„Mąż nalegał na przeprowadzkę, a ja się zgodziłam. Żył jak pączek w maśle, bo piętro wyżej mieszkała jego kochanka”
„Mój mąż wydawał się być w swoim żywiole – z niegasnącym entuzjazmem biegał z pokoju do pokoju, przenosząc meble. Myślałam wtedy, że to miejsce naprawdę daje mu radość, że może potrzebował nowego początku bardziej, niż sądziłam”.

Zmiany zawsze budziły we mnie niepokój, ale to była wyjątkowa okazja. Zamiast przytulnego, choć już trochę przestarzałego mieszkania, mój mąż Adam znalazł nam nowy, przestronniejszy lokal w centrum miasta. Przeprowadzka była wyzwaniem, a ja, jak zwykle, byłam rozdarta między ekscytacją a lękiem przed nieznanym.
Adam sprawiał wrażenie niezwykle pewnego siebie i entuzjastycznie zaangażowanego w cały proces. Powtarzał, że to idealna okazja, aby zacząć nowy rozdział naszego życia. Chciałam mu zaufać, choć czułam w głębi serca, że za jego nagłą determinacją kryje się coś więcej. Może powinnam była wtedy słuchać intuicji.
Myślałam, że zrobił to dla nas
Pierwsze dni w nowym mieszkaniu były pełne zamieszania. Kartony rozrzucone po całym salonie, meble wciąż nie do końca złożone. Mój mąż jednak wydawał się być w swoim żywiole – z niegasnącym entuzjazmem biegał z pokoju do pokoju, planując, gdzie co postawić. Wydawało mi się, że nigdy nie widziałam go tak zaangażowanego. Myślałam wtedy, że to miejsce naprawdę daje mu radość, że może potrzebował nowego początku bardziej, niż sądziłam. Chociaż przeprowadzka wyczerpała nas fizycznie, psychicznie byłam zadowolona, widząc go tak szczęśliwego.
Pewnego popołudnia, kiedy Adam zajął się montażem półek w salonie, postanowiłam wyjść na krótki spacer po okolicy, żeby lepiej poznać naszą nową dzielnicę. Wkrótce znalazłam mały, urokliwy park. Usiadłam na ławce, wdychając świeże powietrze, kiedy obok przysiadła się sympatyczna kobieta z małym psem. Zaczęłyśmy rozmawiać, a ona szybko rozpoznała mnie jako nową sąsiadkę. Rozmowa przebiegała miło, ale zaskoczyło mnie, gdy mimochodem wspomniała coś dziwnego.
– Wie pani, że w budynku i okolicach znają panią nie tylko jako nową lokatorkę, ale także jako „żonę tego przystojniaka z trzeciego piętra”?
Spojrzałam na nią zaskoczona, a ona jedynie uśmiechnęła się uprzejmie. Nie zastanawiałam się nad tym długo, ale ziarenko wątpliwości zostało zasiane.
Nie mogłam o tym zapomnieć
Wracając do mieszkania, starałam się nie myśleć o tej rozmowie, ale słowa kobiety odbijały się echem w mojej głowie. Adam nigdy wcześniej nie był nazywany w ten sposób, przynajmniej nie w naszej poprzedniej dzielnicy. Wkrótce potem, kiedy wieczorem siadaliśmy razem na kolacji, postanowiłam podzielić się z nim anegdotą z parku, ciekawa, jak zareaguje.
– Spotkałam dzisiaj kogoś w parku – zaczęłam. – Jedna sąsiadka rozpoznała mnie jako twoją żonę. Podobno jesteś znany jako „przystojniak z trzeciego piętra”.
Adam uśmiechnął się szeroko, trochę zbyt szeroko, jak na moje gusta.
– Cóż, to miłe, że sąsiedzi mnie polubili – odparł, nie podnosząc wzroku znad talerza. Jego reakcja była spokojna, ale nie była taka, jakiej się spodziewałam. Może powinnam była to zostawić, ale coś mnie korciło, by drążyć dalej.
– To dość nietypowe, że ludzie tak szybko się integrują, nie sądzisz? – zapytałam z udawaną lekkością.
– Och, wiesz, jak to jest w dużych budynkach. Ludzie są ciekawi nowych twarzy. Poza tym, może ktoś mnie widział, kiedy wnosiłem meble? – odpowiedział, zerkając na mnie krótko.
Z tej rozmowy nie dowiedziałam się niczego nowego, ale poczułam niepokój. Może dlatego, że Adam wydawał się trochę za bardzo rozluźniony w odpowiedziach. Zamiast go naciskać, postanowiłam zmienić temat, choć nie mogłam pozbyć się wrażenia, że w tej nowej dzielnicy nie wszystko jest takie, jak się wydaje.
Usłyszałam głupią plotkę
Kolejne dni mijały spokojnie, a ja coraz bardziej przyzwyczajałam się do nowego otoczenia. Adam wychodził do pracy jak zwykle, a ja spędzałam czas na porządkowaniu mieszkania i odkrywaniu okolicy. Jednego dnia, podczas spaceru, postanowiłam zajść do lokalnej kawiarni, żeby odpocząć z kubkiem aromatycznej kawy. Właśnie tam usłyszałam coś, co sprawiło, że moje serce zamarło.
Dwie kobiety siedziały przy stoliku obok i rozmawiały o nowych mieszkańcach budynku. Kiedy usłyszałam wzmiankę o „przystojniaku z trzeciego piętra”, moje zainteresowanie natychmiast wzrosło. Jedna z kobiet, nie zdając sobie sprawy, że mogę ich słuchać, wspomniała o plotkach krążących wśród sąsiadów.
– Wiesz, słyszałam coś od Anki. Podobno ten nowy lokator, ten przystojny z trzeciego, mieszka teraz tuż pod mieszkaniem swojej kochanki – powiedziała pierwsza kobieta z nieco złośliwym uśmieszkiem.
– Naprawdę? To dopiero historia! – odpowiedziała druga, wyraźnie zaskoczona.
Zaskoczona i przerażona, nagle poczułam, jak kubek kawy staje się ciężki w moich rękach. Serce zaczęło bić jak oszalałe. Czy to możliwe, że mówią o moim Adamie? Moje myśli kłębiły się w głowie, a ja próbowałam pozbierać się do kupy. Przez chwilę wahałam się, czy podejść do kobiet i spytać o więcej, ale ostatecznie uznałam, że nie chcę robić sceny. Musiałam dowiedzieć się więcej, ale nie w taki sposób. W mojej głowie zaczęły się pojawiać najgorsze scenariusze.
Zaczęłam być czujna
Po powrocie do mieszkania czułam się przytłoczona. Wszelkie dotychczasowe wątpliwości zaczęły przybierać na sile. Nagle każdy szczegół wydawał się podejrzany. Adam z każdym dniem stawał się coraz bardziej tajemniczy, coraz później wracał z pracy. Zaczął tłumaczyć się nadgodzinami, co początkowo uznawałam za wiarygodne. Jednak teraz, z nowymi informacjami, zaczęłam zastanawiać się nad wszystkim. Czy faktycznie to tylko praca go zatrzymywała?
Wieczorem, gdy wrócił do domu, próbowałam zachować pozory normalności. Jednak napięcie między nami było wyczuwalne, a ja wiedziałam, że muszę z nim porozmawiać. Zbierając się na odwagę, podczas kolacji postanowiłam zadać mu proste pytanie, które od kilku godzin rozbrzmiewało w mojej głowie.
– Adam, czy wszystko u ciebie w porządku? Mam wrażenie, że jesteś ostatnio nieco zamyślony – powiedziałam, starając się, by mój głos nie zdradzał niepokoju.
– Tak, wszystko w porządku. Praca mnie po prostu przytłacza, wiesz, jak to jest – odpowiedział, ale jego spojrzenie uciekało gdzieś w bok.
Nie mogłam dłużej tego znieść. Czułam, jak narasta we mnie złość i żal.
– Czy to tylko praca, czy może coś więcej? – zapytałam, nie kryjąc już swoich podejrzeń.
Adam spojrzał na mnie zaskoczony, po czym jego wyraz twarzy stężał.
– Co masz na myśli? – zapytał, chociaż doskonale wiedział, do czego zmierzam.
Moje serce biło jak oszalałe, a ja wiedziałam, że to dopiero początek rozmowy, która mogła zmienić wszystko.
W końcu się przyznał
Patrzyłam na Adama, czując, jak emocje biorą górę nad rozsądkiem. Chciałam, aby się przyznał, choć część mnie wciąż łudziła się, że to tylko nieporozumienie.
– Adam, usłyszałam dzisiaj coś, co mnie zaniepokoiło – powiedziałam, próbując zachować spokój. – Podobno masz... kogoś w naszym budynku.
Mąż zamarł, a jego twarz w jednej chwili stała się biała jak kartka papieru. Wiedziałam, że moje słowa trafiły w sedno. Oczy miał szeroko otwarte, a jego milczenie było jak najgorsze wyznanie winy.
– Matylda, ja... To nie tak – zaczął niepewnie, ale jego słowa były jak wyrok. – Wszystko się skomplikowało. Nie chciałem, żeby tak to wyglądało – jego głos drżał, a ja poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg.
– A więc to prawda? Wybrałeś to mieszkanie ze względu na... na kogoś innego? – wybuchnęłam, nie mogąc dłużej trzymać emocji na wodzy. Łzy zaczęły napływać mi do oczu, a ja nie miałam siły ich powstrzymać. Byłam w szoku.
– Nie chciałem, żeby tak się to wydało. Wszystko wymknęło się spod kontroli – przyznał w końcu z wyrazem bezradności na twarzy.
Zawiodłam się na nim, na sobie, na nas. Moje zaufanie, nasza przyszłość, wszystko rozsypało się na kawałki. Słowa Adama były jak nóż, który rozdarł nasze życie na pół. Wiedziałam, że nie będziemy mogli po tym wrócić do tego, co było wcześniej. Poczułam, że nasza historia dobiegła końca, choć serce jeszcze nie chciało tego przyjąć.
To było nie do wybaczenia
Po tym wszystkim, co się wydarzyło, siedziałam w salonie, otoczona kartonami, które jeszcze niedawno symbolizowały nowy początek. Teraz były przypomnieniem iluzji, w którą wierzyłam. Czułam się jak bohaterka taniego dramatu, jakby moje życie stało się nagle zbyt przewidywalne. Adam, mój mąż, mężczyzna, któremu ufałam najbardziej, okazał się być kimś innym. Wszystkie nasze plany, marzenia, wspomnienia, wszystko to przeszło do historii.
Rozmowa, którą odbyliśmy tamtego wieczoru, zakończyła się gorzkim milczeniem. Adam próbował tłumaczyć swoje postępowanie, mówił o zagubieniu, o chwilach słabości, ale ja już nie chciałam tego słuchać. Nie potrafiłam wybaczyć zdrady, nie potrafiłam wymazać z pamięci obrazu kochanki mieszkającej piętro wyżej. Miałam wrażenie, że każda chwila spędzona z Adamem była teraz naznaczona kłamstwem.
W kolejnych dniach czułam się jak w transie. Musiałam podjąć decyzję, co dalej. Czy zostać i próbować to naprawić, czy odejść, zostawiając za sobą wszystko, co znałam? W końcu zdecydowałam się na to drugie. Spakowałam swoje rzeczy, a Adam, choć z bólem w oczach, nie próbował mnie powstrzymywać. Wiedział, że jego wybór zniszczył to, co mieliśmy.
Wyprowadziłam się, zostawiając za sobą mieszkanie, które miało być nowym początkiem. Moje życie musiało teraz potoczyć się inną drogą. Wiem, że nie będzie łatwo, ale również wiem, że zasługuję na coś więcej niż życie w cieniu kłamstw. Gdzieś tam, na horyzoncie, czeka na mnie nowa przyszłość, której jeszcze nie znam, ale którą przyjmuję z otwartymi ramionami. Koniec jednej historii to zawsze początek kolejnej, i chociaż teraz trudno mi w to uwierzyć, wiem, że nadejdzie dzień, kiedy znów poczuję się szczęśliwa.
Matylda, 32 lata
Czytaj także:
„Miałem słabość do synowej, ale wspólne mieszkanie dało mi w kość. Poszło nie tylko o wysokie rachunki”
„Mąż spał z pilotem na kanapie, więc ja zasypiałam w objęciach 20-letniego trenera. W życiu trzeba korzystać z okazji”
„Przez 10 lat spłacaliśmy kredyt teściowej, bo obiecała, że przepisze nam mieszkanie. Nikt nas tak nie oszukał jak ona”

