„Mąż miesiącami żył na dwa fronty, a ja nic nie wiedziałam. Teściowa go kryła i nie pisnęła ani słowa”
„– Kochanie, nie masz powodów do obaw – zapewniała Anna. Podchodziłam do tych słów z dystansem, ponieważ wybrzmiewała w nich dziwna, fałszywa nuta. Byłam na takie rzeczy wyczulona. – Może jednak jest coś, o czym powinnam wiedzieć? – dopytywałam”.

Artura poznałam, gdy miałam 24 lata. Byłam świeżo po studiach, pełna ambicji oraz niezachwianej wiary we własne możliwości. Przyszłość widziałam wyłącznie w kolorowych barwach. Miałam też dużo zaufania do ludzi, a do tego jeszcze zakochałam się do szaleństwa. Czułam się tak, jakbym wygrała na loterii. Życie zdawało się nie mieć przede mną tajemnic.
Po dwóch latach spotykania się z Arturem podjęliśmy decyzję o zamieszkaniu razem. Układało się między nami fantastycznie. Rok później mi się oświadczył, a ja zgodziłam się zostać jego żoną. Nie zwlekaliśmy ze ślubem. Kochaliśmy się tak bardzo, że spieszyło się nam do ołtarza. Mój Boże, jaka ja byłam wtedy szczęśliwa. Byłam święcie przekonana, że tak już będzie zawsze.
Cóż mogę teraz powiedzieć? Chyba tylko tyle, że byłam strasznie naiwna. Przede wszystkim całym sercem ufałam mężowi. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógłby być wobec mnie nieszczery i nielojalny. Niestety, przykre i do bólu prawdziwe jest to, że miłość oślepia kobiety i zakłada nam na nosy różowe okulary, przez które nie widzimy pewnych rzeczy.
Sielanka nie trwała długo
Przez jakiś czas między mną a Arturem układało się super, ale potem coś się zaczęło psuć. Zmiany następowały powoli. Niewykluczone, że czerwone flagi pojawiały się już na początku znajomości, ale ich nie dostrzegałam – to dość częsta przypadłość. Artur dużo pracował, ale w którymś momencie praca zdominowała wszystko. Nieustannie zostawał w biurze po godzinach, wracał późnymi wieczorami, a weekendy też nie były wolne od zawodowych obowiązków. Tymczasem ja chciałam spędzać z nim więcej czasu. Tęskniłam za wspólnymi wieczorami przy ulubionym filmie i lampce wina. W sypialni też powiało nudą.
– Jestem po prostu przemęczony – tak odpowiadał, gdy pytałam, co cię dzieje.
Nie do końca mu wierzyłam, bo intuicja mi podpowiadała, że coś jest nie tak. Nie potrafiłam jednak tego sprecyzować. Artur w coraz większym stopniu zamykał się w sobie. Oddaliśmy się od siebie, co było mocno niepokojące. Próbowałam dociekać, o co chodzi, ale bezskutecznie. W końcu postanowiłam porozmawiać z teściową.
Teściowa mnie uspokajała
Artur był mocno zżyty z matką. O ile najpierw uważałam to za urocze i ujmujące, o tyle w miarę upływu czasu pomału docierało do mnie, że ich relacja jest toksyczna. W każdym razie teściowa była osobą dość życzliwą i spokojną. Ceniłam ją za to, że nie miała zapędów do przerabiania mnie na swoją modłę. Nasłuchałam się sporo historii o teściowych z piekła rodem, które swoim synowym co i rusz fundują jakieś koszmarne dramy. Pod tym względem Anna była w porządku. No i nie musiałam nazywać jej mamą – zwracałyśmy się do siebie po imieniu. Jeżeli Artur miałby komuś zwierzyć się z tego, co go trapi, to w pierwszej kolejności poszedłby do matki.
– Kochanie, nie masz powodów do obaw – zapewniała Anna.
Podchodziłam do tych słów z dystansem, ponieważ wybrzmiewała w nich dziwna, fałszywa nuta. Byłam na takie rzeczy wyczulona.
– Może jednak jest coś, o czym powinnam wiedzieć? – dopytywałam.
– Ależ skąd – odpowiedziała teściowa, a ja znów nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że najzwyczajniej w świecie kłamie. – Jest przepracowany, to tyle i aż tyle.
Zobaczyłam męża z kochanką
Na Annę liczyć nie mogłam, a sprawy przybierały coraz gorszy obrót. Nie wykluczałam, że Artur ma kogoś na boku. Któregoś dnia, kiedy oznajmił, że musi pojechać do biura, bo wypadła pilna kwestia, udałam się za nim. Śledzenie męża straszliwie uwłacza godności żony, ale nie miałam innego wyjścia. Moje przypuszczenia się potwierdziły. Artur zatrzymał się przy hotelu.
Chwilę później z taksówki, która wjechała na parking, wysiadła kobieta. Była młodsza ode mnie i bardzo atrakcyjna, urodą nie dorastałam jej do pięt. Czule się przywitali. Patrzył na nią w taki sposób, jak nigdy na mnie. Trzymając się za ręce, weszli do hotelu. Fala gorąca zalała moje ciało. Zrobiło mi się niedobrze. Nie chciałam uwierzyć w to, co przed sekundą zobaczyłam i się rozpłakałam. Być może nie powinnam prowadzić auta w takim stanie, ale miałam to gdzieś. Było mi wszystko jedno. Nie zamierzałam sterczeć pod hotelem.
– Kim ona jest i jak długo się spotykacie? – spytałam bez ceregieli Artura, kiedy raczył wreszcie wrócić do domu.
Godzina była nieprzyzwoicie późna, lecz poczekałam na niego.
– O czym ty mówisz?
– Daj spokój, widziałam was pod hotelem.
Przyznał się do romansu. Obiecał, że go zakończy, jeżeli tylko zechcę dać mu szansę. Taka opcja nie wchodziła w rachubę. Zdradzał mnie z premedytacją od wielu miesięcy, w ogóle nie licząc się z moimi uczuciami. Jakim cudem miałabym taką podłość wybaczyć?
Teściowa o wszystkim wiedziała
– Przykro mi, że tak się to poukładało – z nieukrywanym rozczarowaniem zareagowała na wiadomość, że wyprowadziłam się od Artura oraz złożyłam pozew o rozwód. – Miałam nadzieję, że podejmie właściwą decyzję i utnie to w porę.
– Jak to, to ty o tym wiedziałaś? – nie kryłam zaskoczenia i rozgoryczenia.
Milczała przez moment, po czym oznajmiła, że tak.
– Czemu słowem nie pisnęłaś?
– Bo wasze problemy to nie moja sprawa.
– Nigdy ci tego nie wybaczę – wycedziłam przez zęby i zakończyłam połączenie.
Dzwoniła do mnie kilkukrotnie, ale nie chciałam mieć już z nią żadnego kontaktu. Miała całkowitą świadomość tego, że Artur mnie zdradza, ale nie uznała za stosowne mi o tym powiedzieć. Czułam się okropnie. Arturowi też raptem zebrało się na rozmowy. Błagał, żebym wróciła i wycofała pozew.
– Spotkamy się w sądzie – pozostałam nieprzejednana.
Szczęście w nieszczęściu polegało na tym, że nie doczekaliśmy się potomstwa. Co za ulga! Artur naturalnie namawiał mnie na dzieci, ale ja nie byłam gotowa na ciążę. Siedziałabym zamknięta w czterech ścianach i w stu procentach od niego zależna, a on by robił, co mu się żywnie podoba bez ponoszenia konsekwencji. Miałby mnie w garści. Nie wykluczam w przyszłości posiadania dzieci, ale naturalnie nie z nim. Czekam na rozwód niczym na zbawienie. Oby sąd jak najprędzej wyznaczył termin rozprawy, ponieważ o niczym innym nie marzę, jak o uwolnieniu się od tego człowieka.
Ola, 30 lat

