„Mąż na emeryturze został pajacem w internecie. Wszyscy widzą, jak jem szlam z jarmużu, a on liczy złotówki”
„Najgorsze było to, że Marian wciągnął mnie do swoich nagrań. Kręcił mnie z ukrycia, gdy sprzątałam, i wrzucał do sieci. Kiedy raz zobaczyłam, jak na filmiku próbuję koktajl z jarmużu i komentuję, że smakuje jak szlam, myślałam, że się zapadnę pod ziemię. Ale Marian był zachwycony”.

Kiedy Marian przeszedł na emeryturę, myślałam, że czeka nas wreszcie spokój. Tyle lat biegaliśmy na szóstą do pracy, potem zakupy, obowiązkowy serial wieczorem, weekend z teleturniejami. Nic nadzwyczajnego, ale przynajmniej stabilnie. Życie jak w zegarku. Aż tu nagle – emerytura. Myślałam, że Marian przysiądzie na kanapie z książką albo weźmie się za zbieranie czegoś. Ale nie, Marianowi coś strzeliło do głowy. I to coś, co zmieniło go z dnia na dzień.
Podglądał życie innych
– Wiesia, patrz! Sąsiedzie pojechali na Teneryfę! – usłyszałam pewnego wieczoru, kiedy Marian wgapiał się w laptop, który nasz wnuk Karolek kupił mu kilka lat temu.
– No i co z tego, Marian? Ja ci powiem, co jest ważniejsze: ten kran, co od miesiąca cieknie w łazience – powiedziałam, wycierając ręce w fartuch.
– Wiesia, ty to byś tylko teleturnieje oglądała. Człowiek na stare lata musi coś przeżyć!
– Jakie przeżycia, Marian? Na osiedlu? – rzuciłam, przewracając oczami.
Ale Marian już mnie nie słuchał. Oglądał kolejne zdjęcia znajomych, którzy najwyraźniej „żyli na pełnej”.
Robił z siebie pajaca
Tydzień później wszedł do pokoju w starych ciuchach z piwnicy, na głowie miał kowbojski kapelusz.
– Wiesia, klikniesz to kółeczko na telefonie? – poprosił, wyciągając rękę z moim smartfonem.
– Co ty znowu wymyśliłeś?
– Wiesia, to challenge! Ludzie w internetach robią takie filmy. Klikaj, klikaj!
Niechętnie nacisnęłam „nagrywanie”, patrząc, jak Marian wywija przed telefonem. Potem wrzucił to na Facebooka.
– Ludzie oszaleją! – stwierdził zadowolony.
Następnego dnia w sklepie zaczepiła mnie sąsiadka:
– Wiesiu, ten twój Marian to celebryta! Widziałam go w internetach!
Wróciłam do domu i postanowiłam z nim porozmawiać.
– Marian, co ty robisz? Ludzie się z nas śmieją.
– Wiesia, ty nic nie rozumiesz. W internetach liczą się lajki!
Byłam przerażona
Niedługo potem Marian postanowił, że czas na zmiany w kuchni.
– Wiesia, zaczynamy nowe życie! Od dziś jesteśmy wegetarianami – oznajmił triumfalnie, jakby odkrył Amerykę.
Spojrzałam na niego, jakbym go pierwszy raz widziała. W torbie miał coś zielonego, jakieś nasiona i śmierdzące tofu.
– Marian, a co ze schabowym?
– Wiesia, schabowy to relikt przeszłości! Teraz będziemy jedli superfoods! – wykrzyknął, wyciągając coś, co wyglądało jak mrożony trawnik.
Jeszcze tego samego wieczora Marian zapowiedział, że na kolację będzie petarda. Kiedy postawił przede mną miskę zielonego mazidła, westchnęłam.
– A ziemniaki gdzie?
– Wiesia, ziemniaki są niezdrowe – stwierdził.
Potem w kuchni działy się cuda zaczęły. Marian urządził tam plan zdjęciowy. Na środku stał telefon, a on z werwą tłumaczył swoim fanom, jak robić owsiankę z chia albo inne dziwne rzeczy.
– Siema, ludziska! Dzisiaj zrobimy wegańskie burgery z ciecierzycy! Wiesia je uwielbia!
– Uwielbiam… bułki z trocinami – mruknęłam, przewracając oczami.
Testowałam jego pomysły
Najgorsze było to, że Marian wciągnął mnie do swoich nagrań. Kręcił mnie z ukrycia, gdy sprzątałam, i wrzucał do sieci. Kiedy raz zobaczyłam, jak na filmiku próbuję koktajl z jarmużu i komentuję, że smakuje jak szlam, myślałam, że się zapadnę pod ziemię. Ale Marian był zachwycony.
– Wiesia, jesteś hitem! Ludziska piszą, że chcą więcej ciebie!
Nie mogłam wyjść z domu, żeby ktoś nie zaczepił mnie słowami: „O, Wiesia od jarmużu! Jak tam spirulina?” Sąsiedzi śmiali się na całe osiedle.
Tymczasem Marian zaczął dostawać paczki od firm: jakieś dziwne oleje, nasiona chia, a nawet proszek z alg.
– Wiesia, teraz testujemy produkty! – powiedział z dumą, jakby został ambasadorem luksusowej marki.
Dla niego to była zabawa, ale dla mnie – wstyd i pobojowisko w kuchni.
Miałam mętlik w głowie
Na początku wstydziłam się wychodzić z domu. Sąsiadki rzucały ukradkowe spojrzenia, dzieci podśmiewały się za plecami. Ale z czasem zauważyłam coś dziwnego.
– Wiesia, ludzie piszą, że jestem inspiracją! – mówił Marian, pokazując mi komentarze.
Zaczęłam dostrzegać, że Marian naprawdę się zmienił. Miał w sobie więcej energii, radości. Może to było trochę dziecinne, ale czy naprawdę chciałam, żeby przez resztę życia tylko siedział w kapciach przed telewizorem?
Mąż stał się popularny
Popularność Mariana rosła w zawrotnym tempie, a wraz z nią jego pomysły stawały się coraz bardziej ekstrawaganckie. Pewnego dnia wszedł do domu z dronem w rękach.
– Wiesia, teraz zrobię filmik, jak ćwiczę jogę, ale dronem.
– Marian, ty naprawdę nie masz wstydu – odpowiedziałam, patrząc, jak z uporem montuje kamerę na dronie.
Wiedziałam jednak, że żadne moje słowa go nie zatrzymają. Był jak dziecko, które odkryło nową zabawkę. A ja? Chyba zaczęłam to akceptować.
Nie spodziewałam się jednak, że popularność Mariana sięgnie tak daleko. Pewnego popołudnia zapukał do drzwi listonosz.
– Pani Wiesiu, to dla was – powiedział, wręczając mi kopertę. W środku była propozycja występu w programie telewizyjnym o zdrowym stylu życia.
– Marian, to już przesada! Telewizja?! – spytałam, nie dowierzając.
– Wiesia, to szansa życia! Jedziemy! – wykrzyknął, zacierając ręce.
Kilka dni później znaleźliśmy się w studiu telewizyjnym. Marian, dumny jak paw, odpowiadał na pytania o swoje przepisy i internetową karierę. A ja? Siedziałam z boku, myśląc, jak to wszystko się zaczęło.
Kiedy wróciliśmy, Marian wpadł na pomysł nagrania serii filmów o nas obojgu.
– Wiesia, teraz to robimy razem! – powiedział, podsuwając mi fartuch.
Nie miałam wyboru. W końcu się poddałam. Może ten jego szalony świat miał w sobie coś dobrego. A przynajmniej nie pozwalał nam się nudzić.
Wiesława, 65 lat
Czytaj także: „Dorosłe dzieci doją mnie z kasy i nie widzą w tym nic złego. Musiałam w końcu dać im nauczkę”
„Gdy oświadczyłam, że nie chcę mieć dziecka, mąż uznał, że mnie nie potrzebuje. Zmienianie pampersów to nie moja bajka”
„Ufałam przyjaciółce i zdradziłam jej mój największy sekret. A teraz przez nią wszyscy wytykają mnie palcami”

