„Mąż nienawidzi moich przyjaciółek. Uważa je za manipulantki i oszustki, a ja wiem, że prawda w oczy kole”
„Nie pociągnęłam tego tematu. — wzięłam płaszcz i wyszłam. Szłam chodnikiem, a jego słowa dźwięczały mi w głowie jak echo. Czy naprawdę mnie zmieniły? A może… one tylko przypomniały mi, kim byłam, zanim on mnie uciszył?”.

- Redakcja
Tomka poznałam na studiach. Zawsze miał rozczochrane włosy i za duży sweter, w którym wyglądał tak uroczo. Przyciągnęły mnie też jego oczy, w których tak łatwo się tonęło. Był czarujący, zabawny, inny niż reszta. Wciągnął mnie w swój świat i szybko znalazł w moim miejsce tylko dla siebie. Pobraliśmy się trzy lata później. Przez chwilę myślałam, że będzie tak już zawsze. No, ale z czasem on zaczął się zmieniać.
Coraz częściej dopytywał, gdzie byłam, z kim i na jak długo. Twierdził, że to z troski. Że przecież chce tylko wiedzieć, co u mnie. Że jestem jego całym światem. Mnie to nawet schlebiało... do czasu. Potem zaczęło się sprawdzanie telefonu, niewygodne pytania o Martę i Klaudię. Szczególnie nie znosił Marty. Nazywał ją wścibską intrygantką.
— Ona cię buntuje — powtarzał. — Kiedyś byłaś spokojniejsza, a teraz tylko czekasz na kłótnię. To przez nią.
Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Może miał rację? A może po prostu próbował mnie odciąć od ludzi, którzy widzieli, że nie jestem już tą samą Agnieszką co kiedyś. Bo ostatnio jego spojrzenie zrobiło się zimniejsze. A ja coraz częściej zadawałam sobie pytanie, którego wcześniej się bałam: Czy ja naprawdę jeszcze go kocham?
Patrzył mi prosto w oczy
— I znowu wychodzisz? — Tomek oparł się o framugę, kiedy sięgałam po płaszcz.
— Tylko na chwilę — rzuciłam pośpiesznie. — Marta miała ciężki tydzień, chcę z nią pogadać.
— Jasne — prychnął. — A ja co? Ja to nie istnieję?
— Tomek, przesadzasz... — zaczęłam.
— Przesadzam? Bo chcę spędzić z tobą wieczór?! — Podniósł głos. — Ale nie, lepiej pobyć z Martą. Pranie mózgu, kolejna runda. Co dziś wymyśli? Że cię trzymam na łańcuchu?
— Nie mów tak — szepnęłam.
— Powiedz mi jedno. — Podszedł bliżej. — Czy ty mnie jeszcze w ogóle kochasz?
Zatkało mnie. Serce zaczęło mi łomotać, jakby chciało się wyrwać z piersi. Tomek patrzył mi prosto w oczy, ale nie widziałam w nich smutku, tylko... chłodną złość.
— Gdyby nie one, nadal byś mnie kochała — powiedział cicho. — Zanim zaczęłaś z nimi siedzieć, nie było tych problemów.
Nie pociągnęłam tego tematu. — wzięłam płaszcz i wyszłam. Szłam chodnikiem, a jego słowa dźwięczały mi w głowie jak echo. Czy naprawdę mnie zmieniły? A może… one tylko przypomniały mi, kim byłam, zanim on mnie „uciszył”?
Zawsze tłumaczyłam Tomka — przed sobą i przed innymi. Że jest zmęczony, że potrzebuje czasu, że boi się mnie stracić i dlatego mnie kontroluje. Ale coraz częściej czułam się jak pod lupą. Jakbym musiała zasłużyć na każdy spokojny wieczór. Bez jego fochów i tych wszystkich bezpodstawnych oskarżeń. A teraz… Teraz już sama nie byłam pewna, kto tu gra nieczysto. Marta czy Tomek? A może ja?
Zapadła cisza
— Aga, ty jesteś jakaś nieobecna. — Marta zmrużyła oczy i odstawiła filiżankę. — Coś się stało?
Klaudia spojrzała na mnie z troską. Siedziałyśmy w małej kawiarni przy parku, w naszym stałym miejscu. Pachniało tu cynamonem i mlekiem migdałowym — w sam raz, żeby złapać oddech... a jednak ja się dusiłam.
— Nic takiego — wymamrotałam. — Po prostu trochę się pokłóciliśmy z Tomkiem.
— Znowu? — Marta uniosła brwi. — O co?
— O was — powiedziałam trochę za szybko. — To znaczy... O to, że wychodzę. Że rozmawiam. Że się śmieję. Już sama nie wiem.
Zapadła cisza. Marta odchyliła się na krześle, skrzyżowała ręce.
— Wiesz, że cię kocham, Aga — zaczęła powoli — ale ten facet cię tłamsi. Z dnia na dzień gaśniesz. To... nie jesteś już ty.
— Marta... — Klaudia próbowała ją powstrzymać.
— Nie! — przerwałam jej, z hukiem odstawiając kubek. — Nie rozumiecie, że ja go kocham?! Że nie chcę was słuchać, kiedy tylko go krytykujecie?! Nie wszystko jest czarno-białe!
Zamilkły.
— Przepraszam — szepnęłam po chwili. — Po prostu... jestem zmęczona. Tyle.
— Rozumiemy — powiedziała cicho Klaudia. — Ale pamiętaj, że nas masz. Nie zostawimy cię.
Wróciłam do domu z mokrymi oczami. Nie wiedziałam już, komu ufać. Jedna połowa serca była za Tomkiem, druga za nimi. I czułam, jak to rozrywa mnie od środka.
Zacisnęłam pięści
Wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Deszcz lunął znienacka, a ja nie miałam ani parasola, ani siły na dalszy spacer. W przedpokoju zdjęłam buty i usłyszałam głos Tomka. Rozmawiał przez telefon, nie wiedząc, że już jestem.
— Nie wiem, jak długo jeszcze tak pociągniemy, serio — mówił. — Ona się zmienia, Dorota. Kompletnie przestaję ją poznawać. Te jej koleżanki... one ją nakręcają przeciwko mnie.
Zamarłam.
— Marta to już w ogóle ma obsesję — ciągnął. — Klaudia niby spokojna, ale też swoje robi. One ją karmią tą niby niezależnością. A Aga... Aga słucha.
Jego słowa cięły mnie jak żyletki. Usiadłam w ciszy na schodach, a serce waliło mi jak szalone. Kiedy odłożył telefon, weszłam do salonu.
— Wszystko słyszałam — powiedziałam bez powitania.
— Co? — udawał zaskoczenie, ale mina mu zrzedła.
— Twoją rozmowę z Dorotą — stwierdziłam. — Naprawdę myślisz, że to wszystko przez moje przyjaciółki?
— Aga, to nie tak...
— Więc jak? — przerwałam. — Chcesz mnie odciąć od reszty świata? Zostawić tylko siebie? Mam słuchać tylko ciebie?
— Ja chcę tylko, żebyś była bezpieczna! — wybuchnął. — Nie widzisz, jak bardzo mnie ranisz, kiedy ufasz innym bardziej niż mnie?!
Zacisnęłam pięści.
— Chcę tylko, żebyś mnie nie kontrolował. Żebym mogła być sobą. Czy to aż tak dużo?
Spojrzał na mnie tak, jakby pierwszy raz naprawdę mnie widział. Wtedy wiedziałam, że coś się zmieni — prędzej czy później.
Serce pękało mi na serio
Zadzwoniłam do Marty. Nie odbierała. Dopiero po dwóch godzinach napisała: „Jestem w domu. Jeśli chcesz pogadać, przyjdź”.
