„Mąż przyjaciółki był jak zakazany owoc, a mój jak skisły ogórek. Skusiłam się i pożałowałam, bo apetyt tylko rósł”
„Zaczęło się od wiadomości. Patryk napisał do mnie, zanim jeszcze zanim wróciliśmy z wyjazdu. Odpisałam dopiero dwa dni później. Mówiłam sobie, że to nic nadzwyczajnego. Że przecież nic się nie dzieje. Piszemy do siebie śmieszne teksty i nic więcej”.

- Redakcja
Zawsze myślałam, że jeśli coś się kończy, to jakoś się to czuje. Że jest krzyk, może trzaśnięcie drzwiami, łzy. Tymczasem moje małżeństwo z Wojtkiem po prostu… zwietrzało. Jak zapach wina w źle zakręconej butelce. Żyliśmy razem, jakbyśmy byli zgodnymi współlokatorami. On pracował do późna, ja też. Wieczorem jedliśmy kolację często w ciszy. Czasem pytał, czy coś ciekawego się wydarzyło, czasem ja – czy boli go kark. Spał po swojej stronie łóżka. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz mnie dotknął tak, żebym poczuła dreszcz.
– Dziś wyjeżdżamy, pamiętasz? – zapytałam go rano, zbierając kubek po kawie.
– Mhm. Kajaki z Anetą i Patrykiem – skinął głową, nie odrywając wzroku od ekranu.
– Spakowałam ci rzeczy. Twój plecak leży przy drzwiach.
– Dzięki – zamknął laptopa. – To co, zbieramy się?
Całą drogę milczeliśmy. Włączyłam radio, żeby zabić ciszę, ale Wojtek szybko je wyłączył.
– Boli mnie głowa – rzucił krótko.
Zasłoniłam się okularami przeciwsłonecznymi, choć wcale nie było tak jasno. Nie chciałam, żeby zobaczył, że zbierają mi się łzy w oczach. Czułam się przezroczysta. Zmieniliśmy się w cichą parę z dobrego zdjęcia, które wisi na ścianie, ale nikt na nie nie patrzy.
Aneta i Patryk już na nas czekali. Ona – piękna i głośna. On – niebezpiecznie spokojny.
– No wreszcie! – rzuciła Aneta, przytulając mnie z entuzjazmem. – Będzie się działo!
Nie miałam pojęcia, jak bardzo.
Wystarczył jeden wieczór przy winie
Ognisko trzaskało przyjemnie, a Patryk dolewał mi wina do kieliszka. Siedzieliśmy wszyscy na karimatach i składanych krzesełkach, rozgrzani nie tylko trunkiem, ale i śmiechem. Aneta puściła z głośnika jakąś nostalgiczną składankę z lat liceum. Znaliśmy każdy tekst na pamięć.
– To może prawda czy wyzwanie? – rzuciła Aneta, poprawiając bluzę, która ledwo zakrywała jej brzuch.
– Serio? Jak za starych czasów? – Wojtek prychnął.
– A czemu nie? – uśmiechnęła się figlarnie. – Kiedy ostatnio ktoś zapytał was o coś naprawdę odważnego?
Pierwsze pytania były niewinne. „Kogo byś pocałował w liceum?”, „Co byś zrobił, gdybyś miał jeden dzień wolności od wszystkiego?”. Gdy przyszedł czas na mnie, spojrzałam na Patryka.
– Prawda – wybrałam, czując, jak trunek rozpływa się we mnie przyjemnym ciepłem.
– Czy kiedykolwiek fantazjowałaś o kimś, kto nie był twoim mężem? – zapytał z uśmiechem.
Zamilkłam na moment. Zbyt długą chwilę. Aneta zachichotała, ale Wojtek nawet nie podniósł wzroku.
– No pewnie, że tak. Każdy tak ma – wzruszyłam ramionami.
– Jasne – powiedział Patryk, ale spojrzał na mnie z czymś dziwnym w oczach. Trochę jakby mnie znał. Trochę jakby mnie rozbierał.
Później Wojtek i Aneta poszli „na papierosa”. Zostaliśmy sami. Patryk nachylił się do mnie lekko, trącając moją rękę.
– Szkoda, że tylko w fantazjach, co?
– Co?
– Że nie masz odwagi przenieść ich do rzeczywistości.
Przez chwilę nic nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, czy mam ochotę go spoliczkować… czy pocałować.
Zaczęło się od impulsu
Zaczęło się od wiadomości. „Dobrze wyglądałaś przy ognisku. Szkoda, że nie skończyliśmy rozmowy” – napisał Patryk, jeszcze zanim wróciliśmy z wyjazdu. Odpisałam dopiero dwa dni później. A przynajmniej tak sobie wmówiłam – że to przypadek. Że przecież nic się nie dzieje.
