Reklama

Ja, niepoprawna romantyczka, wiele razy wyobrażałam sobie swoją przyszłość w taki sposób, że przypominała idealny świat z filmów czy bestsellerowych powieści kobiecych. Wierzyłam, że poznam tego jedynego, a on zrobi dla mnie wszystko i pokaże, jak cudownie może być w jego ramionach.

Reklama

Koleżanki śmiały się ze mnie, mówiły, że powinnam zejść z obłoków, bo idealnych facetów nie ma. Ja jednak czułam, że gdzieś tam czeka na mnie mój książę.

I choć miałam oczy i uszy szeroko otwarte, nie szukałam szczęścia na siłę. Nie decydowałam się na żadne portale randkowe, tak jak większość moich znajomych, nie zaczepiałam obcych chłopaków w dyskotekach, a jednak mimo wszystko, udało mi się wpaść na Karola. Spotkałam go na siłowni należącej do jego brata i jakoś tak, od słowa do słowa, zaczęła się nasza wspólna przygoda.

Karol mnie rozpieszczał

Oczarował mnie. Był nie tylko przystojny i pewny siebie, ale i bardzo szarmancki i zabawny. Trzy lata starszy ode mnie, wydawał się taki dojrzały i światowy. Momentami miałam wrażenie, że niemal czyta mi w myślach, byle tylko spełniać wszystkie moje zachcianki. W przeciwieństwie do innych facetów, nie interesowała go przelotna znajomość, a myślał o czymś na poważnie.

– Tak pięknej kobiety jak ty nie można zwodzić, Lena – powiedział mi kiedyś, gdy zapytałam go o jego plany na przyszłość. – Pragnę stabilizacji. Myślę, że przy tobie wszystko stanie się możliwe.

Rozczulił mnie wtedy, choć nie miałam jeszcze pewności, czy mówi serio. A potem zaczął mnie zasypywać prezentami. Co rusz kupował mi nowy naszyjnik, bransoletkę, kolczyki, zabierał na zakupy i wybierał drogie perfumy. Wiedziałam, że ma swoją firmę logistyczną, a co za tym idzie, kasy jak lodu. Chociaż to nie tak, że poleciałam na to jego bogactwo, skłamałabym, gdybym powiedziała, że mi to nie imponowało.

Dużo mocniej przekonał mnie jednak do siebie wszystkim, co robił. Te długie, romantyczne spacery wieczorami – a to po alejkach parku, a to po starówce, a to po okolicznych skwerach, były czymś, czym kupił mnie bardziej niż piękną biżuterią czy turnusami w SPA. Choć wcześniej nawet nie wyobrażałam sobie takiego życia, z czasem zaczęłam się do niego przyzwyczajać. I, jak łatwo się domyślić, nie posiadałam się z radości, gdy mi się oświadczył.

Czułam się szczęśliwa

Powiedziałam „tak” z oczami pełnymi łez od emocji i z uśmiechem na ustach. Rodzice też byli bardzo zadowoleni, że tak to się wszystko między nami potoczyło.

– Wiedziałam, że to facet dla ciebie – powiedziała mi mama, szturchając mnie w ramię. – Będziesz miała wspaniałe życie, Lenka. Cudowne. Jak z bajki!

– No już nie przesadzaj, Iwonko. – Tata jak zwykle był bardziej sceptyczny, ale widziałam, jak świecą mu się oczy. – Ale muszę przyznać, rodzina kroi ci się niezła.

Jak podejrzewałam, miał na myśli nie tylko Karola, ale i jego rodziców. No i Mikołaja, jego młodszego brata. Przez półtora roku, kiedy zbliżaliśmy się do siebie z Karolem, on powoli stawał się moim najlepszym przyjacielem. Był… trochę inny niż brat. Bardziej wycofany, stonowany, skupiony przede wszystkim na sporcie, a nie rodzinnej firmie. A mimo to, kiedy spędzałam czas w jego towarzystwie, zupełnie nie zauważałam jego upływu. Zawsze też mogłam z nim pogadać, gdy miałam jakieś wątpliwości. I ceniłam tę przyjaźń – bardziej niż jakąkolwiek inną, której doświadczyłam w ciągu dorosłego życia.

Ten okres oczekiwania na ślub przypominał piękny sen. To całe zamieszanie, wybieranie sukni, zapraszanie gości, planowanie imprezy, sali, fotografa… Pewnie bym się w tym pogubiła, gdyby nie Mikołaj właśnie. Karol musiał akurat załatwiać jakiś ważny kontrakt w imieniu firmy, więc niestety nie mógł za bardzo pomóc – tak przynajmniej twierdził, a ja mu wierzyłam. Teraz zastanawiam się, czy słusznie.

Coś zaczęło się z nim dziać

Pierwsze dwa tygodnie po ślubie były dokładnie takie, jak oczekiwałam. Karol był dalej moim rycerzem i nie spodziewałam się w żadnym wypadku, że cokolwiek się zmieni. Potem jednak coś się popsuło. Skończyły się czułe słówka, całusy na powitanie i pożegnanie, spędzanie razem czasu. Mój mąż wpadał do domu jak do hotelu, a kiedy już w nim był, zachowywał się wobec mnie okropnie. Aż sama nie potrafiłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.

– Ty poważnie chcesz iść w tej sukience? – zapytał mnie, gdy wybierałam się wraz z nim na jakiś ważny bankiet. – Kobieto, zobacz się w lustrze! Uda jak bale i jeszcze ten głęboki dekolt… myślisz, że do nocnego klubu idziemy?

Zamrugałam.

