Reklama

Zawsze myślałam, że miłość sama się utrzyma. Że jak już się pokochaliśmy, to będzie trwać. Tak po prostu. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Artur był nieobecny, spędzał ze mną coraz mniej czasu. Wypijałam swoją kawę w ciszy, gapiąc się w okno, udając, że nie widzę, jak patrzy w ekran telefonu, a nie na mnie.

Nie byliśmy już parą, która się przytula przed snem. Nie byliśmy nawet tymi, co się mijają w przedpokoju z czułym „dobranoc”. Byliśmy… współlokatorami. Milczącymi, zmęczonymi, znużonymi. Ale wciąż się łudziłam. Mówiłam sobie: „To tylko etap”. Że każdy związek tak ma. Że po latach już nie ma motyli, tylko rachunki, terminy i brudne naczynia. I że to normalne. Ale prawda była taka, że czułam się samotna.

Zaczęłam dostrzegać jego nieobecność. Taką inną. Nie fizyczną – był przecież w domu – ale jakby jego głowa, myśli, serce… krążyły gdzieś indziej. Coraz częściej wychodził „na spotkania”. Wracał późno, zmęczony, jakby jeszcze bardziej nieobecny niż przed wyjściem. A ja? Zamiast zapytać, po prostu milczałam. Wolałam nie wiedzieć. Wolałam trzymać się złudzeń, że może to tylko stres. Ale pewnego dnia, przez zupełny przypadek, coś zobaczyłam. Coś, co zmieniło wszystko.

Odkryłam jego sekret

To był zwykły wtorek. Taki, co nawet nie zasługuje na wspomnienie. Artura nie było w domu – wyszedł „na spotkanie”, jak zwykle bez konkretów. A ja – sama, znudzona, z laptopem na kolanach, przeglądałam oferty prezentów na mikołajki. Nie wiem, co mnie tknęło, żeby zajrzeć do wspólnego konta. Może jakaś intuicja. Po prostu chciałam zaplanować świąteczny budżet. Kliknęłam historię zakupów i… zamarłam.

– Perfumy? Za pięć stów? – przeczytałam półgłosem. – I kaszmirowy szalik? Co do...

Zamarłam, wpatrując się w ekran jak zahipnotyzowana. To nie były zakupy dla mnie. Ja nie noszę szalików. A perfumy? Od lat mam swoje ulubione. A poza tym – Artur nie kupił mi nic od miesięcy. Ani kwiatka, ani czekoladki. A teraz nagle robi zakupy w butiku z prezentami dla kobiet? Z okazji mikołajek?

Telefon do Magdy był impulsem.

– Daria? Co się stało, masz głos jakbyś właśnie odkryła zdradę.

– Bo chyba właśnie to zrobiłam.

– Czekaj, oddychaj. Powiedz mi od początku.

– Zajrzałam do historii konta. Artur kupił perfumy za pięć stów i jakiś szalik z kaszmiru. Ja nie używam takich rzeczy. Więc komu to, do cholery, kupił?

– Może… dla kogoś z rodziny? Dla Klary?

– Od kiedy on kupuje siostrze perfumy i luksusowe szaliki? Magda, błagam cię. Wiesz, co to znaczy.

Zapadła cisza.

– Daria… poczekaj z decyzjami. Pogadajcie.

Ale ja już wiedziałam, że nie chcę rozmawiać. Że nie chcę słuchać kolejnych „to nie tak, jak myślisz”. Podeszłam do szafy, wyjęłam walizkę. Na stole zostawiłam kartkę z krótkim komentarzem: „Mam nadzieję, że prezenty się spodobają”.

Nie planowałam powrotu

Hotel był tani, na uboczu. Recepcjonistka podała mi kartę do pokoju bez uśmiechu, bez spojrzenia. Idealnie. Nie chciałam teraz żadnego zainteresowania, zwłaszcza od obcych. Weszłam do pokoju i usiadłam na brzegu łóżka. Walizka leżała nierozpakowana, telefon – odwrócony ekranem w dół – na nocnym stoliku. Patrzyłam w pustą ścianę, wsłuchując się w ciszę.

Nagle zalała mnie fala uczuć. Złość, niedowierzanie, zawód, rozczarowanie. Ale pod tym wszystkim tliło się coś jeszcze – pustka. Taka, co rozlewa się po ciele jak chłód. Z każdą minutą robiło się tylko ciemniej. Wzięłam telefon i zablokowałam jego numer. Bez wahania. Nie chciałam, żeby dzwonił. Nie chciałam słyszeć tego jego głosu, tej maniery, tego spokojnego tonu, jakby wszystko było normalne. Jakbyśmy byli tacy jak dawniej. A przecież nie byliśmy.