Spotkaliśmy się pierwszy raz tydzień po spływie. W kawiarni w centrum, gdzie nikt nas nie znał. Przyszedł pierwszy. Pachniał jak wieczór przy ognisku – ciepłem, winem i ryzykiem.
– Myślisz o tym? – zapytał bez wstępów.
– O czym?
– O tym, co mogłoby się wydarzyć… gdybyś dała sobie pozwolenie.
Zamiast odpowiedzieć, pochyliłam się i pocałowałam go. Było w tym coś desperackiego i ulotnego. Jakbyśmy oboje bali się, że zaraz przyjdzie rozsądek i nas rozdzieli. Ale on nie przyszedł.
Zaczęliśmy się spotykać w hotelach na obrzeżach miasta. Uciekałam z pracy wcześniej. Kłamałam Wojtkowi, że mam zebrania. Patryk był dokładnie tym, czego mi brakowało: czuły, obecny, szalony. Trzymał mnie za kark, kiedy mnie całował, mówił mi, że jestem piękna, nawet kiedy byłam bez makijażu i z rozwianymi włosami. Czułam się pożądana.
– Czego ty właściwie chcesz, Julia? – zapytał mnie kiedyś, gdy leżeliśmy razem po wszystkim.
– Żeby to się nie kończyło.
– A więc chcesz więcej. A on ci to daje?
– On nie daje mi już nic.
Aneta też zaczęła coś podejrzewać. Podczas jednej z naszych kaw zapytała:
– Wszystko u was w porządku?
– Nie wiem. Chyba nie – odwróciłam wzrok.
– Kryzys? Oj, kochana… Każdy tak ma. Tylko nie rób nic głupiego.
Chciałam jej powiedzieć, że już za późno. Ale zamiast tego milczałam.
On wciąż z nią był
Z czasem coś się zmieniło. Patryk zaczął być… mniej obecny. Nie odpisywał od razu. Przekładał spotkania. Raz nawet nie przyszedł wcale.
– Przepraszam, miałem urwanie głowy – tłumaczył potem przez telefon. – Sprawy rodzinne.
Nie dopytywałam. Bałam się odpowiedzi.
Pewnego dnia, kiedy byliśmy razem w hotelu, a on brał prysznic, jego telefon zawibrował na stoliku. „Aneta” – przeczytałam i zamarłam. Szybko rozwinęłam treść wiadomości: „Błagam, oddzwoń. Proszę. Porozmawiajmy”.
Wrócił z łazienki jeszcze z mokrą głową.
– Ktoś dzwonił i pisał – powiedziałam chłodno. – Twoja żona?
– Nie zaczynaj, Julia.
– Nie możemy o tym rozmawiać? O tym, że okłamujesz i ją, i mnie?
Patryk przysiadł obok mnie na łóżku, ale nie spojrzał w oczy.
– Z nią to skomplikowane. Od dawna jest między nami źle.
– Ale wciąż z nią jesteś. To znaczy, że wybierasz ją.
– Nie. Wybieram siebie.
Zrobiło mi się zimno. Byłam przekonana, że mamy coś prawdziwego. Że to, co się między nami dzieje, to nie tylko bunt przeciw nudzie, nie tylko seks. Ale on patrzył na mnie jak na problem, który trzeba rozwiązać.
Jeszcze tego samego wieczoru napisałam do Anety. Zdawkowo. „Wpadniesz na kawę?”. Ale nie odpowiedziała. W łazience spojrzałam w lustro. Moja twarz była jakaś obca, wyprana z emocji.
– Co ja wyprawiam… – szepnęłam do siebie. – W co ja się wpakowałam?
Potem wróciłam do sypialni i przytuliłam się do Patryka, jakby nic się nie stało. Jakby to wciąż było coś, na czym można budować.
Prawda była okrutna
Było późne popołudnie, kiedy weszłam do jego mieszkania bez zapowiedzi. Miał zapasowe klucze pod wycieraczką – tak jak zawsze. W środku panowała cisza. Na stole stały dwie filiżanki po kawie i niedojedzone ciastko. Coś mnie tknęło. Przez uchylone drzwi słyszałam głosy.
– No i co? Masz jakieś wyrzuty sumienia? – zapytał jakiś mężczyzna, którego nie znałam.
– Przez Julię? – To był głos Patryka. – Daj spokój. Idealna ofiara. Zakochana, głodna czułości. Kupiła wszystko jak dziecko.
– A twoja? – zapytał ten drugi z kpiną. – Wybaczyła ci?
– Jeszcze się łudzi. Ale przynajmniej już nie sypia z połową miasta. A to z Julią... – przerwał i westchnął z rozbawieniem – ...to była idealna zemsta. Idealna.
Stałam jak sparaliżowana. Czułam, że jeśli się teraz poruszę, upadnę. Wyszłam bezszelestnie. W głowie dźwięczały mi jego słowa, każde jak osobny cios.
