„Mąż perfidnie usunął mnie ze wszystkich zdjęć z wakacji. Szybko odkryłam, jak był prawdziwy powód”
„Myśl, że Karol mógłby coś ukrywać, wydawała się absurdalna. Ale jednocześnie pasowała do tych dziwnych sygnałów. Do tego, że coraz częściej chował telefon. Do momentów, kiedy znikał na długie spacery. Do tego, że o wspólnym albumie z Grecji nie chciał słyszeć. – Nie wiem, czy mam prawo grzebać mu w prywatnych rzeczach – szepnęłam. – Ale chyba nie zasnę, dopóki się nie dowiem”

- Redakcja
Zawsze myślałam, że Karol to ten jedyny. Znaliśmy się od studiów, przez lata budowaliśmy związek oparty – jak mi się wydawało – na zaufaniu i wspólnych marzeniach. Uwielbialiśmy podróżować, a każda wyprawa kończyła się setkami zdjęć. Ostatnie wakacje w Grecji były wyjątkowe – złote plaże, zachody słońca, długie wieczory we dwoje. Po powrocie Karol zaczął wrzucać zdjęcia na swoje profile. Początkowo z uśmiechem patrzyłam na wspomnienia. Ale z czasem coś zaczęło mnie uwierać. Bo na żadnym zdjęciu... mnie nie było. Jakby tych wakacji nie spędzał ze mną.
Nie ma mnie na żadnym zdjęciu
– Karol, dlaczego nie oznaczyłeś mnie na tych zdjęciach z Grecji? – zapytałam wieczorem, przeglądając jego profil.
– A muszę? – wzruszył ramionami, nie odrywając wzroku od telefonu. – Przecież i tak wiadomo, że byliśmy razem.
– No ale mnie na nich w ogóle nie ma – powiedziałam cicho.
– I co z tego? Nie każdy musi wszystko wiedzieć o naszym życiu – uciął szybko.
Siedziałam chwilę w milczeniu. Te zdjęcia były piękne. Karol na tle morza, na klifie, z kawą w ręku. Każde perfekcyjnie wykadrowane, wyretuszowane. Ale żadnego nas razem. Żadnego mojego profilu, uśmiechu, nawet cienia.
Kiedyś było inaczej. Gdy zaczynaliśmy być razem, Karol był dumny, że mnie ma. Wrzucał wspólne zdjęcia, podpisywał je czułością, oznaczał mnie bez pytania. Teraz cisza. Jakbym stała się kimś niewygodnym. Prywatnym dodatkiem do jego życia.
– Ale przecież to były nasze wakacje – dodałam z wyrzutem. – Robiłeś te zdjęcia, kiedy siedziałam obok.
– Nie dramatyzuj, Anka. To tylko zdjęcia – rzucił i poszedł do łazienki.
Tylko zdjęcia? Może. Ale czułam się, jakby ktoś wymazywał mnie z naszej historii. Krok po kroku, zdjęcie po zdjęciu. Coś tu nie grało. I nie potrafiłam tego zignorować.
Może on coś ukrywa?
– To nie jest normalne – mruknęła Sandra, wpatrując się w ekran mojego telefonu. – On serio wrzucił siedemnaście zdjęć z wakacji i na żadnym ciebie nie ma?
– No właśnie – westchnęłam. – A byliśmy tam razem. Spałam obok niego, jedliśmy razem, śmialiśmy się...
– Ty jesteś pewna, że byliście razem? – zapytała półżartem, ale spojrzałam na nią z wyrzutem.
– Nie wygłupiaj się. Przecież sama mi zazdrościłaś, jak ci wysyłałam zdjęcia na WhatsAppie.
– Wiem. Ale to dziwne, Anka. Pamiętam, że kiedyś oznaczał cię nawet, jak jedliście pizzę na osiedlu. A teraz zachowuje się, jakby wasz związek był tajemnicą państwową. Może ma jakiś drugi profil?
– Co? – parsknęłam. – W sensie, że ukrywa mnie przed kimś?
Sandra wzruszyła ramionami, ale jej spojrzenie było poważne.
– Albo przed kimś, albo dla kogoś. Wiesz, ilu facetów prowadzi równoległe życie w socialach? Dla jednych są samotnikami, dla innych – przykładnymi partnerami. Wszystko zależy, kto patrzy.
Zamilkłam.
Myśl, że Karol mógłby coś ukrywać, wydawała się absurdalna. Ale jednocześnie pasowała do tych dziwnych sygnałów. Do tego, że coraz częściej chował telefon. Do momentów, kiedy znikał na długie spacery. Do tego, że o wspólnym albumie z Grecji nie chciał słyszeć.
– Nie wiem, czy mam prawo grzebać mu w prywatnych rzeczach – szepnęłam. – Ale chyba nie zasnę, dopóki się nie dowiem.
Wyciął mnie ze zdjęć jak tło
Siedziałam na łóżku, wpatrując się w ekran, gdy usłyszałam, że Karol rozmawia przez telefon w kuchni. Nie wiedział, że drzwi nie domknęły się do końca.
– Spokojnie, czysto – mówił. – Na tamtym profilu wyglądam, jakbym był sam. Tak miało być, nie?
Zamarłam.
– No... wrzuciłem te z plaży, te z kawiarni i ten zachód. Bez niej. – Chwila ciszy. – Tak, zrobiłem kadry na nowo. Nie ma śladu.
„Bez niej”. Przecież mówił o mnie. O naszych zdjęciach. Karol się zaśmiał cicho i zakończył rozmowę.
Czekałam, aż zaśnie. Leżał obok, z telefonem pod poduszką. A ja nie mogłam przestać myśleć o jego słowach. Wzięłam jego laptop. Hasło znałam – data naszych zaręczyn. Nagle wydało się groteskowe, że tak intymny symbol był kluczem do czegoś, co miało mnie wykluczyć.
Przeszukałam foldery. Znalazłam zdjęcia – te same co z wakacji. Ale niektóre... inne. Jakby poddane obróbce. Gdzie stałam ja, teraz był cień drzewa. Tam, gdzie trzymałam go za rękę, ręka była wolna. Kliknęłam dalej.
I wtedy zobaczyłam to. Profil: Samotny Podróżnik. Inne imię. Inne bio. „Podróżnik z duszą. Sam ze sobą. Sam wystarczający”. I zdjęcia. Te same wakacje. Te same miejsca. Ale Karol bez nikogo. Jakby mnie tam nigdy nie było.
Druga tożsamość
– Karol – zaczęłam spokojnie, chociaż czułam, że zaraz się rozkleję – musimy porozmawiać.
Spojrzał na mnie znad kawy, z lekkim zmarszczeniem brwi.
– O co chodzi?
– Wiem o „Samotnym Podróżniku”. Wiem, że publikujesz zdjęcia z naszych wakacji, z których mnie perfidnie wyciąłeś. Że udajesz, że byłeś tam sam.
Na moment zastygł. Jakby nie wiedział, co powiedzieć. Potem się skrzywił.
– Anka... To nie tak, jak myślisz.
– A jak, Karol ? Przerabiasz zdjęcia, żeby wyglądało, jakbyś mnie nie znał. To tylko „nie tak”?
Wstał od stołu, zaczął krążyć po kuchni.
– To tylko taka kreacja. Miejsce, gdzie mogę być sobą. To profil o samotnych podróżach, rozumiesz? Gdybym wrzucał zdjęcia z tobą, to już nie byłoby to samo. To miało być coś mojego.
– Ale ja tam byłam. To były nasze wakacje. A ty zrobiłeś z nich opowieść o tym, że jesteś sam. Jakby mnie nie było. Jakbyś chciał, żebym nie była.