Przyszłam, a ona otworzyła mi bez słowa. Miała na sobie dres, a jej oczy były wyraźnie podpuchnięte. Zawsze wygadana, tym razem nie rzuciła żadnego sarkastycznego komentarza. Po prostu zaparzyła herbatę i usiadłyśmy na kanapie.
— Przepraszam za to, co powiedziałam w kawiarni — zaczęłam, gapiąc się w parę unoszącą się nad kubkiem. — Wyładowałam się na tobie. Niesprawiedliwie.
Marta wzruszyła ramionami.
— To twoje życie, Aga — stwierdziła. — Możesz robić, co chcesz. Ale nie licz, że będę siedzieć i patrzeć, jak się wyniszczasz. Tomek... On cię gasi. Po kawałku. Już ledwo cię poznaję.
— Wiem — przyznałam w końcu. — Boję się, Martuś. Boję się, że jeśli odejdę, to zostanie tylko pustka. A jeśli zostanę... to już nigdy nie będę sobą.
Marta sięgnęła po moją dłoń.
— Masz prawo się bać — rzuciła miękko. — Ale nie jesteś sama.
I wtedy to wszystko pękło. Łzy leciały ciurkiem, ręce mi drżały. Marta objęła mnie jak kiedyś, w liceum, po pierwszym zawodzie miłosnym. Tylko teraz to nie była nastoletnia drama — serce pękało mi na serio.
— Myślę o odejściu — szepnęłam. — Naprawdę myślę.
I choć to bolało, poczułam ulgę. Jakby coś się właśnie we mnie odblokowało.
Już nie wrócę
Spakowałam się w dwie godziny. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy: kilka ubrań, komputer, notatnik. Tomek wszedł do mieszkania, gdy właśnie zapinałam walizkę.
— Co ty robisz? — zdziwił się.
— Wyprowadzam się. — Nie patrzyłam mu w oczy.
Wybuchnął krótkim, szyderczym śmiechem.
— Serio? — prychnął.— To przez nie, tak?
— Nie, Tomek — stwierdziłam spokojnie. — To przez ciebie. Przez to, jak mnie traktujesz. Jak mnie kontrolujesz. Przez to, że boję się wracać do domu.
Zaczął krążyć po pokoju jak lew w klatce. Złość wykrzywiła mu rysy twarzy.
— Gdyby nie one... — wycedził. — Gdyby nie ta cała Marta, wszystko by było jak dawniej!
— Jak dawniej? — rzuciłam. — Kiedy miałeś mnie na krótkiej smyczy i nawet nie zauważałeś, że przestaję oddychać?
— Kochałem cię! — krzyknął. — Nadal cię kocham!
— Nie. — Potrząsnęłam głową, uśmiechając się gorzko. — Ty tylko chciałeś mnie mieć. To nie to samo.
Spojrzał na mnie z wyrzutem. Już nie krzyczał, ale wiedziałam, że to tylko pozory. On się nie zmieni. Nigdy mnie nie zrozumie.
— Wychodzę — oświadczyłam stanowczo i sięgnęłam po klucze.
— Aga, nie zostawiaj mnie... — jęknął, choć widziałam, że po prostu przekonująco udaje.
— To ty zostawiłeś mnie dawno temu — stwierdziłam. — Tylko że ja potrzebowałam czasu, żeby to zrozumieć.
I wyszłam, nie oglądając się za siebie. Z walizką w ręce i cichym pytaniem w głowie: co teraz? Nie znałam odpowiedzi. Czułam jednak, że już nie wrócę.
Agnieszka, 30 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „W portfelu męża znalazłam coś więcej niż tylko pieniądze. Wiedziałam, że nigdy mu nie wybaczę”
- „Mój chłopak miał odziedziczyć fortunę, jeśli się ożeni. Gruba koperta od jego matki miała mi pomóc go przekonać”
- „Odkąd mieszkamy z teściami, czujemy się jak w klasztorze: każdy dzień to rygor, modlitwa i celibat”

