Reklama

Każdy dzień wyglądał tak samo. Pobudka, kawa, szybkie śniadanie i już byłam na nogach. Teściowa krzyczała z sypialni, że boli ją kręgosłup, że źle spała, że znów zapomniałam o maści. Potem śniadanie, które musiało być dokładnie takie, jak sobie życzyła. A jak coś było nie tak?

– Czy ty robisz to specjalnie? – słyszałam co najmniej kilka razy dziennie.

Byłam zmęczona

Radek wychodził do pracy o świcie. Wracał późnym popołudniem i był wiecznie zmęczony. Nie miałam już własnego życia. Znajome przestały dzwonić, bo ile razy można odmawiać spotkań? Ostatni raz wyszłam gdzieś sama chyba dwa lata temu. Wtedy, gdy teściowa zachorowała i wylądowała w szpitalu.

Gdy lekarz powiedział, że będzie potrzebowała całodobowej opieki, a Radek oznajmił, że mama zamieszka z nami, poczułam lodowaty strach.

– Przecież ona nas nie znosi – powiedziałam tamtego dnia.
– To moja matka – uciął krótko.

I tak się zaczęło. Dni, tygodnie, miesiące. Każdy taki sam. Czasami zastanawiałam się, co by było, gdybym po prostu wyszła i nie wróciła.

Weszłam do kuchni, a Radek jak gdyby nigdy nic siedział przy stole i jadł obiad. Pachniało schabowym, który sam sobie usmażył. Pewnie wrócił wcześniej, a ja nawet tego nie zauważyłam, bo właśnie godzinę spędziłam w łazience, myjąc teściową i tłumacząc jej, że kąpiel raz na tydzień to absolutne minimum.

– Nie wytrzymam dłużej. Twoja matka mnie wykończy – powiedziałam.

– Przesadzasz. Jest stara, ale to nie koniec świata.

Miałam jej dosyć

Spakowałam walizkę szybko, niemal na oślep, wrzucając do niej pierwsze lepsze ubrania. Nie miałam siły się zastanawiać, czy zabrać ciepły sweter, czy lżejszą bluzkę. To nie miało znaczenia. Liczyło się tylko to, że wychodziłam z tego domu.

Radek wszedł do sypialni, gdy właśnie zapinałam torbę. Stanął w progu, krzyżując ramiona na piersi.

– Co ty wyprawiasz? Dokąd chcesz jechać?

– Na tydzień. Sama. Odpocząć – odpowiedziałam, nie patrząc na niego.

Zobaczyłam, jak jego twarz się zmienia. Najpierw myślał, że żartuję, potem, gdy zobaczył moje zdecydowanie, zaczął panikować.

– A moja matka?

Zasunęłam suwak z mocnym szarpnięciem.

– Teraz ty się nią zajmij.

– Ja? Ale ja nie wiem jak! – W jego głosie była czysta bezradność.

Odwróciłam się do niego i po raz pierwszy od dawna poczułam, że mam nad nim przewagę.

– Ja też nie wiedziałam. Dowiedziałam się.

Potrzebowałam odpoczynku

Minęłam go i wyszłam z sypialni, ciągnąc za sobą walizkę. Nie odwróciłam się, nie słuchałam jego kolejnych protestów. W drzwiach zatrzymałam się tylko na chwilę.

– Jedzenie jest w lodówce, leki na stole w kuchni. Powodzenia.

Trzasnęłam drzwiami i wyszłam.

Zostawiłam za sobą wszystko. Blok, w którym od dwóch lat czułam się jak więźniarka, ulice, którymi chodziłam tylko po zakupy dla teściowej, męża, który przez cały ten czas nawet nie próbował mnie zrozumieć. Wsiadłam do autobusu i przez całą drogę do pensjonatu, który znalazłam w internecie, nie spojrzałam ani razu na telefon.

Przez pierwsze dwa dni budziłam się z poczuciem, że zaraz usłyszę głos teściowej, która czegoś ode mnie chce. Ale było cicho. Nikt mnie nie wołał, nikt nie miał do mnie pretensji. Leżałam w łóżku, patrzyłam w sufit i nie mogłam uwierzyć, że przez ostatnie dwa lata zapomniałam, jak to jest nic nie musieć.

Nie radził sobie

Tymczasem Radek został sam z matką. I szybko przekonał się, że opieka nad nią to nie tylko podanie obiadu i włączenie telewizora. Teściowa go wołała bez przerwy. Nie mogła znaleźć okularów, źle podał jej lekarstwa, a jeszcze później tak po prostu, bo jej się nudzi samej w pokoju.

W nocy budził się kilka razy, bo jego matka krzyczała, że coś ją boli, że chce do łazienki, że nie może zasnąć. Rano z trudem zwlókł się z łóżka, nieprzytomny ze zmęczenia.

Dom zaczynał wyglądać jak po huraganie. Brudne naczynia piętrzyły się w zlewie, pościel zaczęła pachnieć nieświeżo, a sterta prania w kącie rosła w zastraszającym tempie. Radek, który zawsze sądził, że dom sam się ogarnia, nagle zrozumiał, ile kosztowało mnie to wszystko. Ale nie było mnie tam, żeby mu pomóc.

Kiedy wróciłam do domu po tygodniu, ledwo poznałam to miejsce. W przedpokoju stały moje buty, dokładnie tam, gdzie je zostawiłam. Podłoga lepiła się od rozlanej herbaty, a w powietrzu unosił się dziwny zapach – mieszanina niedomytych naczyń i przepoconej pościeli.

Docenił mnie

Radek siedział na kanapie, wyglądał jak cień człowieka. Wymięta koszulka, podkrążone oczy, mina, jakby przez ten tydzień postarzał się o kilka lat. Nie odezwał się od razu. Dopiero kiedy zdjęłam płaszcz i odłożyłam torbę, spojrzał na mnie i powiedział cicho:

– Już rozumiem.

Popatrzyłam na niego, czekając.

– Myślałem, że przesadzasz – przyznał z rezygnacją. – Że narzekasz, bo po prostu nie chcesz się nią zajmować. Ale to jest…

– Koszmar? – dokończyłam za niego.

Pokiwał głową i opadł ciężko na oparcie kanapy.

– Nie wiedziałem, że to jest aż tak męczące. Że człowiek nie ma chwili dla siebie, że każda minuta należy do niej.

– Witaj w moim świecie – powiedziałam spokojnie.

Przez chwilę siedział w ciszy, jakby nie miał siły mówić. W końcu podniósł na mnie oczy i westchnął.

– Beata… przepraszam.

Nie czułam triumfu

Wreszcie mogłam poczuć ulgę, że po dwóch latach mój mąż zobaczył, jak wyglądało moje życie.

– To się nie powtórzy – powiedziałam, krzyżując ręce na piersi. – Już nigdy więcej nie zostawię tego wszystkiego na twojej głowie.

Po raz pierwszy od dwóch lat usiedliśmy razem przy stole i rozmawialiśmy jak dwoje dorosłych ludzi. Nie jak mąż i żona, którzy od dawna mijali się w milczeniu, ale jako partnerzy, którzy musieli ustalić nowe zasady.

– Nie dam rady sama – powiedziałam jasno. – Jeśli mamy nadal żyć razem, musimy podzielić się opieką nad twoją matką.

Radek pokiwał głową, wciąż wydawał się przytłoczony, ale przynajmniej już nie uciekał wzrokiem. – Jak chcesz to zrobić?

– Na początek ty zajmujesz się nią po pracy. Ja wtedy wychodzę. Cokolwiek: spacer, kawa z koleżanką, chwila dla siebie. W weekendy dzielimy się opieką po połowie. I koniec z tym, że wszystko jest na mojej głowie.

Westchnął ciężko, jakby wciąż próbował oswoić się z tą myślą.

– Dobrze. Masz rację.

Wiedziałam, że pewnie nie raz usłyszę jego westchnięcia i zobaczę, jak z niechęcią wstaje, kiedy matka go woła. Ale to już nie było moje zmartwienie. Tamtego wieczoru po raz pierwszy od dawna poszłam do łóżka i zasnęłam bez tego znajomego uczucia ciężaru w piersi. Może teraz wreszcie będziemy partnerami, a nie panem i służącą.

Beata, 39 lat

Czytaj także:
„Matka kazała mi ożenić się z pierwszym lepszy, żebym nie została panną z dzieckiem. Wstydziła się mnie i nieślubnego wnuka”
„Nie miałam kontaktu z matką 20 lat, a teraz mam płacić za jej pobyt w domu opieki. Nie dam jej ani złotówki”
„Nikt nie wie, ile mam lat, bo kręcą się koło mnie młodzi faceci, chodzę do klubu i mam dobry krem na zmarszczki”

Reklama
Reklama
Reklama