Reklama

Moje życie na co dzień jest dość zwyczajne, może nawet monotonne. Jestem matką dwójki cudownych dzieci i żoną Olka, który pracuje w korporacji. Moja praca to sprzątanie biur. Niektórzy mogliby powiedzieć, że to nic szczególnego, ale dla mnie ma ona swoją wartość. Dzięki niej mam elastyczny grafik i mogę zajmować się dziećmi, kiedy mnie potrzebują.

Reklama

Olek często żartuje, że jestem „królową mopów”. Udaję, że nie słyszę jego komentarzy, ale w środku czuję ukłucie. Nie zawsze jest łatwo, ale jestem dumna z tego, co robię. Mimo wszystko czuję się niezależna i silna.

Irytowały mnie jego żarty

Codziennie rano wstaję pierwsza, przygotowuję śniadanie dla wszystkich i staram się jakoś ogarnąć dzieci do szkoły. Olek w tym czasie przegląda gazety, popijając kawę, rzucając co jakiś czas swoje dowcipne komentarze. Dzieciaki są żywiołowe i wesołe, a ich śmiech przypomina mi, dlaczego to wszystko jest tego warte. Jednak czasem zastanawiam się, czy moja cierpliwość wobec Olka nie ma swoich granic.

Kiedy znowu stałam przy kuchence, smażąc jajecznicę, Olek wszedł do kuchni, przeciągając się leniwie.

– Co dzisiaj w menu, królowo mopów? – rzucił z uśmiechem, sięgając po filiżankę do kawy.

Zastygłam na chwilę, patrząc na patelnię. Znowu ten żart. Poczułam, jak narasta we mnie irytacja, ale wzięłam głęboki oddech i milczałam, skupiając się na mieszaniu jajek. W głowie pojawiły się myśli, które starałam się zwykle tłumić.

Dlaczego to znoszę? Dlaczego nie powiem mu, żeby przestał? Czy naprawdę trzyma mnie tu uczucie, czy tylko przyzwyczajenie?

– Olek, mógłbyś podać mi sól? – zapytałam spokojnie, przerywając ciszę.

– Jasne, moja królowo – odpowiedział, podając mi solniczkę i uśmiechając się szeroko.

Nie odwzajemniłam uśmiechu. Zbyt dobrze znałam ten ton. Mówił coś więcej, niż tylko „proszę”, ale tym razem postanowiłam zignorować. Skupiłam się na śniadaniu, na codzienności, którą znałam tak dobrze.

To nie były zwykłe nadgodziny

Zauważyłam, że Olek ostatnio zaczął wracać do domu coraz później. Na początku mówił, że to przez nadgodziny, potem tłumaczył się spotkaniami z klientami. Dziwnie się robiło, kiedy musiałam układać dzieci do snu sama po raz kolejny. Wieczorami patrzyłam na zegar, czekając, aż wróci i prosząc, żeby choć się odezwał. Pewnej nocy, kiedy dzieci już spały, postanowiłam z nim porozmawiać.

Siedziałam na kanapie, gdy Olek w końcu przekroczył próg mieszkania.

– Olek, zauważyłam, że ostatnio spędzasz dużo czasu poza domem. Czy wszystko w porządku? – spytałam, starając się nie brzmieć oskarżycielsko.

Mąż westchnął, jakby ta rozmowa była dla niego uciążliwa.

– Paulina, mówiłem ci już, to sprawy służbowe. Nic więcej – odpowiedział, unikając mojego wzroku.

– Ale czemu nie powiedziałeś mi wcześniej, że będzie tego aż tyle? – dociskałam delikatnie.

Zamiast odpowiedzieć, po prostu wzruszył ramionami. Napięcie w pokoju rosło, a ja czułam, jak coś w moim wnętrzu zaczyna się kruszyć. Wiedziałam, że coś ukrywa, ale nie chciałam naciskać zbyt mocno, żeby go nie odstraszyć.

To było kilka dni później. Pracowałam wieczorem w jednym z biur i udało mi się skończyć trochę wcześniej niż zwykle. Z uśmiechem wracałam do domu. Weszłam do mieszkania cicho, nie chcąc obudzić dzieci, gdy nagle usłyszałam Olka rozmawiającego przez telefon w salonie.

– Tak, wiem... – jego głos był cichy, ale nie mógł wiedzieć, że już jestem w domu.

Zatrzymałam się przy drzwiach, serce biło mi jak szalone. Wtedy usłyszałam wyraźnie.

Spotkamy się jutro, obiecuję, Kasiu – te słowa przeszyły mnie na wskroś.

Nie mogłam uwierzyć. Wszystkie moje podejrzenia nagle ułożyły się w jedną całość. W tej chwili poczułam, że już nie mogę milczeć.

Weszłam do pokoju z determinacją.

– Olek, z kim rozmawiasz? – zapytałam, próbując nie wybuchnąć.

Zamarł na chwilę, zaskoczony moją nagłą obecnością. Przez jego twarz przemknęło poczucie winy.

– Paulina, to tylko... tylko… – zaczął, ale jego ton zdradzał, że brakuje mu pewności.

– Tylko kto? Kto to jest Kasia? – naciskałam, czując, jak gniew wzbiera we mnie jak fala.

Olek westchnął ciężko, wiedząc, że już nie ma sensu się wykręcać. Ostatecznie, spuszczając wzrok, przyznał się do zdrady.

W tamtej chwili wiedziałam, że nie mogę dłużej ignorować tego, co się działo. Mimo bólu, jaki czułam, wiedziałam, że muszę stawić się za samą sobą.

Nie mogłam tu zostać

Po tym, jak mąż przyznał się do zdrady, poczułam, że moje życie rozpadło się na kawałki. Przez wiele nocy leżałam w łóżku, przewracając się z boku na bok, analizując wszystkie chwile, które mogłyby wskazywać na to, co się działo. Każdy jego późny powrót do domu, każdy telefon, który nagle przerywał, gdy tylko weszłam do pokoju. Zastanawiałam się, jak mogłam być tak ślepa.

W pewnym momencie, leżąc w ciemności, doszłam do wniosku, że nie mogę już tego znosić. Muszę zacząć myśleć o sobie i o dzieciach. Zasługujemy na coś lepszego. Wstałam z łóżka i zaczęłam pakować nasze rzeczy. Moje ręce drżały, gdy wkładałam ubrania do walizek, ale czułam, że to właściwa decyzja.

Rano, kiedy dzieci jeszcze spały, stanęłam przed Olkiem, który siedział przy stole, zmęczony i zawstydzony.

Wyprowadzamy się – oznajmiłam stanowczo, patrząc mu prosto w oczy.

– Paulina, proszę, przemyśl to. Mogę się zmienić – próbował mnie zatrzymać, ale ja już podjęłam decyzję.

– To nie jest kwestia twojej zmiany. Chodzi o to, że ja muszę się zmienić. Muszę zacząć żyć tak, jak na to zasługuję – odpowiedziałam, starając się, aby mój głos nie zadrżał.

Z walizkami w rękach skierowałam się do drzwi. Czułam, jak powietrze robi się lżejsze, jakby każda decyzja, którą podjęłam, zrzucała ze mnie ciężar, który dźwigałam przez lata.

Próbował przepraszać

Minęło kilka miesięcy od czasu, gdy postanowiłam odejść. Życie jako samodzielna matka nie było łatwe, ale z każdym dniem stawałam się coraz silniejsza. Dzieci szybko przyzwyczaiły się do nowej sytuacji, a ja zaczęłam czuć, że nasze życie zaczyna się stabilizować. Olek od czasu do czasu próbował się skontaktować, ale utrzymywałam dystans.

Pewnego dnia zapukał do drzwi naszego nowego mieszkania. Otworzyłam, widząc jego zatroskaną twarz. Stał na progu, niepewnie przestępując z nogi na nogę.

– Paulina, chciałbym porozmawiać – zaczął, patrząc na mnie z nadzieją.

Westchnęłam, wpuszczając go do środka. Usiedliśmy przy stole, a on zaczął mówić.

– Wiem, że zawaliłem. Wiem, że nie zasłużyłaś na to, co ci zrobiłem. Chciałbym naprawić swoje błędy, chciałbym, żebyśmy spróbowali jeszcze raz – mówił, a jego głos brzmiał szczerze.

Słuchałam, ale w moim wnętrzu już podjęłam decyzję. Pomyślałam o wszystkich tych chwilach, kiedy czułam się niewidoczna, o żartach, które ignorowałam, i o bólu, który zadał mi jego brak lojalności.

– Olek, doceniam twoje słowa, ale... – zaczęłam spokojnie – Zrozumiałam, że muszę być z kimś, kto mnie szanuje i docenia. A to nie była nasza relacja. Nie mogę wrócić do czegoś, co już mnie zraniło.

Olek spuścił głowę, a ja widziałam, jak walczy ze wstydem. Po chwili wstał, podziękował za rozmowę i wyszedł. Obserwowałam go, jak odchodzi, czując dziwny spokój.

Będę szukać kogoś, kto mnie doceni

Stałam przy oknie, patrząc, jak Olek oddala się coraz dalej, aż zniknął za rogiem. Moje serce było pełne mieszanych uczuć, ale dominowała jedna myśl – poczucie własnej wartości, które udało mi się odzyskać.

Dzieci bawiły się w pokoju, ich śmiech niósł się po całym mieszkaniu, przypominając mi, co jest naprawdę ważne. Wiedziałam, że jeszcze dużo przede mną – trudne dni, nieprzewidywalna przyszłość, samotne zmagania z codziennością. Ale po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam, że wszystko będzie dobrze.

Przyszłość była niejasna, ale byłam gotowa na to, co przyniesie. Każdego dnia stawałam się silniejsza, bardziej pewna siebie. Zrozumiałam, że zasługuję na więcej niż tylko półśrodki. Moje życie, choć zranione i nieidealne, wciąż było moim życiem – i zamierzałam je przeżyć na własnych zasadach.

Patrząc na bawiące się dzieci, uśmiechnęłam się. Nadszedł czas, by zacząć nowy rozdział, z wiarą w siebie i nadzieją na przyszłość, której się nie bałam. Byłam gotowa iść dalej, wiedząc, że niezależnie od wszystkiego, dam sobie radę. Zasługiwałam na życie, które sprawia, że czuję się wartościowa i spełniona.

Paulina, 30 lat

Reklama

Czytaj także:
„Moja żona leży w łóżku jak kłoda, a ode mnie oczekuje fajerwerków. Niech sama się trochę postara”
„Mąż się mnie wstydzi, bo jestem sprzątaczką. Lubię tę pracę, więc teraz będę musiała wybrać między nim a mopem”
„Na szlaku w Tatrach zgubiłam szacunek do mojego męża. Pomiędzy żoną a ponętną koleżanką czuł się jak pączek w maśle”

Reklama
Reklama
Reklama