„Mąż zaczął nowy rok z przytupem. Nie mam pojęcia, jak mogłam nie widzieć, co wyprawiał przez ostatnie miesiące”
„Północ przyszła za szybko. Wszyscy wybiegli na balkon, ktoś odpalił sztuczne ognie. Igor pocałował mnie w czoło, nie w usta. Wtedy poczułam chłód, który nie ma nic wspólnego z zimą. A godzinę później siedział przede mną w naszej kuchni”.

Jeszcze kilka dni temu wydawało mi się, że zaczynam nowy rok u boku mężczyzny, którego kocham. Może nie wszystko było idealnie, ale przecież która para jest idealna? Miałam swoje wątpliwości, pewne rysy, które próbowałam zagładzić, ale wierzyłam – naiwnie, uparcie, po swojemu.
Miałam przeczucie
Z Igorem byłam prawie cztery lata. To wystarczająco długo, żeby poznać wszystkie jego dobre i gorsze strony, wiedzieć, kiedy się odzywać, a kiedy lepiej dać mu przestrzeń. I może właśnie to było najgorsze – że przyzwyczaiłam się do tej przestrzeni. Uczyłam się go nie dotykać, kiedy nie miał nastroju, nie pytać, kiedy wracał później z pracy. Czasem myślałam, że to po prostu dorosłość. A czasem… coś we mnie krzyczało, ale zawsze umiałam to zagłuszyć.
Sylwester był jak cukierek w różowym papierku – świecący, kolorowy, ale w środku coś było nieświeże. Wszyscy się śmiali, robili selfie, pary całowały się o północy, ja też się śmiałam, też wrzuciłam zdjęcie na Instagrama z podpisem: „Z nowym rokiem, kochani”. Dwadzieścia trzy lajki w dziesięć minut. Idealne życie.
Tyle że ja już wtedy czułam, że coś nie gra. Nie wiem, skąd się bierze ta kobieca intuicja, ten niepokój zaszyty między obojczykiem a żołądkiem, ale ona tam była. Przykleiła się do mnie jak brokat z sylwestrowej sukienki – niby nic, a jednak nie da się go pozbyć.
To był koniec
Wieczór wydawał się początkowo zwyczajny. Kasia zorganizowała imprezę u siebie, zebrało się może z dziesięć osób. Szampan był kiepski, jedzenie przesolone, ale wszystko wyglądało świetnie na zdjęciach. Robiliśmy selfie w fotobudce, bawiliśmy się filtrami, Igor nawet zaproponował wspólne zdjęcie i przy wszystkich nazwał mnie „skarbem”. Śmiałam się wtedy, choć coś mnie uwierało pod żebrami. Kasia nachyliła się do mnie w kuchni i zapytała:
– Nie wydaje ci się, że Igor jest jakiś nieobecny?
Wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam coś o zmęczeniu. Sama siebie próbowałam przekonać, że przesadzam. Północ przyszła za szybko. Wszyscy wybiegli na balkon, ktoś odpalił sztuczne ognie. Igor pocałował mnie w czoło, nie w usta. Wtedy poczułam chłód, który nie ma nic wspólnego z zimą. A godzinę później siedzieliśmy razem w naszym mieszkaniu, w kuchni i wtedy to usłyszałam:
– Nie wyszło nam. Mam kochankę. Ona jest w ciąży – powiedział spokojnie, jakby referował wiadomość z radia.
Wyznał mi prawdę
Zrobiło mi się gorąco. Najpierw myślałam, że nie usłyszałam dobrze. Potem, że to żart albo jakiś atak, ale on się nie uśmiechał.
– Z nią wszystko jest łatwiejsze. Ty… zawsze wszystko komplikowałaś – dodał.
Zdjęłam z nóg szpilki i rzuciłam nimi w ścianę. Jedna odbiła się od kafelków i upadła pod stół. On nawet nie drgnął.
– Czy ty właśnie zniszczyłeś mi życie, tak po prostu, jakbyś zamawiał pizzę?!
Nie odpowiedział. Stał się tą wersją siebie, którą znałam tylko ja – zamknięty, chłodny, niewzruszony.
– Dobrze, że mi to powiedziałeś po wrzuceniu naszego wspólnego zdjęcia! – krzyknęłam, szarpiąc drzwi.
Otworzyłam je i popatrzyłam na niego z taką nienawiścią, że musiał ją poczuć.
– Wynoś się.
Podniósł się bez słowa, wziął kurtkę. Nie zamknęłam drzwi, dopóki nie usłyszałam, że zjechał windą. Zostałam sama i miałam wrażenie, że tamta noc, jeszcze chwilę temu cała w złocie i brokacie, była już tylko czyimś cudzym wspomnieniem.
Zostałam sama
Siedziałam na podłodze w kuchni, oparta plecami o lodówkę. W mieszkaniu było cicho. Zegar na ścianie tykał z uporczywą regularnością, a jego dźwięk działał mi na nerwy. Przypominał, że czas się nie zatrzymał, choć ja właśnie wypadłam z toru.
Patrzyłam w miejsce, gdzie leżała jego bluza. Niebieska, z przetartym rękawem. Zostawił ją, jakby jeszcze miał tu wrócić. Przeszłam przez mieszkanie, boso. Stopy marzły na kafelkach, ale nie chciało mi się szukać kapci. W salonie pachniało jego wodą kolońską. W łazience na półce stała jego szczoteczka. Chwyciłam telefon. Przyszła mi do głowy jedna osoba, która powinna to usłyszeć. Nacisnęłam kontakt „Mama Igora”. Telefon zadzwonił dwa razy.
– Natalia? Wszystko w porządku? – usłyszałam jej cichy, zaspany głos.
– Nie, nie wszystko – powiedziałam spokojnie, zaskakująco spokojnie jak na to, co chciałam powiedzieć. – Twój idealny syn zostawił mnie w Nowy Rok, bo ma dziecko z inną.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Słyszałam tylko jej oddech.
– Natalia, ja… nie wiedziałam.
– A może wiedziałaś? Może też ci było łatwiej z nią niż ze mną? – rzuciłam, zanim zdążyłam się powstrzymać.
– Nie. Nie wiedziałam. Przysięgam – odpowiedziała po chwili. Jej głos brzmiał szczerze.
Po prostu odszedł
Rozłączyłam się. Nie dlatego, że chciałam zakończyć rozmowę, ale dlatego, że nie umiałam już dalej słuchać. Wróciłam do kuchni. Oparłam czoło o zimny blat stołu. Zawsze była dla mnie miła, ale chłodna. Nigdy nie zbliżyła się bardziej niż wymagała tego grzeczność. Może teraz rozumiałam, dlaczego.
Obudziłam się na kanapie w salonie. Miałam na sobie tylko cienki sweter i rajstopy, włosy w nieładzie, policzek odgnieciony od poduszki. Głowa pulsowała ciężko, jakby ktoś w środku próbował rozbić lustro. Zegar pokazywał siódmą dwadzieścia dwie. Za oknem szarówka. Śnieg przylgnął do szyb, jakby próbował zakryć to, co zostało w środku.
Mieszkanie wyglądało jak po bitwie. Na stole kieliszek z niedopitym winem, w przedpokoju jego buty, w łazience rzucony byle jak ręcznik. Na komodzie telefon z dziesiątkami powiadomień. Spojrzałam na ekran. Kasia napisała kilka razy. Dzwoniła też w nocy. Wtedy nie miałam siły jej słuchać, teraz nie miałam siły jej kłamać.
Wyprowadził się
Próbowałam zrozumieć, jak to się stało. Myślałam o tym, jak mogłam być tak ślepa. Czy to ja coś zepsułam? Czy byłam za bardzo obecna, za bardzo wymagająca? A może on już dawno przestał mnie kochać, tylko ja nie chciałam tego zobaczyć? Uparcie trzymałam się wersji, że wszystko będzie dobrze. Każdy związek ma trudniejsze momenty, wystarczy przeczekać.
Wstałam i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę, choć nie czułam smaku. Patrzyłam na parę unoszącą się z kubka i próbowałam przekonać się, że to tylko początek roku. Nowy dzień. Że może jeszcze coś mnie uratuje.
Zebrałam jego rzeczy z krzesła, szczoteczkę z łazienki, ładowarkę, jego książki, ulubiony kubek. Wszystko trafiło do pudła. Otworzyłam szafę i wyjęłam resztę. Jakbym porządkowała cudzy dom.
Wieczorem postawiłam pudło przy drzwiach. To był jego rozdział, a ja postanowiłam go zamknąć.
Natalia, 41 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „W tym roku na święta chciałam być sprytna i poszłam na łatwiznę. Reakcja mojej teściowej była wprost bezcenna”
- „W tym roku na Wigilię u rodziców nie było nawet choinki. Postanowiłam przypomnieć wszystkim, czym jest magia świąt”
- „Przed Wigilią zawsze tyrałam sama jak przy orce. Tylko jedna osoba powiedziała słowa, od których miałam oczy pełne łez”

