„Mąż w pierwszą rocznicę ślubu zrobił mi niezłą niespodziankę. Nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać”
„Złożyliśmy sobie życzenia, a później, ciągle jeszcze uroczystym głosem, mój mąż poprosił, abym otworzyła prezent. Nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać. Błyskawicznie rozdarłam papier, podniosłam wieko pudełka i… kompletnie mnie zamurowało”.

Zbliżała się pierwsza rocznica naszego ślubu. Piotr, za którego wyszłam za mąż po trwającym blisko trzy lata związku, zawsze pamiętał o moich imieninach i urodzinach, świętowaliśmy nawet swojski Dzień Kobiet i importowane ze Stanów walentynki. Byłam pewna, że i tym razem nie zapomni.
– Powiedz mu, że chcesz bransoletkę. Tę, którą oglądałyśmy wczoraj na wystawie – namawiała mnie przyjaciółka.
Akurat robiłyśmy, jak zwykle po pracy, zakupy w supemarkecie
– No coś ty – oburzyłam się. – Tamta bransoletka kosztowała majątek!
– Jaki majątek? Kilka setek? Nie przesadzaj – Iwonka wzruszyła ramionami. – Zresztą pierwsza rocznica to wyjątkowa okazja.
– Kochana, my ciągle jeszcze jesteśmy na dorobku i byłoby nierozsądnie, gdybym poprosiła Piotrka…
– Oj, Maja, przestań chrzanić o rozsądku. W małżeństwie oprócz rozsądku potrzebna jest czasem odrobina szaleństwa, bo bez tego wkrótce powieje nudą – wymądrzała się.
– Jak wyjdziesz za swojego Jasia, sama się przekonasz, że zdrowy rozsądek jest w małżeństwie bardzo potrzebny– odparłam.
– Okej. Poddaję się – roześmiała się Iwona, lecz po chwili znowu zaczęła:
– Kochana, a nie pomyślałaś, że warta jesteś tej bransoletki? Nawet nie tej z wystawy. Innej, choćby tańszej, ale też pięknej?
– No, może i tak – przyznałam jej rację, przypominając sobie tamten drobiazg, który tak mnie zachwycił. – Piotr często mi powtarza, że jestem jego największym skarbem.
– Więc pozwól mu te słowa przypieczętować bransoletką.
– Zastanowię się. A teraz jadę już do domu. Piotr wróci głodny, a w lodówce pustki.
Wieczorem, podczas kolacji, napomknęłam delikatnie o rocznicy naszego ślubu.
– Nie martw się, kochanie. Pamiętam – uśmiechnął się Piotr.
Pamięta. Super!
Tylko jak mu podsunąć pomysł na prezent? Nagle mąż objął palcami przeguby moich rąk i powiedział:
– Są takie wąskie. A kosteczki masz kruche jak u dziecka. Moja kruszynka – dodał, uśmiechając się tajemniczo.
„Telepatia! Jak nic, telepatia” – pomyślałam zadowolona, że nie muszę już kombinować. „Zaraz, a może to Iwona podszepnęła mu, żeby kupił bransoletkę? – domyśliłam się. – Muszę koniecznie z nią pogadać”.
– Zwariowałaś – oburzyła się. – Nawet z nim nie rozmawiałam. Nie mam zwyczaju wtrącać się w cudze sprawy… Słuchaj, a może to telepatia? – zachichotała.
– A wiesz, że dokładnie to przyszło mi na myśl! Ale aż trudno mi uwierzyć.
– To uwierz. Cuda się zdarzają.
W dniu rocznicy upiekłam kaczkę z jabłkami – ulubione danie Piotrusia, nakryłam ładnie stół, zrobiłam staranny makijaż i odświętnie ubrana wpatrzyłam się w zegar… Byłam bardzo podekscytowana.
Przed ślubem znaliśmy się niemal trzy lata. Piotr kupił mi kilka drobiazgów typu lusterko z rączką, zabawny breloczek do kluczy, płytę ulubionego zespołu, często dostawałam też od niego kwiaty, ale z biżuterii tylko pierścionek zaręczynowy.
Tę bransoletkę właściwie mogłabym sama sobie kupić – chociaż w gruncie rzeczy wcale nie przepadam za biżuterią. Jednak słowa Iwony: „Warta jesteś bransoletki” tak mnie nakręciły, że czekałam na męża z wypiekami na twarzy.
Siła telepatii na pewno zadziała – szeptałam, wyobrażając sobie złoty krążek z zawieszkami na przegubie swojej ręki. – Na pewno będzie piękna, Piotr ma dobry gust. Kiedyś powiedział, że jestem tego najlepszym dowodem”.
Moje rozmyślania przerwało wejście męża
W jednej ręce trzymał kwiaty, a w drugiej płaskie, całkiem sporych rozmiarów podłużne pudełko opakowane w kolorowy papier.
„O rany, takie duże pudełko? – zdziwiłam się. – On chyba kupił mi cały komplet! Bransoletkę, kolię i kolczyki. A może jeszcze coś?”.
Tymczasem Piotr odchrząknął, położył pudełko na stole i wręczył mi kwiaty.
Złożyliśmy sobie życzenia, a później, ciągle jeszcze uroczystym głosem, mój mąż poprosił, abym otworzyła prezent. Nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać. Błyskawicznie rozdarłam papier, podniosłam wieko pudełka i… kompletnie mnie zamurowało.
– Piękna, prawda? – dopytywał Piotr.
Ponieważ milczałam, mówił dalej:
– Gdy tylko ją zobaczyłem, od razu pomyślałem, że ją kupię. Masz takie wątłe nadgarstki, a ona jest lekka i piękna. Prawdziwe cacko. Prawda, kochanie?
Czułam, jak zbiera mi się na płacz, ale wtedy na moje szczęście zadzwonił telefon.
– I co? Telepatia zadziałała? Dostałaś bransoletkę? – w słuchawce usłyszałam rozemocjonowany głos Iwony.
– Dostałam wkrętarkę elektryczną.
– O matko! – zdumiona Iwona milczała przez chwilę. – Ale nie smuć się – zachichotała. – Za miesiąc Piotrek ma urodziny. Kupisz mu damską bransoletkę.
A pewnie, że kupię! Przecież odrobina szaleństwa w małżeństwie jest potrzebna. Bez niego jak nic powieje nudą…
Maja, 28 lat
Czytaj także:
- „Myślałem, że oświadczyny uratują nasz związek. Zamiast radości usłyszałem trzaśnięcie drzwiami”
- „To miała być tylko jedna noc z kolegą sprzed lat. Po wszystkim nie mogłam przestać o nim myśleć”
- „To miał być tylko romans. Miało być bez śniadań, bez planów, bez miłości, więc dlaczego czuje motyle w brzuchu?”

