„Mąż wyjechał na emigrację, żeby zarabiać na rodzinę. Zamiast fortuny w portfelu przywiózł ciężarną kochankę”
„Jeszcze przez chwilę łudziłam się, że poznali się w podróży. Gdy pocałował ją w usta, złudzenia zniknęły. Pozostała tylko złość. Miał wyjechać za chlebem, a wrócił z ciężarną kochanką? Nie mogłam biernie stać i przyglądać się tej komedii. Ruszyłam w ich stronę jak rozwścieczona lwica”.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że wiele rodzin doświadczyło bólu rozłąki. W kraju jest jak jest i żeby żyć godnie, czasami trzeba zdecydować się na ten krok. Ja jednak nie chciałam rozstawać się z mężem, ale wiedziałam, że Janusz jest świetnym fachowcem, którego doświadczenie i umiejętności bardziej niż tutaj zostaną docenione w Austrii. Coś mi podpowiadało, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Mężczyźni najczęściej reagują śmiechem, gdy słyszą o kobiecej intuicji, ale ten cichy głos w mojej głowie jak zwykle okazał się nieomylny.
Mąż był pełen entuzjazmu
Nie byłam zachwycona perspektywą rozłąki, ale to było konieczne.
– Jesteś przekonany, że to dobry pomysł? – zapytałam Janusza, kiedy przedstawił mi swój plan wyjazdu za granicę. – Przecież będziesz tam zupełnie sam, z dala od dzieci i ode mnie.
– Agnieszka, to jest świetny pomysł! – odparł z nieskrywanym entuzjazmem. – Sama wiesz, że z mojej wypłaty ledwo wystarcza nam od pierwszego do pierwszego. Dzieci rosną, a razem z nimi rosną też ich potrzeby. Za dwa lata Adaś pójdzie do liceum, potem pewnie na studia. Niedługo, gdy dorośnie Gabrysia, czeka nas powtórka. Jak niby mamy na to wszystko odłożyć? Przecież nie będziemy kraść.
Trudno było mi nie zgodzić się z jego argumentacją. Złota era dla budowlanki była już tylko wspomnieniem. Od kilku lat zarobki mojego męża nie rosły, jakby stały w opozycji do ciągle rosnących cen. Nie byłam zadowolona z perspektywy rozłąki, ale jako rodzice nie mogliśmy bać się trudnych decyzji. Byłam tego świadoma, jednak na samą myśl o tym, w moich oczach pojawiły się łzy.
– Głowa do góry, mała – pocieszał mnie. – To tylko kilka lat. Obiecuję, że będę dzwonił codziennie, a do kraju będę przyjeżdżał tak często, jak tylko będzie to możliwe.
– Wiesz, że będziemy za tobą bardzo tęsknić?
– Wiem, ja za wami też. Jakoś to przetrwamy, a gdy wrócę, rozpocznie się dla nas nowe, lepsze życie.
To dla nas trudny moment
Dwa miesiące po tej rozmowie Janusz był już gotowy do wyjazdu. Podpisał trzyletni kontrakt z gwarantowanym wynagrodzeniem. Te trzy lata jawiły mi się jako cała wieczność.
– Kupiłeś bilet? – zapytałam.
– Tak, odjeżdżam pojutrze, o 9:00.
„Akurat wtedy, gdy dzieci będą w szkole, nawet nie pożegnają ojca na dworcu” – pomyślałam i natychmiast dopadł mnie zły nastrój. Nie mogłam jednak pozwolić sobie na emocjonalne dołki. Trzeba było jeszcze kupić niezbędne rzeczy i spakować Janusza. Gdybym pozwoliła, żeby sam się tym zajął, pewnie następnego dnia po wyjeździe musiałabym mu dosłać wszystko, czego zapomniał.
Nastał dzień wyjazdu
Janusz o poranku pożegnał się z Adasiem i Gabrysią, a mnie aż ściskało się serce. Nie mogłam jednak pozwolić sobie na łzy, ani przy dzieciach, ani przy nim. Wiedziałam przecież, że dla niego ta chwila też jest trudna. „Wypłaczę się, gdy tylko wrócę do domu” – obiecałam sobie w duchu.
– Czas się zbierać, jeżeli chcemy przebić się przez poranne korki – oznajmił Janusz.
Znieśliśmy jego walizki i zapakowaliśmy je do bagażnika naszego wiekowego kombi. Gdy na miejscu zobaczyłam podjeżdżający na stanowisko autokar, ledwo mogłam powstrzymać się od płaczu. Nie umknęło to uwadze Janusza, który natychmiast mnie objął.
