„Mąż uważał, że syna trzeba od małego wychowywać twardą ręką. Zmiękł zupełnie, kiedy do akcji wkroczyła teściowa”
„W głowie miałam mętlik. Nie byłam gotowa na awanturę, na kłótnię, na konsekwencje. Ale też nie mogłam pozwolić, by mój syn dłużej żył w takim domu. Była tylko jedna osoba, przed którą Łukasz zawsze spuszczał głowę”.

- Redakcja
Kiedyś myślałam, że mam szczęście. Łukasz był odpowiedzialny, stateczny, twardo stąpał po ziemi. Imponowało mi to. Mówił, że chłopaka trzeba wychować twardą ręką, że dzięki temu Kacper nie wyrośnie na „mięczaka”. A ja chciałam wierzyć, że ojcowska dyscyplina jest potrzebna.
Był surowy
Od jakiegoś czasu Kacper coraz częściej milczał. Widziałam, jak zamyka się w sobie, jak chowa ręce w rękawy, jak unika spojrzenia ojca. Raz wrócił ze szkoły i nie zdjął kurtki przez pół godziny. Stał w przedpokoju z opuszczoną głową.
– Coś się stało? – zapytałam wtedy.
– Nie, wszystko dobrze – wyszeptał.
Nie dopytywałam. Łukasz miał swoje zasady. Słowa „musi się nauczyć” były jego mantrą. Musi się nauczyć mówić „dzień dobry”, musi się nauczyć przegrywać, musi się nauczyć walczyć, musi się nauczyć życia. Ja musiałam się nauczyć milczeć. Bo za każdym razem, gdy próbowałam coś powiedzieć, Łukasz patrzył na mnie tak, że zamierałam. A potem mówił cicho i stanowczo:
– Marta, nie wtrącaj się.
Wszystko zaczęło się zmieniać w dniu, kiedy Kacper wrócił do domu z podbitym okiem. Kiedy wróciłam do domu po pracy, zastałam Kacpra siedzącego na kanapie. Miał kurtkę na sobie, plecak jeszcze nieodpakowany, a wzrok wbity w podłogę. Zrobiłam dwa kroki i zamarłam.
– Co się stało? – zapytałam cicho, ale stanowczo.
Spojrzał na mnie, jakby dopiero mnie zauważył. Lewy policzek miał opuchnięty, a wokół oka ciemniała plama. Zbliżyłam się szybko i pochyliłam nad nim.
– Kacper, kto ci to zrobił?
Miał twardą rękę
Z kuchni wychylił się Łukasz, trzymając w ręce kubek.
– Zostaw go. Nic mu nie jest.
– Nic mu nie jest?! – odwróciłam się w jego stronę. – Zobacz, jak wygląda!
Wzruszył ramionami.
– Chłopak musi się nauczyć walczyć. Niech wie, że jak coś przeskrobie, to świat nie będzie go głaskał po głowie.
– Przeskrobie? Co on mógł przeskrobać? Ma dziesięć lat!
Podniosłam głos, ale mąż nawet nie drgnął. Oparł się o framugę i spojrzał na mnie chłodno.
– Nie dramatyzuj. Lepiej, że dostał teraz, niż miałby dostać w dorosłym życiu. Przynajmniej się czegoś nauczy.
Chciałam podejść do Kacpra, przytulić go, zapytać jeszcze raz, ale Łukasz wszedł między nas i stanął jak mur.
– Idź do pokoju – rzucił do syna. – I przestań się mazać. Jesteś facetem.
Kacper nie powiedział ani słowa. Wstał powoli, mijając mnie bez słowa, jakby mnie nie widział. Tylko na sekundę zatrzymał na mnie wzrok. I w tym spojrzeniu był zawód.
Wpadłam na pomysł
Siedziałam potem długo w kuchni. Łukasz krzątał się po domu, jakby nic się nie stało. Przyszedł do mnie wieczorem i powiedział tonem, który miał być uspokajający:
– Nie wtrącaj się. Ja wiem, jak trzeba go wychować.
Nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie. Czułam, jak wewnątrz mnie dojrzewają strach i złość. Wiedziałam jedno – nie mogę dłużej udawać, że nie widzę, co dzieje się z moim synem.
Tego dnia wróciłam z pracy wcześniej. Odwołano kilka spotkań, a moja szefowa stwierdziła, że nie ma sensu siedzieć do końca zmiany, skoro wszystko już gotowe. Wysiadłam z autobusu z uczuciem ulgi, że wyjątkowo nie muszę się spieszyć. Pomyślałam, że zrobię Kacprowi naleśniki, zanim wróci ze szkoły.
Ale kiedy podeszłam do drzwi, usłyszałam krzyk Łukasza. Przekręciłam klucz najciszej, jak potrafiłam. Weszłam do mieszkania i od razu usłyszałam, że są w pokoju Kacpra. Stanęłam pod drzwiami, które nie były domknięte.
– Powiedz prawdę. Już, teraz! – Łukasz był wściekły.
– Ja nie wziąłem… tylko… – głos Kacpra był cichy.
– Nie kłam! Nauczycielka powiedziała, że nie miałeś zeszytu. Co się z nim stało? Gadaj!
– Zapomniałem…
– Zapomniałeś?! – usłyszałam uderzenie dłoni w biurko. – Ty sobie myślisz, że życie ci wszystko wybaczy, bo masz słodką buźkę? Jak się nie nauczysz odpowiedzialności, to cię zjedzą!
Był załamany
Nie weszłam do pokoju, ale coś we mnie mówiło: nagraj to. Sama nie wiem, czemu tak pomyślałam. Wyjęłam telefon i zaczęłam nagrywać.
– Tyle razy ci mówiłem: jak coś zgubisz, masz to znaleźć, a nie beczeć. Tego cię matka nauczyła?
Zadrżałam. Kacper nic nie odpowiedział. Potem było cicho przez kilka sekund.
– Idź do kąta. Może tam wreszcie zrozumiesz, co zrobiłeś – zakończył Łukasz i wyszedł z pokoju.
Schowałam telefon do kieszeni. Stałam w przedpokoju jak słup. Łukasz mnie nie zauważył. Poszedł do kuchni, a ja weszłam do pokoju Kacpra.
Siedział w rogu, skulony, z głową wtuloną w kolana. Przytuliłam go. Z początku był sztywny, potem wtulił się we mnie. Pachniał kredkami, kurzem i dziecięcym strachem.
– Kochanie, powiedz mi… co się stało?
– Nic – powiedział przez łzy. – Zapomniałem zeszytu. A tata się zezłościł.
– On nie powinien tak na ciebie krzyczeć. To nie jest twoja wina, rozumiesz?
Pokręcił głową. Widać było, że nie rozumiał i że nie był gotowy mówić. Nie naciskałam. Posiedziałam z nim jeszcze chwilę, głaszcząc go po głowie.
Nie miałam wyjścia
W głowie miałam mętlik. Nie byłam gotowa na awanturę, na kłótnię, na konsekwencje. Ale też nie mogłam pozwolić, by mój syn dłużej żył w takim domu. Była tylko jedna osoba, przed którą Łukasz zawsze spuszczał głowę – jego matka. Surowa, wymagająca, nieprzyjemna. Ale on ją szanował, albo się jej bał.
Następnego dnia po pracy pojechałam do niej. Nie zapowiedziałam się. Weszłam do mieszkania z duszą na ramieniu. Teściowa jak zwykle była chłodna, ale uprzejma.
– Coś się stało? – zapytała, podnosząc brwi.
Bez słowa włączyłam nagranie i położyłam telefon na stole. Oglądała w milczeniu. Nie komentowała. Po skończeniu spojrzała na mnie, dłużej niż zwykle.
– Marta… – zaczęła wolno. – Dobrze, że mi to pokazałaś. Zajmę się tym.
Nie zapytałam, co to znaczy. Wyszłam. W sercu miałam lęk, ale też czułam nadzieję.
Następnego dnia Łukasz przyszedł po pracy jak zwykle. Zanim zdążył coś powiedzieć, stanął w progu salonu i zobaczył swoją matkę. Siedziała na kanapie prosto, nieruchomo, w płaszczu, z torebką na kolanach, jakby dopiero przyszła.
– Mamo? – zdziwił się, ale zaraz spiął ramiona. – Co ty tu robisz?
– Usiądź – powiedziała, nie podnosząc głosu.
Zrobiła porządek
Teściowa sięgnęła do torebki i wyjęła telefon. Spojrzała na syna i włączyła nagranie. W salonie rozległ się jego głos – podniesiony, zły, surowy. Łukasz pobladł. Próbował się odezwać, ale matka podniosła rękę.
– Nie mów teraz nic – ucięła.
Gdy nagranie się skończyło, odłożyła telefon na stół.
– Wiesz, kim ty się stałeś? – zapytała. – Ty się boisz własnego dziecka. Bo w dziecku nie widzisz syna, tylko przeciwnika.
– Mamo…
– Nie. Ty słuchaj. Skoro nie słuchałeś Marty, to teraz będziesz słuchał mnie. Jesteś zimny, twardy… może po mnie to masz, ale ja cię nigdy tak nie traktowałam. Ty sam wybrałeś taki sposób bycia. I teraz masz przerażone dziecko i żonę, która musi mnie prosić o pomoc. Brawo, synku.
Łukasz siedział zgarbiony. Milczał. Po raz pierwszy odkąd go znałam, zobaczyłam w nim nie głowę domu, nie mężczyznę z zasadami, ale chłopca. Małego, przestraszonego chłopca, który nie wiedział, jak się bronić. Nie powiedziałam nic. Nie musiałam.
Marta, 41 lat
Czytaj także:
- „Teściowa zbiera oklaski za moją ciężką pracę. Nie pozwolę, by ktoś inny dostał brawa za moje bujne pelargonie”
- „Wyznałam przyjacielowi miłość nad jeziorem. Chciałam płynąć przez życie razem z nim, ale bał się skoku na głęboką wodę"
- „Teściowa wciąż krytykuje mój wygląd. Zachowuje się jak blogerka modowa, choć sama wygląda jak moherowy beret”

