„Mąż w sylwestra miał ciężko pracować, a bawił się na stoku w Zakopanem. Chciał mieć żonę w domu i kochankę w górach”
„Trzydzieści sekund później patrzyłam na ekran. Śnieg, fajerwerki, ludzie wokół, kolorowe światła. Michał śmiejący się szeroko, z ręką wokół talii kobiety w czerwonym płaszczu. Ich twarze niemal się stykały. Zrobiło mi się słabo. Byłam pewna. To był on”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy zaczęłam być w tym małżeństwie sama. Michał wciąż był obok – jego buty w przedpokoju, zapach perfum w łazience, brudne koszulki na pralce. Ale coraz częściej miałam wrażenie, że mówię do ściany. Że nic do niego nie dociera. Coraz częśćiej był nieobecny, jakby myślami błądził gdzieś daleko.
Sylwestra miał spędzić w pracy. „Nocna zmiana, skarbie, nic nie poradzę” – mówił kilka dni wcześniej przez telefon. Nawet się nie zdziwiłam. Ostatnio wszystkie święta i weekendy „wpadały mu” do grafiku. Zamiast protestować, przytaknęłam. I tak nie zmieniłby swojej decyzji.
Wieczorem ubrałam piżamę, narzuciłam koc i włączyłam serial. O północy nie wyszłam nawet na balkon – tylko wpatrywałam się w wyświetlacz telefonu, czekając, czy zadzwoni. Napisał krótko: „Kocham cię. Szczęśliwego nowego roku”. Odpisałam: „Ja Ciebie też”. Potem długo patrzyłam w ekran, aż przestałam widzieć litery przez łzy.
Karolina napisała chwilę po północy: „My z Tomkiem we dwoje, przy kominku. A Ty co robisz?”. Odpisałam: „Jestem sama, Michał pracuje. Ale spokojnie. Miłego wieczoru”. Skłamałam. Nic nie było spokojnie. W głowie dudniło mi pytanie, którego nie chciałam wypowiedzieć na głos: czy on jeszcze w ogóle mnie kocha?
Czułam się oszukana
– Klara… Nie denerwuj się, dobra? Ale… Muszę ci coś powiedzieć – głos Karoliny brzmiał nienaturalnie poważnie, jakby bała się, że mnie czymś zrani.
– Co się stało?
– Przeglądałam zdjęcia znajomych w internecie. Dziewczyna, którą kojarzę z siłowni, wrzuciła relację z Zakopanego… No i... Na jednym zdjęciu jest Michał.
– Słucham?
– No... z jakąś babką. Nie w pracy, raczej na imprezie. Wyglądają, jakby byli... nieprzyzwoicie blisko.
Zamarłam. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach.
– Może to ktoś podobny do niego?
– Też tak pomyślałam… Ale Klara, on ma taki sam tatuaż na przedramieniu. Taki z zegarem i wilkiem. To chyba nie przypadek.
Wybiegłam z kuchni, rzucając telefon na stół. Czułam, jak moje ciało zaczyna drżeć. Przecież Michał był w pracy. Sam mówił. „Grafik taki wypadł, nie mam wpływu”. A jeśli to wszystko kłamstwo? Oddzwoniłam do Karoliny po minucie.
– Wyślij mi to zdjęcie – powiedziałam bez emocji. Dłoń mi się trzęsła.
Trzydzieści sekund później patrzyłam na ekran. Śnieg, szampan, ludzie wokół, kolorowe światła. Michał śmiejący się szeroko, z ręką wokół talii kobiety w czerwonym płaszczu. Ich twarze niemal się stykały. Zrobiło mi się słabo. Byłam pewna. To był on.
– Powiedział, że był w pracy – wyszeptałam.
– Może coś się zmieniło? Może po pracy pojechał?
Ale ja już wiedziałam. Tego nie dało się „wytłumaczyć”. W mojej głowie zapaliła się lampka, której nie umiałam już zgasić. On mnie okłamał.
Wszystko już wiedziałam
Nie spałam prawie całą noc. Obok łóżka leżał telefon, na ekranie to jedno zdjęcie, które znałam już na pamięć. Wciąż je powiększałam, analizowałam każdy szczegół. Michał miał tę samą kurtkę, którą kupiliśmy razem rok temu. Czapkę z logo jego firmy. I tę samą twarz, którą co rano całowałam przed jego „wyjściem do pracy”.
Rano z parującą kawą usiadłam do laptopa. Wpisałam hasło, sprawdziłam historię lokalizacji. 31 grudnia – Kraków, 1 stycznia – Zakopane. Sprawdziłam też jego konto bankowe. Zatrzymał się na dwie noce w pensjonacie. Wysłałam sobie zrzuty ekranu, ręce miałam jak z waty. W jego skrzynce mailowej znalazłam rezerwację wysłaną tydzień wcześniej. Potwierdzenie płatności na dwa noclegi. Pokój dwuosobowy, jedno łóżko małżeńskie.
Telefon zadzwonił po dwunastej. Michał.
– Hej, wracam już. Zmęczony jak nigdy.
– Cześć – odpowiedziałam spokojnie, niemal cicho. – Chcesz coś konkretnego na obiad?
– Cokolwiek. Najchętniej bym padł do łóżka.
Przyjechał po siedemnastej. Zmęczony, nieogolony, z torbą przewieszoną przez ramię.
– Jak było w pracy? – zapytałam, stawiając przed nim talerz zupy.
– Kiepsko. Ciężki dzień – rzucił, siadając do stołu.
Spojrzałam mu w oczy i już wiedziałam. Kłamał, tak po prostu.
– Michał – zaczęłam powoli, z pozoru spokojnie – a ile kosztował pokój w Zakopanem?
Na moment zamarł. Dosłownie sekunda, ale wystarczyło. Już wiedziałam. On też wiedział, że wiem.
Miałam dość kłamstw
– To kto to jest? – zapytałam, pokazując mu zdjęcie w telefonie.
Michał zamarł. Wpatrywał się w ekran, jakby nie wierzył, że to, co widzi, naprawdę istnieje.
– Klara… To nie tak…
– Nie tak? – uniosłam głos. – To nie ty jesteś na tym zdjęciu? To nie twój tatuaż? To nie twoje ramię wokół tej… tej kobiety?
– To nie wygląda jak…
– Michał, przestań. Ja cię błagam, chociaż raz nie rób ze mnie idiotki.
Milczał. Patrzył gdzieś w bok, jakby szukał wyjścia awaryjnego z tej rozmowy. Wreszcie westchnął i spuścił głowę.
– To była tylko chwila. Taki impuls. Nic nie znaczyło.
Prychnęłam.
– Impuls? Pojechałeś do Zakopanego z jakąś dziewczyną na dwa dni, rezerwując pokój z jednym łóżkiem – i to był impuls?
– Nie planowałem tego, Klara…
– Nie planowałeś?! To jak? Obudziłeś się 31 grudnia i stwierdziłeś: „A może zdradzę żonę i spędzę sylwestra w górach z dziewczyną z siłowni?” – krzyknęłam. – Bo to Sandra, prawda?
Znowu cisza. A potem ciche: „Tak”. Zamachnęłam się i rzuciłam telefonem. Huk był głośniejszy niż moje wrzaski.
– Kiedy, Michał? Od kiedy mnie okłamujesz? Ile jeszcze razy kłamałeś, że idziesz do pracy, a po prostu jechałeś do niej?
– Klara, to nie tak…
– Przestań mówić „to nie tak”! Bo wszystko jest dokładnie tak, jak wygląda. Zdradziłeś mnie, Michał. I wiesz co? Nie w sylwestra. Tylko wcześniej.
Nie miał już nic do powiedzenia, a ja nie chciałam go słuchać.