– To nie przeciwko tobie – westchnął. – To po prostu przestrzeń, w której mogę być kimś innym. Dla siebie. Chciałem mieć coś tylko swojego.
– Coś swojego? – zapytałam drżącym głosem. – Więc po co mi robiłeś te zdjęcia? Żeby potem wyciąć mnie z nich jak tło?
Nie odpowiedział. Patrzył gdzieś w bok. I pierwszy raz nie wiedziałam, kim właściwie jest człowiek, z którym mieszkam od sześciu lat.
Chyba nigdy mnie nie kochał
– Ja nie wiem, Sandra – powiedziałam cicho, patrząc na ekran telefonu. – Nie wiem, czy on kiedykolwiek mnie naprawdę kochał.
– To jest dziwne – skwitowała bez ceregieli. – Sorry, ale nie znajduję lepszego słowa. Przecież wyjechaliście razem, wszystko robiliście razem, a on to wszystko sfingował jak jakiś kolekcjoner lajków.
– Myślałam, że jesteśmy zespołem – powiedziałam. – A on w tym czasie tworzył alternatywną wersję rzeczywistości, w której mnie nie ma.
– I co teraz? – zapytała Sandra.
– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Spaceruję, myślę. Czuję się jak duch. Jak ktoś, kogo można łatwo wymazać. Czasem zastanawiam się, co jeszcze zniknęło z jego życia. Może pisał do kogoś. Może nie tylko zdjęcia przerabiał.
– Masz prawo być wkurzona.
– Wiem. Ale to nie tylko złość. To też wstyd. Że byłam z kimś, kto mnie ukrywał. Że byłam dumna z naszej relacji, a on się jej najwyraźniej wstydził.
Zamilkłyśmy na chwilę. Patrzyłam na ludzi spacerujących w parach. Śmiali się, całowali, robili sobie selfie. A ja? Ja byłam tłem w czyjejś samotnej historii.
Nie chcę być tłem
Siedziałam na ławce w parku, z telefonem w dłoni. Przeglądałam zdjęcia z Grecji. Te prawdziwe. Moje ręce na jego ramionach. Moje włosy rozwiane przez wiatr. Moje oczy wpatrzone w obiektyw, nieświadome, że zostaną później wymazane. Zdjęcia, których nie było w żadnym albumie. W żadnej opowieści, którą Karol chciał pokazać światu.
Kliknęłam na „usuń”. Jedno po drugim. Ze wspólnego folderu. Z mojego profilu. Wszystko przestało istnieć. Przynajmniej w internecie. W moim sercu nie do końca.
Spojrzałam na ostatnie zdjęcie, które zachowałam. My razem. On trzyma moją dłoń. Uśmiecha się. Ja też. Ale teraz widzę – to był uśmiech, którego już nie rozumiem.
Zablokowałam jego drugi profil. Tego „Samotnego Podróżnika”. Nie chciałam więcej widzieć tych spreparowanych światów. Nie chciałam analizować, w którym miejscu dokładnie mnie wyciął. Nie chciałam już się domyślać, komu tak bardzo chciał zaimponować, udając samotnego.
Nie wiem, czy on sam wie, kim jest. Ale ja wiem, kim ja nie chcę być. Nie chcę być dodatkiem do czyjegoś życia. Przypadkiem. Nie chcę być tą, którą można łatwo wyciąć, kiedy przestanie pasować do narracji.
Anita, 31 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Dla wnuków byłam bankomatem z siwą głową. Gdy zakręciłam kurek z kasą, od razu poznałam całą prawdę”
- „Mąż żałował mi na wakacje, a sam roztrwaniał kasę na bzdury. Dziś zamiast w oceanie, po uszy taplam się w długach”
- „Przez 40 lat żyłam tylko dla kogoś. Po 60-tce zakochałam się, kupiłam bilet do Włoch i zasmakowałam wolności”

