Reklama

Otworzyłam skrzynkę na listy i zaczęłam mechanicznie przeglądać korespondencję. Reklamy, rachunki, jakieś pismo z banku. Już miałam rzucić je na kuchenny blat i zająć się czymś innym, gdy mój wzrok padł na kopertę z wyraźnym logo banku, w którym mieliśmy konto. Nic nadzwyczajnego, co miesiąc przychodziły wyciągi. Tym razem jednak coś mnie tknęło. Było tu moje imię i nazwisko, ale nadawca informował o kredycie, którego nigdy nie brałam.

Reklama

Przeraziłam się

Kwota zwaliła mnie z nóg. Nie była to zwykła karta kredytowa czy limit debetowy. Na moim nazwisku widniał kredyt na sumę, której nawet nie umiałam sobie wyobrazić. Przez chwilę miałam absurdalną nadzieję, że to pomyłka. Może ktoś źle wpisał dane? Może jakiś błąd systemu? Ale każdy szczegół się zgadzał – moje dane, nasz adres, nawet numer konta, na które przelano środki.

Mój mąż wszedł do kuchni, gdy wciąż wpatrywałam się w dokumenty. Zerknął na mnie i uniósł brwi.

– Coś się stało?

– Możesz mi powiedzieć, dlaczego dostałam z banku umowę kredytową na setki tysięcy złotych? – spojrzałam na niego uważnie, szukając na jego twarzy choćby śladu zaskoczenia.

– Kredyt? – powtórzył, jakby nie rozumiał.

Nie wyglądał na szczególnie przejętego. Może to rzeczywiście jakaś pomyłka, a ja niepotrzebnie panikuję? Ale im dłużej na niego patrzyłam, tym bardziej czułam, że coś jest nie tak.

Przyznał się

Tomek odchrząknął i wyciągnął rękę po dokumenty, ale nie pozwoliłam mu ich dotknąć. Trzymałam je mocno, jakby miały się rozpłynąć w powietrzu.

– To pewnie jakaś pomyłka – powiedział łagodnym tonem.

– Nie rób ze mnie idiotki – przerwałam mu ostro. – Tu jest moje nazwisko. Nasz adres. To wygląda na bardzo świadomą pomyłkę.

Podrapał się po karku, odwrócił wzrok. Nie od razu zaprzeczył. A to było gorsze niż jakiekolwiek wyjaśnienie, które mógłby wymyślić na poczekaniu.

– Tomek, co to jest za kredyt? – zapytałam wolniej, cedząc słowa.

– To nic wielkiego. Naprawdę, wszystko wyjaśnię.

– Wyjaśnisz? Świetnie. W takim razie słucham.

Nagle miałam wrażenie, że cała kuchnia skurczyła się do rozmiarów klatki, w której zostałam zamknięta z człowiekiem, którego w tym momencie nie poznawałam. Tomasz wciąż unikał mojego spojrzenia, jakby liczył, że jeśli będzie milczał dostatecznie długo, temat sam się rozpłynie.

– Chciałem pomóc komuś, kto był w potrzebie – powiedział w końcu cicho.

Zamrugałam.

– Komu?

To było podejrzane

Nie odpowiedział od razu. Zacisnął usta i spojrzał w bok.

– Tomasz – powtórzyłam, tym razem głośniej. – Komu pożyczyłeś te pieniądze?

W końcu spojrzał mi w oczy, a ja zdałam sobie sprawę, że nie podoba mi się to, co w nich widzę.

– To moja przyjaciółka – powiedział po chwili.

Nie wybuchłam od razu. Coś w jego głosie, w sposobie, w jaki to powiedział, kazało mi się wstrzymać.

– Przyjaciółka? – powtórzyłam powoli.

Nie znałam żadnej jego „przyjaciółki”. Nigdy wcześniej nie słyszałam tego określenia w jego ustach.

– Miała kłopoty. Trudno to wytłumaczyć, ale… naprawdę nie miałem wyboru.

