„Mąż spędzał delegację w łóżku kochanki, a mnie wciskał tanie wymówki. Moją zimną zemstę zapamięta do końca życia”
„Kiedy wrócił do domu, zachowywałam się normalnie. Uśmiechałam się, całowałam go w policzek, pytałam o pracę. Czasem tylko, gdy nie patrzył, spoglądałam na jego telefon. Było oczywiste, że wykasował wszystkie zdjęcia i wiadomości”.

- Redakcja
Wiedziałam, że nasze małżeństwo jest bardziej wygodą niż wielką namiętnością. Ale czy to oznaczało, że Przemek miał prawo traktować mnie jak idiotkę?
Siedziałam przy stole, kończąc herbatę, kiedy Przemek wrócił do domu. Rzucił klucze na szafkę i mruknął coś o ciężkim dniu. Widać było, że się spieszył – jeszcze w butach, jeszcze w płaszczu, ale z telefonem w dłoni. Pewnie jakieś pilne służbowe sprawy. A przynajmniej tak myślałam.
Po chwili poszedł pod prysznic, zostawiając swój telefon na stole. To się rzadko zdarzało. Przemek miał zwyczaj trzymania go blisko, nawet w łazience. Przypadek? Możliwe. Ale los lubi płatać figle.
Chciałam tylko przejrzeć zdjęcia z naszej ostatniej wycieczki. Nic więcej. A potem… potem zobaczyłam coś, co zamieniło moją herbatę w bryłę lodu.
Na ekranie wyświetliła się galeria zdjęć. Moje palce same przesunęły się po ekranie. Nie, to nie były fotki z gór, na które wybraliśmy się miesiąc temu. To były zdjęcia Przemka… z jakąś kobietą. W kawiarni, na spacerze, w samochodzie. Uśmiechali się do siebie, zbliżali się do siebie. A na jednym zdjęciu ona go obejmowała.
Czułam, jak serce wali mi w klatce piersiowej. Nie mogłam złapać tchu. To był dzień, kiedy Przemek rzekomo siedział w pracy do późna.
Telefon wypadł mi z ręki. Usłyszałam szum wody pod prysznicem. On nie miał pojęcia, że właśnie przekroczył granicę, zza której nie było powrotu.
Nie zrobiłam awantury. Jeszcze nie. Ale w tamtej chwili postanowiłam jedno: zbliżającą się rocznicę na pewno zapamięta do końca życia.
Kłamał mi prosto w oczy
Telefon drżał mi w rękach, ale mimo to znowu otworzyłam galerię. Nie chciałam w to wierzyć. Może to jakaś stara znajoma? Może nieznaczący przypadek? Ale im dłużej patrzyłam na te zdjęcia, tym bardziej czułam, że to nie jest żadna koleżanka.
Na jednym zdjęciu Przemek miał na sobie ten sam garnitur, w którym niby pojechał na służbowe spotkanie. Dokładnie tego dnia wrócił późno, zmęczony, z wyłączonym telefonem, twierdząc, że „bateria padła”. Kłamał.
Sięgnęłam po swój telefon i wybrałam numer Moniki. Odebrała po trzecim sygnale.
– Aga? Wszystko w porządku? – zapytała od razu, wyczuwając coś w moim głosie.
– Nie, nie jest w porządku. Przemek mnie zdradza. Mam dowody.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Potem Monika westchnęła.
– Jesteś pewna? Może to... jakaś koleżanka?
– Koleżanka, która się do niego tuli? W dzień, kiedy niby siedział w pracy? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Monika milczała chwilę.
– O Boże. Co zamierzasz zrobić?
Przełknęłam ślinę, wpatrując się w zdjęcie, na którym ta kobieta miała rękę na jego ramieniu.
– Coś, czego nigdy nie zapomni.
Zaplanowałam zemstę
Nie zrobiłam sceny. Nie rzuciłam mu telefonu w twarz, nie krzyczałam, nie obudziłam sąsiadów awanturą. Nie dlatego, że mnie to nie bolało. Po prostu chciałam, żeby to bolało jego bardziej.
Nasza kolejna rocznica była idealną okazją. Przemek nigdy o nich nie zapominał. Może dlatego, że wiedział, że gdyby to zrobił, prędzej znalazłby się na kanapie niż w naszej sypialni. A może dlatego, że lubił budować iluzję idealnego męża. W tym roku postanowiłam zagrać w jego grę – i to lepiej niż on.