– Nie martw się, mała. Przecież nie wyjeżdżam na stałe.
– Wiem, ale...
Nie zdążyłam dokończyć. Mimo że Janusz nie należy do mężczyzn, którzy lubią okazywać uczucia publicznie, złożył na moich ustach namiętny pocałunek, jakby wokół nas nie było nikogo.
– Tylko nie uganiaj się tam za dziewczynami – próbowałam żartować.
– Ani mi to w głowie, przecież tutaj będzie czekała na mnie najlepsza ze wszystkich dziewczyn – zapewnił. – Bądź dzielna mała i pamiętaj, że bardzo cię kocham. Ciebie i dzieci.
Po tych słowach wszedł do środka i zajął swoje miejsce. Minutę później autokar, którym jechał, zniknął za zakrętem.
Wszyscy tęskniliśmy
Pierwsze dni były dla mnie najtrudniejsze. Nawet nie potrafię opisać uczucia, które towarzyszyło mi, gdy wieczorami kładłam się do pustego łóżka. Musiałam jednak być silna. Dla naszych dzieci, które też tęskniły za tatą. Bywało jednak tak, że mój nastolatek był silniejszy ode mnie.
– Mamo, a co tatuś robi w tej Austrii? – zapytała mnie pewnego dnia Gabrysia.
– Buduje wille. To takie duże, drogie domy, w których mieszkają bogaci ludzie – wyjaśniłam w taki sposób, by ośmiolatka mogła sobie łatwo wyobrazić, czym zajmuje się jej ojciec.
– A nie może budować tych domów u nas w mieście? Tęsknię za moim tatusiem.
Niemal pękło mi serce, gdy zobaczyłam w jej oczach smutek. I jak tu wyjaśnić dziecku, że po prostu tak trzeba było zrobić? Na szczęście, Adaś przytomnie pospieszył mi z pomocą.
Syn wykazał się dojrzałością
– Gabi, tata wyjechał, żebyśmy nie musieli się martwić o pieniądze. Praca to obowiązek dorosłych, a tam tata zarabia więcej niż tutaj.
– Nieprawda, dorośli nic nie muszą robić – zaprotestowała moja córka.
– Jak ci to wytłumaczyć... już wiem! Co musisz robić codziennie po powrocie ze szkoły?
– Odrobić wszystkie lekcje.
– No właśnie, to jest twój obowiązek. A co robisz później?
– Bawię się i oglądam bajki.
– A później?
– Sprzątam zabawki.
– To jest twój kolejny obowiązek. Każdy ma jakieś obowiązki. Ty i ja jesteśmy jeszcze dziećmi i już musimy coś robić. Dorośli mają znacznie więcej na głowie. Tata musi zarobić na jedzenie, ubrania, książki i zabawki dla ciebie i dla mnie. To wszystko kosztuje dużo pieniążków i żeby tacie ich wystarczyło, musiał na jakiś czas wyjechać, bo w Austrii płacą lepiej niż w Polsce. Już rozumiesz?
– Chyba tak.
Mój mały... no już nie taki mały mężczyzna. Byłam z niego dumna. Zachował się, jak przystało na starszego brata.
W końcu przywykliśmy, że Janusz jest gdzieś daleko. Początkowo dzwonił do nas codziennie, tak jak obiecał, ale z czasem kontaktował się z nami coraz rzadziej. Tłumaczyłam sobie, że jest przecież zmęczony po pracy. Podświadomie czułam jednak, że coś się za tym kryje.
Miał wrócić szybciej
Gdy powiedział mi, że wraca wcześniej, byłam pewna, że coś się wydarzyło. Może go zwolnili?
– Jak to już wracasz? Po 18 miesiącach? – zapytałam zdziwiona, gdy pewnego dnia mąż oznajmił mi, że kończy kontrakt wcześniej.
– Myślałem, że się ucieszysz – powiedział jakby z wyrzutem.
– No jasne, że się cieszę, głuptasie. Po prostu trochę mnie to zaskoczyło.
Nie chciał powiedzieć, dlaczego wraca do kraju wcześniej, a słowa „porozmawiamy na miejscu” wcale mnie nie uspokajały. Dolał oliwy do ognia, gdy powiedział, żebym nie przyjeżdżała po niego na dworzec.
„Autokar dojedzie o trzeciej w nocy, nie ma sensu, żebyś specjalnie wstawała” – brzmiały jego słowa. Tknięta przeczuciem, postanowiłam sprawdzić jego skrzynkę e-mailową. Znałam hasło, sama zakładałam mu konto pocztowe. Czułam się podle, grzebiąc w jego wiadomościach, ale niepokój wziął górę.