Leżąc na łóżku, patrzyłam w sufit i wracały wspomnienia. Pierwsze miesiące. Jego dłonie na moich plecach. Jego głos, gdy szeptał, że jestem wszystkim. A potem… coraz ciszej, coraz rzadziej, coraz chłodniej. Jakby coś zgasło. Pamiętam ostatni wieczór. Miał „spotkanie” i nie wrócił na noc. Napisał tylko: „Nie czekaj”. I ja, jak idiotka, nie czekałam. Poszłam spać, sama. A on może wtedy… właśnie wtedy był z nią? Z tą, której pachnie teraz perfumami za pięćset złotych?

Łzy nie przyszły, jeszcze nie. Tylko ścisk w żołądku i myśl, że już nie ma powrotu. Nie po tym.

Może nie było innej

Nie wiem, co robił, kiedy wszedł do mieszkania. Nie byłam tam, ale potrafię sobie to wyobrazić. Cisza. Pustka w szafie i kartka na stole. Możliwe, że wtedy dopiero zrozumiał, że mnie nie ma. Że nie wrócę na kolację. Że coś pękło i nie da się tego posklejać. Nie mógł się do mnie dodzwonić, więc próbował przez Magdę. Zadzwoniła wieczorem.

– Daria… on cię szuka. Jest u mnie.

– U ciebie?

– Przyszedł bez zapowiedzi. Wygląda jak wrak człowieka. Pytał, czy wiem, co się dzieje, więć zapytałam o te perfumy i szalik.

– No i?

– One chyba naprawdę były dla Klary. Na jej czterdziestkę. Mówił, że chciał jej sprawić coś wyjątkowego. Że nigdy nie miał głowy do prezentów, ale tym razem się postarał.

– Klara? – prychnęłam. – Jasne, dla siostry. Najłatwiej zrzucić na rodzinę.

– Daria, nie bronię go. Ale on... był autentycznie w szoku. Pytał, czy z tobą wszystko w porządku. Mówił, że wziął dzień wolnego, żeby cię znaleźć.

Zatkało mnie.

– Myślisz… że on mówi prawdę?

– A ty myślisz, że zdradzający facet kupuje kochance perfumy ze wspólnego konta?

Milczałam.

– Powiedział: „Myślisz, że tak bym to rozegrał? Wspólne konto? Serio?”. I chyba pierwszy raz uwierzyłam mu bardziej niż tobie.

Zakończyła rozmowę delikatnie, jakby nie chciała mnie zranić bardziej. I wtedy do mnie dotarło. Że może... może nie było żadnej innej kobiety. Może była tylko Klara. I mój strach, moja wyobraźnia. Ale było już za późno, by to wszystko cofnąć.

Zostałam sama

Usłyszałam pukanie do drzwi, zanim jeszcze słońce na dobre się podniosło. Nie zamówiłam śniadania, nie czekałam na nikogo. A jednak od razu wiedziałam, że to on. Nie chciałam otworzyć.

– Daria… Wiem, że tu jesteś – jego głos brzmiał z drugiej strony drzwi cicho, niemal błagalnie. – Proszę. Pozwól mi porozmawiać. Tylko na chwilę.

Stałam z drugiej strony, w samej bluzie, z bijącym sercem, dłonią na klamce. Część mnie chciała uciec przez balkon. Druga – otworzyć. Zobaczyć jego twarz. Sprawdzić, czy ma wypisane na niej „zdradziłem cię” czy „to tylko siostra”. W końcu otworzyłam. Stał tam, z zaczerwienionymi oczami, blady. Trzymał coś w ręku – reklamówkę z jakiejś drogerii. Pachniała słodko i drogo.

– To dla Klary, na czterdziestkę. Miałem ci pokazać po weekendzie. Nie zdążyłem – mówił szybko, jakby bał się, że mu przerwę.

– A spotkanie, z którego nie wróciłeś?

– Robiłem jej niespodziankę. Zostawiłem prezent u rodziców, mieliśmy jej to wręczyć w weekend. Możesz ich zapytać. To tyle.

Patrzyłam na niego długo. W jego oczach nie było cienia kpiny. Tylko zmęczenie. I… żal?

