Reklama

Nie wyszłam za mąż z miłości. W ogóle nie uważałam, żeby takie romantyczne bzdury były komukolwiek potrzebne. Niektóre z moich koleżanek poleciały na te gadki o jedynym, cudownym i niepowtarzalnym uczuciu, i wtopiły. Siedziały teraz z tymi swoimi wspaniałymi rycerzami, tonąc w pieluchach i niańcząc bachorki, nie mając ani czasu, ani kasy na to, by o siebie zadbać.

Moje małżeństwo to był biznes

Ja natomiast nie musiałam robić nic. Mojego męża, Grzegorza, nie interesowały takie sprawy jak dzieci. Zależało mu tylko na tym, żeby kasa na koncie się zgadzała, a zysk z jego wszystkich inwestycji się podwajał… a czasem nawet potrajał. Był poważnym biznesmenem, który skupiał się wyłącznie na swoich obowiązkach zawodowych.

Potrzebował żony do ozdoby. Takiej, która będzie ładnie wyglądać, siedzieć cicho i tkwić w domu, by ewentualnie zabawiać gości, jeśli on jakichś zaprosi. No cóż – nie chwaląc się, pasowałam jak ulał. A słodkie lenistwo w morzu forsy wdawało mi się z początku spełnieniem marzeń.

Wraz z upływem miesięcy siedzenie w pustym domu zaczynało mi się przykrzyć. Oczywiście, nie szczędziłam sobie przyjemności – chodziłam do kosmetyczki, SPA, do fryzjera… ale ile tak można było? W czasach studiów byłam dość przebojową dziewczyną. Razem ze swoją paczką z roku zaliczałam wszystkie imprezy i balowałam do samego rana. Brakowało mi tej swobody i wolności, chętnie też poszukałabym nowych wrażeń, totalnie znużona życiem przykładnej, bogatej żonki.

Grzegorz i tak zupełnie mnie nie zauważał. Rano niemal wybiegał do samochodu, żeby dotrzeć do firmy jeszcze przed czasem, a potem o wszystko zadbać. Wracał do domu późno, bo zwykle zaliczał po pracy jakieś dodatkowe spotkania czy nawiązywał nowe znajomości biznesowe. Ze mną nie rozmawiał prawie w ogóle. Niekiedy rzucał jakimś suchym „Jak minął ci dzień?”, ale potem nawet nie czekał na odpowiedź, tylko od razu nurkował w firmowych papierach.

Nie powiem, żeby źle mi się z nim żyło. Jego kasa rekompensowała wszelkie niedogodności i samotność, choć to nie znaczyło, że mi się trochę nie przykrzyło. Brakowało mi szaleństw z wcześniejszych lat i coraz częściej się zastanawiałam, jak do nich powrócić, nie rezygnując jednocześnie ze wszystkich przywilejów, jakie dawał mi Grzegorz.

Przyjaźń z Amandą była budująca

Amandę, czyli przyczynę mojej najcudowniejszej życiowej przygody, poznałam podczas spontanicznego wyjścia na siłownię. Któregoś dnia uznałam po prostu, że warto byłoby się trochę poruszać. Kiedyś byłam wysportowana, ze świetną kondycją i mogłam tańczyć przez całą noc i wcale potem nie umierać.

Teraz coraz rzadziej pozwalałam sobie na większą dawkę ruchu i choć nie tyłam, bo uważałam na dietę, nie sądziłam, by moja kondycja była zadowalająca. Uznałam, że warto wzmocnić mięśnie i trochę o siebie zadbać – tak na wszelki wypadek.

Traf chciał, że Amanda przyszła na te same zajęcia. Wysoka, szczupła blondynka, która kochała aerobik. Kiedy wyszłyśmy razem z siłowni, od razu wiedziałam, że mamy to samo flow. Oczywiście, szybko złapałyśmy ze sobą kontakt, a ja zaprosiłam ją do domu.

– Niezła chata – pochwaliła z miejsca. – A gdzie szanowny małżonek?

Machnęłam lekceważąco ręką.

– A, małżonek w firmie. Gdzie indziej mógłby być.

Nie wiem, jak to się stało, ale od słowa do słowa, w końcu doszłyśmy do mojej satysfakcji w łóżku.

Czy on mnie zadowala? – Parsknęłam głośnym śmiechem. – Proszę cię, Amanda! Chyba chrapaniem.

– Czyli nic a nic? – upewniła się, a kiedy przytaknęłam, rzuciła: – No i mówiłaś, że chciałabyś trochę jakiejś rozrywki? Jak ty to powiedziałaś… trochę szaleństwa?

Miała ciekawą propozycję

Pokiwałam głową, nie do końca pewna, po co jej ta wiedza. Na żadne uwodzenie Grzegorza czy kuszenie go ciałem nie miałam co liczyć. Najpierw musiałabym mu zabrać wszystkie firmowe papiery, zamknąć w sejfie, a jego przywiązać do krzesła, żeby nie próbował się przypadkiem do nich dostać. Poza tym… jak mam być szczera, średnio mnie pociągał. Wyszłam za mąż dla kasy – to był jedyny powód.

– No to super – stwierdziła, uśmiechając się szeroko. – A co powiesz na trójkąt?

Zamrugałam.

– Z kim? – wykrztusiłam.

Ze mną oczywiście – odparła. – I z moim mężem, Patrykiem.

Widziałam Patryka ze dwa, może trzy razy. To było… prawdziwe ciacho. Wysoki, umięśniony, totalnie przystojny, a kiedy się uśmiechał, miękły nogi. Nie dowierzałam, że Amanda naprawdę chce się nim dzielić.

– I tobie to pasuje? – spytałam niepewnie.

– Jasne, to nie pierwszy raz. – Wyszczerzyła się do mnie. – No, chyba że ty nie jesteś gotowa…

Byłam gotowa. I ani przez sekundę tego nie pożałowałam. Spotkania we troje aranżowaliśmy oczywiście u mnie w domu. Mieliśmy z Grzegorzem dużo pokoi, a jego i tak ciągle nie było, więc nie miałam czego się obawiać. A jak się okazało, taki układ dawał mi wreszcie poczucie spełnienia. Zwłaszcza że o nic więcej nie musiałam się w sumie martwić.

Nie bałam się eksperymentów

– Grzesiek to się powinien z tą swoją firmą ożenić – stwierdziłam kiedyś, gdy siedzieliśmy wszyscy u nas w sypialni. – Może ona roznieciłaby w nim… no cokolwiek.

Amanda przyglądała mi się w rozbawieniu.

On nadal niczego się nie domyśla? – spytała.

Spojrzałam na nią, a potem na Patryka, rozciągniętego bezwstydnie na łóżku.

– No skąd – stwierdziłam spokojnie. – Myślisz, że on ma czas, żeby roztrząsać takie rzeczy? U niego w grafiku liczy się tylko praca.

– Zazdroszczę ci – puściła oko do męża. – Ja niestety muszę harować, bo Patryk mnie nie utrzyma. A ty tu takie luksusy i jeszcze tyle zabawy!

Wszyscy troje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

Ogólnie mój układ funkcjonował sobie w najlepsze od jakiegoś pół roku. Niespodziewanie jednak przeżyłam prawdziwą chwilę grozy. Kiedy Grzegorz pojechał na jakieś ważne spotkanie, uprzedzając, żebym nawet nie czekała na niego z kolacją, od razu zadzwoniłam po Amandę i Patryka. I wszystko było pięknie, dopóki nie usłyszałam zgrzytu zamka od drzwi wejściowych.

– Właź do szafy! – wycedziłam spanikowana do Patryka, który zastygł w pół ruchu. – Nie może cię zobaczyć!

Razem z Amandą zaczęłyśmy szybko narzucać na siebie ciuchy. Kiedy Grzegorz stanął w drzwiach sypialni, siedziałyśmy na łóżku już ubrane, a między nami stał ledwie co włączony laptop. Patryk dzielnie trwał na swoim posterunku w szafie.

Mało brakowało

– O, masz gościa? – zdziwił się mój mąż.

– No tak – przyznałam. – Amanda wpadła. Miała… miała pewien problem i chciała pogadać.

Przyjaciółka pokiwała energicznie głową.

– No jasne, jasne – popatrzył na mnie w roztargnieniu. – Nie widziałaś przypadkiem tej zielonej teczki z dokumentami? Nie mam jej w samochodzie, a jestem już spóźniony. Kompletnie nie wiem, gdzie mogłem ją położyć…

– Sprawdź w bibliotece – zasugerowałam. – Ostatnio widziałam ją na regale.

Uśmiechnął się.

– O, to może być dobry trop. Dzięki – miał już wyjść, ale nagle cofnął się do nas, jakby coś sobie przypomniał. – A ta męska bluza w przedpokoju to czyja?

– A, mojego męża! – Amanda roześmiała się głośno. – Wzięłam coś, żeby mi zimno nie było. Wieczory są takie chłodne… a ja nie miałam pojęcia, kiedy będę wracać od Natki.

Grzegorz na szczęście kupił naszą ściemę bez mrugnięcia okiem. Dzięki temu mogę nadal cieszyć się przyjemnymi chwilami z moim ulubionym małżeństwem, a od niego czerpać środki na wszelkie swoje zachcianki. Nie myślałam też o tym, by cokolwiek zmieniać. I nie, nie mam wyrzutów sumienia – w końcu nikomu nie dzieje się krzywda.

Wciąż chodzę z mężem na te wyjątkowo ważne i potwornie nudne bankiety, organizuję też w domu przyjęcia, jeśli o to poprosi. No, a kiedy on zajmuje się swoimi sprawami, ja zapewniam sobie odpowiednią rozrywkę. I czy komuś w ten sposób szkodzę? Nie. Zresztą, nikomu nie zdradziłabym mojego małego słodkiego sekretu. Mam tylko nadzieję, że te podejrzliwe spojrzenia sąsiadki nie oznaczają, że coś już podejrzewa.

Natalia, 29 lat

Czytaj także:
„Zapłaciłam za ferie syna, by spędził czas z ojcem. Drań zamiast zająć się dzieckiem, zwiedzał góry i doliny kochanki”
„Córka zakochała się w moim przyjacielu. Niedobrze mi się robi, kiedy widzę, jak grucha z facetem w moim wieku”
„Mąż chce zamknąć mnie w domu, bym mu służyła. Wymyślił sobie wielką rodzinę, więc mam mu wyhodować drużynę piłkarską”

Reklama
Reklama
Reklama