Wszystkich oszukiwał
Najgorsze przyszło później. Cisza, taka, co dzwoni w uszach. Michał spał na kanapie, a ja snułam się po mieszkaniu jak duch. Płakałam pod prysznicem, w kuchni, w sklepie. Któregoś dnia, zdeterminowana, wpisałam jej imię w wyszukiwarkę. Sandra. Trenerka fitness. Smukła, opalona, białe zęby, legginsy warte więcej niż moja pensja. Miała otwarty profil. Łatwo znalazłam zdjęcia z Zakopanego, te same, które Karolina mi pokazała. Pod jednym ktoś napisał: „Ale z was gorąca para!”. Serce mi zamarło.
Zebrałam się w sobie i napisałam: „Chciałabym porozmawiać. Chodzi o Michała”. Odpisała po godzinie. Zaskakująco neutralnie: „Rozumiem. Możemy się spotkać”. Usiadłyśmy w kawiarni. Sandra wyglądała na zdenerwowaną, ale próbowała to ukryć za sztucznym uśmiechem.
– Nie wiedziałam, że jesteście razem – powiedziała od razu. – Myślałam, że to już koniec. On tak mówił.
– Że co mówił? – zapytałam zimno.
– Że mieszkacie osobno, że formalnie jesteście jeszcze małżeństwem, ale... że wszystko już między wami wygasło. Że to tylko papier – spojrzała mi prosto w oczy. – Ja… naprawdę sądziłam, że nie robię nic złego.
– Byłam z nim przez siedem lat – odpowiedziałam cicho. – Nie na papierze. Naprawdę.
Wyszłam stamtąd z głową pełną hałasu. Niby chciałam ją znienawidzić, ale... ona też była oszukiwana. Michał kłamał wszystkim. Nie tylko mnie. Tego wieczoru siedziałam w salonie i myślałam: W co ja wierzyłam? W jaką bajkę?
Zaczęłam żyć bez niego
– Klara, proszę... tylko porozmawiajmy – Michał siedział przy stole, skulony, jakby szukał w sobie resztek godności. – Wiem, że zawaliłem. Ale ja cię naprawdę kocham.
Słowo „kocham” zabrzmiało jak fałszywa nuta w dobrze znanej melodii. Pusto. Bez echa.
– Naprawdę? – spojrzałam na niego zmęczona. – To jak wygląda miłość według ciebie? Kłamstwa? Hotel w Zakopanem? Kobieta, której wmówiłeś, że nie jesteśmy już razem?
– To nie tak miało wyglądać. Ja... pogubiłem się.
– Nie. Ty się nie pogubiłeś. Ty po prostu chciałeś mieć wszystko – powiedziałam cicho. – Żonę w domu i kochankę w górach. I jeszcze spać spokojnie, bo „nikt się nie dowie”.
Michał milczał.
– Ona nie wiedziała, Michał. Powiedziałeś jej, że to „tylko formalność”. I wiesz co? Ona była zaskoczona. Naprawdę myślała, że jesteś wolny. Wyszłam z tej rozmowy z... litością. Ale nie do niej. Do siebie.
Wstałam powoli, jakby każdy ruch ważył tonę.
– Chcę pobyć sama.
– Klara, błagam, nie rób tego...
– Już to zrobiłam. Tylko jeszcze nie powiedziałam tego na głos.
Zamknęłam się w sypialni. Leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. Nie wiedziałam, czy nienawidzę go, czy siebie. Wszystko we mnie krzyczało, ale na zewnątrz była cisza. Nie podjęłam jeszcze decyzji. Ale wiedziałam jedno: zaczęłam żyć bez niego – choć on wciąż był w tym samym mieszkaniu.
Klara, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż uciekał od świątecznych porządków, więc ja też porzuciłam miotłę i gary. Darmozjad szybko dostrzegł różnicę”
- „Załamałam się, że sylwestra spędzę sama z teściową. To miał być wieczór z horroru, ale skończył się zupełnie inaczej”
- „W sylwestra uwierzyłam, że 2026 rok przyniesie mi miłość. 1 stycznia moje marzenia rozsypały się w drobny mak”