– Daria, błagam cię. Nie zdradziłem cię. Może przegapiłem, że coś się dzieje. Może byłem głupi, zamknięty w sobie, zimny. Ale nie zdradziłem cię.

– A ja… – głos mi zadrżał – już nie chcę się więcej prosić o cokolwiek. Nawet o prawdę.

Widziałam, jak opadają mu ramiona. Jakby przegrał walkę, choć nawet nie wiedział, że walczy. Nie zatrzymałam go, gdy odszedł. Nie powiedziałam „zostań”. A on nie zapytał, czy wrócę. Po prostu zniknął. A ja została sama. Z prawdą, która nagle okazała się bardziej bolesna niż moje podejrzenia.

Zabrakło mi zaufania

Wróciłam do mieszkania tydzień później. Tylko dlatego, że skończyły mi się pieniądze. Wchodząc do środka, uderzyła mnie pustka. Jego buty zniknęły z przedpokoju. Nie było też kurtki, którą zawsze rzucał na oparcie krzesła. Usiadłam przy stole i długo patrzyłam na blat, gdzie wcześniej zostawiłam tę nieszczęsną karteczkę. Tak łatwo rzuca się oskarżeniami, kiedy boli.

Siedziałam w tej kuchni, w naszym mieszkaniu, i czułam, jak coś mnie ściska w środku. Bo wcale nie czułam ulgi, że mnie nie zdradził. To nie była radość. To był wstyd. Taki, który parzy w policzki i ściska gardło. Nie zdradził mnie Artur. To ja zdradziłam nasze zaufanie.

Mogłam zapytać. Mogłam poczekać dzień, godzinę, cokolwiek. Mogłam powiedzieć: „Artur, co to za perfumy?”. Zamiast tego zostawiłam kartkę jak wyrok i zniknęłam, zanim on zdążył otworzyć usta. Patrzyłam na ekran telefonu. Palec zawisł nad jego numerem i szybko opadł.

Nawet jeśli w tej historii nie było zdrady, to było coś gorszego. Moja ucieczka pokazała mu, jak mało w niego wierzę. Jak szybko jestem w stanie spalić wszystko, co było między nami. Bez dowodu, bez rozmowy. Bez dania mu szansy. I pewnie to właśnie zabolało go bardziej niż moje oskarżenie.

Siedziałam jeszcze długo przy stole, w ciszy, w której słyszałam tylko tykanie zegara i swoje własne myśli. A każda z nich ciążyła mi jak kamień. Wtedy naprawdę zrozumiałam, że prawda potrafi boleć bardziej niż podejrzenie. Bo pokazała mi, że to ja byłam prawdziwym wrogiem.

Rozbiłam nasze małżeństwo

Siedzę przy stole, z kubkiem zimnej kawy. Przed sobą mam telefon, ekran miga – „Artur dzwoni”. Ostatni raz odezwał się tydzień temu. Teraz znów próbuje. Patrzę na ten migający ekran i czuję, jak serce mi bije szybciej. Wystarczyłoby jedno dotknięcie. Odpowiedź, słowo. Ale nie ruszam się, nie podnoszę. Nie jestem jeszcze gotowa.

Zamiast tego wpatruję się w numer i pozwalam mu dzwonić jeszcze przez chwilę, a potem wszystko cichnie. Nie wiem, czemu nie odbieram. Może się boję, że usłyszę w jego głosie rozczarowanie. Albo chłód, a może – najgorsze – obojętność. Patrzę na ten telefon i uświadamiam sobie, że to nie zdrada rozbiła nasze małżeństwo. Nie inna kobieta, nie Klara czy perfumy.

To ja. To moje milczenie, moja impulsywność, moja decyzja, by uciekać, zanim zapytam. Przed rozmową, przed konfrontacją, przed prawdą. Zaufanie buduje się latami, ale pali – w sekundę. A ja sama podpaliłam wszystko i nawet nie patrzyłam, jak płonie.

Czy żałuję? Tak. Każdego dnia. Teraz pozostaje mi tylko żyć z tym, co zrobiłam. Z tą wersją mnie, która się nie zatrzymała, nie zapytała, tylko... uciekła. Może kiedyś będę miała odwagę oddzwonić. Może powiem: „Przepraszam”. Ale dziś… jeszcze nie potrafię. I chyba wiem, że on już też nie będzie czekał.

Daria, 34 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama