„Mąż przysięgał mi tylko 3 rzeczy, ale szybko o nich zapomniał. Zobaczył duży dekolt asystentki i za nią poleciał”
„Duży dekolt eksponował okazały biust, a krótka spódniczka ledwo zakrywała to, co powinna. Była, jak to się mówi, rasową blondynką”.

- listy do redakcji
Miłość, wierność i uczciwość to piękne słowa, które niestety niewiele znaczą we współczesnym świecie. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Ja i mąż składaliśmy przysięgę przed ołtarzem, ale tylko ja dotrzymałam obietnicy. Naprawdę nie rozumiem facetów. Chcą dobrej, czułej i wartościowej kobiety, a gdy mają taką u swego boku, uganiają się za innymi.
Byliśmy zgodnym małżeństwem
Historia moja i Andrzeja niewiele się różni od wielu innych historii miłosnych. Poznaliśmy się w ogólniaku, ale wtedy do niczego między nami nie doszło. On brylował w towarzystwie i cieszył się zainteresowaniem dziewczyn, a ja nie byłam w jego typie – on w moim zresztą też nie. Nie kręciły mnie imprezy i uganianie się za chłopakami. Może nie byłam typową kujonką, ale zamiast wyjścia z koleżankami najczęściej wybierałam wieczór z książką.
Drogi moja i Andrzeja przecięły się ponownie niedługo po studiach. Wpadliśmy na siebie na biurowym korytarzu. Okazało się, że pracowaliśmy w tej samej firmie. Wtedy od razu zaiskrzyło, a ja sądziłam, że wygrałam na loterii. Życie napisało jednak inny scenariusz.
Po bajecznym początku nadeszło bolesne zderzenie z rzeczywistością.
– Skarbie, będę dziś trochę później, mam spotkanie z Marcinem – Andrzej cmoknął mnie w policzek. – Wiesz, to ten klient z Gdańska, mówiłem ci, jest teraz w Warszawie.
– Okej – odparłam. – Ja też mam dziś sporo pracy.
Jeszcze przed ślubem Andrzej założył własną działalność. Przynosiła niezłe pieniądze, ale pochłaniała mnóstwo czasu. Coś za coś, tak to już jest. Ja niedawno zmieniłam pracodawcę i bardzo mi zależało na tym, aby się wykazać. Na razie byłam zadowolona z nowej posady. Oboje pracowaliśmy naprawdę dużo. Bywało tak, że nie widywaliśmy się przez cały dzień. Ja jednak w pełni ufałam Andrzejowi i nie podejrzewałam, że byłby w stanie wyciąć mi jakiś numer. No cóż, dzisiaj wiem, że niczego nie wolno brać za pewnik.
Bajka się skończyła
Okres narzeczeństwa oraz pierwszy rok po ślubie wspominam fantastycznie. Czy idealizowałam wówczas Andrzeja? Zapewne tak, ale ponoć to normalne. Kilka osób odradzało mi poślubienie go, ale miałam te opinie w nosie. W każdym razie później zaczęło się coś sypać. Dopadły nas rutyna i codzienność, w żadnym związku nie da się tego uniknąć. Rozumiem, że bycie na swoim w sensie zawodowym jest nie lada wyzwaniem i niełatwym kawałkiem chleba, ale Andrzej przesadzał.
Non stop wisiał na telefonie albo znikał z domu o dziwnych porach, tłumacząc to biznesowymi sprawami. W ogóle nie spędzaliśmy czasu razem, bo on był wiecznie zajęty. Bolało mnie również to, że nie zabierał mnie na spotkania z kontrahentami o nieoficjalnym charakterze – zupełnie jakby się wstydził, że jestem jego żoną. Niejednokrotnie poruszałam ten temat w rozmowach, ale byłam zbywana. Słyszałam, że przesadzam.
– Przecież dobrze wiesz, jak bardzo cię kocham – twierdził. – Nie chcę po prostu, abyś zaprzątała sobie głowę nudnymi rzeczami.
– Nie pomyślałeś, że może ja bym tego chciała?
Nie czułam, aby liczył się z moimi potrzebami. Pragnęłam być trochę bliżej niego, ale on odpychał mnie od siebie. Zrzucałam to jednak na poczet przepracowania, chociaż gdzieś podświadomie nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że coś jest nie tak.