Okazało się, że autokar miał planowo przyjechać na dworzec o 18:30. Mój mąż kłamał, a ja musiałam dowiedzieć się, dlaczego.
Tego się nie spodziewałam
Czekałam przy stanowisku już od 17:00. Częściowo z obawy, że autokar jednak przyjedzie wcześniej, choć tak naprawdę nie mogłam już wysiedzieć w domu. Sama nie wiem, czego się spodziewałam. Na pewno nie tego, co zobaczyłam. Janusz wyszedł, trzymając za rękę młodą blondynkę. Nie sposób było nie zauważyć, że jego towarzyszka podróży jest w ciąży. Z rozmiaru jej brzucha wynikało, że w dość zaawansowanej.
Jeszcze przez chwilę łudziłam się, że poznali się w podróży. Gdy pocałował ją w usta, złudzenia zniknęły. Pozostała tylko złość. Miał wyjechać za chlebem, a wrócił z ciężarną kochanką? Nie mogłam biernie stać i przyglądać się tej komedii. Ruszyłam w ich stronę jak rozwścieczona lwica.
– Agnieszka? A co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony i wyraźnie przestraszony.
– Witaj kochanie. Nie przedstawisz mnie swojej znajomej?
Wyszeptał jej coś na ucho, po czym chwycił mnie za ramię i z komendą „chodź” zaczął prowadzić w stronę parkingu. „O nie, tak łatwo się nie wywiniesz” – pomyślałam. Wyszarpałam mu swoją rękę i wykrzyczałam, że nigdzie nie pójdę, dopóki mi tego nie wyjaśni.
Zdradził mnie z samotności
– Ehhh... i tak będziemy musieli odbyć tę rozmowę. To jest Klaudia, spotykaliśmy się w Austrii. Spodziewa się naszego dziecka...
– Spotykaliście się w Austrii? O czym ty mówisz, Janusz?
– Tak, spotykaliśmy się. Czułem się tam samotny. Wiesz przecież, że mam swoje potrzeby. Ale nie martw się, ustaliliśmy, że to była tylko przygoda...
– Kamień spadł mi z serca, misiaczku! – przerwałam mu bezpardonowo.
– Gdybyś pozwoliła mi dojść do głosu...
– Więc mów!
– To była dla nas przygoda, a pech chciał, że skończyła się ciążą. Dlatego musiałem wrócić wcześniej. Muszę pomóc Klaudii, ale dla nas nic się nie zmienia. Wiem, że teraz jesteś na mnie wściekła, ale zastanów się, chciałabyś męża, który zostawia na lodzie przyszłą matkę swojego dziecka?
Dla mnie to był koniec
Nie wierzyłam w to, co usłyszałam. Ten drań próbował nadać zdradzie pozory szlachetności! Miał zarobić na rodzinę, a wraca z nową rodziną i myślał, że wszystko jest w porządku?
– Więc się nią zaopiekuj. Ja świetnie poradzę sobie bez ciebie.
– Agnieszka, o czym ty mówisz?
– O tym, że możesz sobie jechać do tej swojej Kariny...
– Klaudii – odezwała się towarzyszka mojego wkrótce byłego męża.
– Nie interesuje mnie, jak masz na imię i bądź uprzejma nie wtrącać się, bo nie z tobą chcę rozmawiać – przywołałam ją do porządku.
– O czym to ja? A, już wiem. Możesz sobie z nią zamieszkać, bo ja nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
– Ty chyba żartujesz? Jeden niewinny romans ma przekreślić nasze wspólne życie?
– To było dla ciebie niewinne? Zdradziłeś mnie. Spłodziłeś dziecko jakiejś obcej babie i ośmielasz się zachowywać, jakby nic się nie stało?
Nie wytrzymałam. Wróciłam do domu i zaczęłam pakować resztę jego rzeczy. Powiedziałam Gabrysi, że tatuś nie może jeszcze wrócić do domu, ale Adaś od razu domyślił się, że coś nie gra. Nie wiem jeszcze, jak wyjaśnię wszystko córce. Wiem natomiast, że w moim życiu nie ma już miejsca dla tego podłego drania.
Agnieszka, 37 lat
Czytaj także: „Obiecałam sobie, że jeśli mąż przeżyje wypadek, to go nie zostawię. Teraz żałuję, bo każdy dzień to piekło”
„Marzyłam, że na emeryturze będę korzystać z życia. A syn już pierwszego dnia wstawił mi dzieci do domu”
„Mąż w moje urodziny odszedł do kochanki. Rok później błagał o przebaczenie, bo związek ze mną bardziej mu się opłacał”

