Reklama

Swoje małżeństwo uważałam za udane. Nie kłóciliśmy się nigdy za bardzo z Olkiem. On dużo czasu spędzał w pracy, ja w większości pracowałam z domu, choć niekiedy musiałam też pojawiać się w biurze. Mieliśmy córkę, Martynkę, która była naszym oczkiem w głowie. Poświęcałam jej każdą wolną chwilę, ale to wyjścia z Olkiem szczególnie ją cieszyły, bo on rzadziej mógł sobie na nie pozwalać.

Reklama

W każdym razie, uważałam, że dobrze się uzupełniamy i dzielimy obowiązkami. Kiedy moje koleżanki narzekały na mężów i ich niechęć do wszystkiego, ja prawie się nie odzywałam, bo nie miałam, o czym opowiadać. Kiedy natomiast pytały, uśmiechałam się przepraszająco i przyznawałam, że nie ma między nami żadnych zgrzytów.

– Z ciebie to szczęściara, Kajka – słyszałam. – Takich facetów jak twojego Olka to ze świecą szukać!

Uśmiechałam się tylko, ale nie powiem – było mi całkiem przyjemnie. Wtedy jeszcze nawet nie podejrzewałam, że mój Olek potrafiłby zdradzić.

Wpadł przez SMS-a

Był w łazience, kiedy jego telefon zawibrował, a traf chciał, że to właśnie ja odczytałam wiadomość. Kotek. Miał ją podpisaną „Kotek”. Nie jak mnie, sucho i beznamiętnie, tylko „Kotek”! Z początku myślałam, że coś mi się pomyliło. Że śnię, a to wszystko to jakiś potworny koszmar. Nie dowierzałam, że to mogłoby się dziać naprawdę. No bo jak? Nie, jeśli chodziło o mojego Olka!

– Powiesz mi, kto to jest „Kotek”? – zapytałam, gdy wrócił.

Nagle pobladł. Popatrzył na mnie niepewnie, a potem zaczął mamrotać coś bez sensu. W ogóle go nie słuchałam. Nie obchodziła mnie jego ckliwa historyjka o tym, jak to się pogubił i jak to żałuje, bo to przecież było tylko potknięcie. Taka chwila słabości, której on bardzo żałuje.

Fakt faktem, że zostawiać go nie chciałam. Nie tak definitywnie – w końcu mieliśmy dziecko, a ja nie chciałabym zabierać ojca Martynce. Rozbijanie rodziny nie było dobrym pomysłem. Musiałam więc zapanować nad emocjami i jakoś z tego wybrnąć.

Tylko milczałam

Od tamtego wydarzenia w naszym domu zapanowała cisza. Oboje oczywiście rozmawialiśmy z Martynką, ale ja nie odezwałam się do Olka ani słowem. Nie miałam mu nic do powiedzenia. Skupiłam się na opiece nad córką, a kiedy była w przedszkolu albo u dziadków, wychodziłam, byle tylko nie zostawać z nim sama. Wciąż jeszcze mdliło mnie na jego widok.

Wyobrażałam sobie, jak wdzięczy się do tej drugiej, jak prawi jej komplementy, a potem idą do łóżka. Przed oczami pojawiała mi się na wiele różnych sposobów. Czasem jako blondynka z długimi, falistymi włosami, kiedy indziej jako brunetka o prostych, niezbyt gęstych kosmykach. Tak naprawdę nie wiedziałam, czy mogła być do mnie podobna, czy wręcz przeciwnie – skoro Olek potrzebował odskoczni. Miał tę swoją żałosną „chwilę słabości”.

Nie chciałam rozwodu

Powinnaś się z nim rozwieść – powiedziała Ada, jedna z moich koleżanek, gdy rozmawiałyśmy o moje sytuacji rodzinnej.

– Nie chcę – przyznałam. – Wiesz, to by się odbiło na małej. Nie chcę, żeby czuła się przez nas skrzywdzona czy coś.

– To wolisz być oszukiwana? – żachnęła się. – Przecież jak zdradzi raz, zdradzi też kolejny.

– Obiecuje, że nie – mruknęłam. – Zarzekał się wielokrotnie.

Prychnęła.

– I co z tego?

– A może po prostu też się z jakimś prześpij? – poradziła Daga. – Wtedy będziecie kwita, a skoro nie chcesz się rozwodzić, to będziesz miała taką małą zemstę czy coś.

– Daj spokój – prychnęłam. – To mnie ani trochę nie bawi. Poza tym, nie czuję takiej potrzeby. W ogóle.

– Ty go wciąż kochasz, co? – spytała Oliwia wszystko wiedzącym tonem.

– No, chyba tak – przyznałam niechętnie, zwłaszcza że widziałam ich miny.

Ada zaśmiała się gorzko.

– No pewnie, że kocha – stwierdziła z przekonaniem. – Kobiety zawsze kochają, a potem żałują, że takiego jednego z drugim przy sobie zostawiły. No ale, nie sparzy się, to się nie przekona.

– On taki nie jest – burknęłam. – Z nami… z nami będzie inaczej.

Mąż się podlizywał

Trochę się zaczęłam martwić po tej rozmowie z dziewczynami. Coraz więcej wątpliwości rodziło mi się w głowie, co skłaniało mnie do wahania. Bo może rzeczywiście nie powinnam ulegać? Może powinnam definitywnie to zakończyć? Przecież moglibyśmy się wymieniać opieką nad Martynką, a ona… Przecież nie była głupia! Na pewno już wiedziała, że coś się między nami popsuło, chociaż raczej nie rozumiała co i dlaczego.

Z drugiej strony, widziałam, że Olek się stara. Przynajmniej trochę. W każdym razie, wciąż usiłował do mnie zagadywać. A to o pranie, a to o wynoszenie śmieci, a to parę razy proponował też jakieś wyjście. Ja oczywiście milczałam jak zaklęta i nie odpowiadałam nawet na najprostsze pytania. Czekałam tylko, aż skończy albo od razu szłam do Martynki, żeby zająć czymś myśli. Ale przynajmniej miałam wrażenie, że walczy. A to podpowiadało mi, że brak rozwodu był całkiem nie najgorszym posunięciem.

Zaskoczył mnie prezentem

Któregoś wieczora wrócił z pracy trochę później. Zirytowało mnie to trochę, bo uznałam, że może znudziło mu się już nadskakiwanie mi i postanowił znaleźć sobie nową kochankę albo, jeszcze lepiej, wrócić do tamtej. Zdumiałam się, gdy po przyjściu ostrożnie zapukał do drzwi sypialni, a potem wsunął się do środka.

– Wiem, że jestem późno – zaczął, choć wiedział, że nie ma co liczyć na jakąkolwiek odpowiedź. – Ale miałem coś bardzo ważnego do załatwienia. Chcesz wiedzieć co?

Nie wzruszyłam nawet ramionami. Wbiłam wzrok w przeciwległą ścianę i udawałam, że go w ogóle nie widzę.

– Nieważne, zaraz sama zrozumiesz. – Uśmiechnął się przymilnie. – Patrz, kochanie. Mam tu coś dla ciebie!

Ku mojemu głębokiemu zdumieniu podał mi niewielką torebkę prezentową. Nie podejrzewałam, że będzie chciał przepraszać w ten sposób, ale mimo wszystko moje serce zabiło nieco mocniej. Szybko sięgnęłam po nią i sprawdziłam jej zawartość.

Myślał, że to wystarczy

Popatrzyłam na niego z politowaniem. Flakon perfum? Naprawdę? I tym chciał mnie przekupić? Prychnęłam z irytacją, odstawiłam torebkę z prezentem na stolik.

– No ale Kaja! – zawołał za mną z wyraźną desperacją. – To twoje ulubione!

Może i rzeczywiście je lubiłam, ale to nie miało żadnego znaczenia. Zdrada to zdrada – a ja tak łatwo nie wybaczałam! Odwróciłam się więc tyłem do niego i ułożyłam się na łóżku. Zastanawiałam się, czy sobie pójdzie, czy jednak coś tam jeszcze popróbuje.

Ale mam jakieś szanse? – spytał.

Westchnęłam ciężko.

– Może – mruknęłam łaskawie. To było pierwsze słowo, jakie wypowiedziałam do niego po odkryciu prawdy.

Miałam wrażenie, że zaraz zacznie skakać z radości pod sufit jak małe dziecko.

– Super, Kaja, super! – zapewniał. – To jeszcze coś pomyślę. Na pewno będziesz zadowolona i… nie pożałujesz, że dałaś mi szansę!

Czekam, co jeszcze wymyśli

Nie, żebym cokolwiek mu ułatwiała. Rozumiałam już, że mu zależy, ale nie miało być wcale z górki. W końcu mnie zdradził, zniszczył moje zaufanie i nie miałam teoretycznie żadnej pewności, czy rzeczywiście nigdy więcej tego nie zrobi. Dlatego pozwalałam mu się wykazać, skoro zależało mu na tym, by mnie odzyskać. W sumie czułam się trochę jak wtedy, gdy dopiero się pozwalaliśmy, a on za wszelką cenę starał się zdobyć moje serce.

W następnej kolejności kupił mi kolczyki. Całkiem ładne, choć nie w moim stylu. Potem był naszyjnik, z którym trafił już trochę bardziej. Później próbował z książkami, czytnikiem, torebką, a na końcu z płaszczem, który oglądałam na wystawie. Czekałam jeszcze na buty – zebrałby się całkiem niczego sobie zestaw. W sumie patrzenie, jak się płaszczy i o mnie zabiega, jest całkiem przyjemne. Myślę jednak, że może niebawem mu odpuszczę. W końcu nie chcę, żeby ta dziwna atmosfera kojarzyła nam przez kolejne miesiące ani tym bardziej lata. Myślę, że jeszcze coś z tego będzie.

Kaja, 34 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama