„Mąż spał z pilotem na kanapie, więc ja zasypiałam w objęciach 20-letniego trenera. W życiu trzeba korzystać z okazji”
„Wokół mnie poruszały się młodsze dziewczyny w obcisłych legginsach, z płaskimi brzuchami i pewnością siebie, której mi brakowało. Wszystko wydawało się zbyt głośne, zbyt dynamiczne. Już miałam się wycofać, kiedy podszedł do mnie facet”.

- Redakcja
Kiedy patrzyłam na swoje życie z boku, wyglądało dobrze. Miałam własną firmę, stabilną pozycję zawodową, pieniądze, mieszkanie w centrum, lojalnego męża i kilkoro znajomych, z którymi od czasu do czasu umawiałam się na kolację w modnej restauracji.
Niczego mi nie brakowało
Od jakiegoś czasu czułam się tak, jakbym utknęła w pętli – dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu. Wszystko było przewidywalne, ułożone, bezpieczne. Żadnych niespodzianek, żadnych nagłych zwrotów akcji. Wiedziałam, co zjem na śniadanie, jaką minę będzie miał Andrzej, kiedy wróci z pracy, co obejrzymy wieczorem w telewizji, a nawet to, kiedy się do mnie odezwie i jakich słów użyje. Nasze małżeństwo było jak dobrze naoliwiona maszyna – działało sprawnie, ale bez ciepła, bez iskry.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam się pożądana. Kiedy ostatni raz ktoś spojrzał na mnie w sposób, który sprawiał, że czułam się wyjątkowa. Przeglądając się w lustrze, widziałam elegancką, dobrze ubraną kobietę. Moja twarz była zadbana, włosy zawsze ułożone, sylwetka w miarę trzymała się w ryzach, ale czułam się jakby przykurzona, zmęczona, trochę przezroczysta.
Któregoś dnia, nie do końca świadomie, podjęłam decyzję. Muszę zrobić coś, co sprawi, że poczuję się lepiej w swojej skórze. Pierwsza myśl? Siłownia. Ćwiczenia zawsze wydawały mi się nudnym obowiązkiem. Ale przecież na siłownię nie chodzi się tylko po to, żeby ćwiczyć. Chciałam zadbać o siebie, lepiej wyglądać, poczuć się atrakcyjniejsza. A może – choć nie mówiłam tego głośno nawet samej sobie – chciałam, żeby ktoś na mnie spojrzał.
Chciałam uciec
Pierwszego dnia na siłowni czułam się jak intruz. Wokół mnie poruszały się młodsze dziewczyny w obcisłych legginsach, z płaskimi brzuchami i pewnością siebie, której mi brakowało. Wszystko wydawało się zbyt głośne, zbyt dynamiczne. Już miałam się wycofać, kiedy podszedł do mnie facet.
Miał może dwadzieścia kilka lat, szczery uśmiech i pewność siebie, która nie była nachalna, ale naturalna, jakby po prostu lubił ludzi. Przedstawił się i podał mi rękę, a ja poczułam, że odruchowo prostuję plecy.
– Pierwszy raz?
– Widać? – rzuciłam, próbując ukryć skrępowanie.
– Trochę. Ale spokojnie, za tydzień będziesz się tu czuła jak u siebie – odpowiedział z pewnością.
Poprowadził mnie przez pierwsze ćwiczenia, tłumaczył, jak używać sprzętu, na co zwracać uwagę. Rozmawialiśmy, a on od czasu do czasu rzucał jakąś uwagę, która sprawiała, że się śmiałam. Zaczęłam się rozluźniać. A potem, gdy poprawiał mi ustawienie ciała przy jednym z ćwiczeń, powiedział coś, co sprawiło, że moje serce zabiło odrobinę szybciej.
– Nigdy nie powiedziałbym, że masz czterdzieści dwa lata. Gdybym cię spotkał na ulicy, pomyślałbym, że masz może trzydzieści.
Nie obchodziłam go
Zaśmiałam się, choć gdzieś w środku poczułam ciepłe ukłucie satysfakcji.
– No, no, to chyba twój standardowy tekst na zachętę – rzuciłam, udając, że nie robi to na mnie wrażenia.
Tomek pokręcił głową i spojrzał na mnie uważniej.
