Reklama

Zima w Warszawie to taki dziwny czas. Niby wszędzie te same światełka, te same melodie w galeriach, ale człowiek i tak czuje się, jakby był gdzieś na marginesie tego wszystkiego. Rano herbata z cytryną, potem autobus 117, potem biurko, klawiatura i deadline. Wracam, robię obiad, czasem odgrzewam coś z wczoraj, czasem zamawiam pizzę, jak naprawdę nie mam siły. Życie jak życie.

Chciał oszczędzać

Z Kubą jesteśmy razem siedem lat, może trochę ponad. Kiedyś potrafiliśmy gadać godzinami, teraz jest po prostu cicho. Mówi, że ma dużo pracy, że projekty, klienci, że musi coś ogarnąć. Często wraca późno, zasypia szybko. Nie mam o to pretensji, po prostu to widzę. Znika – powoli, ale wyraźnie.

W listopadzie zaczęłam pytać o Mikołajki. Zawsze coś robiliśmy – mały wypad, prezent, choćby głupie kino i grzane wino. A teraz – nic. Któregoś wieczoru, przy kolacji włożył widelec do ust, przełknął i rzucił:

– W tym roku odpuśćmy prezenty na święta. Musimy się spiąć z budżetem.

Spojrzałam na niego krótko. Nie unikał wzroku, ale też nie czekał na odpowiedź, jakby to już było ustalone.

– Jasne. Przecież nie o to chodzi w świętach – powiedziałam.

Wróciłam do jedzenia, a gdzieś w środku zrobiło mi się trochę przykro.

Próbowałam zrozumieć

Następnego wieczoru Kuba siedział w salonie z laptopem na kolanach. Oglądał coś albo przeglądał maile, bo co chwilę klikał nerwowo w klawiaturę. Ja byłam w kuchni, kończyłam robić grafiki dla klienta z agencji. Gdy skończyłam, zorientowałam się, że moja ładowarka została w salonie. Poszłam po nią bez większego namysłu. Kuba w tym czasie wyszedł do łazienki, nawet nie zauważył, że podeszłam do komputera.

Laptop był otwarty. Na ekranie widniała jego skrzynka mailowa. Mignęło mi hasło: „potwierdzenie rezerwacji”. Nie chciałam tego czytać, ale wzrok sam mi zjechał niżej. Lot Warszawa – Barcelona, piąty grudnia, dwie osoby. Pod spodem kolejny mail z tytułem: „Potwierdzenie pobytu – pokój dla dwojga”. W pliku PDF, który otworzył się po kliknięciu, widniały dane – jego imię i nazwisko oraz jakaś Klaudia.

Stałam chwilę w bezruchu, trzymając w ręce tę nieszczęsną ładowarkę. Miałam wrażenie, że ktoś odciął mi dźwięk z całego świata. Wcześniej mówił, że w tym czasie jedzie na konferencję do Poznania. Nie wiem, ile tak stałam, wpatrując się w ekran. Usłyszałam szum wody z łazienki i momentalnie się otrząsnęłam. Zabrałam swoją ładowarkę i poszłam z powrotem do kuchni. Usiadłam przy stole i tępo wpatrywałam się w ścianę. Przecież nie grzebałam mu w komputerze, yo był przypadek, ale co z tego? To nie zmieniało faktu, że mnie zdradza.

Udawał niewinnego

Nazajutrz Kuba zachowywał się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Zjadł śniadanie, pocałował mnie w czoło i wyszedł do pracy. W międzyczasie wspomniał jeszcze, że może wrócić później, bo ma zebranie. Skinęłam głową, nie patrząc mu w oczy. Bałam się, że coś zdradzę.

Zostałam sama w mieszkaniu. Otworzyłam szafę i sięgnęłam po jego walizkę. Starannie ułożyłam w niej rzeczy: koszule, które lubił, czyste bokserki, jego ulubiony krawat. Spakowałam też jego szczoteczkę, perfumy, paszport. Na samą górę położyłam kartkę, na której napisałam krótko: „Na kolację z Klaudią – wyglądaj dobrze”.

Walizka była gotowa przed południem. Poczułam się tak, jakbym szykowała prezent. Potem znalazłam numer do hotelu, który był na potwierdzeniu i zadzwoniłam tam. Przedstawiłam się spokojnym tonem.

– Dzień dobry, mąż zarezerwował pokój na dwa dni. Niestety muszę to odwołać, jestem jego żoną. Dziękuję bardzo.