Miał wybór. Miał wybór, żeby ze mną porozmawiać, żeby nie fałszować mojego podpisu i nie zapisywać mojego nazwiska pod kredytem, którego sama nigdy bym nie wzięła.

– Jakie kłopoty? – spytałam, choć powoli docierało do mnie, że to nie są pytania, które powinnam zadawać.

– Miała długi, wpadła w tarapaty. Chciałem pomóc.

Rozumiałam, że czasem ludzie wpadają w finansowe dołki, że potrzebują wsparcia. Ale coś mi się tu nie zgadzało.

– Więc postanowiłeś wziąć kredyt na moje nazwisko?

Tomasz zamilkł. Wiedziałam już, że to dopiero początek.

Odkryłam prawdę

Nie pamiętam, ile czasu staliśmy naprzeciw siebie w tej ciszy, ale w końcu odezwał się pierwszy.

– Nie chciałem cię w to mieszać. To była jednorazowa pomoc, miałem wszystko spłacić.

Pokręciłam głową i odsunęłam się od niego o krok. Musiałam to sobie uporządkować. Mój mąż, człowiek, któremu ufałam, postanowił zaciągnąć ogromny kredyt na moje nazwisko. Dla jakiejś kobiety.

Bez słowa ruszyłam do gabinetu, gdzie trzymaliśmy dokumenty i komputer. Tomasz podążył za mną, ale nie próbował mnie zatrzymać. Weszłam na stronę banku, zalogowałam się i zaczęłam przeglądać historię transakcji.

Zobaczyłam coś, co sprawiło, że krew odpłynęła mi z twarzy.

– To niemożliwe… – wyszeptałam, wpatrując się w ekran.

Nie było żadnych przelewów do zadłużonej kobiety, żadnych spłat długów, żadnych dowodów na to, że te pieniądze uratowały komuś życie. Były natomiast luksusowe hotele. Ekskluzywne restauracje. Sklepy z biżuterią. Bilety lotnicze. Nie dla mnie. Nie dla nas. Dla niej.

Byłam w szoku

Z każdą kolejną stroną historii transakcji czułam, jak ogarnia mnie lodowata pustka. Tomasz próbował coś mówić, ale jego głos brzmiał jak odległe brzęczenie komara.

– Więc to tak wyglądały jej problemy finansowe? – powiedziałam w końcu, odwracając się do niego.

Nie miał już żadnych wymówek. Pobladł i usiadł ciężko na fotelu.

Wstałam, zabrałam dokumenty i telefon, i wyszłam z pokoju. Wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Ale to ja zamierzałam je zakończyć.

Nie spałam całą noc. Leżałam w łóżku z oczami wlepionymi w sufit, a w mojej głowie przewijały się obrazy – nasz ślub, wspólne plany, ciche wieczory na kanapie. Wszystko to wydawało się teraz jakimś naiwnym złudzeniem, kłamstwem, w które sama chciałam wierzyć.

O świcie usiadłam przy stole w kuchni. Przede mną leżały wyciągi z konta, umowa kredytowa i kartka, na której wypisałam najważniejsze transakcje. Wydatki, których nie mogłam już zignorować.

Próbował się tłumaczyć

Tomasz wszedł do kuchni powoli, jak ktoś, kto wie, że za chwilę czeka go wyrok. Miał podkrążone oczy, jakby i on nie spał.

– Klaudia, ja…

Nie dałam mu dokończyć.

– Więc kto to jest? – rzuciłam, przesuwając w jego stronę kartkę z transakcjami.

Zawahał się, jakby wciąż łudził się, że uda mu się to jakoś wytłumaczyć. Ale wiedział, że już nie miał wyjścia.

– To skomplikowane…

– Nie, to bardzo proste. Albo powiesz mi prawdę teraz, albo wyciągnę konsekwencje sama.

Przez moment siedział w milczeniu. Potem spuścił głowę.

– To nie było tak, jak myślisz…

Zaśmiałam się gorzko.