Zobaczyłam nową asystentkę Andrzeja
Któregoś dnia postanowiłam odwiedzić męża w jego biurze. Akurat tamtędy przejeżdżałam i pomyślałam, że podrzucę mu obiad – zwłaszcza że znowu zapowiedział późniejszy powrót do domu. Przywitała mnie jego nowa asystentka. Nawet słowem nie pisnął, że ją zatrudnił. Wcześniej funkcję tą pełnił jego kolega, po którym nie było ani śladu.
Była to młoda, na oko niespełna trzydziestoletnia kobieta prezentująca się bardzo ponętnie. Duży dekolt eksponował okazały biust, a krótka spódniczka ledwo zakrywała pośladki. Była, jak to się mówi, rasową blondynką. Wiem, że ocenianie ludzi na podstawie wyglądu jest niewłaściwe, ale w tym przypadku wnioski nasuwały się same. Nie sądzę, aby Andrzej przyjął do firmy tę kobietę ze względu na posiadane przez nią kwalifikacje.
– Dzień dobry, zastałam męża? – spytałam uprzejmie, starając się ukryć zakłopotanie. – Mam na myśli Andrzeja.
– Och, przykro mi, ale wyszedł jakiś kwadrans temu – wyświergotała blondynka.
– Kiedy wróci?
– Trudno powiedzieć – rozłożyła ramiona w udawanym geście bezradności.
– OK, w takim razie proszę mu to przekazać – podałam jej siatkę z obiadem.
– Oczywiście – uśmiechnęła się od ucha do ucha.
Zrobiło mi się gorąco. Pierwszą rzeczą, jaka przyszła mi na myśl, było to, że Andrzej mnie zdradza. Pamiętam, jak kiedyś go spytałam, czy może nie widziałby mnie w roli swojej asystentki. Dzięki temu moglibyśmy częściej być razem, a ja bym pomogła w prowadzeniu firmy. Odmówił, podając jako powód to, że nie miałby sumienia angażować mnie w takie nudy. Przypuszczałam, że z teraz na pewno na brak nudy nie narzekał. Gdy wrócił do domu, chciałam go zapytać o seksowną asystentkę, ale ugryzłam się w język.
Wszystko stało się jasne
Prawdę o romansie męża poznałam inaczej. Wynajęłam prywatnego detektywa, bo sama nie miałam pojęcia, ja się do tego zabrać. Potwierdził on moje przypuszczenia, dostarczając zdjęcia pokazujące Andrzeja z kochanką. Podczas ich oglądania miałam dosłownie odruch wymiotny. Byliśmy zaledwie trzy lata po ślubie. Chciałam mieć z nim dziecko, pomimo że nie był zbyt do tego przekonany. Przynajmniej wiedziałam już dlaczego.
Szybko doszłam do wniosku, że może to i lepiej, że nie doczekaliśmy się potomstwa. Do rozmowy z nim przymierzałam się kilka dni. Najpierw musiałam wszystko sobie w głowie poukładać i nade wszystko ochłonąć. Nie chciałam, aby emocje nadto mnie poniosły, chociaż i tak tego nie uniknęłam. Podałam mu fotografie. Obejrzał je w milczeniu.
– Co z naszą przysięgą? – pytanie było retoryczne.
– Przepraszam, skończę z tym.
– Z czym?
– Powiem jej, że to koniec. Omamiła mnie, nie wiem, jak to się stało – nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę z jego ust te banalne wymówki.
– Nie fatyguj się. Owszem, to koniec, ale tego małżeństwa.
Kazałam mu się wynieść jeszcze tego samego dnia. Nie mogłam na niego patrzeć. Człowiek, którego pokochałam całym sercem, okazał się zwykłą świnią. Przez następnych kilka dni wydzwaniał i pisał. Przyszedł kilka razy, lecz zdążyłam zmienić zamki w drzwiach. Zapowiedziałam, że spotkamy się na sali sądowej podczas rozprawy rozwodowej oraz że zamierzam zapomnieć o jego istnieniu. Nie będzie to łatwe, ale jakoś dam radę.
Ewa, 33 lata
Czytaj także:
„Ksiądz z ambony potępiał zdradę, a sam miał grzeszki na koncie. Nawet pielgrzymka nie wystarczy za pokutę”
„Nigdy nie rozumiałam złośliwych dowcipów o teściowej. Do czasu aż moja wlazła z buciorami w moje życie”
„Mąż spał z pilotem na kanapie, więc ja zasypiałam w objęciach 20-letniego trenera. W życiu trzeba korzystać z okazji”