Później, wieczorem, napisałam mu wiadomość. „Musimy porozmawiać”. Spotkaliśmy się na jego prośbę w parku.
– Podsłuchałam cię – powiedziałam bez wstępu. – Wszystko słyszałam. O „idealnej zemście”. O tym, że jestem tylko… narzędziem.
– Julia... – westchnął. – To nie tak. Wszystko się wymknęło spod kontroli. Na początku może i…
– Nie kończ – głos mi się załamał. – Nie mów, że się zakochałeś. Bo jeszcze ci uwierzę.
Zamilkł. Spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
– Niczego ci nie obiecywałem.
– Ale dawałeś nadzieję. Patrzyłeś tak, jakbyś kochał. Dotykałeś tak, jakbyś czuł.
– Może czułem. Ale nie to, co ty.
Odwróciłam się i odeszłam bez słowa. Czułam się, jakby ktoś wyrwał mi kawałek ciała. Byłam pusta.
Wszyscy byli nieszczęśliwi
Wróciłam do mieszkania późnym wieczorem. Wojtka nie było. Przy stole leżała jego torba sportowa. A obok – klucze. Zrozumiałam bez słów. Zadzwoniłam do niego odruchowo. Odebrał dopiero po kilku sygnałach.
– Wyprowadzasz się? – zapytałam cicho.
– Tak. Chyba oboje wiemy, że tak będzie lepiej.
– Od kiedy o tym wiesz?
– Od kiedy przestałaś mnie całować, jakbyś chciała to czuć. Od kiedy patrzyłaś przez okno, jakbyś tam miała inne życie – jego głos był spokojny. Zbyt spokojny.
– Przepraszam.
– Nie musisz. Ja też się pogubiłem. I chyba nie chcę już tego sklejać na siłę.
Następnego dnia zadzwoniła Aneta.
– Musimy pogadać – jej głos był chłodny.
Spotkałyśmy się na ławce przy ich osiedlu. Usiadła daleko, nie patrząc mi w oczy.
– Wiedziałam. Przeczuwałam. Ale wiesz, co mnie naprawdę rozbiło?
– Co?
– Że to było takie łatwe. Że tak łatwo oddałaś się mojemu mężowi.
Zamilkłam. Nie miałam nic na swoją obronę.
– Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami.
– Myślałam, że on mnie kocha.
– A wyszło, że obie żyłyśmy w iluzji – powiedziałam. – Żadna z nas nie była wyjątkowa. Byłyśmy tylko… pionkami.
Aneta wstała. Spojrzała na mnie po raz ostatni.
– Nie dzwoń. Nie pisz. Dla mnie już nie istniejesz.
Odeszła. Zostałam sama. Bez niej, bez kochanka, bez męża. Kim teraz byłam?
Coś się we mnie zmieniło
Usiadłam nad rzeką. Tą samą, przy której wtedy śmialiśmy się przy ognisku. Pamiętam, jak wino krążyło z ręki do ręki, jak Aneta tańczyła boso w piachu, a Patryk puścił jakąś starą piosenkę o miłości. Wtedy czułam się młoda. Potrzebna. Pożądana. Prawdziwa.
Teraz siedziałam w tym samym miejscu, ale wszystko było inne. Cisza nie była już kojąca – była ciężka. Woda w rzece płynęła nieubłaganie, a ja czułam się jak kamień, który zatrzymał się na brzegu i nie potrafi wrócić do nurtu.
Zamknęłam oczy. „Czego ty właściwie chciałaś?” – zapytałam siebie w myślach. – „Miłości? Ucieczki? Prawdy?”. Nie wiem. Może wszystkiego naraz. A może tylko poczuć coś jeszcze raz, zanim będzie za późno.
W kieszeni miałam telefon. Pusty ekran. Żadnych nowych wiadomości. Ani od Wojtka. Ani od Anety. Ani od Patryka. Nie tęskniłam. Przynajmniej tak sobie mówiłam.
Czasem myślę, że lepiej było zostać w tym nudnym, bezpiecznym życiu. Z kawą o siódmej i ciszą przy kolacji. Ale wtedy patrzę w wodę i przypominam sobie, jak to było… coś czuć. Choć wszystko okazało się kłamstwem, przez chwilę było prawdziwe. Przez chwilę byłam żywa. Nie wiem, czy to gorzej, czy lepiej. Ale wiem, że nigdy już nie będę taka sama.
Julia, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Dla dobra mojego męża integrowałam się z przystojnym sąsiadem. Ja przestałam narzekać, a ślubny miał święty spokój”
- „Mój mąż wyliczał mi pieniądze z mojej własnej wypłaty. Zbuntowałam się i go zdradziłam, ale wcale nie tak, jak myślał”
- „Myślałam, że mąż jest po prostu cichy i ma swoje problemy. Okazało się, że potajemnie od lat planuje nasz rozwód”