– Ja… – wykrztusiłam, zupełnie nie wiedząc, jak zareagować. – Sam mi ją przecież kupiłeś…

– Ta – burknął. – Z 10 kilo temu. Weź coś lepiej dobierz coś do swojej figury. Nie będziesz mi wspólników straszyć.

Uśmiechnął się drwiąco, a mnie łzy zbierały się w oczach. Ostatkiem sił walczyłam, by nie spłynęły po policzkach. Łudziłam się jednak, że może to go wzruszy. Że Karol-tyran przypomni sobie o Karolu-romantyku, w którym się zakochałam, a który zniknął zaraz po ślubie. Co miałam robić? Jak z tego wybrnąć? Czy tak po prostu musiało być?

Jeszcze ryczeć będziesz? – pokręcił głową. – No tak. Czego się mogę spodziewać po takiej smarkuli. Powiedzieć jej prawdę, to będzie się mazać, żeby wzbudzić litość. – Zmrużył oczy. – Jesteś żałosna, rozumiesz? Żałosna!

Myślałam, że to moja wina

Tłumaczyłam sobie, że mało o siebie dbam, a on jest przemęczony. W końcu nie musiałam pracować, a on zapewniał mi wszystko, co najlepsze. Nie uważałam, żebym była gruba. Mało tego – wydawało mi się, że wcale nie przytyłam od czasu, gdy się poznaliśmy, ale… może coś przeoczyłam? Ubzdurałam sobie, że on to musiał widzieć lepiej. W końcu był facetem. I robił to wszystko dla mojego dobra – żebym się nie ośmieszyła przed ważnymi ludźmi.

Czerwona lampka zapaliła mi się jednak, gdy kiedyś wyraziłam swoje zdanie na temat politycznych kwestii, o które spierał się ze znajomym w jednej z jego ulubionych ekskluzywnych knajp.

– Widzisz ją? – rzucił do swojego rozmówcy. – Ledwie dyplom na podrzędnej uczelni dostała, a wydaje jej się, że wszystkie rozumy pozjadała. I zrób coś z taką.

Nim zdążyłam się oburzyć, odezwał się jego kolega:

– Znam to, Karol. I jestem zdania, że kobietom powinni zabronić się w ogóle odzywać. Jak nie miały głosu, było znacznie lepiej.

Mój mąż nie tylko nie zaprzeczył, ale i potwierdził skinieniem głowy, stukając się z nim kieliszkiem. Wtedy nie wytrzymałam.

– To skoro ci tak bardzo przeszkadzam, baw się sam – rzuciłam szorstko. – Wychodzę.

– A idź. – Machnął ręką. – I tak wrócisz z podkulonym ogonem. Nie masz dokąd pójść.

Do samych drzwi lokalu ścigał mnie jego drwiący śmiech.

Nie wiedziałam, co robić

W jednym Karol się pomylił – miałam dokąd pójść. Kiedy przywołałam taksówkę, doskonale wiedziałam, jaki adres podać. W miarę jednak, jak zbliżałam się do apartamentowca, w którym mieszkał Mikołaj, nachodziły mnie wątpliwości. Czy na pewno wypadało jechać akurat do niego? Czy powinnam wchodzić między braci? W mojej głowie pojawiła się też okropna myśl, że może on weźmie stronę Karola. W końcu byli rodziną.

Mimo to zadzwoniłam do jego drzwi, a kiedy otworzył, stanęłam w nich niezdecydowana.

– Lena? – otworzył szerzej oczy – może ze zdumienia, a może ze strachu. Strachu… o mnie? – Co się stało? Ty… płaczesz?

Płakałam przez całą drogę. Zdruzgotana, zagubiona, oszukana. Niewiele myśląc, postąpiłam kilka kroków i wtuliłam się w jego pierś.

– Ja już tak nie potrafię – wyjęczałam w jego koszulkę. – Nie wytrzymam tych docinków i okropnych słów. Nie będę się uśmiechać, bo on mi każe.

Czułam, jak Mikołaj w jednej chwili sztywnieje.

– A więc poznałaś już prawdziwe oblicze mojego brata – mruknął. Kiedy spojrzałam mu w oczy, uśmiechnął się smutno. – Łudziłem się, że to, że cię poznał, coś w nim zmieniło, ale widocznie tylko udawał.

– I… i co ja mam zrobić? – wykrztusiłam. – Być ozdobą? Dodatkiem, który się nie odzywa i ładnie wygląda?

– W żadnym razie – ujął moją twarz w dłonie.

Dopiero teraz zwróciłam uwagę, jakie piękne ma oczy. Inne niż Karol – w złotawym, piwnym odcieniu.

– Wyrwij się z tego. Pokaż mu, że cię na to stać.

Muszę się uwolnić

Wtedy, podczas rozmowy z Mikołajem, nie byłam wcale pewna, czy rzeczywiście stać mnie na walkę. Ale teraz już wiem, że chcę to skończyć. Że chociaż od ślubu minęło zaledwie pół roku, powinnam jak najszybciej zakończyć tę toksyczną relację. Lada dzień złożę pozew o rozwód, a Mikołaj ma mi w tym pomóc. Czasami zastanawiam się, czy po prostu nie wybrałam złego brata. A jeśli tak, to może nie wszystko jeszcze stracone?

Lena, 28 lat

Reklama

Czytaj także: „Mąż zawsze kłóci się o wysokie rachunki. Prysznic muszę brać ze stoperem, a wieczory spędzam przy świeczce”
„Mój brat robi karierę, a ja niańczę podstarzałych rodziców. Już ja pokażę cwaniaczkowi, kto będzie się śmiał ostatni”
„Teściowie się mnie brzydzili, bo jestem z domu dziecka. Uknuli plan, jak wykurzyć sierotę z łóżka własnego syna”

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...