– Serio mówię. Nie każda kobieta potrafi tak o siebie dbać. Poza tym… masz świetną energię.
Energię? Kiedy ostatnio ktoś tak o mnie powiedział? Może nigdy. Wyszłam z siłowni zmęczona, spocona i obolała, ale w środku czułam się inaczej. Coś we mnie się obudziło.
Nie mogłam przestać o nim myśleć. To było idiotyczne, miałam czterdzieści dwa lata, poukładane życie, męża, firmę, a jednak kilka słów od chłopaka, który mógłby być nawet moim synem, sprawiło, że coś we mnie drgnęło. Wróciłam do domu, a Andrzej, jak zwykle, siedział na kanapie, przeglądając coś w telefonie.
– Jak było? – zapytał, nawet na mnie nie patrząc.
– W porządku.
– To dobrze – mruknął i przewinął ekran.
To było wszystko
Wróciłam z czymś, co dla mnie było nowym doświadczeniem, czymś ekscytującym, a on nawet nie podniósł wzroku. Nie żeby mnie to dziwiło. Tak wyglądała nasza codzienność.
Na drugi dzień znowu poszłam na siłownię. I na trzeci. Po tygodniu stało się to moją rutyną. Tomek zawsze tam był, uśmiechnięty, pełen energii, pełen uwagi, której mi brakowało. Przyzwyczaiłam się do jego żartów, do tego, jak poprawiał mi technikę, jak patrzył na mnie z podziwem, którego nie czułam od lat.
– Nie wiedziałam, że jeszcze kiedyś poczuję się w ten sposób – powiedziałam któregoś dnia, kiedy zostaliśmy chwilę dłużej po treningu, siedząc na ławeczce i popijając wodę.
– W jaki? – zapytał, patrząc na mnie uważnie.
Zawahałam się.
– Jakbym znowu miała całe życie przed sobą.
Tomek nie odpowiedział od razu. Przesunął dłonią po moim ramieniu i pochylił się bliżej.
– Może masz – powiedział cicho, a ja wiedziałam, że ten moment, ta chwila, coś we mnie przestawiła.
To był moment
Zaczęło się od treningów, ale szybko przeniosło się poza salę ćwiczeń. Najpierw kawa po zajęciach, potem wspólny lunch. Byłam zaskoczona, jak łatwo i naturalnie przyszło mi wplecenie go w moje życie.
Tomek był inny niż wszyscy, których znałam. Spontaniczny, beztroski, nie planował wszystkiego z góry. Przy nim czułam się jak dziewczyna, która jeszcze ma przed sobą nieodkryte możliwości. W pewnym momencie przestałam się oszukiwać – to nie była tylko sympatia, to było coś więcej. Aż w końcu stało się to, co musiało się stać.
To był wieczór, Tomek zaproponował, że podwiezie mnie do domu, ale zamiast od razu skręcić w moją ulicę, zapytał:
– Masz ochotę jeszcze gdzieś pojechać?
Nie odpowiedziałam od razu, choć znałam odpowiedź. Czułam, jak szybko bije mi serce, czułam ciepło w środku, ten dreszcz ekscytacji, który już dawno zdążyłam zapomnieć.
– Tak – powiedziałam w końcu.
Jego mieszkanie było małe, ale przytulne. Nie było w tym wielkich słów, deklaracji, analizowania, czy to dobrze, czy źle. Po prostu pozwoliłam, żeby mnie pocałował.
Nie było odwrotu
Obudziłam się nad ranem, czując jego ramię wokół mojej talii. Spojrzałam na niego i poczułam coś, czego nie powinnam czuć – szczęście. Nie wyrzuty sumienia, nie strach, tylko zwykłe, czyste szczęście.
Wróciłam do domu, zanim Andrzej zdążył się obudzić. Stanęłam w sypialni, patrząc na niego przez dłuższą chwilę. Spał spokojnie, zupełnie nieświadomy. Przeszedł mnie dreszcz. Przez lata byłam dobrą żoną, lojalną, wierną. Teraz byłam kimś, kogo nie znałam. Ale nie chciałam się zatrzymywać.
Podwójne życie okazało się łatwiejsze, niż się spodziewałam. Andrzej niczego nie podejrzewał – jak zwykle był zajęty swoją pracą, wieczorami czytał wiadomości albo oglądał seriale, które już dawno przestały mnie interesować.
Ja natomiast zyskiwałam nową wersję siebie. Energiczną, pełną życia, taką, którą Tomek potrafił rozbawić jednym zdaniem i rozgrzać jednym spojrzeniem. Spotykaliśmy się coraz częściej, pod pretekstem wieczornych treningów, które szybko zamieniały się w wspólne kolacje, potem noce w jego mieszkaniu.
Nie chciałam przestać
Każda chwila z nim była jak narkotyk. To, jak mnie dotykał, jak na mnie patrzył, jak śmiał się z moich żartów i zachwycał się mną, kiedy opowiadałam o czymś, co dla Andrzeja było od dawna nudne. Przy nim czułam się młodsza, piękniejsza.
Któregoś dnia, po kolejnym wspólnym wieczorze, spojrzałam na siebie w lustrze w łazience Tomka. Byłam rozczochrana, policzki miałam zaróżowione, oczy błyszczące. Wyglądałam inaczej. A może po prostu widziałam w sobie coś, czego nie dostrzegałam od lat?
– O czym myślisz? – zapytał, opierając się o framugę drzwi i patrząc na mnie z uśmiechem.
– Że nigdy nie sądziłam, że coś takiego mi się przydarzy – powiedziałam szczerze.
– A sądzisz, że to się kiedyś skończy?
Nie odpowiedziałam. Bo nie chciałam, żeby się skończyło. Ale im dłużej to trwało, tym bardziej zaczynałam czuć, że balansuję na krawędzi. Andrzej może i był ślepy na zmiany, ale ile jeszcze czasu minie, zanim zacznie coś podejrzewać? Jak długo będę mogła udawać, że wszystko jest normalnie?
Nie potrafiłam już żyć w dwóch światach. W domu z Andrzejem czułam się obco, przy Tomku – jakbym zaczynała nowe życie. W końcu podjęłam decyzję.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam Andrzejowi pewnego wieczoru.
Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
– Wiedziałem – rzucił cicho. – Od dawna wiedziałem.
Zamurowało mnie
Nie pytał, nie robił scen. Po prostu się spakował i wyszedł.
Patrzyłam na puste mieszkanie i czułam ulgę. Teraz mogłam być z Tomkiem naprawdę. Ale rzeczywistość miała inne plany.
Poczułam się wolna. W końcu mogłam być z Tomkiem bez ukrywania się, bez kłamstw. Byłam podekscytowana, niemal euforyczna, kiedy powiedziałam mu, że zostawiłam Andrzeja. Spodziewałam się radości. Może ulgi. Może planów na przyszłość. Tymczasem Tomek patrzył na mnie ze zmieszaniem.
– Magda… ale myślałaś, że to na zawsze? – zapytał z nerwowym śmiechem.
– A co innego to było? – serce mi przyspieszyło, ale tym razem nie z ekscytacji.
Tomek odwrócił wzrok.
– To była zabawa, ekscytacja… Jesteś niesamowita, ale ja nie szukałem czegoś poważnego.
Zrobiło mi się zimno. Nie pamiętam, co powiedziałam. Może nic. Może tylko pokiwałam głową i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. W jednej chwili wszystko, na co postawiłam, przestało istnieć.
Próbowałam się z nim skontaktować, ale unikał mnie. Kilka dni później zobaczyłam go na siłowni z inną kobietą – młodszą, roześmianą, dokładnie taką, jaką kiedyś dla niego byłam ja.
Wróciłam do pustego mieszkania. Na stole czekała wiadomość od Andrzeja: „Znalazłem mieszkanie. Wkrótce dostaniesz dokumenty rozwodowe”. Zostałam sama.
Magdalena, 42 lata
Czytaj także:
„Wznieciłam romantyczny ogień, lecz mój partner zgasił mnie jak strażak. Jeden SMS zmienił naszą miłość w pogorzelisko”
„Matka ciągle zrzędzi, że nie mam męża, a zegar tyka. Czy naprawdę mam czuć się gorsza, bo nie mam faceta?”
„Mąż się mnie wstydzi, bo jestem sprzątaczką. Lubię tę pracę, więc teraz będę musiała wybrać między nim a mopem”