeszcze walczyć, ale w końcu się zgodziłam. Pomyślałam, że jakoś sobie z tym poradzę. Będzie impreza, będą znajomi, będą koktajle. Na pewno szybko zapomnę o jej obecności.
Zaprosiliśmy Karolinę
Myślałam, że chodziło jej tylko o to, żeby napsuć nam krwi samą swoją obecnością. Nie spodziewałam się, że planowała prawdziwy popis... Cóż, jak bardzo się myliłam!
Pierwsze, co mnie uderzyło, to jej śmiałość. Karolina pojawiła się w naszej kuchni jeszcze zanim zaczęła się impreza. Wyjęła z lodówki kilka przekąsek, które przygotowałam wcześniej, i zaczęła je degustować.
– Świetne tartinki, Malwina. Ale ja dodałabym więcej czosnku.
Zgrzytnęłam zębami, ale nic nie powiedziałam. Uśmiechnęłam się tylko sztucznie.
– Cieszę się, że smakują.
Chociaż Karolina spojrzała na mnie z triumfalnym uśmieszkiem, nie chciałam dać jej powodu do satysfakcji. Udawałam, że zupełnie mnie nie ruszają jej gierki.
Panoszyła się w naszym domu
Ale później, w łazience, zauważyłam, że przeglądała moje kosmetyki. Na początku pomyślałam, że pewnie jestem przewrażliwiona: flakon moich ulubionych perfum stał w innym miejscu, niż go zostawiłam. Ale im dłużej się szykowałam, tym więcej nieprawidłowości dostrzegałam. Wszystkie moje kremy i pędzle były poprzesuwane, a nowa, świeżo kupiona (specjalnie na Sylwestra) szminka nosiła ślady użytkowania. Czułam obrzydzenie. Jak dorosła kobieta może się zachowywać w taki sposób?! W dalszym ciągu nie chciałam jednak okazywać Karolinie, że wyprowadziła mnie z równowagi. Szybko się ogarnęłam, ubrałam w sukienkę, po czym ruszyłam do gości, którzy zaczęli się już gromadzić w salonie.
Na imprezie Karolina była w centrum uwagi. Śmiała się, żartowała, opowiadała anegdoty. Ja z kolei siedziałam z boku, czując, jak rośnie we mnie frustracja. Miało być odwrotnie: liczyłam, że to ona spędzi wieczór jako przegrana. Miało jej być głupio, że wykazaliśmy się gościnnością i wyrozumiałością i w ogóle ją zaprosiliśmy, a ja miałam cały wieczór spoglądać na nią z politowaniem, jednocześnie doskonale się bawiąc. Niestety, wyglądało na to, że zamieniłyśmy się rolami. Przez większość imprezy byłam w beznadziejnym humorze.
To było poniżej pasa
Gdy większość gości zaczęła się zbierać do wyjścia, zauważyłam, że Karolina i jeden z naszych znajomych – wysoki brunet z pracy Mariusza – zniknęli. Na początku pomyślałam, że może poszli do piwnicy po zapas wina, a może kolega, chcąc wykazać się dobrym wychowaniem, poszedł odprowadzić Karolinę do taksówki. A jednak coś mnie tknęło i nogi same poprowadziły mnie w stronę naszej sypialni...
Gdy weszłam do pokoju, serce mi zamarło. Karolina leżała na naszym łóżku, wyraźnie rozbawiona, a obok niej brunet z rozpiętą koszulą.
– Co ty wyprawiasz?! – wybuchłam, zanim zdążyłam się powstrzymać.
Karolina spojrzała na mnie z udawanym zdziwieniem.
– Oj, Malwina, nie przesadzaj. Co ty taka świętoszka? – zachichotała.
Wybiegłam z pokoju, czując, jak emocje mnie rozsadzają. Mariusz, widząc moją twarz, od razu wiedział, że coś jest nie tak. Opowiedziałam mu wszystko, nie szczędząc przy tym soczystych przekleństw.
– To było ostatni raz, Mariusz – powiedziałam stanowczo. – Albo my, albo ona.
Spojrzał na mnie z poczuciem winy.
– Masz rację... Ona się nie zmieni. To był ostatni raz, kiedy zrobiła ci coś takiego, obiecuję.
Karolina wyszła zaraz po tym, jak Mariusz grzecznie, ale stanowczo poprosił ją o opuszczenie naszego domu. Wtedy zrozumiałam, że nie mogę dać sobie wejść na głowę - nawet dla pozornego dobra mojego męża i Basi, na której przecież też mi zależało. I choć tamten Sylwester już na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako zrujnowany, zapoczątkował w naszym życiu ważną zmianę, bo od tego dnia Karolina już nigdy nie postawiła nogi dalej niż w przedsionku mojego mieszkania.
Malwina, 35 lat
Czytaj także: „Myślałem, że sąsiad zmyśla opowiadając, co zrobił ksiądz podczas kolędy. To niemożliwie, by tak zachowywał się kapłan”
„W tym roku na serio podeszłam do noworocznych postanowień. Pozbyłam się starej kanapy i leżącego na niej męża”
„Chciałem się oświadczyć w sylwestra, ale zgubiłem pierścionek. Okazało się, że niedoszła narzeczona sama go schowała”