– Nie? Więc jak? To nie są przelewy za luksusowe hotele? Za biżuterię? Bo jeśli to wszystko jest tylko iluzją, to może ja też śnię i zaraz się obudzę?

Tomasz odetchnął ciężko i przesunął dłonią po twarzy.

– Zakończyłem to – powiedział nagle.

Myślałam, że się przesłyszałam

Zamrugałam.

– Co?

– Zakończyłem to. Już z nią nie jestem.

Milczałam przez chwilę, patrząc na niego z niedowierzaniem.

– Myślisz, że to coś zmienia? – zapytałam cicho. – Że fakt, że przestałeś, anuluje to, co zrobiłeś?

Zamilkł. Czułam, jak narasta we mnie złość.

– Nie tylko mnie zdradziłeś. Okłamałeś mnie. Wziąłeś kredyt na moje nazwisko. Ukrywałeś to przede mną. A teraz mam uwierzyć, że po prostu przestałeś i to koniec?

Jego oczy zrobiły się wilgotne, ale nie miałam zamiaru dać się wzruszyć. Nie tym razem.

– Obiecałem, że wszystko spłacę – wyszeptał.

Pokręciłam głową.

– Nie chodzi tylko o pieniądze.

Podniosłam się z krzesła i spojrzałam na niego ostatni raz.

– To koniec, Tomasz.

Nie czekałam, aż zacznie mnie błagać o drugą szansę. Znałam ten scenariusz – zapewnienia, że to był błąd, że stracił głowę, że żałuje. Ale ja nie chciałam przeżywać tego, co już było. Nie miałam zamiaru budować życia na ruinach, które mi zostawił.

Podjęłam decyzję

Zadzwoniłam do prawnika jeszcze tego samego dnia.

– Pani Klaudio, sytuacja nie jest prosta – powiedział, przeglądając dokumenty. – Kredyt został zaciągnięty na pani nazwisko, a jeśli pan Tomasz sfałszował pani podpis, to jest to sprawa karna. Możemy złożyć zawiadomienie o oszustwie.

Oparłam się o chłodną powierzchnię biurka i zacisnęłam dłonie.

– Jeśli to zrobię, on będzie miał kłopoty, prawda?

Prawnik spojrzał na mnie uważnie.

– Tak. Ale to nie pani powinna ponosić konsekwencje jego decyzji.

To jedno zdanie sprawiło, że coś we mnie pękło. Tomasz nie zawahał się przed ryzykowaniem moją przyszłością. To nie była pomyłka. To był wybór. Jego wybór.

Został z niczym

Kiedy wróciłam do domu, Tomasz siedział na kanapie, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić. Na mój widok poderwał się i zrobił krok w moją stronę.

– Poszłam do prawnika – powiedziałam spokojnie.

– Co?

– Złożyłam wniosek o rozwód.

Patrzył na mnie przez chwilę, jakby jego mózg nie nadążał za słowami, które wypowiadałam.

– Nie możesz tego zrobić – powiedział w końcu, ściszonym głosem.

Zaśmiałam się krótko.

– Już to zrobiłam.

– Stracę wszystko – wyszeptał, jakby nagle to do niego dotarło.

Spojrzałam mu w oczy, czując coś, czego nie spodziewałam się czuć – obojętność.

– A ja? – zapytałam cicho. – Co ja straciłam?

Nie odpowiedział.

Klaudia, 36 lat

Reklama

Czytaj także:
„Siostra doradzała mi, jak rozpalić żar w sypialni. W tym samym czasie dbała o to, by mój mąż nie stygł pod kołdrą”
„Poznałam sekret synowej i teraz muszę okłamywać syna. Wstyd mi za nią, ale mogę się tylko modlić o jej nawrócenie”
„Teściowa przyjeżdża do mnie w gości z własną wałówką. Pluje moimi obiadami i wypomina, że nie znam przepisu na bigos”

Reklama
Reklama
Reklama