Kiedy wrócił do domu, zachowywałam się normalnie. Uśmiechałam się, całowałam go w policzek, pytałam o pracę. Czasem tylko, gdy nie patrzył, spoglądałam na jego telefon. Było oczywiste, że wykasował wszystkie zdjęcia i wiadomości. Ale ja i tak już wiedziałam, co miałam wiedzieć i czekałam.
– Kochanie, w tym roku nasza rocznica będzie wyjątkowa. Chcę ci coś pokazać – spojrzałam na niego spod rzęs, wkładając do głosu czułość.
Przemek uniósł brew.
– Ooo, brzmi intrygująco! Co planujesz?
– Zobaczysz.
To wszystko było kłamstwem. Kolacja, którą zorganizowałam. Prezent, który starannie zapakowałam w czerwoną kokardę. Nawet sukienka, którą wybrałam na wieczór – elegancka, czarna, z dekoltem, który Przemek zawsze lubił. Wszystko było grą.
Ale w środku buzowała we mnie satysfakcja. Bo kiedy otworzy prezent, nie znajdzie tam zegarka, którego rzekomo „zawsze chciał”. Znajdzie coś znacznie lepszego.
Pokazałam mu, że wszystko wiem
Restauracja była elegancka, przygaszone światła, świece na stołach, delikatna muzyka w tle. Przemek wyglądał na zadowolonego – rozluźniony, z lampką wina w dłoni, uśmiechał się do mnie, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Jakbyśmy byli normalnym, szczęśliwym małżeństwem.
A ja, zamiast wrzeszczeć i robić scenę, również się uśmiechałam.
– To najlepsza rocznicowa randka, kochanie – Przemek sięgnął po moją dłoń i ścisnął ją lekko.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
– Naprawdę? To cieszę się, że tak mówisz. Mam dla ciebie prezent.
Podałam mu elegancko zapakowaną kopertę. Zawiązana na niej była czerwona kokarda. Idealna iluzja miłości. Przemek uśmiechnął się jeszcze bardziej.
– Oj, Aga, mówiłem ci, że nie trzeba…
– Ale chciałam.
Rozwiązał kokardę i zajrzał do środka. W pierwszej chwili nie zrozumiał. Myślał, że to kartki. Może bilety na weekendowy wyjazd? Potem je wyjął. Zdjęcia.
Jego ręce lekko zadrżały. Spojrzał na pierwsze, potem na drugie. Na trzecim Dorota – bo już wiedziałam, że tak ma na imię – obejmowała go w kawiarni.
– To… to nie tak, jak myślisz – Przemek spojrzał na mnie, a w jego oczach po raz pierwszy zobaczyłam coś, co wyglądało na strach.
Oparłam się wygodnie i upiłam łyk wina.
– Nie? To wytłumacz mi, co takiego robiliście razem w środku dnia, kiedy niby siedziałeś w pracy?
Przemek przełknął ślinę.
– To… koleżanka. Pomagałem jej z… problemami osobistymi.
Parsknęłam cichym śmiechem.
– Ach tak. I te problemy osobiste wymagały, żeby cię dotykała? Patrzyła na ciebie w ten sposób? – Nachyliłam się nad stołem. – I żebyś okłamywał mnie prosto w twarz?
Przemek wyglądał, jakby chciał zniknąć.
– Aga, proszę, daj mi wyjaśnić…
– Nie ma czego wyjaśniać – odsunęłam się, opierając się na krześle. – Bo wiesz, ja też mam problem osobisty. Mój mąż to kłamca – powiedziałam głośno.
W restauracji zrobiło się cicho. Kilka osób zerknęło w naszą stronę. Przemek milczał, a ja po raz pierwszy od dawna czułam się lekka. Za chwilę miało być jeszcze lepiej. Bo to nie był koniec mojego planu.
Dobrze się przygotowałam
Przemek wyglądał, jakby dostał w twarz. Siedział sztywno, wpatrując się w zdjęcia, które trzymał w drżących palcach. Widziałam, jak jego umysł gorączkowo pracuje, jak szuka wymówki, sposobu, by wyjść z tego z twarzą. Ale nie było żadnego wyjścia.
Zrobiłam mu tę przysługę i przerwałam ciszę.
– Zaskoczony? – zapytałam, przekrzywiając głowę.
