„Mąż wrócił z delegacji po tygodniu i śmierdział tanimi perfumami. Od razu wyczułam, że kupił je ktoś bez grama gustu”
„W nocy długo nie mogłam zasnąć. Czy naprawdę byłam tak naiwna? Marek leżał obok, odwrócony do ściany. Oddychał spokojnie, jakby nic się nie stało. Ja liczyłam w głowie wszystkie jego wyjazdy z ostatnich miesięcy. Przypominałam sobie nieodebrane połączenia. Milczenie. Spakowaną walizkę, jakby szykowaną w pośpiechu”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy zaczęłam tracić zaufanie. Może wtedy, gdy Marek coraz częściej wyjeżdżał „w delegacje”. Zwykle na dwa, trzy dni. Wracał zmęczony, rozkojarzony, nieobecny myślami. Kiedyś dzwonił codziennie, opowiadał, co zjadł na kolację, co zobaczył z okna hotelu. Teraz – tylko krótkie SMS-y. Zwięzłe. Chłodne.
Małżeństwo trwało 10 lat. Nasze życie było zwyczajne. Ciche, stabilne. Zawsze wiedziałam, że to ambitny facet. Pracował dużo. Ale coś się zmieniło. Przestałam być jego „bazą”, a stałam się... kimś, kto tylko czeka.
Tę konkretną delegację pamiętam dobrze. – Dwa dni, góra trzy – powiedział, całując mnie w czoło. Ale nie wrócił ani w czwartek, ani w piątek. W sobotę napisał tylko: „Przedłużyło się. Wracam w poniedziałek”. Serce mi zamarło.
– Klara… – powiedziała Aga, moja przyjaciółka, gdy spotkałyśmy się na kawie – …może nic się nie dzieje. Ale może powinnaś być czujna. Marek nie daje znaku życia, a ty udajesz, że to normalne?
To był pierwszy raz, kiedy przyszło mi do głowy jedno słowo: zdrada.
Co to za zapach?!
Marek wrócił w poniedziałek po siedemnastej. Usłyszałam dźwięk klucza w zamku i od razu poczułam, jak całe moje ciało się napina. Wyszedł z korytarza, niosąc walizkę, jakby wrócił z zakupów, a nie tygodniowej nieobecności.
– Cześć – rzucił sucho. – Padam na twarz.
Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale zamarłam. W powietrzu unosił się zapach. Słodki, kobiecy, intensywny. Nie mój. Nie używam takich perfum. I szczerze – były okropne.
– Dlaczego tak intensywnie pachniesz? – zapytałam, zanim zdążyłam się powstrzymać.
– Co? – zdziwił się.
– Te perfumy. To nie twoje. Ani moje.
– A, to pewnie z hotelu… Może ktoś sprzątał pokoje i używał czegoś... Nie wiem, naprawdę.
Nie odpowiedziałam. Wbiłam wzrok w jego walizkę. Nowa koszula, inna niż te, które miał. Elegancka, wyprasowana. Nie moja robota.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Czy naprawdę byłam tak naiwna? Marek leżał obok, odwrócony do ściany. Oddychał spokojnie, jakby nic się nie stało. Ja liczyłam w głowie wszystkie jego wyjazdy z ostatnich miesięcy. Przypominałam sobie nieodebrane połączenia. Milczenie. Spakowaną walizkę, jakby szykowaną w pośpiechu.
Kim jest „S”?
– I co ty na to? – zapytałam Agę, gdy spotkałyśmy się dwa dni później.
– Klara… – westchnęła. – Mówisz, że pachniał jakąś babą, wrócił po tygodniu i nawet nie umiał się z tego wyplątać. Coś tu śmierdzi. I nie są to perfumy.
Pokręciłam głową. Wciąż miałam nadzieję, że się mylę. Że wyolbrzymiam. Że po prostu jestem przewrażliwiona.
– Znasz może tę jego koleżankę? Sylwię?
Aga uniosła brwi.
– Sylwia? Taka wysoka blondyna z działu finansowego?
– Chyba tak. Ostatnio często z nią jeździ.
– Słyszałam… różne rzeczy. Że flirtuje z każdym. Że Marek czasem wraca z nią z eventów. Ale nie wiem, Klara. Może tylko gadanie.
Wróciłam do domu z ciężarem. Marek siedział w salonie, zapatrzony w laptopa. Telefon miał przy sobie. Jak zawsze. Kiedy poszedł pod prysznic, serce waliło mi jak młotem. Podeszłam do jego telefonu. Zabezpieczony kodem. Czterocyfrowym. A jeszcze miesiąc temu go nie było.
Wrócił do pokoju i spojrzał na mnie, jakby coś wyczuł.
– Coś nie tak? – zapytał.
– Czemu masz hasło na telefonie?
– A czemu pytasz? – skrzywił się.
– Bo wcześniej go nie było.
– Bo to moje prywatne sprawy, Klara. Ty masz swój telefon, ja swój.
– Przestałeś mi ufać?
– Może to ty przestałaś – rzucił i wyszedł z pokoju.
Zostałam z jego telefonem w głowie. I jednym pytaniem: kim jest „S”, która napisała mu: „Dziękuję za cudowny czas. S.”?
To nic nie znaczyło
Następnego dnia byłam wrakiem. Zaparzyłam kawę, usiadłam w kuchni i czekałam, aż Marek skończy rozmowę telefoniczną. Siedział w gabinecie, drzwi przymknięte. Wstałam cicho. Stanęłam pod drzwiami.
– Musimy być ostrożniejsi. Ona coś podejrzewa – powiedział. Dalej już nie słuchałam. Wystarczyło.
Weszłam do pokoju, bez pukania. Marek spojrzał na mnie jak na ducha. Telefon upuścił na biurko.
– Z kim rozmawiałeś?
– Klara, co ty…
– Nie udawaj. Słyszałam. „Ona coś podejrzewa”. To był głos winnego, nie kolegi z pracy.
Zerwał się z krzesła.
– To nie tak, jak myślisz.
– A jak? Co mam myśleć? Pachniesz obcymi perfumami, znikasz na tydzień, chronisz swój telefon jak sejf i rozmawiasz o mnie jak o zagrożeniu. Kim ona jest?
Milczał. Zaciskał zęby.
– Marek, ja chcę znać prawdę. Teraz.
W końcu wypuścił powietrze z płuc i powiedział zaskakująco spokojnie:
– To nic nie znaczyło.
Te cztery słowa. „To nic nie znaczyło”. W jednej chwili wszystko we mnie się zagotowało. Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie dałam im spaść.
– Dla ciebie może nie. Ale dla mnie znaczy wszystko.
Wyszłam. Zostawiłam go tam, samego. Z jego niczym.
Jeszcze mnie obwinił
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Nie jedliśmy. Nawet nie udawaliśmy, że próbujemy.
– Z Sylwią… – zaczął w końcu cicho. – To nie miało być nic poważnego. Po prostu… jakoś się stało.
– Jakoś się stało? – prychnęłam. – Zgubiłeś się w hotelu i wpadłeś do jej łóżka?
Westchnął ciężko i spuścił wzrok.
– Czułem się… niewidzialny, Klara. My od miesięcy nie rozmawiamy. Żyjemy obok siebie. Ty w kuchni, ja w pracy. Codziennie ten sam schemat. Jakbyśmy tylko odgrywali małżeństwo.
– Więc uznałeś, że najlepszym lekarstwem na nudę będzie zdrada?
– Nie szukałem tego – powiedział. – Ale z nią… poczułem się zauważony. Doceniony. Potrzebny.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Jakby był kimś obcym. Kimś, kto nosi twarz mojego męża, ale mówi rzeczy, których Marek nigdy by nie powiedział.
Wstałam od stołu, wzięłam torebkę i płaszcz.
– Dokąd idziesz? – zapytał.
– Nie wiem. Gdziekolwiek. Byle nie tutaj.
Włóczyłam się bez celu. W końcu usiadłam na ławce w parku. Zimno, ale nawet tego nie czułam. Tylko ból.
Nie chciałam być sama. Zadzwoniłam po Agę.
Przyjechała szybko. Złapała mnie za dłoń. I wtedy się rozpłakałam. Jak dziecko.
– To prawda, Aga. Zdradził mnie. Z nią.
– Wiem, kochana. Wiem.
Milczałyśmy długo. Tylko ona i ja. I ten bezdenny, cholerny wstyd, że pozwoliłam sobie na takie życie.
Podstęp zadziałał
Długo się wahałam, ale w końcu zadzwoniłam.
– Dzień dobry, prowadzę bloga kulinarnego... Szukam kontaktu do pani Sylwii R., bo chcę zaproponować współpracę.
Zdziwiłam się, jak gładko te słowa przeszły mi przez gardło. Jakby naprawdę chodziło o przepis na tartę, a nie o konfrontację z kobietą, która sypiała z moim mężem.
Spotkałyśmy się w kawiarni w centrum. Sylwia przyszła elegancko ubrana, pachniała drogo. Widziałam, że mnie rozpoznała od razu.
– Klara… – powiedziała cicho.
– Chciałam usłyszeć to prosto od ciebie.
Uśmiechnęła się smutno. Albo z pobłażaniem. Sama nie wiem.
– Tak, Marek i ja mieliśmy romans. Trwało to kilka miesięcy. Ale to już koniec.
– Dlaczego?
– Bo nie chciałam być tą drugą. A on… nie chciał być uczciwy. Wciąż mówił, że „jeszcze nie teraz”.
Zamilkła na chwilę, po czym dodała:
– Wiesz, on był nieszczęśliwy. Mówił, że wasze małżeństwo to już tylko rytuał. Że się dusicie.
Zacisnęłam dłonie na filiżance. Chciałam wstać i wyjść. Ale nie zrobiłam tego. Siedziałam. I słuchałam.
Kiedy wróciłam do domu, Marek był w sypialni. Nie spojrzał na mnie. W milczeniu wyjęłam z szafy jego walizkę i zaczęłam wrzucać rzeczy.
– Co robisz? – zapytał.
– Pakuję cię.
– Chcesz, żebym odszedł?
– Nie wiem – powiedziałam szczerze. – Ale wiem, że nie chcę cię tu dzisiaj.
Zamknęłam walizkę i zostawiłam ją przy drzwiach.
Klara, 36 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mam 80 lat na karku i jestem sponsorką córki. Lubi wygodne życie i ciągle przychodzi do mnie po pieniądze”
- „Z mojej szafy zaczęły znikać ubrania. Gdy odkryłam, kto ukradł mój chabrowy moherowy sweterek, oniemiałam”
- „Wziąłem ślub z Ulą, bo mama mnie namówiła. Minęło 9 lat, a ja nadal nic nie czuję do mojej żony”

