„Mąż mnie zdradził, ale wszyscy mówią, żebym mu wybaczyła, bo po 50-tce nie zaczyna się od nowa”
„Myślałam, że Magda mnie wesprze, a tymczasem okazywało się, że nie mogę na nią liczyć – a przynajmniej nie w taki sposób, o jaki mi chodziło. Postanowiłam porozmawiać z kimś jeszcze i umówiłam się z moim bratem, ale ku mojemu zaskoczeniu rozmowa wyglądała tak samo”.

- Listy do redakcji
Jestem w związku małżeńskim już ponad dwadzieścia pięć lat. Nie wiem, kiedy to zleciało. Romek jest moją pierwszą i jedyną miłością. Poznaliśmy się, chyba jak większość par – w szkole, a dokładniej w technikum. Chodziliśmy razem do jednej klasy. Od tego czasu jesteśmy nierozłączni.
Kilka lat po skończeniu szkoły, Romek się oświadczył. Zrobił to tak, jak się ogląda na filmach. Przyszedł któregoś dnia do mnie do domu z bukietem kwiatów i małym pudełeczkiem, w którym jednak nie było pierścionka, a kolczyki.
– Nie nosisz ich za bardzo, a ja nie mogłem przez to ustalić rozmiaru, więc wybrałem co innego – powiedział z lekkim poczuciem winy. Ja byłam zachwycona i przeszczęśliwa. Oczywiście przyjęłam oświadczyny. Zaraz potem porozmawiał z moimi rodzicami.
No i tak zaczęło się planowanie wesela. Wtedy w zasadzie nie brało się pod uwagę innych opcji, jak to, by wesele było dla wielu gości. Szczęśliwie oboje pochodziliśmy z małych miejscowości, więc również klasycznie – wynajęliśmy remizę strażacką, bo było tam dużo miejsca. Czas ten wspominam jako bardzo stresujący, ale także piękny i wyczekiwany.
Zostaliśmy rodziną
Mieszkaliśmy w domu jego rodziców, bo był duży i piętro miało osobne wejście, kuchnię i łazienkę. Było faktycznie osobnym lokalem i to dość dużym, bo były jeszcze trzy pokoje. Dość szybko potem zaszłam w ciążę i na świat przyszła nasza córka Iwona, dwa lata później syn – Grześ i za kolejne dwa lata – córka Ewelina. Mamy więc troje dzieci.
Teraz nasze dzieci mają już wszystkie ponad dwadzieścia lat. Studiują, pracują. Iwona się już nawet wyprowadziła do mieszkania, które wynajmuje razem z koleżanką w sąsiednim mieście.
Ja i Romek natomiast żyliśmy sobie jako względnie szczęśliwa rodzina. Względnie, bo oczywiście zdarzały się nam spory i kłótnie. Zwykle chodziło o wychowanie dzieci i inne podejście do niektórych tematów, ale pojawiały się też inne. Rzadko, ale bywało, że mieliśmy także spory o finanse. Zwłaszcza w okresie, gdy ja nie pracowałam, bo przebywałam na macierzyńskim, a potem na wychowawczym. Jakoś sobie jednak radziliśmy.
– Fajna z was para – mawiali znajomi. – Fajnie się na was patrzy, jak dalej chodzicie za rękę jak młodziki.
Fakt, że ja się wcale staro nie czułam i nie czuję. Mam trochę ponad pięćdziesiąt lat, trójkę dzieci i dalej chodzę na siłownię i pilates. Romek natomiast jeździ na rowerze i to całkiem sporo. Sport był więc kolejną rzeczą, która nas łączyła, choć lubiliśmy totalnie różne dyscypliny.
Mąż się zmienił
No i tak toczyło się to nasze małżeńskie koło, aż niespełna pół roku temu zaczęłam zauważać, że Romek wraca do domu później niż zawsze. Co prawda było to dość regularnie, bo w poniedziałki, środy i piątki, więc na pewien czas wystarczyło mi wyjaśnienie, że dołożyli mu godzin.
– Niby jest bezrobocie, a brakuje ciągle rąk do pracy. Musimy zostawać dłużej – był mechanikiem samochodowym w dużym, renomowanym serwisie.
Rzeczywiście mieli tam co robić, bo prowadzili pełną opiekę nad klientami – szkodową, serwisową itp. Potem jednak zaczęły się pojawiać kolejne dziwne zachowania. Wszędzie chodził z telefonem – był do niego przyklejony całą dobę. Wstawał też w nocy. Myślałam, że jak każdy – do toalety, ale okazało się, że nie. Któregoś dnia dłużej mu zeszło, że tak powiem i poszłam zaniepokojona sprawdzić, co się dzieje. Okazało się, że siedzi w kuchni i pisze smsy.
– Romek, co się dzieje? Ostatnio zachowujesz się coraz dziwniej, a teraz jeszcze to nocne pisanie…
– Nie będę cię okłamywał – moje serce zabiło szybciej. – Miałem kilka spotkań z pewną panią. Ona jednak chce to wszystko zakończyć, bo woli zostać z mężem.
Nogi się pode mną ugięły
W pierwszym momencie nie rozumiałam w ogóle, co do mnie mówi. Potem nie mogłam pojąć, jak może to do mnie mówić w sumie dość swobodnie jak do koleżanki, a nie jak do żony. Musiałam usiąść.
– Ale dlaczego?
– Co dlaczego? – zapytał, z trudem odrywając oczy od ekranu telefonu.
– Czemu mi… nam to zrobiłeś?
– Potrzebowałem odmiany i jakoś tak nam dobrze zaczęło być… ale chyba się myliłem…
– A nam nie jest dobrze? – zapytałam z niedowierzaniem. Po czym zaczęła we mnie wzbierać złość. – Czemu nigdy ze mną nie rozmawiałeś, jeśli czegoś ci brakowało?
– Bo nie wiedziałem, póki jej nie poznałem, ale to i tak już koniec.
Rozpłakałam się i wyszłam z kuchni. Nie mogłam spać przez resztę nocy. Poszłam zresztą do pokoju Iwony i Eweliny. Dziewczyn akurat nie było – jedna już z nami nie mieszkała, a druga wyjechała ze znajomymi na kilka dni.
Musiałam się wyżalić
Rano zadzwoniłam do mojej przyjaciółki i zapytałam, czy mogę wpaść do niej po pracy. Ja u siebie wzięłam urlop na żądanie – nie byłabym w stanie się skupić. Pojechałam do Magdy na szesnastą i od progu zaczęłam histerycznie płakać. Wzięła mnie w ramiona i zaprowadziła do salonu. Przytuliła i wysłuchała, co miałam do powiedzenia.
– Kurczę… zawsze tak razem fajnie wyglądaliście. W życiu bym się tego nie spodziewała.
– Prawda? Ja też! – powiedziałam przez łzy.
– Co teraz planujesz?
– Nie wiem… na razie nie mogę znieść myśli, że miałabym z nim spać w jednym łóżku czy mieszkać w jednym domu.
– Może wróć pogadać? Może coś wymyślicie razem?
Ale co tu można wymyślić? Byłam jednak bardzo roztrzęsiona, a i tak nie miałam gdzie iść, więc wróciłam do domu.
Mąż żałował zdrady
Romek był już, choć to środa i rzekomo dłuższe zmiany. Teraz rozumiałam już też, gdzie bywał. Zobaczyłam, jak siedzi na kanapie, zamyślony, przy wyłączonym telewizorze. Podeszłam i usiadłam naprzeciwko. Z trudnością powstrzymywałam łzy.
– Co robimy?
Zamrugał, gdy wyrwałam go ze świata, w którym był.
– To znaczy?
– Jak sobie wyobrażasz dalej nasze małżeństwo?
– Normalnie, to był błąd. Dałem się ponieść emocjom jak szczeniak… uwierzyłem w nierealne…
– A gdyby nie zerwała z tobą? Dalej byście się spotykali.
Milczał przez chwilę, po czym powiedział:
– Pewnie tak… ale żałuję… nie powinienem był nic takiego robić.
Ta rozmowa mnie nie usatysfakcjonowała. Dla mnie wynika z niej, że żałuje, że zaczął, bo cierpi, a nie tego, że zniszczył nasze małżeństwo. Nie drążyłam jednak tego. Nie miałam na to ochoty.
Nie mam wsparcia
Następnego dnia znowu pojechałam do Magdy. Było już we mnie trochę więcej spokoju, choć bez szału… Opowiedziałam jej przebieg rozmowy z Romkiem i powiedziałam, że muszę przemyśleć, jak to ugryźć, ale nie widzę tego dalej na ten moment, żebyśmy dalej byli małżeństwem. Gdy pomyślę, jak dotykał innej kobiety i co z nią robił… czuję mdłości i ból brzucha.
– No tylko wiesz… jesteście już po pięćdziesiątce…
– No i? – zapytałam, nie rozumiejąc.
– To już trochę późno na nowy start.
– To co? Mam tkwić w czymś takim? Do końca życia się męczyć, gdy będę na niego patrzeć?
– No wiesz… trudna decyzja…
A dla mnie była coraz prostsza. Szczerze to myślałam, że Magda mnie wesprze, a tymczasem okazywało się, że nie mogę na nią liczyć – a przynajmniej nie w taki sposób, o jaki mi chodziło.
Postanowiłam porozmawiać z kimś jeszcze i umówiłam się z moim bratem, ale ku mojemu zaskoczeniu rozmowa wyglądała analogicznie. No i teraz tak… minęło już parę miesięcy. Mieszkam dalej z mężem w jednym domu, ale śpimy w oddzielnych pokojach – przeniosłam się do pokoju córki. W zasadzie nie rozmawiamy. Nie przeprosił. Nie potrafię w tym dłużej tkwić, ale nie mam wsparcia i trochę podcina mi to skrzydła. Nie wiem, co robić…
Agnieszka, 52 lata
Czytaj także:
- „Teściowa udawała moją przyjaciółkę, byle kryć swojego synka. W głowie się nie mieści, jak mnie oszukali”
- „Moja matka na starość zmieniła się nie do poznania. Wygląda jak reklama drogerii i uważa się za gwiazdę internetu”
- „Na Dzień Matki dostałam krem przeciwzmarszczkowy. Dla dzieci jestem tylko służącą z obniżonym poziomem kolagenu”