Nie spodziewał się

Recepcjonistka nie zadawała pytań. Grzecznie potwierdziła anulację i zakończyła rozmowę. Odłożyłam słuchawkę, zamknęłam oczy. Poczułam chłód rozlewający się pod skórą. Wieczorem, kiedy mój mąż wrócił, uśmiechnęłam się, jakby nic się nie zmieniło. Zjadł zupę, zapytał, czy coś jest do oglądania. Pokręciłam głową. Powiedział, że pójdzie wcześniej spać. Nie powiedziałam ani słowa.

Następnego dnia rano, w dzień jego wyjazdu, wstałam pierwsza. Zrobiłam kawę tak jak zawsze – mocną, czarną, bez cukru. Kuba przyszedł do kuchni nieco później. Włosy miał jeszcze wilgotne po prysznicu, pachniał drogim żelem, którego używał tylko na eleganckie sytuacje. Siedliśmy przy stole, cisza między nami była gęsta, ale nie niezręczna. Była milcząca jak wyrok. Zerkał na zegarek i w końcu westchnął.

– Muszę się zbierać. Pociąg do Poznania mam przed południem.

Podsunęłam mu kubek z kawą i spojrzałam na niego uważnie.

– Nie zapomnij paszportu – powiedziałam cicho. – Chyba że zostaniesz i powiesz jej, dlaczego nie ma gdzie spać.

Zemściłam się

Spojrzał na mnie tak, jakby nie rozumiał, co właśnie usłyszał. Potem przeniósł wzrok na walizkę stojącą przy drzwiach i już wiedział. Oczy mu pociemniały, ale nic nie powiedział, tylko odsunął się od stołu, jakby coś go przygniotło. Wzięłam torebkę z krzesła i ruszyłam w stronę drzwi. Mijając go, powiedziałam spokojnie, niemal beznamiętnie:

– Powodzenia w Barcelonie.

Nie odpowiedział, nawet nie próbował otworzyć ust. Zamknęłam za sobą drzwi, zostawiając go w kuchni – z walizką, biletami i tą samą kawą, którą pił każdego dnia, tylko smak miała już zupełnie inny.

Po południu wróciłam do mieszkania. W przedpokoju stała jego walizka, nietknięta, obok niej leżała jego kurtka, a on sam siedział na kanapie z opuszczonymi ramionami, jakby ktoś spuścił z niego powietrze. Nie było w nim nic z tego pewnego siebie człowieka, który jeszcze tydzień temu przekonywał mnie, że musimy oszczędzać, że nie stać nas w tym roku na prezenty świąteczne.

Teraz wyglądał jak ktoś, kto nie potrafi zdecydować, czy powinien uciec, czy może jednak zostać i patrzeć, jak wszystko się rozpada.

Dostał nauczkę

Weszłam do pokoju, ale nie zdjęłam płaszcza.

– Hela… ja chciałem ci powiedzieć… – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.

– Nie teraz. Już jest za późno.

Chciał coś powiedzieć, ale tylko rozchylił usta i znowu je zamknął. Nie było już żadnych słów, które mogłyby cokolwiek naprawić.

– Chciałeś mnie zostawić na Mikołajki, żeby jechać z nią do Barcelony, a teraz nie mówisz nic. To też jest wybór – dodałam cicho.

Minęłam go i poszłam do sypialni. Zamknęłam drzwi, położyłam się w ubraniu, patrząc w sufit. Przez kolejne dni prawie się nie odzywałam. Jadłam śniadania w milczeniu, wychodziłam do pracy, wracałam wieczorem i zamykałam się w sypialni. Kuba próbował rozmawiać, jakby szukał jakiegoś znaku, że jeszcze można cokolwiek naprawić, ale nie dałam mu żadnej szansy.

Został sam

Po tygodniu wyciągnęłam walizkę, tym razem swoją. Zaczęłam składać rzeczy spokojnie, szuflada po szufladzie. Nie pytał, co robię, przecież widział.

– To był tylko raz, nie chciałem cię skrzywdzić… – powiedział, stojąc w progu i trzymając się framugi jak topielec brzegu.

Zamknęłam torbę i odwróciłam się do niego.

– Ale skrzywdziłeś i nawet nie wiesz kiedy. To nie był przypadek, to był twój wybór. I ja też wybieram, ale siebie.

Zabrałam rzeczy, które były moje. Bez dramatów, bez płaczu. Klucze zostawiłam na stole. Kuba patrzył na mnie tak, jakby miał zaraz coś zrobić, ale nie zrobił nic. Jak zwykle. Został sam i dobrze mu tak. Teraz ma wolną rękę i może sobie lecieć do Barcelony, z kim chce.

Hela, 36 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama