Reklama

Było już późne popołudnie, kiedy Andrzej jak zwykle zaczął się pakować na swój kolejny wyjazd wędkarski. Stałam przy oknie, patrząc, jak w milczeniu wrzuca kolejne rzeczy do bagażnika. Niby nic takiego, ale czułam, że coś się zmieniło.

Reklama

Kiedy Andrzej przeszedł na emeryturę, wydawało się, że jego nowa pasja będzie tym, czego potrzebuje. Wędkowanie przynosiło mu spokój, a ja mogłam w tym czasie oddać się swojemu malarstwu. Był to dla nas obojga czas na odnalezienie siebie na nowo.

Ale spokój nie trwał długo

Z czasem te wyjazdy stawały się coraz dłuższe i częstsze. Nie było już mowy o jednym czy dwóch dniach w tygodniu. Zaczęłam czuć, jakby ktoś nam wyciął kawałek wspólnego życia, i pozostawił pustkę. Być może to tylko moja wyobraźnia, ale w sercu zaczęłam czuć narastający niepokój.

– Andrzej, musisz znów jechać? – zapytałam, starając się brzmieć obojętnie.

– Tak. Przecież wiesz, jak to jest – odpowiedział, unikając mojego wzroku. – Ryby biorą najlepiej właśnie teraz.

Uśmiechnęłam się smutno. Tak naprawdę nie chodziło o te ryby. Nie o nie tu przecież chodziło.

Był późny wieczór, a ja wciąż siedziałam na kanapie, czekając, aż Andrzej wróci. W głowie kotłowały mi się myśli. Kiedy w końcu usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku, serce zaczęło mi bić szybciej. Wiedziałam, że muszę z nim porozmawiać, teraz albo nigdy.

– Andrzej, możemy porozmawiać? – zapytałam, kiedy wszedł do pokoju, strząsając krople deszczu z kurtki.

Spojrzał na mnie zdziwiony, ale skinął głową. Usiadł naprzeciwko mnie, z wyczekującym spojrzeniem.

– Te twoje wyjazdy... Ostatnio stają się coraz częstsze i dłuższe – zaczęłam, starając się nie brzmieć zbyt oskarżycielsko. – Czy to naprawdę tylko o wędkarstwo chodzi?

Andrzej zmieszał się, a jego wzrok uciekł gdzieś na bok. Milczał przez chwilę, co tylko potwierdzało moje obawy.

– To nie jest tak, jak myślisz – zaczął w końcu, próbując unikać mojego spojrzenia.

– A jak jest? – przerwałam, czując, jak gniew zaczyna narastać. – Czuję się zaniedbywana, Andrzej. Może nie chcesz tego zauważać, ale nie jestem ślepa.

Przez chwilę w pokoju panowała napięta cisza. Widziałam, że się wahał, walczył z sobą, by coś powiedzieć. Jego nerwowość tylko potęgowała moje podejrzenia.

– Nie zaniedbuję cię, po prostu... potrzebuję trochę czasu dla siebie – powiedział, nie patrząc mi w oczy.

Gniew, który czułam, zaczął przechodzić w smutek. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie miałam dowodów. Jeszcze nie.

Następnego ranka postanowiłam, że nie mogę już dłużej żyć w tej niepewności. Z samego rana spotkałam się z moją przyjaciółką Ewą na kawę w naszej ulubionej kawiarni. Wiedziałam, że ona zawsze potrafi spojrzeć na sprawy z innej perspektywy.

– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam, kiedy usiadłyśmy przy oknie. – Myślę, że Andrzej mnie zdradza.

Ewa spojrzała na mnie z troską, odkładając filiżankę na stół.

– Jesteś pewna? – zapytała ostrożnie. – Może to tylko przejściowe?

– Nie wiem... Ale te jego wyjazdy... Mam przeczucie, że coś ukrywa – powiedziałam, nerwowo bawiąc się łyżeczką.

Ewa milczała przez chwilę, jakby rozważając, co mi powiedzieć.

– Może powinnaś być ostrożna – zasugerowała. – Pomyśl dobrze, zanim podejmiesz jakieś decyzje.

Ale ja już wiedziałam, co muszę zrobić

Nie mogłam dalej żyć w niewiedzy. Kiedy Andrzej po raz kolejny wyjechał "na ryby", postanowiłam go śledzić. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy jechałam za nim samochodem, starając się zachować bezpieczną odległość.

Po godzinie jazdy dotarł do małego domku na wsi. Moje serce zamarło, kiedy zobaczyłam, jak wchodzi do środka, przytulając jakąś kobietę.

– Nie wierzę – wyszeptałam do siebie, czując, jak mój świat się rozpada.

Wiedziałam, że muszę dowiedzieć się więcej. Musiałam poznać prawdę, nawet jeśli miała być bolesna.

Czekałam w ukryciu, obserwując dom, do którego wszedł Andrzej. Minuty mijały jak godziny, a ja starałam się zebrać myśli i zapanować nad emocjami. W końcu, kiedy drzwi domu się otworzyły, postanowiłam podejść bliżej.

Słyszałam, jak rozmawiali w kuchni. Andrzej i jego kochanka śmiali się, a dźwięk ich głosów przeszywał mnie na wskroś. Nie miałam pojęcia, jak to możliwe, że ktoś, kogo znałam tak długo, prowadził podwójne życie.

– Wiesz, przy tobie czuję się jak w domu – usłyszałam głos Andrzeja, a jego słowa zraniły mnie do głębi. – To, czego nigdy nie miałem z moją żoną.

Nie mogłam dłużej słuchać

Oparłam się o ścianę, próbując uspokoić drżenie rąk. Musiałam się skonfrontować z rzeczywistością. Zebrałam całą swoją odwagę i weszłam do środka, przerywając ich rozmowę.

– Andrzej, dlaczego? – wyrzuciłam z siebie, a moje oczy płonęły gniewem i bólem.

Oboje spojrzeli na mnie z zaskoczeniem. Andrzej wyglądał, jakby zobaczył ducha.

– Stefcia... – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.

– Nie stefciuj, teraz ja mówię – przerwałam, a łzy cisnęły mi się do oczu. – Jak mogłeś? Po tylu latach... Jak mogłeś mi to zrobić?

Andrzej spuścił wzrok, jakby nagle zdał sobie sprawę z powagi sytuacji.

– To nie jest takie proste... – próbował tłumaczyć się, ale w jego głosie czułam nutę rezygnacji.

– Zdradziłeś mnie – powiedziałam, walcząc z łzami. – A teraz wszystko straciło sens.

Czułam, że to koniec. Nie mogłam już dłużej udawać, że nic się nie stało.

Wróciłam do domu, czując się, jakbym nosiła na barkach ciężar całego świata. Ostatnia konfrontacja z Andrzejem wstrząsnęła mną do głębi. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, choć każda z nich była bolesna.

Usiadłam na łóżku w sypialni i spojrzałam na nasze wspólne zdjęcie stojące na szafce nocnej. Było zrobione lata temu, podczas jednej z naszych wakacyjnych podróży. Wyglądaliśmy na nim tak szczęśliwi. Gdzie podziały się te dni?

W ciszy zaczęłam pakować swoje rzeczy

Każda koszula, każda sukienka, które wkładałam do walizki, były jak kolejny cios, przypomnienie wszystkiego, co straciłam. Przez chwilę zatrzymałam się, trzymając w ręku starą książkę, którą czytałam w początkach naszego małżeństwa.

Wspomnienia zaczęły powracać z siłą wodospadu.

– Dlaczego to wszystko się tak potoczyło? – zapytałam siebie, choć wiedziałam, że odpowiedzi nie znajdę w tej chwili.

Płacz przyszedł niespodziewanie. Oparłam się o walizkę, pozwalając łzom płynąć swobodnie. Czułam, że mimo wszystko muszę odzyskać kontrolę nad własnym życiem, bo życie w kłamstwie i ciągłym oczekiwaniu na to, aż Andrzej wróci z wyjazdu "na ryby", nie było tym, na co zasługiwałam.

Gdy moje łzy w końcu zaczęły wysychać, spojrzałam na pustą szafę i poczułam przebłysk determinacji. Musiałam się uwolnić, nawet jeśli to oznaczało, że zacznę wszystko od nowa.

Nadszedł poranek, a ja, gotowa do drogi, stanęłam w drzwiach naszego domu po raz ostatni. Andrzej spał na kanapie. W ciszy opuściłam mieszkanie, zostawiając za sobą wspomnienia i nadzieje, które kiedyś miałyśmy razem.

Podróż do nowego miejsca była dla mnie jak katharsis. Krajobrazy za oknem zmieniały się, a ja czułam, że z każdym kilometrem odzyskuję siłę. Miałam czas, żeby zastanowić się nad swoją przyszłością i tym, co chciałabym z nią zrobić.

Zadzwoniłam do Ewy, potrzebując wsparcia i kilku słów otuchy.

– Ewa, wyjechałam – powiedziałam, kiedy tylko odebrała. – Nie mogłam tam dłużej zostać.

– Dobrze zrobiłaś. Czasem trzeba zrobić krok w przód, żeby nie utknąć w miejscu – odpowiedziała ciepło, a jej głos był jak balsam dla mojej duszy.

– Chyba w końcu zaczynam to rozumieć – westchnęłam, próbując wyobrazić sobie, co przyniesie mi nowy rozdział życia.

Plan na przyszłość powoli klarował się w mojej głowie. Wiedziałam, że przede mną długa droga, ale pierwszy krok już postawiłam. Mimo niepewności czułam, że znalazłam w sobie siłę, by stawić czoła nowym wyzwaniom.

Stefania, 62 lata

Reklama

Czytaj także:
„Zięć był mi bliższy niż 2 synowie. Po 1 wspólnym weekendzie nie mogę spojrzeć córce w oczy”
„Gdyby nie sąsiadka nigdy nie poznałbym prawdy. Zrozumiałem, dlaczego ojciec nie darzył mnie ciepłymi uczuciami”
„Miałam dość harowania w domu, więc zatrudniłam nianię. Zaopiekowała się nie tylko moją córką, ale też mężem”

Reklama
Reklama
Reklama