– Aga, to nie tak…
Westchnęłam.
– Czy wy wszyscy faceci naprawdę myślicie, że to magiczne zaklęcie? „To nie tak, jak myślisz”. Czy ty siebie słyszysz?
Przemek obejrzał się nerwowo wokół. Widziałam, jak dociera do niego, że w restauracji robi się coraz ciszej. Ktoś udawał, że rozmawia, ale zerkał na nas. Ktoś inny wpatrywał się z widelcem w ręce. Kto nie lubi dobrego dramatu na żywo?
– Możemy pogadać na spokojnie? W domu? – wysyczał przez zęby, starając się, by nikt więcej nie usłyszał.
Uśmiechnęłam się słodko.
– O, ależ oczywiście. Właściwie tam też już przygotowałam ci niespodziankę.
Sięgnęłam do torebki i wyjęłam kluczyk. Przemek zmarszczył brwi.
– Bo widzisz, kochanie, skoro tak lubisz kłamać i bawić się w podwójne życie, to uznałam, że nie będziesz miał nic przeciwko małej zamianie ról.
Wstałam od stołu, zgarnęłam swoją torebkę i pochyliłam się nad nim z fałszywą czułością.
– Twoje rzeczy są już spakowane. Znajdziesz je w bagażniku. A jeśli chodzi o mieszkanie… cóż, na razie nie wracaj. Śpię dzisiaj sama.
Jego twarz przybrała odcień kredy.
– Aga, błagam, nie rób sceny…
– Sceny? – Roześmiałam się, odwracając się na pięcie. – Kochanie, to dopiero pierwszy akt.
I wyszłam.
Wieczorem siedziałam z Moniką na kanapie, popijając wino. Opowiedziałam jej wszystko.
– To było warte każdej sekundy. Powinnaś była widzieć jego twarz.
Monika pokręciła głową z podziwem.
– I co teraz?
Popatrzyłam na jej kieliszek, na moje odbicie w ciemnym winie.
– Teraz? Teraz zdecyduję, czy w ogóle chcę jeszcze z nim być.
Bo zemsta smakuje słodko. Ale jeszcze słodsza jest wolność.
Czułam tylko pustkę
Minął tydzień. Przemek dzwonił, pisał, próbował mnie „przypadkiem” spotkać pod pracą. Nie odbierałam. Nie odpisywałam. Zmieniłam zamki w drzwiach.
Najbardziej podobał mi się jego SMS z pierwszej nocy: „Aga, proszę, wróćmy do domu, pogadajmy”. Do domu. Jakby to było jego miejsce. Jakby nie zostawił go emocjonalnie już dawno, wchodząc do kawiarni z Dorotą.
Siedziałam z Moniką w kuchni, popijając kawę.
– I co, zamierzasz mu wybaczyć? – zapytała, obracając łyżeczkę w palcach.
Nie odpowiedziałam od razu. Przemek był moim mężem od siedmiu lat. To nie było coś, co można wyrzucić na śmietnik w minutę. Ale…
– Wiesz, co jest najgorsze? – powiedziałam w końcu. – Nie to, że mnie zdradził. Nie to, że mnie okłamał. Tylko to, że jak o tym myślę, nie czuję już bólu. Tylko pustkę.
Monika pokiwała głową.
– To znaczy, że już go nie kochasz.
Może tak. Może nie. Może po prostu nie kochałam kogoś, kogo nigdy naprawdę nie znałam.
Tego samego wieczoru zadzwonił jeszcze raz. Odruchowo odrzuciłam połączenie, ale tym razem coś we mnie drgnęło. Wzięłam telefon i napisałam wiadomość:
„Przestań dzwonić. Kiedyś byłam twoją żoną, teraz jestem kobietą, która już ci nie wierzy. Nie niszczmy tego bardziej”.
Wysłałam i zamknęłam oczy. Mój trzeci łyk wina smakował wolnością.
Agnieszka, 34 lata
Czytaj także:
„Mąż nie był mi wierny od pierwszego dnia po ślubie. Zniknął z wesela, by móc bliżej poznać druhnę”
„Zazdrosna żona wywęszyła zdradę po zapachu perfum na mojej marynarce. Teraz nikt mi nie wierzy, że jestem niewinny”
„Ukochany uciekł do wypudrowanej laluni w mini. Jeszcze się przejedzie na tym, że poleciał na te jej tanie tipsy”